Która religia jest prawdziwa
Moderator: iwanxxx
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Która religia jest prawdziwa
W ostatniej Gazecie Świątecznej (GW 295), w stałej rubryce „Arka Noego”, ukazał się artykuł zatytułowany „Która religia jest prawdziwa” i został opatrzony nagłówkiem: 'Dialog międzyreligijny jest dziś potrzebny światu jak powietrze'.
W wielkim skrócie autor, prof. Józef Majewski, m.in. redaktor „Więzi”, próbując przedstawić dzisiejszą skuteczność owego dialogu, posłużył się koncepcją amerykańskiego teologa, Paula F. Knittera, który zakłada, że w „ogniu sporów wykrystalizowało się sporo opcji, które mieszczą się przynajmniej w czterech teoriach”. Teorie te, to kolejno: teoria zastąpienia, wypełnienia, akceptacji i wzajemności.
Artykuł zaczyna się wzmianką na temat Międzynarodowego Kongresu dla Pokoju „Ludzie i religie”, który w 2009 odbył się w Krakowie. Na owym kongresie spotkali się ze sobą przedstawiciele: buddystów, chrześcijan, dżnistów, hinduistów, muzułmanów, szintoistów, zaratustrian i żydów.
Jakkolwiek, rozumiem dobre intencje organizatorów takiego spotkania i życzyłbym wszystkim prawdopodobieństwa pozytywnych efektów takiego dialogu, trudno mi jednak nie zgodzić się ze sceptyczną oceną komentatora owego wydarzenia, luterańskiego publicysty Dariusza Bruncza: „Kolejny kongres międzyreligijny, kolejne spotkanie i rewia religijnych tekstyliów: od tunik muzułmańskich imamów aż po kardynalskie purpury. Rzeczywistość pokazuje (…), że dialog międzyreligijny jest nie tylko zbędny, jałowy, fikcyjny, ale po prostu szkodliwy (…) Dramatyzuję? Może, jednak świadomość tego, co dzieje się w Europie Zachodniej, nie wyłączając sekularyzacji, która dziwnym trafem idzie w parze z małpim zachwytem nad islamem i religiami Dalekiego Wschodu, powoduje, że niebezpieczeństwo destrukcyjnego relatywizmu staje się coraz większe. (…) Co zrobić z międzyreligijnym pitu-pitu? Najlepiej nic”.
Czy aby na pewno nic? Przypuszczam, że moja wstępna akceptacja wniosków Bruncha na fundamentalnym poziomie, rozmija się jednak z intencjami ich autora. Bo choć w paradoksalny sposób zgadzamy się ze sobą w kwestii szkodliwości tego dialogu, to czy aby na pewno mamy na myśli te same zniekształcenia „Rzeczywistości”, jakie ten dialog może powodować?
Użyłem terminu „Rzeczywistość” celowo, ponieważ pojawia się on w wypowiedzi innego komentatora dialogu międzyreligijnego, o. Edwarda Daileya, którego wypowiedź przytacza Majewski, dla zrównoważenia opinii Bruchna. Dailey wspominając o swoich pozytywnych wrażeniach jakie wyniósł ze wspólnej modlitwy celebrowanej przez Dalajlamę - w trakcie międzyreligijnego spotkania, które odbyło się w amerykańskim meczecie – stwierdza, że „Czy jesteśmy chrześcijanami, hinduistami, czy wyznawcami innych religii, wszyscy mamy jedną rzecz wspólną – pragnienie doświadczania Rzeczywistości”. Zaraz nasuwa się pytanie, czy aby możliwe jest wspólne doświadczanie „Rzeczywistości”? Czy powiedzmy, buddysta i muzułmanin będą postrzegali rzeczywistość w ten sam sposób, skoro na przykład, ten pierwszy dostrzega rzeczywistość jako nieustający proces, nie mający początku ani końca, a ten drugi jako dzieło Boga, istniejącego poza swoim stworzeniem? Czy mowa o jakiejkolwiek wspólnej „Rzeczywistości” jest tutaj w ogóle możliwa?
