Stygmaty w buddyzmie?
Moderator: iwanxxx
- Filippiarz
- Posty: 131
- Rejestracja: czw kwie 05, 2007 13:59
Stygmaty w buddyzmie?
Czy w buddyzmie występuje odpowiednik katolickich stygmatów? Chodzi o rany na dłoniach i stopach...
Re: Stygmaty w buddyzmie?
A czemu by takie stygmaty miały służyć?Filippiarz pisze:Czy w buddyzmie występuje odpowiednik katolickich stygmatów? Chodzi o rany na dłoniach i stopach...
- Filippiarz
- Posty: 131
- Rejestracja: czw kwie 05, 2007 13:59
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Nie mam pojęcia. Malowaniu własną krwią na białych prześcieradłach? Tyle, że chodzi oczywiście o rany "samoistne" - takie co się pojawiły "same z siebie", a nie wydłubane scyzorykiem.jh pisze:A czemu by takie stygmaty miały służyć?
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Myślę że stygmaty są objawem jakiejś głębokiej wiary zakorzenionej w umyśle a w Buddyźmie nie są mi znane przypadki stygmatów i chyba nie ma nawet takiej potrzeby.
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Stygmatów pewnie nie ma, bo stygmaty odnoszą się do ran Jezusa, a postać Jezusa w buddyzmie się nie pojawia. Ale za to pewnie zdarzały się inne cuda niewidy.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Tzw. stygmaty nie są fenomenem religijnym zarezerwowanym li tylko dla tradycji chrześcijańskiej. Poświadczone są na przykład w ramch kompleksu szamanistycznego, zwanego czasem notabene np.: kopalnią archetypów, rodzajem pewnej fundamentalnej matrycy dla innych, mniej pierwotnych tradycji religijnych. O stygmatach w buddyzmie również nie słyszałem, ale nie jest prawdą, że występują tylko w chrześcijaństwie (nie pamiętam już w tej chwili niestety innych przykładów)LordD pisze:Stygmatów pewnie nie ma, bo stygmaty odnoszą się do ran Jezusa, a postać Jezusa w buddyzmie się nie pojawia. Ale za to pewnie zdarzały się inne cuda niewidy.
Pozdrawiam
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Wracając zaś do tematu ...
... to małe uzupełnienie. Napaliłem się wczoraj i podrążyłem trochę temat.
Tak czy inaczej, stygmaty (tj. rany na ciele w miejscach odpowiadających męce Chrystusa) na pewno występują w protestantyzmie, choć mniej licznie i nie mówi się o nich jak się zdaje tak otwarcie, przez wzgląd na specyficzny (tj, generalnie niechętny i bardzo ostrożny, bardziej niż w katolicyzmie) stosunek protestantyzmu do mistycyzmu. W innych tradycjach religijnych miałyby występować stygmatyczne rany w miejscach na ciele innych niż tych przywodzących na myśl mękę Chrystusa (o czym zapomniałem wczoraj dodać), choć niekoniecznie, ostatecznie, kto np.: szamanom zabroni Wszystko też może zależeć od kontekstu w którym stygmat powstaje.
Co więcej, Sieradzan widzi analogię pomiędzy doprowadzającym do pojawienia się stygmatów rozpamiętywaniem męki Chrystusa a tantryczną praktyką na yi-dama (zob. też tę dyskusję) , co pozwala snuć przypuszczenie, że stygmaty mogłyby w buddyzmie (tutaj tybetańskim) występować o tyle, i ile któraś z form na którą się praktykuje nosiłaby rany czy też była w jakiś sposób związana z męczeństwem.
Zna ktoś taką? ( No bo oczy mądrości na dłoniach i stopach, do powstania stygmatów jak się okazuje nie wystarczają )
Sieradzanowi, jako buddologowi, stygmaty w buddyzmie również wydają się nieznane (nic o nich nie wspomina).
No i pozdro
[center][/center]Czy w buddyzmie występuje odpowiednik katolickich stygmatów? Chodzi o rany na dłoniach i stopach...
... to małe uzupełnienie. Napaliłem się wczoraj i podrążyłem trochę temat.
