Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

dyskusje i rozmowy tyczące się dharmy buddyjskiej

Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx

Awatar użytkownika
LewKanapowy
Posty: 595
Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
Tradycja: Dzogczen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

Nieprzeczytany post autor: LewKanapowy »

Tomek pisze:Sądzę, że zastanawiając się nad 'szaloną mądrością' niektórych nauczycieli, warto zadać sobie pytanie, na ile ta forma 'przejawiania się' dharmy uwarunkowana jest przez specyficznie zachodnią percepcję buddyjskich nauk. Innymi słowy, dlaczego w ogóle zwraca na siebie uwagę pośród buddyjskich entuzjastów na Zachodzie, a nie jest traktowana przez nich jako zwyczajna aberracja.
Zgadzam się, że antynomianizm - czy ten, który Suzuki chciał kojarzyć z Zen, czy ten of Trungpy - ogromnie przyciągał i nadal przyciąga "buddyjskich entuzjastów na Zachodzie". Ale zwróć uwagę, że "szalona mądrość" to nie jest coś, co wygenerowało się w dyskursie buddyjskim dopiero kiedy Dharma zaczęła popularyzować się na Zachodzie. Jak Green Tea zauważyła, "szalona mądrość" jest od wieków niemalże integralną częścią niektórych buddyjskich tradycji.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

LewKanapowy pisze: (...) "szalona mądrość" jest od wieków niemalże integralną częścią niektórych buddyjskich tradycji.

Obawiam się jednak, że jest to marginesowy trend nawet w buddyzmie tybetańskim, który otrzymał nieproporcjonalną uwagę ze strony zachodnich sympatyków, którzy wyczuli w tantrze potencjalne źródło rewitalizacji romantycznego impulsu. A zamerykanizowana wersja zen Suzukiego, sporo się do tego przyczyniła.


+
Awatar użytkownika
LewKanapowy
Posty: 595
Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
Tradycja: Dzogczen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

Nieprzeczytany post autor: LewKanapowy »

Tomek pisze:Obawiam się jednak, że jest to marginesowy trend nawet w buddyzmie tybetańskim, który otrzymał nieproporcjonalną uwagę ze strony zachodnich sympatyków, którzy wyczuli w tantrze potencjalne źródło rewitalizacji romantycznego impulsu.
Nie jestem całkiem pewny, czy to rzeczywiście tylko marginesowy trend - i tak naprawdę o wiele za mało tu wiem, żebym mógł weryfikować taką tezę; pytanie do historyków-wyjadaczy. Żeby w ogóle o tym mówić, trzeba byłoby też ustalić, co rozumiemy przez "szaloną madrość", bo ja na ten przykład rozpijania mnichów czy pławienia się w luksusie z wykorzystywaniem seksualnym do jednego worka w życiu bym nie wrzucił.

Ale, pozwalając sobie na spekulację, zapytam tak: a może to właśnie wizja buddyzmu, w myśl której "szalona mądrość" to niewiele znaczący margines tradycji, podczas gdy "zwykła mądrość" to dominujący nurt, jest konstruktem - takim, jak modne na początku XX wieku historyjki o świeckich deformacjach tradycji monastycznych, albo o wypaczeniu nauk Buddy przez Mahajanę? Może w ogóle całe to napięcie między "szaloną mądrością" o "zwykłą mądrością" jest obecnie przejaskrawiane, albo bardzo topornie ujmowane? Zwróć uwagę, że rzeczywiście ci, którzy takową "szaloną mądrość" najbardziej potępiają, to najczęściej Gelugpa - albo takie postacie jak Sheng Yen - mistrz chan który, jak sam przyznawał, próbował odtworzyć ortodoksyjny chiński buddyzm wyplątując go z taoizmu, konfucjanizmu czy ludowego szamanizmu . . .
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

LewKanapowy pisze:Może w ogóle całe to napięcie między "szaloną mądrością" o "zwykłą mądrością" jest obecnie przejaskrawiane, albo bardzo topornie ujmowane?

