Czołem
Racja - jak to zwykle bywa, komentator stara się udowodnić tezę, którą chce nam sprzedać, kolokwialnie mówiąc. Dla mnie takie prace są jednak bardzo potrzebne - kiedyś uznawałem za pewnik, że Buddha przed oświeceniem był mistrzem 8-mej jhany, którą przecież uznał za niewystarczającą do oświecenia. Tym samym zgadzam sie z autorem, że nie sugerowałby tego swoim bhikkhu (po oświeceniu by sami sie oświecili "jhanując"), tak jak przecież nie sugerował im medytacji "bezoddechowej" którą ponoć praktykował będąc ascetą. Przypomnienie sobie o pierwszej jhanie jako właściwej drodze - w tym momencie eliminuje 4 niematerialne stany (arupa) jako "wyższe" jhany. Dla mnie logiczne i proste, bez nadinterpretacji.
Autor zadaje pytanie czym są zatem cztery jhany i robi analizę, z której imho nic nie wynika, tzn autor nie daje odpowiedzi. Formułki z sutt są formułkami, pokazują być może cechy charakterystyczne jhan, natomiast nie wyjaśniają o co w nich chodzi. Cztery tetrady z anapany moim zdaniem mogą ale nie muszą być drogą do jhan. Na pewno nie zgadzałoby się to z formułkami i visuddhimaggą - znamy pewien zakres cech jhan i nic więcej o nich powiedzieć nie możemy. To że w suttach nie ma kasin i nimitt tak jak są użyte przez Buddhaghosę to też było wiadome. Jhany urosły w pracach postkanonicznych do jakichś gargantuicznych rozmiarów, a autor (moim zdaniem poprawnie) odziera je z nadbudowy 4 arupa i specjalnych technik z Visuddhimaggi. Czy Buddha mówił idź robić jhany czy idź "jhanować"? Raczej była to forma czasownikowa, choć nie nazwałbym tego (jak autor) medytacją, bo raczej w palijskim nie ma takiego słowa (bhavana też nie oznacza medytacji), ale imho jhana znaczyło właśnie coś podobnego, ale innego
)) Tak jakby teraz powiedzieć "idź rób zen/ idź zenuj" co jest przecież niemal mistyczne w dzisiejszych czasach. Autor pisał, (takie moje odczucie po lekturze, cytatów nie będę szukał) że utraciliśmy technikę i znaczenie, ale jest jakiś zakres gdzie szukać.
Mi najbardziej utkwiło właśnie, że jhany mogły być czymś zrozumiałym w owych czasach jako słowo, które z czasem zatraciło sens, stając sie tylko nazwą, bez treści, bez desygnatu, czymś technicznym. Praktycznie jak w XXI wieku słowo ZEN, dziś już zupełnie jakiś oksymoron
To że jhany to nie yoga i dżinizm - imho nic dodać nic ująć, bo to prawda
))
Kilka pomniejszych tez też oczywiscie mi nie podeszło, ale ogólnie wystawiam bardzo dobrą ocenę za tę kniżkę i polecam jeszcze raz każdemu kto nie czytał.
metta&peace
H-D