Wyśmiewanie się.
Moderator: forum e-budda team
Wyśmiewanie się.
Nie wiem, czy jest to dobry ale wątek, ale mam do was pytanie:
Czy kiedy zaczęliście interesować się buddyzmem, uczyliście się medytacji itp. spotkaliście się z wyśmianiem was przez innych ludzi?
Wczoraj miałam taką sytuację, gdy zaczęłam popołudniową praktykę vipassany. Do pokoju weszła mi mama, po czym zaraz pobiegła do ojca i takim sposobem przykleili mi łatkę "sekciary". Męczą mnie teraz docinkami, a ja mimo ogromnych starań ignorowania ich i robienia tego co czuję, powoli zaczynam się przejmować.
Co mam robić? Przecież nie robię nic złego. Nie moja wina, że moja rodzina przedkłada telewizor nad jakieś wyższe wartości.
Czy kiedy zaczęliście interesować się buddyzmem, uczyliście się medytacji itp. spotkaliście się z wyśmianiem was przez innych ludzi?
Wczoraj miałam taką sytuację, gdy zaczęłam popołudniową praktykę vipassany. Do pokoju weszła mi mama, po czym zaraz pobiegła do ojca i takim sposobem przykleili mi łatkę "sekciary". Męczą mnie teraz docinkami, a ja mimo ogromnych starań ignorowania ich i robienia tego co czuję, powoli zaczynam się przejmować.
Co mam robić? Przecież nie robię nic złego. Nie moja wina, że moja rodzina przedkłada telewizor nad jakieś wyższe wartości.
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Wyśmiewanie się.
Dlatego najlepiej chyba nie pokazywać siebie jako praktykującego medytację, buddysty itp.
Generalnie to chyba typowe zachowanie, choć moja mama po roku niepokoju odwiedziła mnie razem z siostrą w ośrodku gdzie mieszkałem (to raczej chyba nietypowe?). Mama zainteresowała się nawet medytacją, choć bardziej później ciągnęło ją w kierunku reiki. Siostra do dziś jest zainteresowana buddyzmem.
Nieufność na początku była, choć wyśmiewania nie. Ale nigdy nie pokazywałem swojej buddyjskości, chyba że chciały o tym rozmawiać. Ostatecznie przed śmiercią mamy medytowaliśmy razem i myślę, że w jakiś sposób jej to pomagało.
Także różnie to może się ułożyć. Wyśmiewanie to taki typowy mechanizm obronny przed czymś nowym. Moim zdaniem staraj się być w tym (praktyce) intymna. Po pierwsze nie dasz im powodów do śmiechu, po drugie czas robi swoje i jak zobaczą, że jesteś wciąż "normalna", to któż to wie, może sami zostaną joginami W każdym razie może to zaakceptują.
Staraj się w ich obecności nie palić kadzidełek, nie robić ołtarzyków, zakładać szat itp.
Praktykuj gdy śpią, ich nie ma. Nie wywołuj konfliktów na tej linii.
Może sama się z tego śmiej Humor jest OK.
Generalnie to chyba typowe zachowanie, choć moja mama po roku niepokoju odwiedziła mnie razem z siostrą w ośrodku gdzie mieszkałem (to raczej chyba nietypowe?). Mama zainteresowała się nawet medytacją, choć bardziej później ciągnęło ją w kierunku reiki. Siostra do dziś jest zainteresowana buddyzmem.
Nieufność na początku była, choć wyśmiewania nie. Ale nigdy nie pokazywałem swojej buddyjskości, chyba że chciały o tym rozmawiać. Ostatecznie przed śmiercią mamy medytowaliśmy razem i myślę, że w jakiś sposób jej to pomagało.
Także różnie to może się ułożyć. Wyśmiewanie to taki typowy mechanizm obronny przed czymś nowym. Moim zdaniem staraj się być w tym (praktyce) intymna. Po pierwsze nie dasz im powodów do śmiechu, po drugie czas robi swoje i jak zobaczą, że jesteś wciąż "normalna", to któż to wie, może sami zostaną joginami W każdym razie może to zaakceptują.