Jasne, nie dajmy się nabić na rogi kolejnego dualizmu „szalonej” kontra „zwykłej” mądrości. Bo ostatecznie, czy się nazwie „mądrość” tak czy inaczej, zawsze równolegle pojawi się niebezpieczeństwo substancjalizmu, który Budda uważał za główne źródło cierpienia.
Warto jednak, jak mi się wydaje, mieć na uwadze fakt, że w procesie transplantacji buddyzmu na Zachód, powstała/powstaje nowa forma tej 'filozofii życia', która w specyficzny sposób 'wynaturza' pewne fundamentalne, klasyczne zagadnienia, próbując przedstawić je za pomocą zachodnich klisz kulturowych. Od kultu „Dzikiego” a la Rousseau, poprzez zbyt literalne odczytywanie antynomizmu w zen, do ekscesów seksualnych i finansowych w zachodnich sanghach, jak pokazało ostatnie półwiecze, jest naprawdę niedaleko … Idea buddyjskiej wolności mająca mieć swoje źródło w uwolnieniu się od pragnienia, interpretowana jest jako wolność podążania za spontanicznym „impulsem natury”, który dla wielu ludzi wychowanych w paradygmacie zachodnim, nadal pozostaje nieuświadomionym synonimem „wolności”.


+
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:Działanie rozpoznam. Ale u.m. od bodhisattwy ze stopniem lub bez nie odróżnię.
Dobry wieczór,
to jest moim zdaniem chyba kluczowa kwestia w tym wątku: co to dokładnie (precyzyjnie) oznacza, że mistrz jest urzeczywistniony i czy istnieją jakieś obiektywne kryteria sprawdzenia (potwierdzenia), że faktycznie jest urzeczywistniony.
Pozwolę sobie, trochę pół żartem ale również pół serio zaproponować:
1) mistrz jest urzeczywistniony bo tak sam o sobie mówi bądź jakoś daje do zrozumienia, że tak jest, w szczególności gdy doświadczył czegoś co uznał za urzeczywistnienie
2) mistrz jest urzeczywistniony bo tak o nim mówią inni, na przykład jego uczniowie czy też jakieś ogólnie akceptowane duchowe autorytety
3) mistrz jest urzeczywistniony bo przeszedł jakiś formalny sprawdzian (,,test”), np. ukończył trening konganowy, ukończył jakieś odosobnienia, zdał jakieś egzaminy itp i otrzymał w związku z tym jakiś formalny tytuł: mistrz, nauczyciel itp.
4) mistrz jest urzeczywistniony bo wygłasza lub publikuje nauki które w powszechnym odbiorze uchodzą za bardzo mądre i uduchowione
5) mistrz jest urzeczywistniony bo jego działanie, jego życie o tym świadczy - utrzymuje wskazania, jest współczujący dla innych, zachowuje się właściwie
6) mistrz jest urzeczywistniony bo jego działania nawet jeśli są niekonwencjonalne czy wręcz szokujące, doprowadzają innych do jakiegoś zrozumienia czy wglądu.
Zastanawiam się czy istnieje jakiś zestaw podpunktów który dawałby gwarancję, że jeśli dotychczasowe życie mistrza było zgodne z tymi podpunktami to w przyszłości (do końca życia) nie popełni on żadnego poważnego przewinienia (w powszechnym czy też popularnym rozumienia słowa przewinienie)?
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Tomek pisze:wykorzystał zachodnią wrażliwość romantyczną, manifestującą się między innymi poprzez nieufność wobec racjonalnej kalkulacji, i zespolił ją z buddyjską podejrzliwością wobec mentalnego namnażania.
Tomek pisze:Obawiam się jednak, że jest to marginesowy trend nawet w buddyzmie tybetańskim, który otrzymał nieproporcjonalną uwagę ze strony zachodnich sympatyków, którzy wyczuli w tantrze potencjalne źródło rewitalizacji romantycznego impulsu.
No wiesz, Tomku, można na to spojrzeć także i od drugiej strony, bo, jak ogólnie wiadomo, każdy kij ma dwa końce :)

Już od dawna ta zachodnia wrażliwość romantyczna, którą przywołujesz w poście, ma swoich troskliwych opiekunów. Pod koniec ubiegłego stulecia nie bez powodu karierę zrobiły słowa ‘toksyczny’, ‘guru’ (w pejoratywnym znaczeniu), czy ‘sekta’. I są tego widoczne skutki. Zaufać czemuś, co mija się z kulturową normą otoczenia społecznego wcale dzisiaj nie jest łatwo. Gdy przerobiło się lekcje ‘toksyczności’ we wszystkich możliwych wariantach (rodzic, nauczyciel, terapeuta, guru), trzeba mieć naprawdę wiele samozaparcia, żeby ów romantyczny impuls w sobie rewitalizować - z użyciem praktyki tantry na przykład.

