Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

Wywiad z prof Ervinem Laszlo
przeprowadzony przez Elizabeth A. Debold


E.A.D.: Napisał Pan, iż znajdujemy się w momencie ''wielkiej zmiany'' polegającej na tym, że systemy ekonomiczny i ekologiczny tej planety będą przechodzić kryzys, totalną transformację prowadzącą do całkowitego załamania lub niezwykłego przełomu. Co, według Pana przewidywań, może się wydarzyć? I jak szybko może to, Pana zdaniem, nastąpić?

E.L.: Oczywistą sprawą jest to, że mamy wciąż więcej i więcej ludzi korzystających z bogactw naturalnych. Mamy też coraz większą nierówność w dystrybucji tych dóbr. W pewnym momencie znajdziemy się w punkcie krytycznym.
Żeby dać przykład – topniejąca pokrywa lodowa docierająca do Golfsztromu może sprawić, że w ciągu trzech lat, Anglia będzie miała tak samo lodowaty klimat jak Labrador, który leży na tej samej szerokości geograficznej. Wiosna i lato po prostu nie nadejdą. W rzeczywistości żyjemy na planecie, na której wszystko jest w ruchu – cokolwiek robisz innym ludziom lub naturze, w końcu wraca do ciebie. Tak było zawsze, ale my nie byliśmy nawet zdolni do myślenia w ten sposób jeszcze kilkaset lat temu.
Dodatkowym czynnikiem jest zachowywanie się złożonych systemów: nie zmieniają się one w sposób łagodny. Nawet teoretycznie nie można określić, kiedy jakiś złożony system osiągnie swoje granice - jest tam tyle sprzężeń zwrotnych, działa tyle samonaprawiających się mechanizmów. Ale kiedy naprężeń jest coraz więcej i więcej, wcześniej czy później osiąga się punkt krytyczny i nagle system po prostu nie może już tego naprawić. Ignorowaliśmy ciśnienie narastające w tym systemie. W wyniku tego, stoimy teraz w obliczu równoczesnego ekologicznego i ekonomicznego kryzysu wraz z potencjalnymi problemami katastroficznymi, takimi jak zmiany klimatu i wzrastający poziom mórz, które to problemy mogą stanowić zagrożenie dla naszego przetrwania.

E.A.D.: To są problemy o takich rozmiarach i złożoności, z jakimi ludzkość nigdy przedtem się nie zetknęła. Jest to bardzo interesujące, że Pan, jako naukowiec, nie patrzy w kierunku rozwiązań technologicznych ale, zamiast tego, w kierunku zasadniczej zmiany naszego myślenia. Czym jest to nowe myślenie i w jaki sposób może nam ono pomóc?