Zajrzałem do książki Jacka Sieradzana pod tytułem Szaleństwo w religiach świata (polecam zajrzeć w indeks i nie pominąć też przypisów). Sieradzan ma stygmaty za specyficznie katolicki rodzaj inicjacji szamanistycznej, nie mówiąc zarazem o stygmatach w innych tradycjach nawet w przypisach, co wobec monumentalności jego dzieła i wysiłku jaki w nie włożył, zbija nieco z tropu.Szaman pisze:Tzw. stygmaty nie są fenomenem religijnym zarezerwowanym li tylko dla tradycji chrześcijańskiej. Poświadczone są na przykład w ramch kompleksu szamanistycznego, zwanego czasem notabene np.: kopalnią archetypów, rodzajem pewnej fundamentalnej matrycy dla innych, mniej pierwotnych tradycji religijnych. O stygmatach w buddyzmie również nie słyszałem, ale nie jest prawdą, że występują tylko w chrześcijaństwie (nie pamiętam już w tej chwili niestety innych przykładów)LordD pisze:Stygmatów pewnie nie ma, bo stygmaty odnoszą się do ran Jezusa, a postać Jezusa w buddyzmie się nie pojawia. Ale za to pewnie zdarzały się inne cuda niewidy.
Tak czy inaczej, stygmaty (tj. rany na ciele w miejscach odpowiadających męce Chrystusa) na pewno występują w protestantyzmie, choć mniej licznie i nie mówi się o nich jak się zdaje tak otwarcie, przez wzgląd na specyficzny (tj, generalnie niechętny i bardzo ostrożny, bardziej niż w katolicyzmie) stosunek protestantyzmu do mistycyzmu. W innych tradycjach religijnych miałyby występować stygmatyczne rany w miejscach na ciele innych niż tych przywodzących na myśl mękę Chrystusa (o czym zapomniałem wczoraj dodać), choć niekoniecznie, ostatecznie, kto np.: szamanom zabroni Wszystko też może zależeć od kontekstu w którym stygmat powstaje.
Co więcej, Sieradzan widzi analogię pomiędzy doprowadzającym do pojawienia się stygmatów rozpamiętywaniem męki Chrystusa a tantryczną praktyką na yi-dama (zob. też tę dyskusję) , co pozwala snuć przypuszczenie, że stygmaty mogłyby w buddyzmie (tutaj tybetańskim) występować o tyle, i ile któraś z form na którą się praktykuje nosiłaby rany czy też była w jakiś sposób związana z męczeństwem.
Zna ktoś taką? ( No bo oczy mądrości na dłoniach i stopach, do powstania stygmatów jak się okazuje nie wystarczają )
Sieradzanowi, jako buddologowi, stygmaty w buddyzmie również wydają się nieznane (nic o nich nie wspomina).
No i pozdro
- Filippiarz
- Posty: 131
- Rejestracja: czw kwie 05, 2007 13:59
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Wielkie dzięki Szaman za wysiłek, jaki włożyłeś w to zagadnienie.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Tym bardziej mi w związku z nim przyjemnie Filippiarzu
- sosnowiczanin
- Posty: 412
- Rejestracja: sob mar 03, 2007 15:48
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Bon
- Kontakt:
Re: Stygmaty w buddyzmie?
no tak alew praktyki nei bawią sie w ajkieś rany i męczeństwo.
ciało jest od razu szatkowane i dawane innym.
ciało jest od razu szatkowane i dawane innym.
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Na dodatek wielokrotnie :mrgreen: np. w praktyce Chod.sosnowiczanin pisze:no tak alew praktyki nei bawią sie w ajkieś rany i męczeństwo.
ciało jest od razu szatkowane i dawane innym.
ze wzglegow merytorycznych nie wyobrazam sobie stygmatow w buddyzmie.
Monika
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Stygmaty w buddyzmie?
rozmowa na temat Jurka Strączyńskiego, siddhi, oraz kunzanga, została wydzielona TUTAJ
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Tak ... ja również ... niemniej jednak, pamiętam jak czytałem "Mistyków i cudotwórców Tybetu" A. D. Neel, autorkę tę często się jako źródło informacji o wadżrajanie dyskredytuje, ale pisała w tej książce o swoich spotkaniach z Chod-pami i o tym, że nie prezentowali się najlepiej (wychudzeni, mizerni), co tak jak i ich nauczyciel wiązała z tą ich praktyką. Ten drugi, tak dokładniej, wiązał to z ich (jego uczniów) niezrozumieniem istoty tej praktyki.Monika pisze:Na dodatek wielokrotnie :mrgreen: np. w praktyce Chod.sosnowiczanin pisze:no tak alew praktyki nei bawią sie w ajkieś rany i męczeństwo.
ciało jest od razu szatkowane i dawane innym.
ze wzglegow merytorycznych nie wyobrazam sobie stygmatow w buddyzmie.
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Wyglad uczniow (nawet najbardziej mizerny) to nie to samo co stygmaty. Wez pod uwage, ze ludnoc Tybetu ze wzgled na waruni w jakich zyla nie byla specjalnie dobrze odzywiona.
