buddyzm a nauka

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
sartre234
Posty: 16
Rejestracja: śr gru 01, 2010 17:45
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: sartre234 »

temat przeniesiony przez kunzanga z działu ''Buddyzm Theravada''

Cześć,

z racji daleko idącego off-topica :) w poprzednim temacie (http://forum.medytacja.net/viewtopic.ph ... 3&start=44) otwieram tutaj nowy wątek. Wybrałem dział Theravada, bo Tipitaka jest nauczaniem najbliższym historycznemu Buddzie.
stepowy jeż pisze:Mógłbyś podać teorię fizyczną, która nie jest modelem i która dokładnie opisuje rzeczywistość? Ja takiej nie znam. Fizyka to nauka która operuje również na modelach, każdy wzór jest wzorem przybliżonym. Zresztą fundamentalne prawo - zasada nieoznaczoności - na to wyraźnie wskazuje, że nie da się dokładnie rzeczywistości opisać.
Czy da się zdefiniować taką ostateczną teorię to nie jestem pewien. W niej też występują pojęcia, które by trzeba zdefiniować i tak można w nieskończoność doprecyzowywać pojęcia. Nawet w matematyce i fizyce są pojęcia, które się uznaje za podstawowe i ich nie definiuje (choć to zależy od konkretnego działu tych nauk), np. pojęcie zbioru czy pola.

Mamy dwie dobre teorie. Pierwsza to teoria względności, która opisuje wielkie skale (np. odległości między galaktykami) i najsłabsze oddziaływanie (grawitacyjne). Druga z nich, mechanika kwantowa, opisuje małe skale (np. subatomowe) i pozostałe oddziaływania (silne, słabe, elektromagnetyczne). Do skal średnich (np. ciało człowieka, Ziemia) przydaje się przybliżenie, czyli klasyczna fizyka Newtona.

Teoria względności i mechanika kwantowa działają bardzo dobrze, ale w pewnym momencie (gdy cofamy się w rozważaniach o wszechświecie do ułamka sekundy po początkowej osobliwości) obie teorie się załamują. Brakuje teorii, która łączyłaby ze sobą te dwie skale i właśnie jej, czyli kwantowej teorii grawitacji, ciągle się poszukuje (kandydatów jest wielu, np. M-teoria, teoria strun).

Kwantowa teoria grawitacji mogłaby być tą teorią dokładnie opisującą rzeczywistość. Mogłoby się też tak zdarzyć, że pokazałaby coś, o czym teraz nawet nie bylibyśmy w stanie pomyśleć, jak to się okazało z fizyką Newtona, którą uznawano za taką ostateczną teorię, dopóki się nie okazało, że jest "tylko" dobrym przybliżeniem. Która z tych możliwości jest prawdziwa, tego nie wiem - czy będziemy bez końca gonić za ostateczną teorią, czy też uda się znaleźć tą opisującą same podstawy rzeczywistości. W sumie obie opcje są możliwe.

Można to też ująć jako poszukiwanie teorii łączących różne oddziaływania. Przez długi czas nie była znana teoria łącząca elektryczność i magnetyzm, udało się jednak zdefiniować teorię elektromagnetyzmu. Następnie połączono ją z teorią oddziaływań słabych i powstała teoria elektrosłaba. Pozostaje jeszcze unifikacja tych oddziaływań z silnymi i grawitacyjnymi.

Czyli, podsumowując, nie ma (jeszcze?) takiej teorii, o którą pytasz, a która opisuje podstawy rzeczywistości, ale to nie znaczy, że się jej nie znajdzie albo że nie da się jej znaleźć.
stepowy jeż pisze:Ale każda z tych uporządkowanych cząstek oraz każdy rodzaj oddziaływań między nimi jest tej świadomości pozbawiony. Swoim uporządkowaniem tworzą (lub mają tworzyć) zupełnie nową jakość, która jest poza nimi. Żadna z nich bowiem tej jakości nie ma. Bo czym jest świadomość?
Aditya pisze:Właśnie, świadomość to chyba największy problem tego poglądu, w którym to mózg wytwarza umysł. Bo czy neurobiolog może odpowiedzieć na pytanie jak to jest smakować czekoladę? Jak z fizycznego systemu wyłania się świadome doświadczenie?
Sam bym bardzo chętnie poznał odpowiedź na to pytanie, ale niestety jej nie znam.

