Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Według buddyjskiego poglądu prawda dotycząca zjawisk ma dwojaki standard - uwarunkowany i ostateczny. Prawda świata uwarunkowanego, świata naszych dualistycznych doświadczeń i wyobrażeń w języku tybetańskim określana jest mianem kydzob, co oznacza prawdę "nadętą lub przebraną"*. Określenie to bez większych czy głębszych analiz uznać można za pejoratywne. Poza tym uznawana jest ona również za coś pośledniejszego względem ostatecznej prawdy oświeconego umysłu, coś co należy przekroczyć, a przynajmniej od czego powinno się uniezależnić aby uwolnić się z samsarycznego kręgu cierpienia. Nie mniej jednak patrząc na świat, a przecież inaczej jak dualistycznie patrzeć się nie da, zauważyć można jak bardzo cenimy sobie wszystko to, co za siebie i swoje życie uznajemy. Zarówno na płaszczyźnie mentalnej jak i materialnej dążymy do pewnej wartościującej maksymalizacji wrażeń rozumianych tutaj jako doświadczanie siebie, swojej codzienności i otoczenia. Zdobywamy wykształcenie, dodatkowe kwalifikacje, staramy się o dobrą pracę, zarobki, podróże, ciągnie nas w urokliwe i przyjemne miejsca - ogólnie dążymy do mniej lub bardziej określonego(!? a no właśnie) celu, który miałby zagwarantować nam szczęśliwy i spokojny byt. Jakkolwiek wszystkie te troski oraz zabiegi służące zachowaniu zdrowia, dobrego imienia oraz bezpieczeństwa i wygody, w kontekście złudnego i zgubnego charakteru naszych dążeń - bo przecież do prawdy nadętej - w świetle prawdy ostatecznej wydają się być przejawem pewnej niekonsekwencji i dwulicowości. Dwulicowości jaka ma miejsce w oryginalnej formie sparafrazowanego przeze mnie w tytule przysłowia "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.".
Czy spotkaliście się kiedykolwiek w swojej praktyce z podobnym dylematem (jeżeli nie to już się spotkaliście ). Jak widzicie kwestię pewnych "formalnych" konieczności względem "samsarycznych przebieranek", a umysłową/duchową przestrzenią wolną od jakichkolwiek trosk, obaw, przywiązań i konieczności?
*"Pustka Innego" str. 53
Czy spotkaliście się kiedykolwiek w swojej praktyce z podobnym dylematem (jeżeli nie to już się spotkaliście ). Jak widzicie kwestię pewnych "formalnych" konieczności względem "samsarycznych przebieranek", a umysłową/duchową przestrzenią wolną od jakichkolwiek trosk, obaw, przywiązań i konieczności?
*"Pustka Innego" str. 53
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Gdybam, że jak już się ma potężny wgląd w naturę umysłu to parcie na samsarę wygasa, pozostaje jedynie właściwy kierunek i mocna praktyka. Ok są też drobne wglądziki, takie trochę potwierdzenie autentyczności tej ścieżki i zachęta aby dalej iść w tym kierunku.
Jednak dla początkujących to jest masakra, samsara wciąga na całego, chyba tylko dyscyplina i wielka wiara mogą pomóc. Praktyka miesza się wtedy z samsarą, czasem praktyka jest silniejsza, czasem samsara przeważa... jedzie się, raz na wozie, raz pod wozem.. potem potrzebny jest jakiś przełom chyba.
Gdybam, bo wglądów żadnych nie miałem...
Jednak dla początkujących to jest masakra, samsara wciąga na całego, chyba tylko dyscyplina i wielka wiara mogą pomóc. Praktyka miesza się wtedy z samsarą, czasem praktyka jest silniejsza, czasem samsara przeważa... jedzie się, raz na wozie, raz pod wozem.. potem potrzebny jest jakiś przełom chyba.
Gdybam, bo wglądów żadnych nie miałem...
- trzydziescidwa
- Posty: 55
- Rejestracja: pt kwie 10, 2009 16:56
- Tradycja: Tantrayana / Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
buddyzm to specyficzna religia, a tutaj na zachodzie jako, że wiele osób dobrowolnie zdecydowało podążać się tą ścieżką brak jest chyba zjawiska niepraktykującego buddysty takiego jak np. wśród katolików... a sednem buddyjskiej praktyki wydaje się brak podziału na sacrum i profanum... i tak to właśnie widzę, że praktyka ma przekształcić totalnie percepcje rzeczywistości, właściwie wszystko wywraca do góry nogami, chodzenie, spanie, jedzenie, mówienie, pisanie, czytanie, oddychanie, pragnienia, nadzieje i lęki.. sam nie będąc buddystą bardzo się przestraszyłem (śmierci, nietrwałości), miałem straszne jazdy, a potem informacje w ramach tej tradycji bardzo pomogły zrozumieć, że nie ma co panikować i... to jest właśnie to, ten dysonans ... formalnie nie robiłem żadnej szczególnej praktyki, a jednak coś wybuchło, bo wystarczyło żyć... mam na myśli to, że większość ekspansywnych doświadczeń bierze się z kontaktu z takością (lub jej złudnym wyobrażeniem) podczas jedzenia serka wiejskiego, jechania pociągiem, rozmowy z kimś, samotności no lub czytania tekstów, które z jednej strony trafnie opisują niektóre doświadczenia (powstaje wtedy wielkie zaufanie, wdzięczność.. ...schronienie), aby zaraz potem przeczytać coś tego samego autora, który sugeruje aby totalnie wyrzec się samsary, czyli światowego życia i właśnie wtedy pojawia się zagubienie wydawało mi się, że samsara to stan umysłu, a nie cieszenie się własną obecnością, obecnością własnej partnerki, przebywaniem (cz też często nie-przebywaniem), cielesnością, życiem i całym zjawiskowym światem... to jest bardzo potężne przywiązanie, dlatego nie wiem jak rozumieć samsarę, co to jest samsara? z przywiązaniem, ale ze spokojem kiedy się wszystko rozpada, przywiązanie ale głębokie zrozumienie, że musisz wszystko puścić jeszcze wcześniej niż przestaniesz oddychać to samsara czy to nie odrzucanie/akceptowanie niczego....