Wracając do powyższej poczwórnej teorii Knittera, warto przytoczyć pojawiającą się w artykule definicję tej ostatniej, a mianowicie, teorii wzajemności: otóż, „ przyjmuje (ona), że wszystkie religie są prawdziwe, ale też jako takie powołane do dialogu. Centrum wszystkich religii jest Absolut, Niepojęta Tajemnica, która stoi u ich początków, objawiła się wszystkim i wszystkie uczyniła kanałami zbawienia”.
Chociaż wydaje mi się, że rozumiem szczytne ideały takiego uniwersalizmu, to nie bardzo jednak rozumiem, dlaczego w tym religijnym worku ciągle umieszcza się również buddyzm. Oczywiście nie jestem na tyle naiwny, by nie zdawać sobie sprawy z tego, że popularność absolutów w buddyzmie – w szczególności w różnych odłamach Mahajany - ułatwia umiejscawianie tej religii pośród innych systemów podzielających fundamentalne założenie, że istnieje jakaś ontologiczna podstawa wszechrzeczy. Niemniej, tutaj według mnie, dochodzimy do miejsca, gdzie przejawia się owa szkodliwość skutkująca deformacją „Rzeczywistości”. Pod płaszczykiem rzekomej wspólnoty, próbuje się na siłę wpasować radykalne przesłanie Buddy o cierpieniu, jego przyczynie, jego końcu i drodze prowadzącej do tego końca, w uniwersalistyczną matrycę, dla której, buddyjska natychmiastowość nietrwałości wszechrzeczy, jest całkowitą antytezą Bytu.
Czy dla niewątpliwych zalet poprawności politycznej, powinniśmy poświęcać unikalność buddyjskiego spojrzenia na rzeczywistość? Czy nie po to stworzony został świecki i demokratyczny system państwowości, aby wspierać różnorodność, a nie ją ujednolicać? Myślę, że zawsze jest miejsce na dialog, również w obrębie różnych wyznań, niemniej jego zasięg nie powinien wykraczać poza granice stworzone przez świeckie instytucje, których zadaniem powinno być zachowanie chłodnego dystansu wobec tych, którzy nawet w dobie poprawności politycznej, potrafią przeforsować swoje wyobrażenia rzeczywistości, próbując doszukać się jedności tam, gdzie takowej nie ma.
Tak więc, nie dialogu międzyreligijnego nam potrzeba jak powietrza, tylko dobrego przewietrzenia „absolutystycznego” zaduchu panującego w świeckich instytucjach, które jako jedyne mogą stanowić dziś fundament dla światopoglądów, których, jeżeli mamy być ze sobą szczerzy, nie sposób ze sobą pogodzić. Tylko takie status quo pozwoli w obecnej dobie na wytypowanie tego ze światopoglądów, który zaproponuje najbardziej realistycznie ujęcie problemów, przed którymi stoi ludzkość.
Pozdrawiam +
W wielkim skrócie autor, prof. Józef Majewski, m.in. redaktor „Więzi”, próbując przedstawić dzisiejszą skuteczność owego dialogu, posłużył się koncepcją amerykańskiego teologa, Paula F. Knittera, który zakłada, że w „ogniu sporów wykrystalizowało się sporo opcji, które mieszczą się przynajmniej w czterech teoriach”. Teorie te, to kolejno: teoria zastąpienia, wypełnienia, akceptacji i wzajemności.
Artykuł zaczyna się wzmianką na temat Międzynarodowego Kongresu dla Pokoju „Ludzie i religie”, który w 2009 odbył się w Krakowie. Na owym kongresie spotkali się ze sobą przedstawiciele: buddystów, chrześcijan, dżnistów, hinduistów, muzułmanów, szintoistów, zaratustrian i żydów.
Jakkolwiek, rozumiem dobre intencje organizatorów takiego spotkania i życzyłbym wszystkim prawdopodobieństwa pozytywnych efektów takiego dialogu, trudno mi jednak nie zgodzić się ze sceptyczną oceną komentatora owego wydarzenia, luterańskiego publicysty Dariusza Bruncza: „Kolejny kongres międzyreligijny, kolejne spotkanie i rewia religijnych tekstyliów: od tunik muzułmańskich imamów aż po kardynalskie purpury. Rzeczywistość pokazuje (…), że dialog międzyreligijny jest nie tylko zbędny, jałowy, fikcyjny, ale po prostu szkodliwy (…) Dramatyzuję? Może, jednak świadomość tego, co dzieje się w Europie Zachodniej, nie wyłączając sekularyzacji, która dziwnym trafem idzie w parze z małpim zachwytem nad islamem i religiami Dalekiego Wschodu, powoduje, że niebezpieczeństwo destrukcyjnego relatywizmu staje się coraz większe. (…) Co zrobić z międzyreligijnym pitu-pitu? Najlepiej nic”.