E.L.: Jest to nowy pogląd na świat biorący pod uwagę nowe wartości dostosowane do życia, przeżycia i rozwoju na tej planecie. Wzrost duchowości, rozkwit technik medytacyjnych i zaangażowanie w wewnętrzny rozwój, to wszystko jest częścią tego zjawiska. Jest to coś, co już ma miejsce ale winno nabrać przyspieszenia.
I teraz, można dojść do tego nowego spojrzenia na świat poprzez znaczenia racjonalne i intelektualne. Można też dojść do tego poprzez sztukę, duchowość czy religię. Albo można dojść do tego przez naukę. Jeśli patrzeć na rozwój nauki, zauważa się, iż coraz bardziej rozpoznaje ona, że wszystko ze wszystkim jest bardzo mocno połączone. Wszystko, co istnieje jest systemem otwartym. Nie ma nic całkowicie zamkniętego czy niezależnego - wszystko jest bardzo subtelnie połączone ze sobą.
Implikacje tego, gdziekolwiek się spojrzy, są olbrzymie. Tak więc, na przykład, nie jesteśmy po prostu zbiorem komórek, tak jak budynek jest blokiem złożonym z cegieł. A przede wszystkim, nasza żyjąca tkanka nie jest zbudowana z atomów i molekuł - jest zbudowana z fal. Tak więc jesteśmy żyjącym systemem, który nieustannie otrzymuje i przekazuje informacje. Ten przekaz informacji jest szybszy niż jakikolwiek wyobrażalny mechanizm biochemiczny, ponieważ to, co wydarza się w jednej części organizmu, równocześnie dzieje się w innej. Jest to stałe, wzajemne oddziaływanie na poziomie złożonych wymiarów. To jest rzecz zadziwiająca - wychodząca poza jakiekolwiek techniczne, biologiczne, mechanistyczne i materialistyczne koncepcje organizmu.
To, o czym tak mówi literatura duchowa: że nie jesteśmy ograniczeni, mówiąc w przenośni, do pięciu szczelin w wieży oznacza, że nie postrzegamy świata tylko poprzez naszych pięć organów zmysłowych. Jest dla mnie bardzo oczywiste, iż świadomość nie jest produktem ubocznym mózgu wytwarzanym przez złożony zespół neuronów. To jest coś, co rozprzestrzenia się na cały wszechświat. Jest to w całym naszym ciele, we wszystkich żyjących systemach, prawdopodobnie schodząc aż do poziomu kwantów. Żyjemy we wszechświecie, który sam w sobie jest świadomy. Tak więc możemy uchylić rąbka niebios. W twórczości otwierasz się - masz możność dosięgnięcia nieba. Nie jesteś więc już dłużej samotny. Miałem takie momenty podczas koncertów, kiedy byłem młodym muzykiem - uczucie bycia częścią wszechświata. Jesteś zjednoczony z czymś większym od ciebie.
Wierzę, że te rzeczy dadzą nam nowy paradygmat zjednoczonego wszechświata. Jesteśmy wszyscy daleko bardziej wzajemnie połączeni jedni z drugimi i ze wszystkimi elementami niż mogliśmy kiedykolwiek o tym pomyśleć. Mój przyjaciel, którego bardzo podziwiam, Jonas Salk powiedział, że nowy paradygmat w naukach i w społeczeństwie jest jak odpowiedź systemu immunologicznego, ponieważ to pozwala ci myśleć w sposób bardziej przystosowany do poradzenia sobie z nowymi wyzwaniami. Tak więc, jeśli ten paradygmat zacząłby przenikać do społeczeństwa, mielibyśmy więcej solidarności, więcej humanitaryzmu i lepszy związek z naturą a także lepsze relacje międzyludzkie, ponieważ rozpoznalibyśmy to, co powiedział w ''Różnorodności religijnego doświadczenia'' Willam James: że jesteśmy oddzieleni na powierzchni ale połączeni w głębi. Albo to, co wiedzą buddyści - że jesteśmy połączeni z kosmosem. Jest to także to, co, jak myślę, miał na myśli Jezus, kiedy powiedział: ''Musicie kochać jeden drugiego tak, jak ja was kocham bo wszyscy jesteście częścią tego samego''. To samo mówili wszyscy wielcy prorocy. Lecz my, współcześni, straciliśmy to wzajemne połączenie w naszym zafascynowaniu technologią, ekonomią i władzą jako taką. Rozpoznanie tego subtelnego elementu łączącego całą naturę i jego wpływu na nasz umysł, naszą świadomość, mogłoby pójść w kierunku uczynienia nas bardziej ludzkimi i, przy okazji, pomóc nam przeżyć kryzys, w obliczu którego obecnie stoimy.

tłum. Marta Zielińska
periodyk ''Garuda'' nr. 10 - 2006
.
dane :580:
kinosiecioryca
Posty: 129
Rejestracja: sob paź 03, 2015 14:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

Nieprzeczytany post autor: kinosiecioryca »