EDIT:
co to jest samsara.. no tak, trzy dni temu w Zakopanem zginęło 3 robotników, wcześniej w zawalonym kominie, wczoraj stacje dalej skąd jeżdżę do pracy wpadł pod pociąg mężczyzna.. inni codziennie giną w wypadkach... narodziny, starość, choroba, śmierć, a ja się pytam co to jest samsara...
EDIT:
co to jest samsara.. no tak, trzy dni temu w Zakopanem zginęło 3 robotników, wcześniej w zawalonym kominie, wczoraj stacje dalej skąd jeżdżę do pracy wpadł pod pociąg mężczyzna.. inni codziennie giną w wypadkach... narodziny, starość, choroba, śmierć, a ja się pytam co to jest samsara...
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
A może samsarze świeczkę a Buddzie ogarek?
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Pewnie bywa i tak.Lo'tsa'wa pisze:A może samsarze świeczkę a Buddzie ogarek?
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Rzeczy nie są takie, jakimi wydają się być, nie są też inne.
Budda
Budda
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Jeśli ktoś nie jest mnichem, to dla niego jest konieczne zdobyć wykształcenie, zawód i pracę,Lo'tsa'wa pisze:A może samsarze świeczkę a Buddzie ogarek?
na co musi rzecz jasna poświęcić trochę (ba!) czasu, co z punktu widzenia praktyki jest jego stratą.
Co do cieszenia się światem zjawisk, nie widzę problemu, można go traktować jako wyraz nieskończonego potencjału Pustki, nie przywiązując się di niego.
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Masz rację, jeżeli ktoś nie jest mnichem, służba może wydawać mu się udręką i przeszkodą w praktyce. To normalne, nie każdy musi być mnichem. Ja odbieram tekst Amogha jako rozważania o dążeniu do wolności. Dla mnie do wolności istnieją dwie drogi, innych nie znam - służba albo bunt. Myślę, że to wybór bardzo osobisty - kwestia gustu Przepraszam za generalizację, poglądy Szentong/Rangtong opisywane m.in w "Pustce Innego" są dla mnie niezrozumiałe. Może ktoś obeznany mógłby się wypowiedzieć.Damian907 pisze: Jeśli ktoś nie jest mnichem, to dla niego jest konieczne zdobyć wykształcenie, zawód i pracę,
na co musi rzecz jasna poświęcić trochę (ba!) czasu, co z punktu widzenia praktyki jest jego stratą.
Pozdrawiam
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Czuję się wywołana do tablicy, więc postaram się pokrótce wyjaśnic, jak ja rozumiem dwie prawdy w kontekście Twoich wątpliwości. Choć moja książka jest raczej rozważaniami na temat teorii, a nie wskazówką dotyczącą metod postępowania.
Prawda relatywna - tu występuję dualizm. Mamy dobre i zle czyny, dobre i niewłaściwe motywacje itd. To wszystko jest dla nas ważne. Ważne, gdyż podlegamy prawu przyczyny i skutku i dlatego powinniśmy postępować tak, by nasze działania przynosiły właściwe owoce. jeśli mamy męża/ żonę , albo mieszkamy wspólnie z rodzicami, musimy dzielić trudy życia w sansarze i pomagać im poprzez pracę, naukę itd. Jeśli mamy możliwość - bez spowodowania kłopotu innym - by calkowicie poświęcić się formalnej praktyce to super!
Jednak praktyka Dharmy to nie tylko formalna praktyka , to całe nasze życie, Pewnie znasz tę przypowieść o czlowieku, który bardzo chciał być dobrym praktykującym , więc postanowił okrążać stupę. Robil tak bardzo długo, aż jakiś lama zapytał go: co robisz? ten odpowiedział: okrążam stupę. Lama na to; lepiej by było, gdybyś praktykował Dharmę! itd ( historia jest długa, jest dalej mowa o innych praktykach, podobnie spuentowanych)
A może zerkniesz do historii o 84 Mahasiddhach, jak oni sobie radzili w kwestii praktyka a konieczność uczestnictwa w codziennym życiu?
Prawda relatywna - tu występuję dualizm. Mamy dobre i zle czyny, dobre i niewłaściwe motywacje itd. To wszystko jest dla nas ważne. Ważne, gdyż podlegamy prawu przyczyny i skutku i dlatego powinniśmy postępować tak, by nasze działania przynosiły właściwe owoce. jeśli mamy męża/ żonę , albo mieszkamy wspólnie z rodzicami, musimy dzielić trudy życia w sansarze i pomagać im poprzez pracę, naukę itd. Jeśli mamy możliwość - bez spowodowania kłopotu innym - by calkowicie poświęcić się formalnej praktyce to super!
Jednak praktyka Dharmy to nie tylko formalna praktyka , to całe nasze życie, Pewnie znasz tę przypowieść o czlowieku, który bardzo chciał być dobrym praktykującym , więc postanowił okrążać stupę. Robil tak bardzo długo, aż jakiś lama zapytał go: co robisz? ten odpowiedział: okrążam stupę. Lama na to; lepiej by było, gdybyś praktykował Dharmę! itd ( historia jest długa, jest dalej mowa o innych praktykach, podobnie spuentowanych)
A może zerkniesz do historii o 84 Mahasiddhach, jak oni sobie radzili w kwestii praktyka a konieczność uczestnictwa w codziennym życiu?
-
- Posty: 432
- Rejestracja: wt sie 04, 2009 09:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Toruń
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
U mnie jest tak, że trochę czuję się "zawieszony". Parcie na samsare się zmniejsza, ale nadal jest. W wyniku tego nie potrafię się efektywnie i z pasją zaangażować w codzienne życie, a praktyka "duchowa" kuleje. Postrzegam teraz te wszystkie moje byłe zainteresowania jako znieczulacze, coś, co pozwalało mi w miarę cieszyć się z życia, bądź co bądź, w niewiedzy. I tak to na siłe próbuję się "podkrecic" czyms, złapać jakąś zajafke, ale nie moge. Trochę zazdroszczę moim rówieśnikom, którzy potrafią się cieszyć z życia, podczas gdy mnie coraz bardziej przytłacza bezsens I na dodatek pokładam jakieś nieuzasadnione nadzieje w tym, że praktyka nada w końcu kiedyś barw temu życiu - a to kolejne oczekiwania względem praktyki, które ją rujnują...
Miał ktoś z Was może tak?
Miał ktoś z Was może tak?
