Njima Dakpa Rinpocze

Nauczyciele Buddyzmu Bon
kuba77
Posty: 705
Rejestracja: śr gru 01, 2010 17:52
Płeć: mężczyzna
Tradycja: jungdrung bon
Lokalizacja: Siedlątków

Njima Dakpa Rinpocze

Nieprzeczytany post autor: kuba77 »

Obrazek


Lhatri Khenpo Njima Dakpa jest opatem i dzierżawcą linii klasztoru Lhatri w Kham, rejon Dege we
wschodnim Tybecie. Klasztor Lhatri został założony w 1754r. W rejonie tym zostały założone klasztory dwóch tradycji Bon i Sakja.
Njima Dakpa Rinpocze dorastał w Dorpatan, które było pierwszą wspólnotą uchodźców bonpo. Jego rodzina jest dzierżawcą linii Lhatri a Jego ojciec , Lhatri Gjaltsen Njima, był trzecią reinkarnacją Tsultrim Phunstoka, wielkiego praktykującego we wschodnim Tybecie.
Kiedy Rinpocze miał sześć lat rozpoczął naukę pisania i czytania. Rozpoczął również religijne studia u swojego ojca i Tsultrim Njima Rinpocze, opata klasztoru Dorpatan. W wieku trzynastu lat
wraz z rodziną przeniósł się do Katmandu w Nepalu. Pracował tam w rodzinnym biznesie.
Kiedy miał piętnaście lat ojciec posłał go do klasztoru Menri w Dolanji, Himachl Pradesh. Jego życzeniem było, aby Njima Dakpa stał się duchowym mistrzem i praktykującym bon. Po początkowych trudnościach w zaakceptowaniu życia klasztornego, przyjął ślubowanie w obecności
J.Ś.33 Menri Trizina Rinpocze i Lopona Tenzina Namdaka. W1978r. Został członkiem pierwszej grupy rozpoczynającej trening w nowo otwartej Dialektycznej Szkole Bon. Otrzymał wszystkie nauki od Lopona Tenzina Namdaka i Lharam Gesze Jungdrunga Namgjala. Przyjął także zobowiązanie nie robienia żadnych przerw w nauce w Szkole Dialektycznej. Nie odwiedzał swojej rodziny aż do momentu uzyskania tytułu gesze w 1987r. Od 1978r. Pomagał również w sierocińcu, który należy do centrum klasztornego.
W maju 1987r. Zdecydował się pojechać do Tybetu. W czasie podróży odwiedził 38 różnych klasztorów bon. W 1988r. Powrócił do Menri w Dolanji. W kwietniu tego roku klasztor odwiedził
J.Ś. Dalaj Lama. W czasie tej wizyty J.Ś.33 Menri Trizin rozmawiał z J.Ś. Dalaj Lamą o szkole w Dolanji.Njima Dakpa wziął na siebie odpowiedzialność za zebranie ze wszystkich wspólnot bon dzieci, które uczęszczałyby do tej szkoły i za jej założenie, co nastąpiło w 1989r. Wiele uczących się tutaj dzieci poczodzi z odległych rejonów takich jak Dolpo czy Lubrak. Początkowo było tutaj 45 dzieci, obecnie jest ich ponad 300. Po ukończeniu szkoły niektóre z nich kontynuują edukację w
Simli i Varanasi. Njima Dakpa jest dyrektorem szkoły i kierownikiem sierocińca.
Od 1991r. Njima Dakpa Rinpocze przebywał w Stanach Zjednoczonych, gdzie przekazywał nauki i zbierał fundusze na szkołę dla domu dziecka e Dolanji(Bon Children Home). W Polsce przebywał wielokrotnie, przekazując nauki Buddy Medycyny, Czerwonego Garudy, A Tri, Sadhana Sheraba Gyaltsena i Drenpa Namkha, oraz Przekaz Doświadczenia Gyalwa Yungdrunga. W 2006r. Na prośbę uczniów założył Instytut Śardza Ling.
kuba77
Posty: 705
Rejestracja: śr gru 01, 2010 17:52
Płeć: mężczyzna
Tradycja: jungdrung bon
Lokalizacja: Siedlątków

Re: Njima Dakpa Rinpocze

Nieprzeczytany post autor: kuba77 »

”Mogę podzielić się taką historią z mojego własnego doświadczenia. W 2001r. Rozbolał mnie ząb. Poszedłem z tym zębem do mojego szpitalnego dentysty. Ten zobaczył, że coś jest nie tak z moim okiem i wysłał mnie do okulisty. Okulista obejrzał moje oko i stwierdził, że coś jest nie tak i odesłał mnie do neurologa. Ten stwierdził, że mam guza mózgu i załatwił mi natychmiastową operację. Wtedy chciałem akurat w ciągu 10 dni wracać do Indii i nie bardzo chciałem się zgodzić na tę operację, ale wszyscy moi przyjaciele mówili, że to bardzo poważna sprawa, że powinienem zostać i dać się zoperować. W końcu zdecydowałem się na to. Zoperowano mnie. Operacja była zaplanowana na sześć godzin. Trwała godzin dwanaście a w tym czasie zarówno w klasztorze Menri w Dolanji jak i w klasztorze Triten Norbutse w Katmandu w Nepalu odbywały się rytuały za moje zdrowie. Przesyłanie energii w tym celu żebym wyzdrowiał. Również wszystkie dzieci w sierocińcu, również wszyscy moi uczniowie, wielu profesjonalnych, praktykujących uzdrawianie w Stanach Zjednoczonych, w Australii, także w tym czasie te osoby skupiały się na tym, żeby przesłać mi tę pozytywną energię. I dzięki temu udało mi się już po taj operacji bez problemu dojść do siebie bardzo szybko. Wiele osób, które miały podobne operacje, przede mną i po mnie, żyły później sześć miesięcy, czasem rok i umierały. Była to naprawdę trudna operacja. Trudno jest potem dojść do siebie. Już po czterech dniach zacząłem chodzić a po kilku tygodniach, w trakcie których zostałem w szpitalu, wyszedłem stamtąd i wróciłem do Indii. Do teraz nie mam żadnych problemów i jestem przekonany, że wiąże się to z tym, że te wszystkie osoby koncentrowały się na mnie, pomagały, przesyłały tę energię. Miałem bardzo silne zaufanie do tego, byłem bardzo mocno przekonany co do tego, że tę energię otrzymuję i że ona mi pomaga. Jeżeli te dwa czynniki się schodzą, kiedy z jednej strony jest pełno współczucia i miłości, pełno chęci pomagania i przesyłanie ,przekazywanie tej energii a z drugiej strony zaufanie, otwarcie się na nią, wtedy dzieją się cuda i wtedy to uzdrawianie zdarza się z dużą siłą, wtedy to uzdrawianie jest dużo łatwiejsze.”
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Bon”