Takie jakości, których nie mają części składające się na całość, a posiadane już przez tą całość, przez filozofię nazywane były emergentnymi. Można stwierdzić, że świadomość jest to pewien proces zachodzący w mózgu. A nam się tylko wydaje, że to zupełnie nowa jakość, ze względu na skrajny stopień skomplikowania tego procesu.
miluszka pisze:Zatem z przyczyn materialnych powstaje coś materialnego, zaś moment świadomości powstaje z poprzednich momentów świadomości.
Może to być bardziej owocny punkt widzenia, niż ten, który wcześniej przyjąłem. Jednak jak by opisać zależność między tym, co materialne i tym, co związane ze świadomością? Czy miałyby to być różne "natury" czy jak by to określić pojęciem z metafizyki "substancje"? Chyba nie, skoro Budda odżegnywał się od metafizyki. Może to w takim razie nie inna "substancja" tylko inny punkt widzenia (inny sposób ujęcia tematu)?
miluszka pisze:Inne podejście jest natomiast takie, że to umysł stwarza cały swiat, w którym żyjemy, a nawet trzy światy (świat pożądania, foremny i bezforemny). Nigdy natomiast buddysta nie powie, że materia stwarza świadomość.
W jaki sposób miałaby istnieć świadomość w takim świecie bezforemnym, skoro nie byłoby treści umysłowej pochodzącej ze świata zewnętrznego? W jaki sposób mogłaby powstać iluzja jaźni (wrażenie subiektywności), skoro nie byłoby pamięci autobiograficznej ani ciała?
GreenTea pisze:Łatwo się mówi "ułożenie cząsteczek", ale skąd cząsteczka/cząstka "wie", jak ma się ułożyć?
Cząsteczka dąży do tego, aby jej ułożenie było korzystne energetycznie. Układ jest w stanie najbardziej korzystnym energetycznie, gdy znajduje się w stanie równowagi.
Aditya pisze:Nauka jest sposobem interpretowania świata, zjawisk, faktów, przedstawia pewien obraz, nazywa, ale jest to związane z pewną konwencją, paradygmatem. A przy innym paradygmacie te same zjawiska zostałyby opisane w zupełnie inny sposób.
Okej, zgadzam się z tym. Główne nasze ograniczenia zostały narzucone przez ewolucję. Jej celem nie było stworzenie organizmu, który doskonale pojmowałby fundamentalne kwestie rzeczywistości, a jedynie promowała ona te organizmy, które lepiej potrafiły się dostosować do rzeczywistości i przetrwać. Przykładowo, widzimy tylko wąski zakres widma elektromagnetycznego, nazywany przez nas światłem widzialnym, bo to wystarcza, aby znaleźć pożywienie, ochronić się przed drapieżnikami itd.

Nie potrzebujemy intuicyjnego zrozumienia zakrzywienia czasoprzestrzeni przez Słońce i spowodowane tym zakrzywienie promienia świetlnego docierającego do nas z odległej gwiazdy, bo żyjemy na Ziemi, a przestrzeń kosmiczna nie jest naszą naturalną niszą ekologiczną.

Wykroczenie poza te ewolucyjne ograniczenia (poza skalę, w której funkcjonujemy) już nie raz prowadziło do przełomowych odkryć.
stepowy jeż pisze:Znasz może jakąś w miarę przystępną literaturę opisującą jak to się dzieje, że cząsteczki elementarne się odpychają lub przyciągają? Czytałem trochę o tzw. cząstkach wirtualnych, ale dla mnie jest to dość mgliste. Czy w ogóle ta wiedza jest w jakimkolwiek zasięgu dla czytelnika średnio rozgarniętego?
Mam nadzieję, że nie zostanie to potraktowane jako niedozwolona reklama na forum :). Mi bardzo przypadły do gustu książki popularnonaukowe z serii "Na ścieżkach nauki" wydawnictwa Prószyński. Szeroki zakres tematyczny (fizyka, biologia i inne), renomowani autorzy (w tym np. noblista Frank Wilczek), przystępny język (dla niespecjalisty), wnikliwe ujęcie tematu (przedstawienie kompletnego ciągu rozumowania prowadzącego do teorii, przedstawienie najnowszych teorii).
leszek wojas pisze:A mógłbyś powiedzieć czym jest rzeczywistość?
Gdybym tylko mógł się tego dowiedzieć to byłbym więcej niż zadowolony :)

Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Ras
Posty: 377
Rejestracja: śr cze 27, 2012 17:24
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogchen
Lokalizacja: Kraków

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: Ras »

http://www.youtube.com/watch?v=kiTseJqNE0c

Zapowiada się ciekawy temat, zbyt dużej wiedzy z zakresu fizyki nie mam, ale z chęcią przypatrzę się rozmowie <zaciera ręce> :popcorn:
emaho!
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: lwo »

sartre234 pisze:Cześć,
z racji daleko idącego off-topica :) w poprzednim temacie (http://forum.medytacja.net/viewtopic.ph ... 3&start=44) otwieram tutaj nowy wątek. Wybrałem dział Theravada, bo Tipitaka jest nauczaniem najbliższym historycznemu Buddzie.
Temat ,,buddyzm a nauka" nie jest na forum nowy. Jest tutaj sporo wątków dotyczących bezpośrednio tego tematu lub o niego zahaczających. Temat był naprawdę solidnie ,,przewałkowany". Zobacz na przykład:
http://www.forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=6&t=6430
http://www.forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=6&t=8071
http://www.forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=6&t=7956
http://www.forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=6&t=6870
http://www.forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=6&t=9013
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

sartre234 pisze:Cząsteczka dąży do tego, aby jej ułożenie było korzystne energetycznie. Układ jest w stanie najbardziej korzystnym energetycznie, gdy znajduje się w stanie równowagi.
GreenTea chodziło o coś bardziej podstawowego. Komunikację na poziomie np. elektron-proton (wymianę fotonów wirtualnych). Stąd pytanie skąd cząstka wie (tak to zrozumiałem).
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

stepowy jeż pisze:
sartre234 pisze:Cząsteczka dąży do tego, aby jej ułożenie było korzystne energetycznie. Układ jest w stanie najbardziej korzystnym energetycznie, gdy znajduje się w stanie równowagi.
GreenTea chodziło o coś bardziej podstawowego. Komunikację na poziomie np. elektron-proton (wymianę fotonów wirtualnych). Stąd pytanie skąd cząstka wie (tak to zrozumiałem).
Tak właśnie, bo tutaj załamuje się nieco ów „dogmat obiektywnego przypadku”, nie jest wcale taki oczywisty. A jeszcze bardziej nie jest oczywisty w doświadczeniu rozdzielenia cząstek splątanych - ono wyraźnie pokazuje, że nie wiemy dokładnie, w jaki sposób jest przekazywana informacja. A jeżeli rzeczywiście „nie ma żadnego świata kwantowego” i wszystko jest kwestią informacji? Czy to zupełnie niemożliwe, żeby „obiektywny przypadek” był tylko jedną z możliwości i wcale niekonieczną? Niemożliwe, żeby teoria kwantowa stanowiła część jakiejś innej teorii wobec niej nadrzędnej?