Czy aby na pewno nic? Przypuszczam, że moja wstępna akceptacja wniosków Bruncha na fundamentalnym poziomie, rozmija się jednak z intencjami ich autora. Bo choć w paradoksalny sposób zgadzamy się ze sobą w kwestii szkodliwości tego dialogu, to czy aby na pewno mamy na myśli te same zniekształcenia „Rzeczywistości”, jakie ten dialog może powodować?
Użyłem terminu „Rzeczywistość” celowo, ponieważ pojawia się on w wypowiedzi innego komentatora dialogu międzyreligijnego, o. Edwarda Daileya, którego wypowiedź przytacza Majewski, dla zrównoważenia opinii Bruchna. Dailey wspominając o swoich pozytywnych wrażeniach jakie wyniósł ze wspólnej modlitwy celebrowanej przez Dalajlamę - w trakcie międzyreligijnego spotkania, które odbyło się w amerykańskim meczecie – stwierdza, że „Czy jesteśmy chrześcijanami, hinduistami, czy wyznawcami innych religii, wszyscy mamy jedną rzecz wspólną – pragnienie doświadczania Rzeczywistości”. Zaraz nasuwa się pytanie, czy aby możliwe jest wspólne doświadczanie „Rzeczywistości”? Czy powiedzmy, buddysta i muzułmanin będą postrzegali rzeczywistość w ten sam sposób, skoro na przykład, ten pierwszy dostrzega rzeczywistość jako nieustający proces, nie mający początku ani końca, a ten drugi jako dzieło Boga, istniejącego poza swoim stworzeniem? Czy mowa o jakiejkolwiek wspólnej „Rzeczywistości” jest tutaj w ogóle możliwa?
Wracając do powyższej poczwórnej teorii Knittera, warto przytoczyć pojawiającą się w artykule definicję tej ostatniej, a mianowicie, teorii wzajemności: otóż, „ przyjmuje (ona), że wszystkie religie są prawdziwe, ale też jako takie powołane do dialogu. Centrum wszystkich religii jest Absolut, Niepojęta Tajemnica, która stoi u ich początków, objawiła się wszystkim i wszystkie uczyniła kanałami zbawienia”.
Chociaż wydaje mi się, że rozumiem szczytne ideały takiego uniwersalizmu, to nie bardzo jednak rozumiem, dlaczego w tym religijnym worku ciągle umieszcza się również buddyzm. Oczywiście nie jestem na tyle naiwny, by nie zdawać sobie sprawy z tego, że popularność absolutów w buddyzmie – w szczególności w różnych odłamach Mahajany - ułatwia umiejscawianie tej religii pośród innych systemów podzielających fundamentalne założenie, że istnieje jakaś ontologiczna podstawa wszechrzeczy. Niemniej, tutaj według mnie, dochodzimy do miejsca, gdzie przejawia się owa szkodliwość skutkująca deformacją „Rzeczywistości”. Pod płaszczykiem rzekomej wspólnoty, próbuje się na siłę wpasować radykalne przesłanie Buddy o cierpieniu, jego przyczynie, jego końcu i drodze prowadzącej do tego końca, w uniwersalistyczną matrycę, dla której, buddyjska natychmiastowość nietrwałości wszechrzeczy, jest całkowitą antytezą Bytu.
Czy dla niewątpliwych zalet poprawności politycznej, powinniśmy poświęcać unikalność buddyjskiego spojrzenia na rzeczywistość? Czy nie po to stworzony został świecki i demokratyczny system państwowości, aby wspierać różnorodność, a nie ją ujednolicać? Myślę, że zawsze jest miejsce na dialog, również w obrębie różnych wyznań, niemniej jego zasięg nie powinien wykraczać poza granice stworzone przez świeckie instytucje, których zadaniem powinno być zachowanie chłodnego dystansu wobec tych, którzy nawet w dobie poprawności politycznej, potrafią przeforsować swoje wyobrażenia rzeczywistości, próbując doszukać się jedności tam, gdzie takowej nie ma.