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Przyszła mi do głowy taka myśl, że Buddha jest też trochę niekonsekwentny co do swojej teorii lubię/nie-lubię. Sama ta zasada jest idiotyczna jeżeli brakuje zasady przeciwważnej, czyli prawdy o ustaniu cierpienia. Chociażby w Dhammapadzie pewien fragment o dokonywaniu wyboru.amogh pisze:Zarówno na płaszczyźnie mentalnej jak i materialnej dążymy do pewnej wartościującej maksymalizacji wrażeń rozumianych tutaj jako doświadczanie siebie, swojej codzienności i otoczenia. Zdobywamy wykształcenie, dodatkowe kwalifikacje, staramy się o dobrą pracę, zarobki, podróże, ciągnie nas w urokliwe i przyjemne miejsca - ogólnie dążymy do mniej lub bardziej określonego(!? a no właśnie) celu, który miałby zagwarantować nam szczęśliwy i spokojny byt. Jakkolwiek wszystkie te troski oraz zabiegi służące zachowaniu zdrowia, dobrego imienia oraz bezpieczeństwa i wygody, w kontekście złudnego i zgubnego charakteru naszych dążeń - bo przecież do prawdy nadętej - w świetle prawdy ostatecznej wydają się być przejawem pewnej niekonsekwencji i dwulicowości. Dwulicowości jaka ma miejsce w oryginalnej formie sparafrazowanego przeze mnie w tytule przysłowia "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.".
Sama zasada nie kierowania się tym co lubimy a czego nie lubimy doprowadziłaby do totalnego chaosu, musi być jakiś cel, kierunek. W innej sutrze napisane jest wprost, że Buddha wybiera miejsca miłe dla oka typu Park Jeleni i takie tam - kwiatuszki, baranki, natura. Szczęśliwy, spokojny, bezpieczny byt jest przecież zgodny z zasadą o ustaniu cierpieniu, chyba o to właśnie chodzi. Inne pytanie, to który byt jest naprawdę "bezpieczny". Może wyrzeczenie się wszystkiego i życie w lesie jest bezpieczne?Dhammapada pisze:268. Ten, kto jest ciemny, zaślepiony, przez to, że milczy, nie jest mnichem, -
Lecz kto na wagę wszystko kładzie, i mądrze to, co lepsze, bierze,
269. A złe odpycha, - ten jest mnichem, przez taki wybór mnichem jest.
Kto te obydwa światy widzi, ten przez to mnichem się nazywa.
- chaon
- Posty: 799
- Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soto Zen
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Choć cenię buddyjską etykę najbardziej ze wszystkich istniejących, buddyjska "prawda ostateczna" nie jest dla mnie na tyle przekonująca, abym dla niej zrezygnował z dualizmu dnia codziennego. Jakby nie patrzeć oparta na dualizmie nauka (science) przyczyniła się do szczęścia i spokoju ludzkości bardziej niż jakakolwiek niedualistyczna religia. Od czasów Buddy minęło 2500 lat, od czasów Jezusa 2000, a czy ludzie stali się przez ten czas bardziej szlachetni? Nie wydaje mi się. Za to komfort życia poprawił się wyraźnie i jest to zasługa nauki, można więc stwierdzić że bardziej osiągnęła ona swój cel niż religia. Dlatego nie odrzucę nauki dla jakiejkolwiek religii.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Dobry
Pozdrawiam
kunzang
No tak, kiedyś była smoła, teraz jest napalm, kiedyś był łuk a teraz jest kałasz, kiedyś były bombardy a teraz jest bomba atomowa - tak więc jak widać, nauka przyczyniła się nie tylko do poprawy komfortu życia, ale także do poprawy komfortu zabijania, gdy np pilot-operator siedzi sobie gdzieś w stanach a predator ostrzeliwuje wioskę gdzieś w afganistanie. Pełen komfort. Rzeczywiście, nauka osiągnęła bardziej swój cel niż religiechaon pisze:(...) Za to komfort życia poprawił się wyraźnie i jest to zasługa nauki, można więc stwierdzić że bardziej osiągnęła ona swój cel niż religia. (...)
Pozdrawiam
kunzang
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Jak nie Chaon...chaon pisze:Choć cenię buddyjską etykę najbardziej ze wszystkich istniejących, buddyjska "prawda ostateczna" nie jest dla mnie na tyle przekonująca, abym dla niej zrezygnował z dualizmu dnia codziennego. Jakby nie patrzeć oparta na dualizmie nauka (science) przyczyniła się do szczęścia i spokoju ludzkości bardziej niż jakakolwiek niedualistyczna religia. Od czasów Buddy minęło 2500 lat, od czasów Jezusa 2000, a czy ludzie stali się przez ten czas bardziej szlachetni? Nie wydaje mi się. Za to komfort życia poprawił się wyraźnie i jest to zasługa nauki, można więc stwierdzić że bardziej osiągnęła ona swój cel niż religia. Dlatego nie odrzucę nauki dla jakiejkolwiek religii.
Co do nauki, racja przyczyniła się do szczęścia ludzkości, broń atomowa, biologiczna, komory śmierci, broń maszynowa nic tylko cieszyć się życiem Porównaj sobie Stary Testament z Nowym to zrozumiesz jak silny rozwój przyniosło nauczanie Jezusa, poczytaj o historii Tybetu przed buddyjskiego i buddyjskiego to "poczujesz różnicę". Nikt nie oczekuje od Ciebie "zrezygnowania z nauki", niby po co? Sprawia ona że życie jest prostsze i wygodniejsze, mamy więcej czasu (na praktykę), kiedyś ludzie 80% swojego czasu poświęcali tylko na zdobycie środków koniecznych do podtrzymania fizycznej egzystencji.
A myślenie o tym że nauka zawdzięcza swój rozwój myśleniu dualistycznemu to nadużycie, akurat Buddyzm zawiera dualizm (tam gdzie jest on konieczny), a jedynie dodaje szersze perspektywy w innych dziedzinach.
A co do "buddyjskiej prawdy ostatecznej" to już ją zrealizowałeś aby móc ją odrzucić?
PS. Gdzie jest prawdziwy Chaon?