Nauka, owszem, szuka prawdy, ale robi to bardzo po omacku, bo o kierunku, w którym się rozwinie, decyduje z jednej strony ten mozolnie budowany przez stulecia myślowy gmach, rozpoznawany w szkołach i na uczelniach, nie dający się tak łatwo zburzyć. A z drugiej zaś - myślowy wybór, parcie w określonym myślowym kierunku, niewiele mające wspólnego z „obiektywizmem”.
Bez względu na pochodzenie umysłu, nauka jest jego produktem. Nawet jeśli dałoby się uratować ideę, że umysł tworzony jest z materii, to ratowałby tę ideę, rzecz jasna, sam umysł. Oczywiście umysł kogoś z materialistycznym nastawieniem, bo umysł idealistycznie myślący uprze się bronić idei, że to właśnie materia bierze zeń początek. Czy nie zastanawia możliwość wyboru myślowych upodobań – lgnięcie do jednych i odrzucanie innych? Nie zastanawia ten melanż umysłowych możliwości, z których żadna, jak dotąd, nie otrzymała statusu „prawdy ostatecznej”, na którą zgodziliby się wszyscy bez wyjątku? Mnie wydaje się podejrzany. I trudno mi go zestawić z „obiektywizmem” właściwym materii w ujęciu naukowym.

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
Aditya
Posty: 1115
Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
Płeć: kobieta
Tradycja: buddyzm
Lokalizacja: Wonderland

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: Aditya »

sartre234 pisze: Okej, zgadzam się z tym. Główne nasze ograniczenia zostały narzucone przez ewolucję. Jej celem nie było stworzenie organizmu, który doskonale pojmowałby fundamentalne kwestie rzeczywistości, a jedynie promowała ona te organizmy, które lepiej potrafiły się dostosować do rzeczywistości i przetrwać. Przykładowo, widzimy tylko wąski zakres widma elektromagnetycznego, nazywany przez nas światłem widzialnym, bo to wystarcza, aby znaleźć pożywienie, ochronić się przed drapieżnikami itd.

Nie potrzebujemy intuicyjnego zrozumienia zakrzywienia czasoprzestrzeni przez Słońce i spowodowane tym zakrzywienie promienia świetlnego docierającego do nas z odległej gwiazdy, bo żyjemy na Ziemi, a przestrzeń kosmiczna nie jest naszą naturalną niszą ekologiczną.

Wykroczenie poza te ewolucyjne ograniczenia (poza skalę, w której funkcjonujemy) już nie raz prowadziło do przełomowych odkryć.
No tak, ewolucja sprawiła, że odbieramy świat w określony sposób, zupełnie inaczej niż nietoperz czy muszka owocówka. Ale może jak ten świat jest później opisywany przez naukę ma też związek z tym, że nauka, powstająca w Europie, wyrosła na gruncie greckiej filozofii, która odcisnęła na niej piętno chociażby w ten sposób, że właśnie racjonalizm jest zasadniczym narzędziem. Czy gdyby nauka powstała w Afryce wyglądałaby tak samo? To chyba też jest ciekawa kwestia: absolutyzm czy relatywizm nauki? Skoro etyka i estetyka mają charakter relatywny to może nauka też?
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

Oglądał ktoś może?
A Universe From Nothing

Wspominałem wcześniej, ale linku nie podałem.

pzdr
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

Nie wiem czy ktoś to oglądnął, ale mam pewne skojarzenie z poniższym cytatem:
Forma nie jest różna od pustki. Pustka nie jest różna od formy.
Forma jest dokładnie pustką. Pustka jest dokładnie formą.
To a propos buddyzm a nauka.
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

Cześć

Oglądałem i mam na dysku audiobooka z tą książką, ale na razie jeszcze się za nią nie wziąłem.

pozdrawiam,
Tomek
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

Ryu pisze:Cześć

Oglądałem i mam na dysku audiobooka z tą książką, ale na razie jeszcze się za nią nie wziąłem.

pozdrawiam,
Tomek
Właśnie czytam e-booka.

pzdr
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

stepowy jeż pisze:Oglądał ktoś może?
A Universe From Nothing
No, właśnie dzisiaj zasiadłam, ależ facet ma gadane, naprawdę jestem pod wrażeniem. :)
Świetnie mi się słuchało i jestem raczej rozbawiona wykładem, niż przygnębiona jego treścią.