Staraj się w ich obecności nie palić kadzidełek, nie robić ołtarzyków, zakładać szat itp.
Praktykuj gdy śpią, ich nie ma. Nie wywołuj konfliktów na tej linii.
Może sama się z tego śmiej Humor jest OK.
- piotr
- ex Global Moderator
- Posty: 3569
- Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Wyśmiewanie się.
Cześć,
Pamiętam jak podczas jakiegoś wykładu Ajahn Brahmali opowiadał, jak jego rodzice byli zszokowani i pukali się w czoło, gdy powiedział im, że zostanie bhikkhu (są Norwegami). Gdy później co jakiś czas odwiedzał ich w domu w Norwegii, ich stosunek do niego się powoli zmieniał, aż w końcu, po kilku latach, jego ojciec poprosił go, żeby sam nauczał go Dhammy. Ajahn twierdził, że zmiana jego rodziców, była spowodowana zmianą jego własnego charakteru, która się dokonywała dzięki praktyce. Nie tylko medytacji, ale też większej chęci do dzielenia się materialnymi rzeczami i swoim czasem, dzięki postawie życzliwości i współczucia. Na te wszystkie rzeczy potrzeba czasu obu stronom. Jednej stronie na ich rozwijanie i doskonalenie, a drugiej na odczucie ich efektów i zrozumienie ich przyczyn. Dlatego ważne wydaje się być bycie cierpliwym.
Pamiętam jak podczas jakiegoś wykładu Ajahn Brahmali opowiadał, jak jego rodzice byli zszokowani i pukali się w czoło, gdy powiedział im, że zostanie bhikkhu (są Norwegami). Gdy później co jakiś czas odwiedzał ich w domu w Norwegii, ich stosunek do niego się powoli zmieniał, aż w końcu, po kilku latach, jego ojciec poprosił go, żeby sam nauczał go Dhammy. Ajahn twierdził, że zmiana jego rodziców, była spowodowana zmianą jego własnego charakteru, która się dokonywała dzięki praktyce. Nie tylko medytacji, ale też większej chęci do dzielenia się materialnymi rzeczami i swoim czasem, dzięki postawie życzliwości i współczucia. Na te wszystkie rzeczy potrzeba czasu obu stronom. Jednej stronie na ich rozwijanie i doskonalenie, a drugiej na odczucie ich efektów i zrozumienie ich przyczyn. Dlatego ważne wydaje się być bycie cierpliwym.
-
- Posty: 315
- Rejestracja: pn lut 20, 2012 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: -
Re: Wyśmiewanie się.
Dokładnie tak jak Piotr pisze. Ja także doświadczałem takich rzeczy ze strony innych. Musisz dać sobie czas - i to z terminem bliżej nieokreślonym. To samo przyjdzie na drodze treningu medytacyjnego i nabywania wiedzy. Tak jak wspomniany Ajahn Brahmali - rodzice tak mu robili bo znali go od początku całkiem innego ale z czasem gdy zobaczyli pozytywny wpływ na niego i jego sposób zachowania* to zmienili zdanie.piotr pisze:Cześć,
Pamiętam jak podczas jakiegoś wykładu Ajahn Brahmali opowiadał, jak jego rodzice byli zszokowani i pukali się w czoło, gdy powiedział im, że zostanie bhikkhu (są Norwegami). Gdy później co jakiś czas odwiedzał ich w domu w Norwegii, ich stosunek do niego się powoli zmieniał, aż w końcu, po kilku latach, jego ojciec poprosił go, żeby sam nauczał go Dhammy. Ajahn twierdził, że zmiana jego rodziców, była spowodowana zmianą jego własnego charakteru, która się dokonywała dzięki praktyce. Nie tylko medytacji, ale też większej chęci do dzielenia się materialnymi rzeczami i swoim czasem, dzięki postawie życzliwości i współczucia. Na te wszystkie rzeczy potrzeba czasu obu stronom. Jednej stronie na ich rozwijanie i doskonalenie, a drugiej na odczucie ich efektów i zrozumienie ich przyczyn. Dlatego ważne wydaje się być bycie cierpliwym.