- chaon
- Posty: 799
- Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soto Zen
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
To porównaj sobie liczby ile kiedyś ginęło ludzi przy podbijaniu kraju, a ile ginie teraz. Wojna zmieniła proporcje z "kto wybije komu batalion" do "kto rozwali komu samolot".kunzang pisze:No tak, kiedyś była smoła, teraz jest napalm, kiedyś był łuk a teraz jest kałasz, kiedyś były bombardy a teraz jest bomba atomowa - tak więc jak widać, nauka przyczyniła się nie tylko do poprawy komfortu życia, ale także do poprawy komfortu zabijania, gdy np pilot-operator siedzi sobie gdzieś w stanach a predator ostrzeliwuje wioskę gdzieś w afganistanie. Pełen komfort. Rzeczywiście, nauka osiągnęła bardziej swój cel niż religie
Gdzie? Bo jak się czyta o wojnach chrześcijan z poganami to jakoś nie widzę zbytniej różnicy między nimi, a ST.Damian907 pisze:Co do nauki, racja przyczyniła się do szczęścia ludzkości, broń atomowa, biologiczna, komory śmierci, broń maszynowa nic tylko cieszyć się życiem Porównaj sobie Stary Testament z Nowym to zrozumiesz jak silny rozwój przyniosło nauczanie Jezusa
Jakie nadużycie? Widziałeś kiedyś elementy niedualistyczne w nauce? Przecież wszystkie pojęcia i definicje są dualistyczne, a to na nich opiera się nauka.Damian907 pisze:A myślenie o tym że nauka zawdzięcza swój rozwój myśleniu dualistycznemu to nadużycie,
A po co miałbym ją od razu realizować - nie musiałem osiągać chrześcijańskiego zbawienia po śmierci, żeby móc odrzucić chrześcijaństwo. Wystarczy, że na gruncie logiki i wewnętrznej spójności mi buddyzm tu i ówdzie zgrzyta.Damian907 pisze:A co do "buddyjskiej prawdy ostatecznej" to już ją zrealizowałeś aby móc ją odrzucić?
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
A dokładnie to co, o co Ci zgrzyta?chaon pisze:Wystarczy, że na gruncie logiki i wewnętrznej spójności mi buddyzm tu i ówdzie zgrzyta.
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Bynajmniej, bez zaawansowanej techniki Hitler nie zamordowałby tylu Żydów w Europie, a Amerykanie tylu Japończyków w Hiroszimie i Nagasaki.chaon pisze:To porównaj sobie liczby ile kiedyś ginęło ludzi przy podbijaniu kraju, a ile ginie teraz. Wojna zmieniła proporcje z "kto wybije komu batalion" do "kto rozwali komu samolot".
Uważasz że wojen byłoby mniej gdyby Jezus nie nauczał o współczuciu?chaon pisze:Gdzie? Bo jak się czyta o wojnach chrześcijan z poganami to jakoś nie widzę zbytniej różnicy między nimi, a ST.
Ludzie prali by się dalej, a tak chrześcijaństwo wprowadziło przynajmniej zasady wojny, kodeks honorowy, pax dei i treuga dei.
Czego Ty oczekujesz od mas?
Wytłumacz mi mechanikę kwantową dychotomicznie, albo falowo-kolpuskularną naturę światła.chaon pisze:Jakie nadużycie? Widziałeś kiedyś elementy niedualistyczne w nauce? Przecież wszystkie pojęcia i definicje są dualistyczne, a to na nich opiera się nauka.
A tak konkretnie to co Ci zgrzyta?chaon pisze:A po co miałbym ją od razu realizować - nie musiałem osiągać chrześcijańskiego zbawienia po śmierci, żeby móc odrzucić chrześcijaństwo. Wystarczy, że na gruncie logiki i wewnętrznej spójności mi buddyzm tu i ówdzie zgrzyta.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Dobry
Pozdrawiam
kunzang
Chcesz zamieść pod dywan naloty dywanowe na miasta podczas drugiej wojny, czy Hiroszimę i Nagasaki, czy wietnamskie wioski w ogniu napalmu, Bałkany?... itd...chaon pisze:To porównaj sobie liczby ile kiedyś ginęło ludzi przy podbijaniu kraju, a ile ginie teraz. Wojna zmieniła proporcje z "kto wybije komu batalion" do "kto rozwali komu samolot".kunzang pisze:No tak, kiedyś była smoła, teraz jest napalm, kiedyś był łuk a teraz jest kałasz, kiedyś były bombardy a teraz jest bomba atomowa - tak więc jak widać, nauka przyczyniła się nie tylko do poprawy komfortu życia, ale także do poprawy komfortu zabijania, gdy np pilot-operator siedzi sobie gdzieś w stanach a predator ostrzeliwuje wioskę gdzieś w afganistanie. Pełen komfort. Rzeczywiście, nauka osiągnęła bardziej swój cel niż religie
Pozdrawiam
kunzang
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
amogh pisze: Czy spotkaliście się kiedykolwiek w swojej praktyce z podobnym dylematem
Witam,
hmm ... osobiście, miałem sporo tego rodzaju ,,tarć" ileś tam lat temu. Teraz jest tego znacznie mniej. Chodzi mi o wewnętrzny konflikt pomiędzy uwarunkowaniami (naszymi pragnieniami, słabościami itd) a pewnym ideałem praktyki. Podział na prawdę uwarunkowaną i ostateczną jest podziałem teoretycznym. To jest teoria buddyzmu. Ten dylemat czy też konflikt o którym jest tutaj mowa, wynika w moim odczuciu z naszych pragnień. Jesteśmy przywiązani do różnych rzeczy w samsarze i jednocześnie tworzymy wzniosły ideał ,,prawdy ostatecznej" i pragniemy ten ideał osiągnąć. Ale postrzegamy ten ,,ideał" cały czas z samsarycznego punktu widzenia. Wydaje nam się (tak zakładamy), że jedno wyklucza drugie.
Mistrz Seung Sahn mawiał, że sprawdzanie własnej praktyki jest jedną z największych chorób uczniów zen.
To jest właśnie coś takiego o czym tu rozmawiamy.
Z jednej strony praktykujemy ale z drugiej strony, cały czas porównujemy naszą praktykę do wzniosłego ideału jakiejś doskonałości który sobie z góry założyliśmy. Czy nasza praktyka przypomina juz ten ideał czy jeszcze nie?
Na przykład coś takiego: no nie powinienem mieć samsarycznych pragnień bo przecież prawda ostateczna nie przewiduje czegoś takiego więc pewnie coś źle praktykuje itd itp.