Oczywistą sprawą jest to, że mamy wciąż więcej i więcej ludzi korzystających z bogactw naturalnych. Mamy też coraz większą nierówność w dystrybucji tych dóbr. W pewnym momencie znajdziemy się w punkcie krytycznym.
Według mnie patrząc na obecny stan świadomości, zwłaszcza miliardów niewykształconych biedaków, możliwe jest tylko jedno rozwiązanie - mocne ograniczenie jeśli nie zlikwidowanie kapitalizmu w jego obecnej formie, musimy zakazać ludziom uprzyjemniania sobie życia kosztem niszczenia naszej planety - dlaczego zakazać a nie tylko "edukować"? Każdy z nas na tym forum, praktykujących różne medytacje, pewnie doskonale zdaje sobie sprawę jak sprytne i pomysłowe potrafi być ego żeby tylko nie zabrać mu jego ulubionej zabawki...
I teraz, można dojść do tego nowego spojrzenia na świat poprzez znaczenia racjonalne i intelektualne. Można też dojść do tego poprzez sztukę, duchowość czy religię. Albo można dojść do tego przez naukę. Jeśli patrzeć na rozwój nauki, zauważa się, iż coraz bardziej rozpoznaje ona, że wszystko ze wszystkim jest bardzo mocno połączone. Wszystko, co istnieje jest systemem otwartym. Nie ma nic całkowicie zamkniętego czy niezależnego - wszystko jest bardzo subtelnie połączone ze sobą.
Implikacje tego, gdziekolwiek się spojrzy, są olbrzymie. Tak więc, na przykład, nie jesteśmy po prostu zbiorem komórek, tak jak budynek jest blokiem złożonym z cegieł. A przede wszystkim, nasza żyjąca tkanka nie jest zbudowana z atomów i molekuł - jest zbudowana z fal. Tak więc jesteśmy żyjącym systemem, który nieustannie otrzymuje i przekazuje informacje. Ten przekaz informacji jest szybszy niż jakikolwiek wyobrażalny mechanizm biochemiczny, ponieważ to, co wydarza się w jednej części organizmu, równocześnie dzieje się w innej. Jest to stałe, wzajemne oddziaływanie na poziomie złożonych wymiarów. To jest rzecz zadziwiająca - wychodząca poza jakiekolwiek techniczne, biologiczne, mechanistyczne i materialistyczne koncepcje organizmu.
To, o czym tak mówi literatura duchowa: że nie jesteśmy ograniczeni, mówiąc w przenośni, do pięciu szczelin w wieży oznacza, że nie postrzegamy świata tylko poprzez naszych pięć organów zmysłowych. Jest dla mnie bardzo oczywiste, iż świadomość nie jest produktem ubocznym mózgu wytwarzanym przez złożony zespół neuronów. To jest coś, co rozprzestrzenia się na cały wszechświat. Jest to w całym naszym ciele, we wszystkich żyjących systemach, prawdopodobnie schodząc aż do poziomu kwantów.
Znam masę ludzi ogłupionych przez "literaturę duchową", którzy różne swoje "grzeszki" usprawiedliwiają różnymi systemami religijnymi i etycznymi często zupełnie nie rozumiejąc ich istoty czy nawet nie znając ich historii (i tutaj chyba mój brak zaufania do wszelkich guru, nauczycieli; ogólnie zhierarchizowanych i hermetycznych systemów religijnych zaczyna kruszeć, bo o ile nie jest to rozwiązaniem na dłuższą metę, to na pewno jest to lepsze rozwiązanie niż puszczenie tego samopas). Znam też ogromną masę ludzi którzy weszli na na prawdę wysoki poziom świadomości stosując substancje psychodeliczne i ufając swojej intuicji. Co też nie jest rozwiązaniem ostatecznym, ale na pewno wartym rozpowszechniania w naszym społeczeństwie.
Żyjemy we wszechświecie, który sam w sobie jest świadomy.
Jeżeli jest to świadomość w znaczeniu "consciousness" (słowo nierozerwalnie złączone z "conscience" - sumienie) to moim zdaniem nie jest. Jeżeli byłby, to wierzę że przerażony ogromem cierpień które powoduje by się zabił, Wszechświat (gdyby uznać go za byt samoświadomy) to niesłychany okrutnik, dlatego wolę rozumieć go jako podstawę/nośnik czegoś co ewentualnie uznać moglibyśmy za jego oczyszczoną z sansarycznych naleciałości, idealną, samoświadomą formę. Coś podobnego możemy znaleźć w kabale, jak wiadomo Żydzi uznają Wszechświat za dzieło Boga ale kategorycznie się sprzeciwiają katolickiemu "Bóg jest wszystkim co jest".
Tak więc możemy uchylić rąbka niebios. W twórczości otwierasz się - masz możność dosięgnięcia nieba. Nie jesteś więc już dłużej samotny. Miałem takie momenty podczas koncertów, kiedy byłem młodym muzykiem - uczucie bycia częścią wszechświata. Jesteś zjednoczony z czymś większym od ciebie.
Wierzę, że te rzeczy dadzą nam nowy paradygmat zjednoczonego wszechświata.
Ja też w swojej twórczości miewam różne ulotne wrażenia itp. ale jestem świadomy że mieli je również artyści starożytności. Jeżeli w czymkolwiek upatrywać miałbym szansę na nowy paradygmat to w technologii i możliwościach które nam daje. :)
Lecz my, współcześni, straciliśmy to wzajemne połączenie w naszym zafascynowaniu technologią, ekonomią i władzą jako taką. Rozpoznanie tego subtelnego elementu łączącego całą naturę i jego wpływu na nasz umysł, naszą świadomość, mogłoby pójść w kierunku uczynienia nas bardziej ludzkimi i, przy okazji, pomóc nam przeżyć kryzys, w obliczu którego obecnie stoimy.
Ja początek tracenia tego połączenia upatrywałbym o wiele, wiele wcześniej, być może jeszcze przed rewolucją neolityczną, a już na pewno trwał on w najlepsze w czasach kiedy Gnostycyzm konkurował z Hinduizmem o miano największej religii ogólnoświatowej.
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