Tak więc, nie dialogu międzyreligijnego nam potrzeba jak powietrza, tylko dobrego przewietrzenia „absolutystycznego” zaduchu panującego w świeckich instytucjach, które jako jedyne mogą stanowić dziś fundament dla światopoglądów, których, jeżeli mamy być ze sobą szczerzy, nie sposób ze sobą pogodzić. Tylko takie status quo pozwoli w obecnej dobie na wytypowanie tego ze światopoglądów, który zaproponuje najbardziej realistycznie ujęcie problemów, przed którymi stoi ludzkość.
Pozdrawiam +
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Która religia jest prawdziwa
Mam wrażenie, że to Twój cytat z Dariusza Bruncza rzuca najwięcej światła na cały problem dialogu międzyreligijnego:
Stąd w takich "dialogach między religijnych" jest tylko kilka z góry przewidywalnych religii - zwykle chrześcijaństwo (zresztą bez swoich co głośniejszych dwudziestowiecznych nurtów, Death of God theology na ten przykład) przede wszystkim, inicjator takich rozmów; islam; judaizm; hinduizm i/lub buddyzm - i nic więcej; stąd te dwie ostatnie muszą przejść swoisty gruntowny retusz - tzn., przyjąć monoteistyczną terminologię, żeby, jak organizatorzy sugerują, "można w ogóle było się dogadać"; stąd też ostatecznie takie boleśnie eurocentryczne kurioza jak stwierdzenie, że "pragnienie doświadczania Rzeczywistości" jest fundamentem każdej religii albo - jeszcze bardziej absurdalne i bzdurne słowa - że "Centrum wszystkich religii jest Absolut, Niepojęta Tajemnica, która stoi u ich początków, objawiła się wszystkim i wszystkie uczyniła kanałami zbawienia”. Wytłuszczone słowa dobitnie mówią, że to granda a nie dialog - i pokazują, w czyim paradygmacie tak naprawdę to całe "dogadywanie się" jest głęboko osadzone i który paradygmat narzuca ramy, tempo i treść rozmów.
Nie o międzyreligijne porozumienie tu chodzi, tylko o zażegnanie tego straszliwego zagrożenia "destrukcyjnego relatywizmu", który spędza sen z powiek tak Benedyktowi XVI (z prawa) jak i Rowanowi Williamsowi (ze strony o leciutko "liberalnych" tendencjach). Jak historia Europy po 1918 r. pokazuje, najlepszy lek na ten nieludzki koszmar relatywizmu to Absolut (z którym, z racji jego absolutności, nie ma naturalnie gadania - jest i kropka, ba, jest ostatecznym autorytetem każdej kwestii!) - a nic tak pięknie nie weryfikuje idei jak "udowodnienie", że jest ponadkulturowa - bo jak uniwersalna, to realna, oczywiście.Kolejny kongres międzyreligijny, kolejne spotkanie i rewia religijnych tekstyliów: od tunik muzułmańskich imamów aż po kardynalskie purpury. Rzeczywistość pokazuje (…), że dialog międzyreligijny jest nie tylko zbędny, jałowy, fikcyjny, ale po prostu szkodliwy (…) Dramatyzuję? Może, jednak świadomość tego, co dzieje się w Europie Zachodniej, nie wyłączając sekularyzacji, która dziwnym trafem idzie w parze z małpim zachwytem nad islamem i religiami Dalekiego Wschodu, powoduje, że niebezpieczeństwo destrukcyjnego relatywizmu staje się coraz większe. (…) Co zrobić z międzyreligijnym pitu-pitu? Najlepiej nic