Czyli tworzymy pewien myślowy konflikt i ... zbieramy tego konsekwencje.
Pozdrawiam
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Trafiasz w sedno, Kunzang. Niestety.kunzang pisze:Dobry
No tak, kiedyś była smoła, teraz jest napalm, kiedyś był łuk a teraz jest kałasz, kiedyś były bombardy a teraz jest bomba atomowa - tak więc jak widać, nauka przyczyniła się nie tylko do poprawy komfortu życia, ale także do poprawy komfortu zabijania, gdy np pilot-operator siedzi sobie gdzieś w stanach a predator ostrzeliwuje wioskę gdzieś w afganistanie. Pełen komfort. Rzeczywiście, nauka osiągnęła bardziej swój cel niż religiechaon pisze:(...) Za to komfort życia poprawił się wyraźnie i jest to zasługa nauki, można więc stwierdzić że bardziej osiągnęła ona swój cel niż religia. (...)
Pozdrawiam
kunzang
Gwoli ścisłości:Damian907 pisze:Uważasz że wojen byłoby mniej gdyby Jezus nie nauczał o współczuciu?
Ludzie prali by się dalej, a tak chrześcijaństwo wprowadziło przynajmniej zasady wojny, kodeks honorowy, pax dei i treuga dei.
Primo, próby wprowadzenia w życie Pax Dei i Treuga Dei - oparte zresztą podobno na analogicznych przedchrześcijańskich pomysłach - przetrwały tylko niecałe trzysta lat, potem wszyscy sobie dali z nimi spokój. Secundo, celem wprowadzania Pax Dei i Treuga Dei nie było bynajmniej po prostu zredukowanie ludzkiego cierpienia - przede wszystkim chodziło o skonsolidowanie i ustabilizowanie systemu feudalnego. Po to, żeby status quo, tj. Europa scentralizowana pod pełną polityczno-ekonomiczną dominacją Kościoła, trzymał się porządnie; po to, żeby kolonizacja niechrześcijańskich resztek kontynentu przebiegała szybko i sprawnie; i po to, żeby Islam w Ziemi Świętej dobrze dostawał w papę. Tertio, niewatykańscy mediewiści twierdzą, że Pax Dei i Treuga Dei były baaaardzo dowolnie interpretowane . . . Szczerze wątpię, żeby tzw. zwykły człowiek wiele na nich skorzystał - i jeszcze bardziej wątpliwa jest dla mnie teza, że wprowadzenie chrześcijaństwa w Europie w jakikolwiek sposób zredukowało przemoc i wyzysk. "Golden Rule" i Kościół nie mają i nigdy nie miały ze sobą wiele wspólnego.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
- chaon
- Posty: 799
- Rejestracja: czw wrz 06, 2007 00:36
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soto Zen
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Np. czemu jeszcze nie wszyscy są oświeceni, skoro ilość istot jest skończona, a od nieskończonego czasu wstecz istniał jakiś Budda, który posiadał doskonałą mądrość i doskonałe moce aby do tych istot docierać oraz miał nieskończoną ilość czasu na wykonanie pracy; czemu najwyżsi bodhisattwowie pozostają bodhisattwami, skoro zostawszy Buddami mogliby robić wszystko co do tej pory, a mądrość i moce mieliby większe - jaki jest w ogóle sens składania ślubowań, że nie osiągnie się stanu Buddy zanim się innych nie wyzwoli, skoro byłoby to pożyteczne dla wszystkich; skoro ilość Buddów i Bodhisattwów z czasem wzrasta, a ich życzeniem jest przekazywanie nauk wszystkim istotom to jak mogą następować okresy upadku Dharmy; czemu Budda nie jest obecny na świecie cały czas, skoro przebywanie w Jego stałej obecności przynosi istotom korzyść (czego przykładem są Czyste Krainy); skoro oświecone istoty nie mają pragnień to co je motywuje (jest impulsem) do jakiegokolwiek działania na rzecz innych? Do tego w Sutrach są różne dziwne teorie na temat prawa karmy, które zdają się nadawać drobnym formom kultu większą wagę niż cnocie. Takim przypadkiem jest Sutra Dawnych Ślubowań Ksitigarbhy, gdzie jest mowa o tym, że jak ktoś nie czci Buddy to się odrodzi w piekle, za to jeśli choć raz odda cześć wizerunkowi Ksitigarbhy to przez wiele odrodzeń będzie bogiem, królem lub kimś innym wysokiego stanu.amogh pisze:A dokładnie to co, o co Ci zgrzyta?
Jeśli zrobi się z tego offtop, proszę moderatorów o wydzielenie.
Nie, ale to ilu ludzi zginęło w wyniku możliwości jakie daje zaawansowana technologicznie broń jest tylko niewielką stratą w porównaniu z ogromnymi korzyściami poprawy komfortu życia jakie dała nauka. Począwszy od podniesienia przeżywalności dzieci do prawie 100%, po setki rzeczy czyniących życie lżejszym jak pralki, centralne ogrzewanie, woda z kranu, prąd z elektrowni, internet, sklepy spożywcze, samochody, telefony komórkowe.kunzang pisze:Chcesz zamieść pod dywan naloty dywanowe na miasta podczas drugiej wojny, czy Hiroszimę i Nagasaki, czy wietnamskie wioski w ogniu napalmu, Bałkany?... itd...
Nie wydaje Ci się, że w wyniku rozwoju medycyny znacznie więcej ludzi zostało uratowanych niż zginęło w wyniku rozwoju broni?
Zresztą to, czy człowiek używa dynamitu do kopania tuneli czy do wysadzania się w powietrze na targu to kwestia etyki, którą nauka się nie zajmuje. To, że nauka ułatwia życie każdemu, nawet żołnierzowi, który może sobie wystrzelić rakietę zamiast lecieć na wroga z maczugą jest sukcesem nauki i w żaden sposób jej nie uwłacza. Narzędzie to narzędzie, to jak człowiek go użyje jest kwestią jego moralności.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Dobry
Tuż za rogiem czai się to, co nazywamy rozbuchanym konsumpcjonizmem /bez nauki, bez nowych technologii w zasadzie niemożliwy/, który przyczynia się do dewastowania tej planety.
A w dewastacji tej planety nauka ma swój bezpośredni udział - zanieczyszczenie środowiska naturalnego: chemiczne, biologiczne, promieniotwórcze.