Oj, śpiesz się nauko, śpiesz, bo czasu mało, Wszechświat się rozszerza z coraz większą prędkością i za chwilę wszystkie dowody na Wielki Wybuch znikną ludzkości z oczu. W tych szczególnych czasach mamy wyjątkowe szczęście widzieć słonia, jakim jest ;)

Kto jeszcze uważa, że wszechświat jest płaski? L. Krauss prawie mnie przekonał, że płaskość jest praktyczniejsza w użyciu :)

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

GreenTea pisze:Świetnie mi się słuchało i jestem raczej rozbawiona wykładem, niż przygnębiona jego treścią.
Nie widzę tam przygnębiających treści, wręcz przeciwnie. Najbardziej mnie intryguje możliwość powstania wszechświata z pustki - że współczesna nauka dopuszcza taką możliwość. Cała reszta - interpretacja to sprawa drugorzędna. Zawsze widzimy wycinek słonia i zawsze te interpretacje (niemal zawsze) są błędne i czas je weryfikuje.
Ta możliwość powstania wszechświata z "niczego" implikuje wg. mnie wiele ciekawych rzeczy. Bo wcześniej - zanim powstał wszechświat - praktycznie nie ma reguł (no może poza pewnego rodzaju zasadą zachowania energii. Np. suma energii powstającego wszechświata wynosi zero). Gdy powstaje wszechświat/wszechświaty i reguły (np. oddziaływania - kto powiedział, że muszą być zawsze cztery), to w sumie wszystko może być możliwe. Nawet krasnoludki mogą gdzieś zaistnieć ;)
GreenTea pisze:Kto jeszcze uważa, że wszechświat jest płaski? L. Krauss prawie mnie przekonał, że płaskość jest praktyczniejsza w użyciu :)
Płaskość mu pasuje do koncepcji, że nie ma Boga ;) Dla mnie to absurdalne aby fizyk się zmagał z czymś takim ;)
Dałby se odpust :P


Dodam jeszcze (apropos interpretacji), że jeśli wszechświat powstał rzeczywiście z "niczego", to oczywiste jest, że powstał nie po raz pierwszy. Oczywiste jest, że te wcześniejsze wszechświaty (lub równoległe) powstawały (powstają) i ginęły (giną) może nawet nieskończenie wiele razy. Mówienie więc o końcu jest moim zdaniem błędne. Bo sam fakt powstania z "pustki" implikuje, że nie ma końca tego powstawania i ginięcia. Jak mało istotny wydaje się wobec tego koniec jakiegoś tam jednego wszechświata (w którym obecnie żyjemy).

pzdr
Awatar użytkownika
Har-Dao
Global Moderator
Posty: 3162
Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dhamma-Vinaya
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: Har-Dao »

Czołem

Odnośnie nauki vs buddyzm, głos w tej sprawie:

“Buddyzm i neuronauka inaczej”

oraz

“Naukowy Budda”

metta&peace
H-D
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: Asti »

Dzięki Har-Dao za linki. Nie masz wrażenia że fragmenty tego typu:
Naukowy Budda jest anemiczną wersją buddy, który urodził się w Azji, buddy, który wkroczył w nasz świat by go zniszczyć.
Przekreślają rzeczowość pracy? Przecież to nawet nie jest półprawda, a mocno subiektywna wizja autora.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
Awatar użytkownika
Har-Dao
Global Moderator
Posty: 3162
Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dhamma-Vinaya
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: Har-Dao »

Asti pisze:Dzięki Har-Dao za linki. Nie masz wrażenia że fragmenty tego typu:
Naukowy Budda jest anemiczną wersją buddy, który urodził się w Azji, buddy, który wkroczył w nasz świat by go zniszczyć.
Przekreślają rzeczowość pracy? Przecież to nawet nie jest półprawda, a mocno subiektywna wizja autora.
Czółko Asti

Napisałem, że jest to głos w dyskusji, nie jest to mój blog, ani moje tłumaczenie, więc pod niczym się nie podpisuję, żeby była jasność. Co do cytatu - zgadzam się, dla mnie jest to typowy przykład niezrozumienia Dhammy przez autora tego tekstu.