Monika
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Hej
Wyrażając szerzej swój poszerzony już wczoraj punkt widzenia
1) Być może nie jest tak, że praktyka nie jest w stanie pozostać bez wpływu na wygląd zewnętrzny, by kwestię stanu somatycznego już pominąć.
2) Stygmat to nie tylko rana.
3) Właśnie biorę i myślę że i autorka którą przywołałem brała, co więcej, będąc tego naocznym świadkiem, uznała, być może przez porównanie, że wygląd cziepów to akurat w swej książce warto odnotować w sposób szczególny.
Wyrażając szerzej swój poszerzony już wczoraj punkt widzenia
1) Być może nie jest tak, że praktyka nie jest w stanie pozostać bez wpływu na wygląd zewnętrzny, by kwestię stanu somatycznego już pominąć.
2) Stygmat to nie tylko rana.
3) Właśnie biorę i myślę że i autorka którą przywołałem brała, co więcej, będąc tego naocznym świadkiem, uznała, być może przez porównanie, że wygląd cziepów to akurat w swej książce warto odnotować w sposób szczególny.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Witam
Pozdrawiam
kunzang
Ta praktyka - gdy się nią podąża - w wyraźny /postrzegalny dla innych/ sposób odciska swe piętno... ot choćby przez bezpośredni i stały związek ze śmiercią - siebie /jakby to dziwnie by nie zabrzmiało/ i innych. Pojawia się np nieustraszoność /itd itp/ Uznaje się to, za znak tej praktyki i nawet zakładając, iż mamy tu pewien wymiar stygmatu, manifestowania się w wyraźny sposób osiągnięcia czegoś, to trudno to odnieść do tej sfery, bo w ramach istoty tej praktyki, nawet ową nieustraszoność należy pozostawić pod płotem, znaczy się w kotle ugotować i poczęstować nią wszystkich.Szaman pisze:1) Być może nie jest tak, że praktyka nie jest w stanie pozostać bez wpływu na wygląd zewnętrzny, by kwestię stanu somatycznego już pominąć.
2) Stygmat to nie tylko rana.
Pozdrawiam
kunzang
- sosnowiczanin
- Posty: 412
- Rejestracja: sob mar 03, 2007 15:48
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Bon
- Kontakt:
Re: Stygmaty w buddyzmie?
a kontynuując - to zakładam że tym ktorzy urzeczywistnili ta praktykę faktycznie ciało
energetyczne idzie do kotła.
i co potem narodziny bezpośrednio z pustki ? bo ustaliliśmy że ten ryt różni sie od inicjacji w szamana.
energetyczne idzie do kotła.
i co potem narodziny bezpośrednio z pustki ? bo ustaliliśmy że ten ryt różni sie od inicjacji w szamana.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Witam
Inicjacje szamanów, będące podobnymi do praktyki czie, z reguły mają miejsce raz. Istota ludzka wchodzi w stan wizji, który ma miejsce. Gdy wychodzi ze stanu tej wizji jest człowiekiem wiedzy, lub nie. Staje się szamanem, lub nie.
Natomiast czie dzieje się cały czas - narodziny i śmierć mają miejsce bezustannie, tak więc nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pytając: ''i co potem narodziny bezpośrednio z pustki ?'' :roll: Możesz napisać szerzej w czym rzecz?
Pozdrawiam
kunzang
ps
do offa się przyczyniam w ramach tego tematu - cóż... na własne życzenie będę sprzątał :?
Każde ciało jakie uważamy za istniejące, czy to w ramach pewników, iż istnieje takie ciało, czy też puszczając wodze fantazji na ten temat /każda wizja/, idzie do kotła - w czie totalnie wszystko idzie do kotła ...włącznie z czie 8)sosnowiczanin pisze:a kontynuując - to zakładam że tym ktorzy urzeczywistnili ta praktykę faktycznie ciało
energetyczne idzie do kotła.
Narodziny kogo/?/sosnowiczanin pisze:i co potem narodziny bezpośrednio z pustki ? bo ustaliliśmy że ten ryt różni sie od inicjacji w szamana.
Inicjacje szamanów, będące podobnymi do praktyki czie, z reguły mają miejsce raz. Istota ludzka wchodzi w stan wizji, który ma miejsce. Gdy wychodzi ze stanu tej wizji jest człowiekiem wiedzy, lub nie. Staje się szamanem, lub nie.
Natomiast czie dzieje się cały czas - narodziny i śmierć mają miejsce bezustannie, tak więc nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pytając: ''i co potem narodziny bezpośrednio z pustki ?'' :roll: Możesz napisać szerzej w czym rzecz?
Pozdrawiam
kunzang
ps
do offa się przyczyniam w ramach tego tematu - cóż... na własne życzenie będę sprzątał :?