...że /z innej mańki/ o metodach hodowli przemysłowej zwierząt /np słynne gęsi/ nie wspomnę.
Pozdrawiam
kunzang
Wybacz, że tak z grubej rury, ale przypomniało mi się odnośnie tego pewne przysłowie - ''po trupach do celu''.chaon pisze:Nie, ale to ilu ludzi zginęło w wyniku możliwości jakie daje zaawansowana technologicznie broń jest tylko niewielką stratą w porównaniu z ogromnymi korzyściami poprawy komfortu życia jakie dała nauka.kunzang pisze:Chcesz zamieść pod dywan naloty dywanowe na miasta podczas drugiej wojny, czy Hiroszimę i Nagasaki, czy wietnamskie wioski w ogniu napalmu, Bałkany?... itd...
Nie, nie wydaje mi się, a dodatkowo, to co jest rozwojem technologi, choć temu nie służy także ''zabija'', jak choćby samochód, czy samolot /giniemy w wypadkach samochodowych i lotniczych/. Pojawia się też kwestia śmierci ludzi na wskutek zanieczyszczenia naturalnego środowiska, czy używania np rakotwórczych technologii jak azbest. itd...chaon pisze:Począwszy od podniesienia przeżywalności dzieci do prawie 100%, po setki rzeczy czyniących życie lżejszym jak pralki, centralne ogrzewanie, woda z kranu, prąd z elektrowni, internet, sklepy spożywcze, samochody, telefony komórkowe.
Nie wydaje Ci się, że w wyniku rozwoju medycyny znacznie więcej ludzi zostało uratowanych niż zginęło w wyniku rozwoju broni?
Nie chcę tu dyskredytować nauki, świadom też tego, że to co nazywamy ''zbrojeniami'' miało /i ma/ duży wpływ na jej rozwój i swe przełożenie na wykorzystanie pokojowe nowych technologii, niemniej tworzenie nimbu wspaniałości nauki jest dla mnie nieporozumieniem.chaon pisze:Zresztą to, czy człowiek używa dynamitu do kopania tuneli czy do wysadzania się w powietrze na targu to kwestia etyki, którą nauka się nie zajmuje. To, że nauka ułatwia życie każdemu, nawet żołnierzowi, który może sobie wystrzelić rakietę zamiast lecieć na wroga z maczugą jest sukcesem nauki i w żaden sposób jej nie uwłacza.
Tuż za rogiem czai się to, co nazywamy rozbuchanym konsumpcjonizmem /bez nauki, bez nowych technologii w zasadzie niemożliwy/, który przyczynia się do dewastowania tej planety.
A w dewastacji tej planety nauka ma swój bezpośredni udział - zanieczyszczenie środowiska naturalnego: chemiczne, biologiczne, promieniotwórcze.
...że /z innej mańki/ o metodach hodowli przemysłowej zwierząt /np słynne gęsi/ nie wspomnę.
Głowice atomowe nie służą do wbijania gwoździ, podobnie jak napalm nie służy do palenia w kominku, a broń biologiczna nie jest lekiem na katar.chaon pisze:Narzędzie to narzędzie, to jak człowiek go użyje jest kwestią jego moralności.
Pozdrawiam
kunzang
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Witam,
Chaon Twoje wątpliwości były już kiedyś poruszane w innym wątku, pojawiły się w międzyczasie nowe posty,
może one Ci tą sytuację wyjaśnią?
http://forum.medytacja.net/viewtopic.ph ... 8&start=44
Pozdrawiam
Chaon Twoje wątpliwości były już kiedyś poruszane w innym wątku, pojawiły się w międzyczasie nowe posty,
może one Ci tą sytuację wyjaśnią?
http://forum.medytacja.net/viewtopic.ph ... 8&start=44
Pozdrawiam
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Jasne - żadna, nawet najbardziej z pozoru "neutralna" technologia nie powstaje w próżni. Ludzie po coś ją wynajdują. I nie jest tak, że potem nagle ten wynalazek możemy sobie swobodniutko rekontekstualizować, odrywać od jego genezy, i używać w absolutnie dowolnym celu bez żadnych konsekwencji wynikających z systemu wartości, który doprowadził do wynalezienia danej technologii. Vide skutki polarazyzacji broni palnejkunzang pisze:Głowice atomowe nie służą do wbijania gwoździ, podobnie jak napalm nie służy do palenia w kominku, a broń biologiczna nie jest lekiem na katar.chaon pisze:Narzędzie to narzędzie, to jak człowiek go użyje jest kwestią jego moralności.
Wielu, wielu, wielu trupach - nie tylko jednostek, ale i całych gatunków.kunzang pisze:Wybacz, że tak z grubej rury, ale przypomniało mi się odnośnie tego pewne przysłowie - ''po trupach do celu''.
Ba, to nie za rogiem, to tu i teraz. Na krawędzi - optymistycznie myśląc - to jesteśmy nie konsumpcjonizmu (który już nas zjadł, teraz co najwyżej może się bardziej jeszcze rozkręcić i ciut bardziej zglobalizować), a zagłady ekologicznej planety.kunzang pisze:Tuż za rogiem czai się to, co nazywamy rozbuchanym konsumpcjonizmem /bez nauki, bez nowych technologii w zasadzie niemożliwy/, który przyczynia się do dewastowania tej planety.
A w dewastacji tej planety nauka ma swój bezpośredni udział - zanieczyszczenie środowiska naturalnego: chemiczne, biologiczne, promieniotwórcze.
...że /z innej mańki/ o metodach hodowli przemysłowej zwierząt /np słynne gęsi/ nie wspomnę.
Jest też pytanie, kto z tych przyjemnych dobrodziejstw danych nam przez naukę korzysta - bo tak naprawdę o wiele mniej niż te statystyczne 20% ludzkości. I warto pamiętać, kto za tę wygodę nielicznych płaci - nie tylko 80% z górką ludzi, ale niezliczone miliony innych "sentient beings" też.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Której, jak wynika z artykułu Paula Krugmana ze wczorajszego wydania NYTimes, przyczyny są dwie: chciwość i tchórzostwo. Ale panowie CEO i politycy muszą przecież żyć na jakimś poziomie ...LewKanapowy pisze:Ba, to nie za rogiem, to tu i teraz. Na krawędzi - optymistycznie myśląc - to jesteśmy nie konsumpcjonizmu (który już nas zjadł, teraz co najwyżej może się bardziej jeszcze rozkręcić i ciut bardziej zglobalizować), a zagłady ekologicznej planety.