Stąd w takich "dialogach między religijnych" jest tylko kilka z góry przewidywalnych religii - zwykle chrześcijaństwo (zresztą bez swoich co głośniejszych dwudziestowiecznych nurtów, Death of God theology na ten przykład) przede wszystkim, inicjator takich rozmów; islam; judaizm; hinduizm i/lub buddyzm - i nic więcej; stąd te dwie ostatnie muszą przejść swoisty gruntowny retusz - tzn., przyjąć monoteistyczną terminologię, żeby, jak organizatorzy sugerują, "można w ogóle było się dogadać"; stąd też ostatecznie takie boleśnie eurocentryczne kurioza jak stwierdzenie, że "pragnienie doświadczania Rzeczywistości" jest fundamentem każdej religii albo - jeszcze bardziej absurdalne i bzdurne słowa - że "Centrum wszystkich religii jest Absolut, Niepojęta Tajemnica, która stoi u ich początków, objawiła się wszystkim i wszystkie uczyniła kanałami zbawienia”. Wytłuszczone słowa dobitnie mówią, że to granda a nie dialog - i pokazują, w czyim paradygmacie tak naprawdę to całe "dogadywanie się" jest głęboko osadzone i który paradygmat narzuca ramy, tempo i treść rozmów.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Która religia jest prawdziwa
„Destrukcyjny relatywizm” jest faktycznie etykietą, wykorzystywaną przez religijnych konserwatystów (wielu wyznań), chcących wyrazić swój lęk – albo inaczej nienawiść - wobec tego, co Don Cupitt określa mianem „wizji subiektywnej”, którą, jak pisze „konserwatyści uważają za przejaw grzesznej i aroganckiej chęci przeciwstawienia się autorytetowi wszystkich odwiecznych i świętych reguł”, („Po Bogu” str.108). Ideologia absolutystyczna (nie mylić z absolutyzmem) - której korzenie sięgają początków rewolucji neolitycznej (10 tys. p.n.e.) - jak pisze dalej Cupitt, nie może pogodzić się z tym, co określane jest interakcjonizmem, czyli filozoficzną doktryną, „która głosi, że wszystko – w tym znaczenia językowe, prawdy, wartości i w ogóle cała rzeczywistość – to rodzący się stopniowy produkt porozumienia, rezultat oddziaływania sił ludzkich”.LewKanapowy pisze:Nie o międzyreligijne porozumienie tu chodzi, tylko o zażegnanie tego straszliwego zagrożenia "destrukcyjnego relatywizmu" ...
Myślę, że warto tutaj przypomnieć fragment rozmowy z Ireneuszem Kanią (Cyber Sangha):LewKanapowy pisze:Stąd w takich "dialogach między religijnych" jest tylko kilka z góry przewidywalnych religii - zwykle chrześcijaństwo (zresztą bez swoich co głośniejszych dwudziestowiecznych nurtów, Death of God theology na ten przykład) przede wszystkim, inicjator takich rozmów; islam; judaizm; hinduizm i/lub buddyzm - i nic więcej; stąd te dwie ostatnie muszą przejść swoisty gruntowny retusz - tzn., przyjąć monoteistyczną terminologię, żeby, jak organizatorzy sugerują, "można w ogóle było się dogadać" ...
Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski: Jeden z naszych rozmówców skończył spotkanie z nami stwierdzeniem, że największym wyzwaniem stojącym przed chrześcijaństwem jest spotkanie z wielką duchowością Wschodu. Czy jesteśmy do tego spotkania przygotowani?
Ireneusz Kania: Powiedziałbym, że to wyzwanie nie jest niczym nowym. Stoimy przed nim od wielu setek lat. Konieczność konfrontacji z nim przeczuwał już Klemens z Aleksandrii, a więc to był II wiek naszej ery. W latach trzydziestych XX wieku taką potrzebę widział niemiecki teolog Guardini. Wyzwanie jest więc ciągle obecne, ale my ciągle nie jesteśmy gotowi go podjąć.
Na czym polega ten brak gotowości?
I.K: Brak gotowości w różnych okresach miał różny charakter. Dzisiaj uderzająca jest ostentacyjna niechęć ze strony księży katolickich do zaznajomienia się z buddyzmem. Myślę, że ignorancja podszyta jest lękiem.
Co może być atrakcyjnego w dla chrześcijanina buddyzmie, że jednak niektórzy teologowie chrześcijańscy widzą potrzebę zainteresowania się tą tradycją?
I.K: Według mnie, buddyzm jest naprawdę głęboką i naprawdę poważną alternatywą wobec chrześcijaństwa, ale jest to propozycja dla chrześcijaństwa niewygodna.
Dlaczego niewygodna?