kinosiecioryca pisze:Według mnie patrząc na obecny stan świadomości, zwłaszcza miliardów niewykształconych biedaków, możliwe jest tylko jedno rozwiązanie - mocne ograniczenie jeśli nie zlikwidowanie kapitalizmu w jego obecnej formie, musimy zakazać ludziom uprzyjemniania sobie życia kosztem niszczenia naszej planety - dlaczego zakazać a nie tylko "edukować"? Każdy z nas na tym forum, praktykujących różne medytacje, pewnie doskonale zdaje sobie sprawę jak sprytne i pomysłowe potrafi być ego żeby tylko nie zabrać mu jego ulubionej zabawki...
kinosiecioryca, proszę, zejdź na ziemię. Zakazać? Na tę chwilę świat nie jest Twoim problemem. Problemem jest ego, które właśnie myśli, że może cokolwiek, komukolwiek zakazać. Tak właśnie sprytne ono jest.
kinosiecioryca pisze:Znam masę ludzi ogłupionych przez "literaturę duchową"
A czy znasz siebie?
kinosiecioryca pisze:Jeżeli jest to świadomość w znaczeniu "consciousness" (słowo nierozerwalnie złączone z "conscience" - sumienie) to moim zdaniem nie jest.
O niczym takim nie było tu mowy. Dyskutujesz sam ze sobą.
kinosiecioryca pisze:Ja początek tracenia tego połączenia upatrywałbym o wiele, wiele wcześniej, być może jeszcze przed rewolucją neolityczną
Wg znanych mi nauk, jest tylko ten czas i to w tym właśnie czasie, z sekundy na sekundę, traci się połączenie. Nie szukaj czegoś 'tam' skoro to coś jest 'tu'.
Gdybym mogła Ci coś doradzić to byłoby to właśnie to.
Pozdrawiam.
kinosiecioryca
Posty: 129
Rejestracja: sob paź 03, 2015 14:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

Nieprzeczytany post autor: kinosiecioryca »