+
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Krugman ma generalnie rację, IMHO (można by dodać jeszcze kwestie szeroko pojętej biurokracji i tzw. lenistwo społeczne) i, to co mówi o przyczynach zagłady, która ma miejsce na naszych oczach, to najbardziej niedorzeczna, niewiarygodna, absurdalna i beznadziejnie głupia prawda w historii ludzkości.Tomek pisze:Której, jak wynika z artykułu Paula Krugmana ze wczorajszego wydania NYTimes, przyczyny są dwie: chciwość i tchórzostwo. Ale panowie CEO i politycy muszą przecież żyć na jakimś poziomieLewKanapowy pisze:Ba, to nie za rogiem, to tu i teraz. Na krawędzi - optymistycznie myśląc - to jesteśmy nie konsumpcjonizmu (który już nas zjadł, teraz co najwyżej może się bardziej jeszcze rozkręcić i ciut bardziej zglobalizować), a zagłady ekologicznej planety.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Przecież ten temat już był poruszany. Tutaj.chaon pisze:Np. czemu jeszcze nie wszyscy są oświeceni, skoro ilość istot jest skończona
(...)
Jeśli zrobi się z tego offtop, proszę moderatorów o wydzielenie.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Chciwość została zinstytucjonalizowana, jak pisał Loy – nawiązując do kontekstu buddyzmu społecznie zaangażowanego - bezosobowy byt korporacji domaga się ciągłego wzrostu dochodów ...LewKanapowy pisze:Krugman ma generalnie rację, IMHO (można by dodać jeszcze kwestie szeroko pojętej biurokracji i tzw. lenistwo społeczne) i, to co mówi o przyczynach zagłady, która ma miejsce na naszych oczach, to najbardziej niedorzeczna, niewiarygodna, absurdalna i beznadziejnie głupia prawda w historii ludzkości.
Tym co jednak najciekawsze we wspomnianym tekście Krugmana (noblisty w dziedzinie ekonomii w końcu, a nie radykalnego „zielonego”), to jasno postawiona teza, że podatki od emisji gazów cieplarnianych, które są faktycznie najbardziej realnym sposobem na regulowanie globalnego ocieplenia, byłyby relatywnie niewielkim kosztem dla całości światowej gospodarki. Problem jednak w tym, że najbardziej narażonym na wprowadzenie takich regulacji sektorem gospodarki, byłaby branża naftowo-węglowa, która od lat dokładnie analizując doniesienia naukowych agencji i będąc świadoma wzrastającego ocieplenia klimatu, z premedytacją, nastawiona na krótkowzroczne cele, stwarza mgłę informacyjną, która skutecznie utrudnia dyskusję na szerszym forum publicznym, obywatelskim – zresztą, każdy w miarę dociekliwy obserwator tego tematu przekonał się na własnej skórze, jak dalece zdezorientowany w tej kwestii jest przeciętny, inteligentny człowiek ...
Lenistwo społeczne owszem, ale zarazem efekt zmasowanej kampanii medialnej i politycznej, mającej podtrzymać dotychczasowy status quo. Ale to już wyszło poza ten wątek ...
+
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
No, pewnie, miałem tak.amogh pisze: Czy spotkaliście się kiedykolwiek w swojej praktyce z podobnym dylematem (jeżeli nie to już się spotkaliście ). Jak widzicie kwestię pewnych "formalnych" konieczności względem "samsarycznych przebieranek", a umysłową/duchową przestrzenią wolną od jakichkolwiek trosk, obaw, przywiązań i konieczności?
Odtrutka? Zrozumienie, że prawda relatywna i ostateczna mają taką samą jakość. Błędem, imho jest myślenie,że prawda ostateczna jest domeną Niebios, czy "dla boga" a relatywna domeną Piekła, czy "dla diabła".
Poza tym - te dwie "prawdy" są narzędziem tymczasowym, są pomocą w praktyce wyprowadzania umysłu z pomieszania. C'nie. Czepianie się jednej albo drugiej może i jest zabawne, tylko, że... idzie bokiem funkcji jakie ma spełnia to nauczanie.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Prawda, a co gorsza ta instytucja wraz z jej ekspansją została masowo zinternalizowana - może i nie wysysa się jeszcze jej etosu z mlekiem matki, ale dostaje w obowiązkowym pakiecie pourodzeniowym (całkowicie "za darmo", oczywiście) od którego błyskawicznie się uzależniamy, który zapewnia nam gotową, ewoluującą strukturę naszego świata i bez którego naturalnie nie da się (łatwo) żyć. No i jak to z internalizacją bywa, nieświadomie przyjmujemy, że cały ten paradygmat jest naturalny - że nigdy nie było i nie bedzie żadnych alternatyw,Tomek pisze:Chciwość została zinstytucjonalizowana, jak pisał Loy – nawiązując do kontekstu buddyzmu społecznie zaangażowanego - bezosobowy byt korporacji domaga się ciągłego wzrostu dochodów ...
Jasne, chociaż myślę, że sporym problemem jest tu też w ogóle sama "natura" współczesnych technologii informacyjnych: jeśli o atrakcyjności głosu decyduje - oprócz tego, czy wydaje się służyć naszym krótkoterminowym i egoistycznym interesom - sama jego głośność, wyrazistość, błyskotliwość czy nowość, kto zwraca uwagę na merytorykę? Kto w ogóle doczytuje dziś artykuły do końca, nie mówiąc już o wyszukiwaniu i weryfikowaniu niezależnych źródeł informacji? Kogo stać na przejrzenie więcej niż jednego artykułu w danym temacie?Tomek pisze:Tym co jednak najciekawsze we wspomnianym tekście Krugmana (noblisty w dziedzinie ekonomii w końcu, a nie radykalnego „zielonego”), to jasno postawiona teza, że podatki od emisji gazów cieplarnianych, które są faktycznie najbardziej realnym sposobem na regulowanie globalnego ocieplenia, byłyby relatywnie niewielkim kosztem dla całości światowej gospodarki. Problem jednak w tym, że najbardziej narażonym na wprowadzenie takich regulacji sektorem gospodarki, byłaby branża naftowo-węglowa, która od lat dokładnie analizując doniesienia naukowych agencji i będąc świadoma wzrastającego ocieplenia klimatu, z premedytacją, nastawiona na krótkowzroczne cele, stwarza mgłę informacyjną, która skutecznie utrudnia dyskusję na szerszym forum publicznym, obywatelskim – zresztą, każdy w miarę dociekliwy obserwator tego tematu przekonał się na własnej skórze, jak dalece zdezorientowany w tej kwestii jest przeciętny, inteligentny człowiek ...