metta&peace
H-D
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

Buddyzm, podobnie jak nauka, prezentuje siebie jako korpus usystematyzowanej wiedzy dotyczącej świata zjawisk naturalnych oraz postuluje szeroki wachlarz możliwych do przetestowania hipotez odnoszących się do natury umysłu oraz jego związku ze środowiskiem przyrodniczym. Teorie te rzekomo były poddawane testom i potwierdzane doświadczalnie niezliczoną ilość razy na przestrzeni dwudziestu pięciu wieków, przy pomocy możliwych do powielania medytacyjnych technik. W tym sensie, buddyzm może być lepiej scharakteryzowany jako forma empiryzmu a nie transcendentalizmu.
Buddyzm postuluje hipotezy do przetestowania - myślę, że takie twierdzenie to nadużycie. Każdy, kto praktykował buddyzm wie, że jest mu znacznie bliżej do religii niż nauki. Każdy też wie, że nacisk jest położony nie na wiedzę o powstaniu wszechświata (czy inną wiedzę o przyrodzie), a na dążeniu do szczęścia - co domeną jest religii.
Nikt z nas nie ma wątpliwości, że buddyzm nie jest nauką w tym sensie jakim nauką jest fizyka, chemia czy inne nauki przyrodnicze.
Nie bardzo rozumiem zasadności krytykowania tego, że buddyzm naukowy nie jest :89:
Natomiast jeśli pewne kwestie dotyczące tak fundamentalnej wiedzy jak to w jaki sposób powstał świat mają elementy zbieżne ze współczesnym poglądem na to nauki, to dla mnie jest to interesujące.

pzdr
Awatar użytkownika
dharmozjad
Posty: 622
Rejestracja: sob sie 11, 2012 16:03
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravada, Vipassana

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: dharmozjad »

stepowy jeż pisze:Nie bardzo rozumiem zasadności krytykowania tego, że buddyzm naukowy nie jest :89:
tym bardziej, że jest to religia/filozofia najbardziej wg mnie "kompatybilna" z nauką, a przede wszystkim na naukę otwarta i zawsze gotowa do współpracy!
Obrazek
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Har-Dao pisze:
Asti pisze:Dzięki Har-Dao za linki. Nie masz wrażenia że fragmenty tego typu:
Naukowy Budda jest anemiczną wersją buddy, który urodził się w Azji, buddy, który wkroczył w nasz świat by go zniszczyć.
Przekreślają rzeczowość pracy? Przecież to nawet nie jest półprawda, a mocno subiektywna wizja autora.
Napisałem, że jest to głos w dyskusji, nie jest to mój blog, ani moje tłumaczenie, więc pod niczym się nie podpisuję, żeby była jasność. Co do cytatu - zgadzam się, dla mnie jest to typowy przykład niezrozumienia Dhammy przez autora tego tekstu.
Hmm ... analizując naukowo kwestię owego głosu ... czy to na tym forum jest głos czy też pogłos? ;)
Bo ten blog to już się na forum pojawiał :)
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

stepowy jeż pisze:Płaskość mu pasuje do koncepcji, że nie ma Boga ;) Dla mnie to absurdalne aby fizyk się zmagał z czymś takim ;)
Dałby se odpust :P
No tak, ale ja zrozumiałam, że płaskość jest warunkiem istnienia wszechświata o całkowitej energii 0, a z kolei tylko taki właśnie wszechświat, którego energia całkowita wynosi 0, mógłby powstać z niczego. On mówi w pewnym momencie: „jeśli wszechświat nie jest płaski, mamy energię na początku istnienia”, jasne, że to przytyk do Boga, ale i też zwrócenie uwagi na niemożność spełnienia warunku, ja to w ten sposób odebrałam, że to dlatego na tej płaskości tak się zawiesił, biegając dookoła Ziemi na Biegunie i machając linijką o średnicy 100 tys. lat świetlnych ;)