W buddyzmie tybetańskim praktyka ta nie jest marginesowym trendem. Stanowi podstawę działania wszystkich starych szkół, a i nowe szkoły, choć w bardziej umiarkowany sposób, również się do niej odnoszą. I w ogóle, trudno wyobrazić sobie kulturę religijną Tybetu bez Wadżrajany. W Wadżrajanie natomiast istotny jest bezpośredni przekaz od nauczyciela do ucznia i poziom zaufania do nauczyciela decyduje właściwie o tempie rozwoju praktykującego. Sprawa, rzecz jasna, dotyczy głównie tego zaufania. Troskliwym opiekunom zachodniej wrażliwości romantycznej nie za bardzo się ono podoba. Gotowi są wypatrzyć każdy podejrzany ruch nauczyciela i pod znakiem zapytania postawiać poziom jego umiejętności lub odpowiedzialności, gdy coś za bardzo odbiega od wspomnianej normy.

I przy całym szacunku dla problemów z ‘toksycznością’ we współczesnym świecie, uważam, że to jest trochę takie budowanie ścieżki wyborów jedynie możliwych w miejsce wyboru rzeczywiście wolnego. W ramach tzw. profilaktyki, dodam, wyprzedzającej na długo ewentualne ‘toksyczne’ skutki. Sorry, wszystko na upartego da się podciągnąć pod ‘toksyczność’, jak się dobrze poszuka. Dlatego wiele z tych troskliwych działań kojarzy mi się bardziej z uprawianiem polityki, niż z rzeczywistą troską.

Zaufanie do kogoś, kto przeprowadzi przez życie, kto okaże się mistrzem i autorytetem w kwestii radzenia sobie z najtrudniejszymi sprawami, jest bardzo ważne i potrzebne. Odejście od normy kulturowej często związane jest właśnie z brakiem takiego zaufania. Niszczenie zaufania objawianego poza tą normą, poprzez przypisywanie nauczycielom spoza normy 'toksyczności', oznacza często niszczenie zaufania w ogóle, pogrążanie ludzi w poczuciu, że nie warto ufać komukolwiek. I co, przyjdzie terapeuta i wyrówna, tak? ;)

Pozdrawiam, gt
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Wysokie urzeczywistnienie a poważne przewinienie

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Tomek pisze: Warto jednak, jak mi się wydaje, mieć na uwadze fakt, że w procesie transplantacji buddyzmu na Zachód, powstała/powstaje nowa forma tej 'filozofii życia', która w specyficzny sposób 'wynaturza' pewne fundamentalne, klasyczne zagadnienia, próbując przedstawić je za pomocą zachodnich klisz kulturowych. Od kultu „Dzikiego” a la Rousseau, poprzez zbyt literalne odczytywanie antynomizmu w zen, do ekscesów seksualnych i finansowych w zachodnich sanghach, jak pokazało ostatnie półwiecze, jest naprawdę niedaleko … Idea buddyjskiej wolności mająca mieć swoje źródło w uwolnieniu się od pragnienia, interpretowana jest jako wolność podążania za spontanicznym „impulsem natury”, który dla wielu ludzi wychowanych w paradygmacie zachodnim, nadal pozostaje nieuświadomionym synonimem „wolności”.


+
Na szczęście w każdej odmianie transplantowanego Buddyzmu nie zabrakło pojęcia karmy, nauk o przyczynowości i zależnym powstawaniu. Wierzę, że to wystarczająca przeciwwaga dla spontanicznych impulsów natury.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dharma/Dhamma”