* Sposób zachowania - w tym kontekście, to jest taka coś ala charyzma, siła przekonania bez słów, samoistna, którą inni ludzie wyczuwają...wraz ze zmianą charakteru inni zmieniają podejście do niego...coś ala fluidy niewidzialne.
Pozdrawiam i powodzenia!
Re: Wyśmiewanie się.
Ukrywanie to za dużo powiedziane, ale też nie afiszuję się z tym praktycznie w ogóle. Problem leży w tym, że u mnie w domu ciężko jest zachować jakąkolwiek prywatność i intymność. No, chyba że w toalecie
Może rzeczywiście, gdy zobaczą, że nie ma to na mnie złego wpływu to zaakceptują mój wybór? Tak samo było dwa lata temu gdy powiedziałam im, że chcę być wegetarianką. Pamiętam ciągłe docinki "jaka to szynka nie jest smaczna", nawet mama zaczęła częściej gotować obiady. Na marne ich wysiłki, chyba zrozumieli, że tak czuję się lepiej i nawet sami zaczęli kupować mi różne produkty itp.
Dziękuję Wam bardzo za podzielenie się ze mną własnym zdaniem
Może rzeczywiście, gdy zobaczą, że nie ma to na mnie złego wpływu to zaakceptują mój wybór? Tak samo było dwa lata temu gdy powiedziałam im, że chcę być wegetarianką. Pamiętam ciągłe docinki "jaka to szynka nie jest smaczna", nawet mama zaczęła częściej gotować obiady. Na marne ich wysiłki, chyba zrozumieli, że tak czuję się lepiej i nawet sami zaczęli kupować mi różne produkty itp.
Dziękuję Wam bardzo za podzielenie się ze mną własnym zdaniem
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Wyśmiewanie się.
Jeszcze nie koniec, jeszcze nie wszyscy, jeszcze Ja
Co do wątku, to jak byłem młody i zaczynałem to trochę ostrzej bo bandzie jeździłem. Liceum, druga czy trzecia klasa, długa przerwa, 20 min, pogoda jak dziś, na lekcjach przymuł, no to idę na chojraka na trawnik kilkadziesiąt metrów od szkoły i siadam z dala od wszystkich w lotosiku. Jak mnie nie wypatrzą spod murów koledzy ... ... dwóch podeszło, trochę z szyderą, trochę z ciekawości, że miewam odmienne zapatrywania na to i owo to mogli się już domyślać ze zgrzytów z księdzem na lekcjach religii, zwłaszcza gdy o religiach wschodu chciał nas (tj. mnie) czegoś nauczyć ... Pewna bariera powstała ale mi nie przeszkadzała, miałem więcej przestrzeni dla samego siebie. Poza taką medytką na trawniku to się czepiać czego za bardzo nie było i w ostatecznym rozrachunku to oni się całe liceum siedząc na religi frajerowali a ja wagarowałem, z trzeciej do czwartej przeszedłem z religii nieklasyfikowany a żebym miał coś na maturalnym, to dla garstki takich jak ja zorganizowano po raz pierwszy w szkole etykę Ale piszę o tym żeby zwrócić uwagę na coś jeszcze. Takich eksperymentalnych społecznie medytek sobie w liceum odbyłem w sumie kilka i jeśli ktokolwiek miał jakieś wonty, to dramatyzujący ludzie z mojej klasy, innych ludzi - rozwalonych gdzieś tam na kocyku w pobliżu na przykład - to w ogóle nie ruszało No i tak samo jest myślę w rodzinie, że jeśli ktoś się bardziej emocjonuje, to częściej jest to ta najbliższa a nie dalsza, czego świadomość może też myślę pomóc w nabraniu większego dystansu.