Natomiast co do tego:
stepowy jeż pisze:Dodam jeszcze (apropos interpretacji), że jeśli wszechświat powstał rzeczywiście z "niczego", to oczywiste jest, że powstał nie po raz pierwszy. Oczywiste jest, że te wcześniejsze wszechświaty (lub równoległe) powstawały (powstają) i ginęły (giną) może nawet nieskończenie wiele razy. Mówienie więc o końcu jest moim zdaniem błędne. Bo sam fakt powstania z "pustki" implikuje, że nie ma końca tego powstawania i ginięcia. Jak mało istotny wydaje się wobec tego koniec jakiegoś tam jednego wszechświata (w którym obecnie żyjemy).
Czwarta część wykładu urywa się na oklaskach, a L. komunikował, że jeszcze nie wszystko powiedział, nie wiem więc, co chciał jeszcze powiedzieć i nie wiem też, do czego Ty nawiązujesz, być może do czegoś, czego ja nie słyszałam lub do książki.

Natomiast z tego, co do mnie dotarło wynika, że tylko w przypadku wszechświata zamkniętego ma miejsce wielki krach czyli odwrotność do wielkiego wybuchu, natomiast wszechświat płaski byłby nieskończony (mówił o tym przy wyjaśnianiu użycia grawitacji do zważenia wszechświata), podobnie jak otwarty, z tym tylko, że w przypadku płaskiego, wszechświat najpierw się rozszerza, potem zwalnia, ale nigdy do końca się nie zatrzymuje.
Powiedział też w którymś momencie: „energia całkowita to zero, a wahania kwantowe same stworzą wszechświat”.

I ja sobie zebrałam to wszystko do kupy, wyobraziłam w swoim własnym filmie, tak całkiem po buddyjsku :) że wszechświat jest pusty, bez początku i końca, a zarazem „przejrzysty” – jak to się u nas mówi, czyli że wydarzają się w nim nieustannie różne rzeczy, takie właśnie "coś z niczego".

Brakowało mi jednak wyjaśnienia, w jaki sposób L. łączy teorię strun z ideą płaskiego wszechświata, bo mam wrażenie, że tym chciał właśnie zakończyć i może gdzieś rzeczywiście to dokończył.

pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: buddyzm a nauka

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

GreenTea pisze:Natomiast z tego, co do mnie dotarło wynika, że tylko w przypadku wszechświata zamkniętego ma miejsce wielki krach czyli odwrotność do wielkiego wybuchu, natomiast wszechświat płaski byłby nieskończony (mówił o tym przy wyjaśnianiu użycia grawitacji do zważenia wszechświata), podobnie jak otwarty, z tym tylko, że w przypadku płaskiego, wszechświat najpierw się rozszerza, potem zwalnia, ale nigdy do końca się nie zatrzymuje.
Powiedział też w którymś momencie: „energia całkowita to zero, a wahania kwantowe same stworzą wszechświat”.
Wydaje mi się, że wszechświat zamknięty nie spełniałby warunku: całkowita energia = zero (energia by była ujemna, jeśli za taką uznać "energię" związaną z grawitacją), więc w tej jego koncepcji nie powinien by powstać. Natomiast faktycznie mówi o tym, że płaski wszechświat jest nieskończony w czasie. Tu jednak mam wątpliwości, bo nie wiemy jak by się zachowywały cząstki typu elektron, gdyby do najbliższej następnej była odległość kilku lat świetlnych (do czego w konsekwencji ekspansja musiałaby doprowadzić). Być może znikłyby (?). W końcu cały czas wymieniają ze sobą jakiejś tam fotony wirtualne.
Natomiast te moje wywody późniejsze, to tylko takie sobie przypuszczenia - bez zobowiązań ;)
Faktycznie chodziło o to, że konsekwencją płaskiego wszechświata jest to, że może powstać z niczego, a konsekwencją tego, że może powstać z niczego jest to, że Bóg nie musi być potrzebny. Tylko, że dla mnie to takie czcze gadanie. Zawsze teista może przecież stwierdzić, że właśnie Bóg jest tym niczym co stwarza coś. W każdym razie czysta fizyka się tym nie zajmuje (bo to nie jest weryfikowalne). Wyraża tutaj swój światopogląd. Jest po prostu ateistą.
Mnie natomiast wszechświat z pustki pasuje do poglądu buddyjskiego.
W każdym razie każdy może być zadowolony ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”