I.K: Soterologia buddyjska, czyli koncepcja zbawienia, jest wyzwaniem dla chrześcijańskiej idei zbawienia. Z jednej strony jest to bowiem soterologia wielkiej światowej religii, a więc takiej, której nie można zbyć formułką, że to sekta czy religia niedojrzała, z drugiej strony buddyjska koncepcja zbawienia na gruncie ortodoksji chrześcijańskiej jest po prostu herezją.
Jaka jest zasadnicza różnica?
I.K: W chrześcijaństwie zbawienie człowieka jest zawsze owocem suwerennej decyzji Boga osobowego i rezultatem Jego łaski. W buddyzmie zbawienie jest poniekąd dziełem samego człowieka.
Sami się zbawiamy?
I.K: Tak. Sami się zbawiamy. Otóż na gruncie chrześcijaństwa taka idea jest straszliwą herezją, po prostu bluźnierstwem.
Stąd również bierze się argument teologów, że buddyzm nie jest religią, ponieważ jest tylko autokreacją i autowyzwalaniem się człowieka. Absolut nie jest potrzebny. Czy zgodzi się Pan z takim poglądem?
I.K: Nie zgadzam się. Zresztą i wśród teologów chrześcijańskich, o ile wiem, stanowisko, jakoby buddyzm nie był religią jest już dzisiaj mało popularne.
O tym, czy dany system tez jest religią, decyduje fakt, czy w jego centrum znajduje się koncepcja zbawienia. To jest coś, co wyróżnia system religijny spośród innych systemów poznawczych. Zbawienie, pojmowane oczywiście inaczej niż w chrześcijaństwie, znajduje się w centrum buddyzmu, który jest ilozofią, systemem mądrości, ale także religią. Być może przede wszystkim religią filozofią, systemem mądrości, ale także religią. Być może przede wszystkim religią.
Pozdrawiam +
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Która religia jest prawdziwa
Cupitt naturalnie to właśnie jeden z tych głosów, których nie słyszy się na ekumenicznych zjazdach. W ogóle dzięki, Tomku, że Cupitta tu przypomniałeś - to jest nazwisko, które powinno się znaleźć w wątkach tego działu.
Nie ma co się dziwić, że buddyzm jest postrzegany jako wyjątkowo przykre zagrożenie dla chrześcijańskiej ortodoksji. Jak Kania mówi, tu nie da się już przylepić łatki "szalonego heretyka" czy "sekty".
Warto tu dodać, ze jest też herezją, która od samego początku - odkąd tylko została z chrześcijaństwa wykorzeniona - bezustannie w chrześcijaństwie się odradza. Kościół ją dławi tak brutalnie, jak się tylko da (vide relacje gmin chrześcijańskich z gnostykami w drugim wieku - i potem losy Amalrycjan, Braci i Sióstr Wolnego Ducha, Ranters, itd. itp.), a ona i tak powraca co paręnaście lat.Ireneusz Kania pisze:Tak. Sami się zbawiamy. Otóż na gruncie chrześcijaństwa taka idea jest straszliwą herezją, po prostu bluźnierstwem
Nie ma co się dziwić, że buddyzm jest postrzegany jako wyjątkowo przykre zagrożenie dla chrześcijańskiej ortodoksji. Jak Kania mówi, tu nie da się już przylepić łatki "szalonego heretyka" czy "sekty".
O, Kania też wyhodował sobie piękny eurocentryczny (czy może indo-eurocentryczny?) kwiatek. Znaczy taki Nietzsche, taki Heidegger - ba, Fromm i Marcuse też - to religia, ale już tysiąc oblicz animizmu (który generalnie nic nie wie o zbawieniu i nic zbawienie go nie obchodzi) nie?Ireneusz Kania pisze:O tym, czy dany system tez jest religią, decyduje fakt, czy w jego centrum znajduje się koncepcja zbawienia. To jest coś, co wyróżnia system religijny spośród innych systemów poznawczych.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Która religia jest prawdziwa
Czołem
O ile bardzo sobie cenię Kanię, to niestety, jak wspomina Lew, nie można poprzez soteriologię nazywać coś religią. Rzecz jasna kwestia czym jest religia jako taka, natomiast gdyby po chłopsku nazwać religię „systemem wierzeń” wtedy sprawa byłaby nieco prostsza, bo wszelkie filozofie by poodpadały i trzebaby wtedy jeszcze raz przypomnieć 3-podział buddyzmu z innego wątku.
metta&peace
V.