Diamentum pisze:
kinosiecioryca pisze:Według mnie patrząc na obecny stan świadomości, zwłaszcza miliardów niewykształconych biedaków, możliwe jest tylko jedno rozwiązanie - mocne ograniczenie jeśli nie zlikwidowanie kapitalizmu w jego obecnej formie, musimy zakazać ludziom uprzyjemniania sobie życia kosztem niszczenia naszej planety - dlaczego zakazać a nie tylko "edukować"? Każdy z nas na tym forum, praktykujących różne medytacje, pewnie doskonale zdaje sobie sprawę jak sprytne i pomysłowe potrafi być ego żeby tylko nie zabrać mu jego ulubionej zabawki...
kinosiecioryca, proszę, zejdź na ziemię. Zakazać? Na tę chwilę świat nie jest Twoim problemem. Problemem jest ego, które właśnie myśli, że może cokolwiek, komukolwiek zakazać. Tak właśnie sprytne ono jest.
Chyba sobie jaja robisz. Z takim podejściem możesz od razu się zakuć w kajdany wyuczonej bezradności i moralnej zgnilizny. Co do tego, że tym co nazywamy ego jest iluzja, a "wszystko co wymyśli ludzka istota z krwi i kości jest z automatu błędne" (w kontekście prawdy ostatecznej) - pełna zgoda. Ale ja nie piszę tutaj (a przynajmniej nie bezpośrednio) o ułatwieniu populacji naszej planety osiągnięcia doskonałego oświecenia. Piszę o (w mojej ocenie) nieskuteczności pewnych tendencji, nazwijmy to, dydaktycznych - jako przykład podam edukację seksualną w Stanach Zjednoczonych, która koniec końców doprowadziła do zwiększenia się, a nie zmniejszenia liczby niechcianych ciąży wśród nieletnich. Jako kontrprzykład podam Buddę zalecającego ludziom zakazanie sobie dziesięciu niewłaściwych czynów.
Po przezwyciężeniu ego w duszy ludzkiej rozkwitnąć mogą myśli błogosławione i pochodzące z zupełnie innego źródła niż martwe i odtwórcze, niezdolne do jakiejkolwiek kreatywności ego.
A czy znasz siebie?
Poznaję. :89: To pytanie miało mi udowodnić że... właściwie co? Poznawanie "siebie" - "swojego" ciałaumysłu - jest zawsze ważniejsze niż poznawanie społeczeństwa w którym się żyje? Nie ma podziału pomiędzy Twoim ciałoumysłem a ciałoumysłami innych ludzi, pomiędzy tym wspólnym tworem a tym co nazwalibyśmy "materią nieożywioną" też nie ma podziału, to wszystko iluzja (na tyle na ile zdążyłem siebie poznać poprzez praktykę :) ).
kinosiecioryca pisze:Jeżeli jest to świadomość w znaczeniu "consciousness" (słowo nierozerwalnie złączone z "conscience" - sumienie) to moim zdaniem nie jest.
O niczym takim nie było tu mowy. Dyskutujesz sam ze sobą.
Wywiad z prof Ervinem Laszlo
przeprowadzony przez Elizabeth A. Debold
Skoro mamy do czynienia z ludźmi z anglosaskiego kręgu kulturowego, to na 99% była o tym mowa, z powodów oczywistych.
kinosiecioryca pisze:Ja początek tracenia tego połączenia upatrywałbym o wiele, wiele wcześniej, być może jeszcze przed rewolucją neolityczną
Wg znanych mi nauk, jest tylko ten czas i to w tym właśnie czasie, z sekundy na sekundę, traci się połączenie. Nie szukaj czegoś 'tam' skoro to coś jest 'tu'.
Gdybym mogła Ci coś doradzić to byłoby to właśnie to.
Pozdrawiam.
Prawda konwencjonalna =/= prawda ostateczna. Jeżeli próbujesz uzasadnić nieistnienie tudzież nieobowiązywanie w naszej dyskusji czasów zamierzchłych, bo "jest tylko ten czas" to jest w tym tyle samo sensu co uzasadnianie swojego milczenia kiedy pijany menel w pociągu obraża moich towarzyszy podróży tym, że "przecież ego nie istnieje". I nie "szukam tam czegoś", tylko jestem nieufny wobec każdego, a już szczególnie wobec Amerykanów i będę w ich wypowiedziach szukał "dziury w całym". Do pewnego określonego momentu oczywiście - kiedy nie będę już miał się do czego przyczepić. :)
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