Przedwczoraj poniosło mnie w okolicę na wietrzenie głowy z tematu "Nieobceność dharmy w niektórych światach". Włóczyłem się na wietrze i słońcu po zielonych i żółtych polach bez konkretnego celu i znalazłem się w pobliżu miejscowości, gdzie pochowano drugą żonę mojego dziadka, pierwsza (właściwa moja babcia) zmarła jeszcze 3 lata przed moimi narodzinami. Ta "babcia" jest jak do tej pory jedynym członkiem najbliższej rodziny, którego śmierci (10 lat temu) doświadczyłem. Nie było to w żaden sposób bolesne bo za nią nie przepadałem i tylko "z łaską" dla reszty rodziny pojawiłem się na jej katolickim pogrzebie. Gdy podchodziłem przedwczoraj pod kościół i cmentarz z jej grobem byłem już świadom zachodzącej synchronizacji nie tylko z zajmowaniem swojego umysłu tematem śmierci i (świadomych) odrodzeń, ale i z rocznym/zodiakalnym czasem jej śmierci, która przypadła co prawda - jak odczytałem - na 18 maja, ale zodiakalnie w tym roku Słońce na tej pozycji było właśnie 17ego (częsty rodzaj koincydencji w życiu). "Babcia" pod koniec życia w zasadzie wegetowała i tak też umierała, doświadczając w międzyczasie wylewu, który do końca ją od nas odciął, mogła tylko patrzeć i ruszać palcami obejmowanej dłoni. To wtedy, na kilka dni przed jej ostateczną agonią usiadłem przy niej i medytowałem, patrząc w jej oczy, lewą dłonią obejmując jej dłoń, a z prawą położoną na jej czole, bawiąc się w bardzo przyjemnie wyczuwalny obieg energii i nawet z intencją jej lepszego odrodzenia w buddyjskiej rodzinie, na wypadek gdyby reinkarnacja była faktem To było moje pożegnanie z tą bardzo nielubianą przeze mnie (ze wzajemnością zresztą), nie mogącą wiedzieć o co w ogóle chodzi kobietą. Dla dziadka siedzenie w medytacji, które czasem widział, było niczym innym jak formą treningu czy hatha-yogi tyle że nie na siłowni Życzyłem jej też dobrej podróży w dniu samej śmierci. Zapomniawszy już o sprawie, kilka lat później miałem w życiu epizod z Karma Kagyu. W ośrodku spotykałem regularnie młode małżenstwo z nowonarodzoną dziewczynką, która przy mnie jakoś wyjątkowo często popadała w nerwowość i płacz ... i jak mnie raz w końcu uderzyło spojrzenie jej niebieskich oczu i postawiło przede mną wspomnienie niebieskich oczu "babci" wpatrzonych we mnie medytującego nad nią przed śmiercią ... Dalszego ciągu mych myśli można się już domyslić. Rzecz jest oczywiście do wzięcia na wiarę jeśli ktoś ma ochotę Opowiadam jako szamańską anegdotkę, czytać najlepiej przed snemstepowy jeż pisze:Ostatecznie przed śmiercią mamy medytowaliśmy razem i myślę, że w jakiś sposób jej to pomagało.