O ile bardzo sobie cenię Kanię, to niestety, jak wspomina Lew, nie można poprzez soteriologię nazywać coś religią. Rzecz jasna kwestia czym jest religia jako taka, natomiast gdyby po chłopsku nazwać religię „systemem wierzeń” wtedy sprawa byłaby nieco prostsza, bo wszelkie filozofie by poodpadały i trzebaby wtedy jeszcze raz przypomnieć 3-podział buddyzmu z innego wątku.
metta&peace
V.
Re: Która religia jest prawdziwa
Myslę ze jeśli ktoś jest mocno zakorzeniony w swojej religii to temat rankingu religijnego schodzi na dalszy plan taka istota wie w co wierzy i nic ,nikt nie jest w stanie wytracić go ztej pewności Dla mnie jest to Buddyzm
Lotos rośnie w mule i nie unika nieprzyjemnych zapachów a jednak nadal rozsiewa swój aromat
- Zamir
- konto zablokowane
- Posty: 119
- Rejestracja: śr cze 01, 2011 15:11
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Pogaństwo
Re: Która religia jest prawdziwa
”Prawda Absolutna to cokolwiek o czym zdecydujesz że nią jest, sens doświadczenia zależy od Twojej interpretacji tego doświadczenia.” – Serge Kahili King
Zatem wszelkie systemy opisujące życie i „prawdy”, są arbitralnie wymyślone w oparciu o określone decyzje co do przyjęcia określonych interpretacji doświadczeń.
Naprawdę liczy się więc nie to czy jakiś system jest prawdziwy(pojęcie arbitralne)lecz to jak dobrze działa dla Ciebie.
Każdy pogański system uważa się za równie arbitralny co inny, dlatego nie przedstawia się go jako Prawdę Objawioną lecz jako zbiór hipotez które pozwalają praktykować pogańskie/szamańskie rzemiosło. Z tego też powodu pogaństwo nie jest, nie było i nigdy nie będzie misyjne.
Hipotez pogańskiej filozofii nie przedstawia się jako dogmatów i dlatego nie trzeba ich bronić czy narzucać komuś posiadającemu własne hipotezy.
Jeśli zasady/system, wg których żyjesz i postrzegasz świat sprawdzają się, używaj ich; jeżeli nie, stosuj coś innego.Mądry szaman nie ma oporów by zgodnie z własną wolną wolą zmienić system stosownie do danej sytuacji(np. pomagając ludziom różnych wyznań, innych niż jego własny system)
Wniosek ten dopuszcza również wiele tolerancji dla innych systemów ponieważ nie postrzega się ich jako przeciwstawnych ani stwarzających jakieś zagrożenie lecz po prostu jako odmienne punkty widzenia.
Zatem wszelkie systemy opisujące życie i „prawdy”, są arbitralnie wymyślone w oparciu o określone decyzje co do przyjęcia określonych interpretacji doświadczeń.
Naprawdę liczy się więc nie to czy jakiś system jest prawdziwy(pojęcie arbitralne)lecz to jak dobrze działa dla Ciebie.
Każdy pogański system uważa się za równie arbitralny co inny, dlatego nie przedstawia się go jako Prawdę Objawioną lecz jako zbiór hipotez które pozwalają praktykować pogańskie/szamańskie rzemiosło. Z tego też powodu pogaństwo nie jest, nie było i nigdy nie będzie misyjne.
Hipotez pogańskiej filozofii nie przedstawia się jako dogmatów i dlatego nie trzeba ich bronić czy narzucać komuś posiadającemu własne hipotezy.
Jeśli zasady/system, wg których żyjesz i postrzegasz świat sprawdzają się, używaj ich; jeżeli nie, stosuj coś innego.Mądry szaman nie ma oporów by zgodnie z własną wolną wolą zmienić system stosownie do danej sytuacji(np. pomagając ludziom różnych wyznań, innych niż jego własny system)
Wniosek ten dopuszcza również wiele tolerancji dla innych systemów ponieważ nie postrzega się ich jako przeciwstawnych ani stwarzających jakieś zagrożenie lecz po prostu jako odmienne punkty widzenia.