Hej kinosiecioryca,
Trochę lapidarnie Ci odpiszę, lecz bynajmniej - nie na odczepnego. Nie chcę wdać się w głębszą dyskusję bo wybywam na jakiś czas (jak to mówią, cegłę szlifować). Aha, i jaj sobie nie robię, ale zapraszam na jajecznicę :)
kinosiecioryca pisze:"wszystko co wymyśli ludzka istota z krwi i kości jest z automatu błędne" (w kontekście prawdy ostatecznej) - pełna zgoda.
W kontekście prawdy ostatecznej takie rzeczy nie mają miejsca - czy coś jest błędne, czy prawidłowe. Myślę, że sam wiesz czemu.
kinosiecioryca pisze:Po przezwyciężeniu ego w duszy ludzkiej rozkwitnąć mogą myśli błogosławione i pochodzące z zupełnie innego źródła niż martwe i odtwórcze, niezdolne do jakiejkolwiek kreatywności ego.
Pogląd n/t duszy -> https://pl.wikipedia.org/wiki/Anatman (czy oby na pewno podążasz ścieżką buddyjską? :89: )
kinosiecioryca pisze:Poznaję. :89: To pytanie miało mi udowodnić że... właściwie co?
To pytanie jest pytaniem dość istotnym (przynajmniej w tradycji zen). Rozumuję to na ten sposób - póki nie wiesz kim jesteś, tzn nie odsłonisz swojej prawdziwej natury, nie jesteś w stanie widzieć rzeczywistości taką jaką ona jest. Innymi słowy, nasze spostrzeganie jest splamione przez nasze karmiczne uwarunkowania. Dlatego imo cały wysiłek powinien być bardziej skierowany do wewnątrz, do 'poznania siebie' niż na zewnątrz, czyli w stronę np. społeczeństwa (z powodu owych karmicznych zniekształceń). Tak odczytuję nauki Buddy.
kinosiecioryca pisze:Nie ma podziału pomiędzy Twoim ciałoumysłem a ciałoumysłami innych ludzi, pomiędzy tym wspólnym tworem a tym co nazwalibyśmy "materią nieożywioną" też nie ma podziału, to wszystko iluzja (na tyle na ile zdążyłem siebie poznać poprzez praktykę :) ).
Hm, no skoro udało Ci się to poznać poprzez praktykę to przejdź przez ścianę ;) Jeżeli Ci się nie uda to podziękuj ścianie za jej doskonałe nauczanie :) Owo 'ciałoumysł' (imo jest to bardzo nietrafne sformułowanie) w rozumieniu jako 'coś bez podziału', 'Jednia' (na którą mam wrażenie się powołujesz) może mieć znaczenie tylko w odniesieniu do jednostki. Mówiąc inaczej, naciągając przy tym sprawę, wszystko jest ulepione z gliny, lecz owa glina przelana jest w formę, więc owa 'Jednia' (choć jest jednią) wydarza się w obrębie konkretnej formy.
kinosiecioryca pisze:Jeżeli próbujesz uzasadnić nieistnienie tudzież nieobowiązywanie w naszej dyskusji czasów zamierzchłych, bo "jest tylko ten czas" to jest w tym tyle samo sensu co uzasadnianie swojego milczenia kiedy (...)
Nie zrozumieliśmy się.
Pozdrawiam :)
kinosiecioryca
Posty: 129
Rejestracja: sob paź 03, 2015 14:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Czy lato i wiosna nigdy już nie nadejdą?

Nieprzeczytany post autor: kinosiecioryca »