Tu dość ciekawy artykuł, który traktuje i jeszcze innym problemie publicznych (i nie tylko) debat:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree ... ge-science
Pisałem o lenistwie, a nie o medialnym praniu mózgów na szeroką skalę, bo to ostatnie zjawisko, jak sam sugerujesz, jest po prostu jedną z głównych i bardziej chwytnych kończyn zinstytucjonalizowanej chciwości. Lenistwo to zresztą nie najlepsze słowo - inercja albo poczucie bezsilności byłyby chyba lepszymi określeniami, bo tu w żadnym razie nie chodzi tylko o to, że komuś się "nie chce" . . .Tomek pisze:Lenistwo społeczne owszem, ale zarazem efekt zmasowanej kampanii medialnej i politycznej, mającej podtrzymać dotychczasowy status quo.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Kunzang: mimo wszystko, średnia życia mocno się wydłużyła, w takim średniowieczu, rzadko kto dożywał 40stki.
Po za tym, na świecie ile teraz jest już miliardów ludzi... dużo, gdyby nauka i cywilizacja były takie zabójcze, to po prostu ludzie, za przeproszeniem, nie namnożyli by się tak bardzo jak teraz...
Jeszcze tylko dwie kwestie:
* zgodzę się, że mamy *potencjał* niszczenia większy niż kiedykolwiek - możemy jako ludzkość np. zniszczyć całą planetę, kiedyś to nie było możliwe
* ludzi jest więcej, ale cierpi na tym przyroda (a przynajmniej mam takie wrażenie) i teraz można się kłócić czy życie ludzkie jest tego warte i czy jest lepsze np. od życia innych gatunków (i czy w ogóle można to wartościować)
Po za tym, na świecie ile teraz jest już miliardów ludzi... dużo, gdyby nauka i cywilizacja były takie zabójcze, to po prostu ludzie, za przeproszeniem, nie namnożyli by się tak bardzo jak teraz...
Jeszcze tylko dwie kwestie:
* zgodzę się, że mamy *potencjał* niszczenia większy niż kiedykolwiek - możemy jako ludzkość np. zniszczyć całą planetę, kiedyś to nie było możliwe
* ludzi jest więcej, ale cierpi na tym przyroda (a przynajmniej mam takie wrażenie) i teraz można się kłócić czy życie ludzkie jest tego warte i czy jest lepsze np. od życia innych gatunków (i czy w ogóle można to wartościować)
Cały czas jest teraz.
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
TeZeT pisze:Kunzang: mimo wszystko, średnia życia mocno się wydłużyła, w takim średniowieczu, rzadko kto dożywał 40stki.
Z tym wydłużeniem to bym uważał. Po pierwsze, dłużej niż kiedyś to żyje się w Europie - tzn., żyjesz dłużej w Europie teraz niż żyłbyś w Europie kiedyś. Za tę bardzo wąsko zlokalizowaną poprawę płacą zresztą ludzie w innych częściach świata - także skróceniem średniej życia. Po drugie, to zupełnie nie tak, że w średniowieczu w Europie rzadko kto dożywał czterdziestki: statystycznie nie dożywało się jej, bo niemowlęta umierały jak muchy.
Ludzie mnożą się, inne gatunki wymierają setkami każdego roku. Zresztą dlaczego to "mnożenie się" ludzi miałoby dowodzić, że "nauka i cywilizacja" nie są "takie zabójcze" także dla ludzi? Nawet zapominając na sekundę o globalnym ociepleniu: pogadaj z kimś, kto się wychował w czasach Zimnej Wojny - albo, z innej beczki, posłuchaj tego, co piszą teraz biolodzy badający ewolucję. Taki John Crook (ten of Western Chan Fellowship, btw) na ten przykład sugeruje w "Endgames", że z perspektywy współczesnej biologii ewolucyjnej dominacja jakiegoś gatunku bynajmniej nie oznacza, że ewolucyjnie lepiej sobie radzi od innych. Odwrotnie, raczej, bo gwałtownie redukując inne elementy ekosystemu - elementy, z którymi jest współzależny - podcina gałąź, na której siedzi.TeZeT pisze:Po za tym, na świecie ile teraz jest już miliardów ludzi... dużo, gdyby nauka i cywilizacja były takie zabójcze, to po prostu ludzie, za przeproszeniem, nie namnożyli by się tak bardzo jak teraz...
(Tak na marginesie: problem nie polega chyba po prostu na "nauce" i "cywilizacji". Bardzo nieprecyzyjne terminy, nie? Nie słyszałem jeszcze o kulturze, która byłaby zupełnie "nienaukowa", a kultura niecywilizowana to oksymoron. Nawet Piraha, którzy podobno nie mają pamięci kulturowej, to też cywilizacja - i, patrząc na to, jak sobie radzą w dżungli, z jak najbardziej rozwiniętą nauką.)
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Lwie - a co powiesz na ewentualne wydarzenia które nas czekają w przyszłości ? To co się teraz dzieje to pikuś np. przy takiej "osobliwości technologicznej" - nie wiadomo czy się bać czy cieszyć:
* http://wiadomosci.onet.pl/2208238,16,po ... ,item.html
* http://pl.wikipedia.org/wiki/Technologi ... 5%9B%C4%87
* http://www.youtube.com/watch?v=l-jptjnFVYk
* http://wiadomosci.onet.pl/2208238,16,po ... ,item.html
* http://pl.wikipedia.org/wiki/Technologi ... 5%9B%C4%87
* http://www.youtube.com/watch?v=l-jptjnFVYk
Cały czas jest teraz.
- LewKanapowy
- Posty: 595
- Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
- Tradycja: Dzogczen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Buddzie świeczkę, a samsarze ogarek.
Cieszyć to się nie ma tu z czego - na szczęście taki Brave New World to jeszcze cały czas tylko "ewentualność"
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.