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Niemniej jednak bardzo różnie może być z tą regułą. Cykl inicjacyjny może się ciągnąć latami, a i tak pozostaje kolejna kwestia do dyskusji :arrow: na ile późniejsze "transe/przedstawienia" już - nazwijmy je kolokwialnie - robocze, są powtórkami z rozrywki a na ile pogłębieniem tego co nazywasz wiedzą tj. (jak mi się wydaje) tak czy inaczej odpowiednikiem dalszej, stałej praktyki. Kolejną kwestią byłaby problematyka społecznej stygmatyzacji szamanów ... uff ... off topic, o ile nie aż tak odległy, mógłby się zrobić rozległy.Inicjacje szamanów, będące podobnymi do praktyki czie, z reguły mają miejsce raz. Istota ludzka wchodzi w stan wizji, który ma miejsce. Gdy wychodzi ze stanu tej wizji jest człowiekiem wiedzy, lub nie. Staje się szamanem, lub nie.
Pozdrawiam
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Stygmaty w buddyzmie?
Tak jeszcze uzupełniając, bo mnie wiedza rozpiera ;}
Kocioł i gotowanie w nim oraz wymiana ciała jak wydajecie się wiedzieć, to motyw szamanistyczny par excellence. Za jego odpowiednik w mistyce chrześcijańskiej ma się motyw wymiany serca, zaskakująco (?) często występujący u stygmatyków. Idąc dalej, chrześcijańska interpretacja pasji Chrystusa do której nawiązują stygmaty daje się wcale nie tak od biedy odczytać jako wpisana w model inicjacji szamanistycznej: przejście przez śmierć, nowe ciało-wiedza-nowe życie; co więcej, śmierć poprzedzona słowami "bierzcie i jedzcie/pijcie z tego wszyscy ... " przywodzące na myśl dzielenie się swoim rozczłonkowanym ciałem z przywoływanymi innymi istotami jakie - jeśli nie mylę - ma podczas praktyk czod miejsce.
Zdaję sobie sprawę z ogólności tych analogii, dla kogoś być może zbyt dużej. Niemniej jednak, to co mnie wydaje się w tym zagadnieniu interesujące najbardziej to to, jak to się dzieje, że w przypadku stygmatyków procesy - nazwijmy je - autosymbolizacyjne doprowadzają do widocznych zmian na ciele (szamani ocierają się być może w czasie inicjacyjnych agonii o zjawisko śmierci psychogennej) a u praktykujących czod do czegoś takiego nie dochodzi, i nie noszą na przykład jakiś już nie tyle ran co po prostu jakiś znamion na ciele, przecinanej szyi czy gdzie tam bądź. Czy na czod można patrzeć jako na jakąś bardziej wylightowaną/złagodzoną wersję dawnych inicjacji szamanistycznych, mniej "autentyczną", dostosowaną do większej ilości praktykujących? Bo ja to tak jakoś widzę.
Pozdrawiam
Kocioł i gotowanie w nim oraz wymiana ciała jak wydajecie się wiedzieć, to motyw szamanistyczny par excellence. Za jego odpowiednik w mistyce chrześcijańskiej ma się motyw wymiany serca, zaskakująco (?) często występujący u stygmatyków. Idąc dalej, chrześcijańska interpretacja pasji Chrystusa do której nawiązują stygmaty daje się wcale nie tak od biedy odczytać jako wpisana w model inicjacji szamanistycznej: przejście przez śmierć, nowe ciało-wiedza-nowe życie; co więcej, śmierć poprzedzona słowami "bierzcie i jedzcie/pijcie z tego wszyscy ... " przywodzące na myśl dzielenie się swoim rozczłonkowanym ciałem z przywoływanymi innymi istotami jakie - jeśli nie mylę - ma podczas praktyk czod miejsce.
Zdaję sobie sprawę z ogólności tych analogii, dla kogoś być może zbyt dużej. Niemniej jednak, to co mnie wydaje się w tym zagadnieniu interesujące najbardziej to to, jak to się dzieje, że w przypadku stygmatyków procesy - nazwijmy je - autosymbolizacyjne doprowadzają do widocznych zmian na ciele (szamani ocierają się być może w czasie inicjacyjnych agonii o zjawisko śmierci psychogennej) a u praktykujących czod do czegoś takiego nie dochodzi, i nie noszą na przykład jakiś już nie tyle ran co po prostu jakiś znamion na ciele, przecinanej szyi czy gdzie tam bądź. Czy na czod można patrzeć jako na jakąś bardziej wylightowaną/złagodzoną wersję dawnych inicjacji szamanistycznych, mniej "autentyczną", dostosowaną do większej ilości praktykujących? Bo ja to tak jakoś widzę.
Pozdrawiam