kinosiecioryca pisze:"wszystko co wymyśli ludzka istota z krwi i kości jest z automatu błędne" (w kontekście prawdy ostatecznej) - pełna zgoda.
W kontekście prawdy ostatecznej takie rzeczy nie mają miejsca - czy coś jest błędne, czy prawidłowe. Myślę, że sam wiesz czemu.
Właściwie to masz rację, pewne zdania zwane przez niektórych "prawdami" mogą być jednak bezużyteczne w dotarciu do tej ostatecznej, to miałem na myśli. :)
kinosiecioryca pisze:Po przezwyciężeniu ego w duszy ludzkiej rozkwitnąć mogą myśli błogosławione i pochodzące z zupełnie innego źródła niż martwe i odtwórcze, niezdolne do jakiejkolwiek kreatywności ego.
Pogląd n/t duszy -> https://pl.wikipedia.org/wiki/Anatman (czy oby na pewno podążasz ścieżką buddyjską? :89: )
Używam słowa dusza w ten sam sposób w jaki używają go ateiści (tzn. nie w kontekście trwałego i istniejącego w oddzieleniu od związków przyczynowo-skutkowych bytu, tylko połączenia umysłu i ducha, przyznam się szczerze że nie natrafiłem jeszcze na dość precyzyjny odpowiednik tego słowa w którejś z sutr czy książek na temat buddyzmu które czytałem).
kinosiecioryca pisze:Poznaję. :89: To pytanie miało mi udowodnić że... właściwie co?
To pytanie jest pytaniem dość istotnym (przynajmniej w tradycji zen). Rozumuję to na ten sposób - póki nie wiesz kim jesteś, tzn nie odsłonisz swojej prawdziwej natury, nie jesteś w stanie widzieć rzeczywistości taką jaką ona jest. Innymi słowy, nasze spostrzeganie jest splamione przez nasze karmiczne uwarunkowania. Dlatego imo cały wysiłek powinien być bardziej skierowany do wewnątrz, do 'poznania siebie' niż na zewnątrz, czyli w stronę np. społeczeństwa (z powodu owych karmicznych zniekształceń). Tak odczytuję nauki Buddy.
W jaki sposób chcesz odsłaniać tą prawdziwą naturę, medytując gdzieś w zamkniętym pomieszczeniu czy w oddali, będąc głuchą na lament utrapionych i ślepą na niedolę wykorzystywanych? Dla mnie proces odsłaniania swojej prawdziwej natury nie może być czymś oddzielnym od dostrzegania prawdziwej natury wielkich zależności grawitacyjnych czy magnetycznych w naszym układzie słonecznym czy dostrzegania prawdziwej natury pierdnięcia bawoła. :) Na tyle na ile znam swoją karmę to niosę karmę bezczelnego i nieczułego chama - siedzenie w zazen pomogło mi doprowadzić swój umysł do stanu w którym potrafię to dostrzec i znaleźć alternatywę, ale dopiero spędzanie czasu z ludźmi pomogło mi w pełni się rozwinąć w odwrotnym kierunku.
kinosiecioryca pisze:Nie ma podziału pomiędzy Twoim ciałoumysłem a ciałoumysłami innych ludzi, pomiędzy tym wspólnym tworem a tym co nazwalibyśmy "materią nieożywioną" też nie ma podziału, to wszystko iluzja (na tyle na ile zdążyłem siebie poznać poprzez praktykę :) ).
Hm, no skoro udało Ci się to poznać poprzez praktykę to przejdź przez ścianę ;)
Zarówno ja jestem tym jak i to jest mną, ale jednak to nie ja mam decydujący głos (i nie mogę ot tak sobie przejść przez ścianę). A przynajmniej nie będę go miał tak długo jak nie zintegruję swojego układu nerwowego z procesorem komputera i nie stanę się nimmanarati devą. :) A dopóki to się nie stanie to jestem tylko ziarenkiem piasku. Jak to powiedział mój znajomy oneironauta "To nie my mamy świadomość, to świadomość ma nas". Nie da się tego ująć lepiej.
Owo 'ciałoumysł' (imo jest to bardzo nietrafne sformułowanie) w rozumieniu jako 'coś bez podziału', 'Jednia' (na którą mam wrażenie się powołujesz) może mieć znaczenie tylko w odniesieniu do jednostki.
Mówiąc inaczej, naciągając przy tym sprawę, wszystko jest ulepione z gliny, lecz owa glina przelana jest w formę, więc owa 'Jednia' (choć jest jednią) wydarza się w obrębie konkretnej formy.
Nie wiem co masz na myśli pisząc "może mieć znaczenie tylko w odniesieniu do jednostki"... To w jaki sposób owa jednia przybiera formę jedni, powstając z nieskończoności iluzorycznych i wielokształtnych form, jest oczywiście bardzo trudne do wyobrażenia, ale na pewno nie niedostępne dla świadomości niejednostkowych (o ile przekazy o pewnych cywilizacjach pozaziemskich w których nie ma prostego podziału na jednostki, tylko jakieś wariacje na temat świadomości gatunkowej, nie są zwykłymi bajkami).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”