"Gdy nowa religia rozprzestrzenia się w jakiejś kulturze,wspiera swój rozwój zniesławianiem rdzennej,zachęcając do jej całkowitego odrzucenia"
Re: Która religia jest prawdziwa
Ale naprawdę trudno uwierzyć że gdzieś nad niebem mieszka jakiś pan Bozia króry karze ewentualnie nagradza biedny ludek a są tacy którzy w nim szukają schronienia . Dla mnie to absurd tyle że wiem to od niedawna kiedyś też mącili mi tym w głowie
Lotos rośnie w mule i nie unika nieprzyjemnych zapachów a jednak nadal rozsiewa swój aromat
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Która religia jest prawdziwa
No ale to apriori tylko w domenie umyslu, niewiedzy znaczy... i wyzej "nie podskoczy".Zamir pisze:”Prawda Absolutna to cokolwiek o czym zdecydujesz że nią jest, sens doświadczenia zależy od Twojej interpretacji tego doświadczenia.” – Serge Kahili King
Zatem wszelkie systemy opisujące życie i „prawdy”, są arbitralnie wymyślone w oparciu o określone decyzje co do przyjęcia określonych interpretacji doświadczeń.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: Która religia jest prawdziwa
Gdzies przeczytalem, ze wszystkie religie sa jak "zolte listki dane placzacemu dziecku".
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: Która religia jest prawdziwa
Buddyzm jest wyjątkowy. To chyba jedyny system, w którym religia jest tylko pewnego rodzaju narzędziem, którego używamy w drodze do wyzwolenia - nie nadaje się jej ostatecznego sensu tak jak w innych systemach. Jest to jedynie zręczny środek.
Re: Która religia jest prawdziwa
Jest to doskonaly system ale jestem ciekawy czy moglbys obejsc sie bez buddyzmu.
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Która religia jest prawdziwa
Bez buddyzmu? Jasne! Bez mądrości jaka tam zawarta - byłoby cienko...siakuhaci pisze:Jest to doskonaly system ale jestem ciekawy czy moglbys obejsc sie bez buddyzmu.
metta&peace
H-D
- Rafus
- Posty: 846
- Rejestracja: śr maja 02, 2007 15:51
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: wrodzony umysł (Tibet)
Re: Która religia jest prawdziwa
Dziwne byłoby gdyby wyzwolenie osiągali tylko wyznawcy buddyzmu.
Znaczyłoby to, ze to właśnie buddyzm jest religią właściwą, a przecież to co dla kogo właściwe zależy od człowieka i tego jak to co dla niego właściwe wykorzysta.
Znaczyłoby to, ze to właśnie buddyzm jest religią właściwą, a przecież to co dla kogo właściwe zależy od człowieka i tego jak to co dla niego właściwe wykorzysta.
Re: Która religia jest prawdziwa
Wyzwolenie moze "osiagnac" kazdy nawet niewierzacy, tak jak powiedzial jeden z mistrzow zen religie sa jak " zolte listki dane placzacemu dziecku" a wiec ktora religia jest prawdziwa?
Re: Która religia jest prawdziwa
Taka, której uchwycenie pozwala rozpoznać naturę listków, gałęzi, konara, korzeni
Ani To Ani Tamto
- shingnya
- użytkownik zbanowany
- Posty: 248
- Rejestracja: pn sty 28, 2013 23:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: offline
Re: Która religia jest prawdziwa
dokładnie, właśnie takXbalanque pisze:Taka, której uchwycenie pozwala rozpoznać naturę listków, gałęzi, konara, korzeni
Wychodzi więc na to, że to buddyzm a reszta jest mniej lub bardziej bliżej właściwej metody, jak np. całkiem blisko jest adwaita, będąca w istocie hinduistyczną przeróbką buddyzmu przez Shri Siankarę w VIII wieku n.e.
Właśnie na tej buddyjskiej pożywce odrodził się współczesny hinduizm a zaczął zamierać buddyzm tracąc stopniowo na popularności na rzecz zreformowanego hinduizmu i ekspansywnego militarnie islamu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Adi_%C5%9Aankara