Ten stan, który opisujesz i rozumiesz jako nirvanę we wczesnym buddyzmie, to wypisz wymaluj w dzogczen stan nazywany hedeła /hadewa/. Można w ten stan popaść na długie lata i być święcie przekonanym, że to jest właśnie TO. Jest to bardzo subtelny stan umysłu i w dzogczen mówi się, że kultywując ten stan /ugruntowując się w nim/ można popaść w niego na długie eony, znaczy, zamanifestować się w sferze bogów bezforemnych. W yungdrung bon, duma tyczy się świata półbogów /jest tam wiodącą emocją/, natomiast ten stan /hedeła/, czyli stan zrównoważenia wszystkich elementów, tyczy się sfery bogów poza formą /kontemplujących samych siebie/.Tomek pisze:(...) Amogh, chodzi oto, że „rozsądniejszy hedonizm” o jakim pisałem wyżej, zasadza się właśnie na prawie przyczyny i skutku. Jest rodzajem kalkulacji i intencjonalnym dążeniem do osiągnięcia stabilności i zrównoważenia umysłu, który nie podąża za nieosiągalną przyjemnością i nie ucieka przed nieuniknionym bólem. Posługując się żargonem, można powiedzieć, że umysł nie jest już więcej targany przez nietrwałość vedany. To znaczy, że zysk i strata, przyjemność i ból, szacunek i pogarda itd., doświadczane są w tej samej tonacji (u)czuciowej, innymi słowy ze spokojem, niewzruszonością, zrównoważeniem itd. Niektórzy, między innymi ja, tak właśnie rozumieją wolność/nirwanę, o jakiej mowa we wczesnym buddyzmie. (...)
Pozdrawiam
kunzang