Co do wątku, to jak byłem młody i zaczynałem to trochę ostrzej bo bandzie jeździłem. Liceum, druga czy trzecia klasa, długa przerwa, 20 min, pogoda jak dziś, na lekcjach przymuł, no to idę na chojraka na trawnik kilkadziesiąt metrów od szkoły i siadam z dala od wszystkich w lotosiku. Jak mnie nie wypatrzą spod murów koledzy ... ... dwóch podeszło, trochę z szyderą, trochę z ciekawości, że miewam odmienne zapatrywania na to i owo to mogli się już domyślać ze zgrzytów z księdzem na lekcjach religii, zwłaszcza gdy o religiach wschodu chciał nas (tj. mnie) czegoś nauczyć ... Pewna bariera powstała ale mi nie przeszkadzała, miałem więcej przestrzeni dla samego siebie. Poza taką medytką na trawniku to się czepiać czego za bardzo nie było i w ostatecznym rozrachunku to oni się całe liceum siedząc na religi frajerowali a ja wagarowałem, z trzeciej do czwartej przeszedłem z religii nieklasyfikowany a żebym miał coś na maturalnym, to dla garstki takich jak ja zorganizowano po raz pierwszy w szkole etykę Ale piszę o tym żeby zwrócić uwagę na coś jeszcze. Takich eksperymentalnych społecznie medytek sobie w liceum odbyłem w sumie kilka i jeśli ktokolwiek miał jakieś wonty, to dramatyzujący ludzie z mojej klasy, innych ludzi - rozwalonych gdzieś tam na kocyku w pobliżu na przykład - to w ogóle nie ruszało No i tak samo jest myślę w rodzinie, że jeśli ktoś się bardziej emocjonuje, to częściej jest to ta najbliższa a nie dalsza, czego świadomość może też myślę pomóc w nabraniu większego dystansu.
-
- konto zablokowane
- Posty: 9
- Rejestracja: sob maja 19, 2012 14:49
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddyzm
Re: Wyśmiewanie się.
Zastanawia mnie jeszcze czy mowicie w pracy, ze nie jestescie Katolikami? Czy mozna nie tylko dostac hahaha! ale i stracic prace! Ja wlasne nic nie mowie(lub ze jestem poszukujacy), bo boje sie, ze strace prace, jak powiem, ze praktykuje Buddyzm.
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Wyśmiewanie się.
Ja w pracy w ogóle nie opowiadam o sobie. Generalnie to obcy ludzie są. Nie wynika to wcale ze strachu, że mnie wyrzucą, ale to byłoby dziwne gdybym im zaczął opowiadać o buddyzmie. Mi też nikt nie opowiada, że jest chrześcijaninem, ateistą czy wierzy w UFO.
Po prostu w pracy się pracuje
Po prostu w pracy się pracuje
-
- konto zablokowane
- Posty: 9
- Rejestracja: sob maja 19, 2012 14:49
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddyzm
Re: Wyśmiewanie się.
Mowie w sensie gdy w pracy ludzie spedzaja ze soba 8h duzo mowia, o rodzinach, o pracy, no i zazwyczaj tez o religii, polityce. ktos mowi, ze pojdzie po pracy do kosciola, czy w niedziele. No i tak zazwyczaj wiedza wzajemnie czy ktos jest z innej religii. No chyba, ze tak pogadac se w pracy nie moga, bo jest jak na lodzi krola gdzie niewolnicy nie moga se pogadac tylko wiosluja w rytm dzwonu/a, nie znaja nawet swoich imion, a jak ktory padnie to moze jedynie sasiedni niewolnik zauwazy...
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Wyśmiewanie się.
No wiesz, to zależy gdzie pracujesz. Ja nie bardzo mam kiedy pogadać... (nie jestem wioślarzem)108poklonow pisze:Mowie w sensie gdy w pracy ludzie spedzaja ze soba 8h duzo mowia, o rodzinach, o pracy, no i zazwyczaj tez o religii, polityce. ktos mowi, ze pojdzie po pracy do kosciola, czy w niedziele.
A masz takie doświadczenia, że za wyznawanie innej religii wyrzucają? Ba ja np. nie spotkałem się. No chyba, że w pewnym miejscu w Toruniu
-
- konto zablokowane
- Posty: 9
- Rejestracja: sob maja 19, 2012 14:49
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddyzm
Re: Wyśmiewanie się.
No jak siedzialem z kolega na zielonej trawie w parku w jednym zachodnich krajow to nikt sie nie smial. A pytam czy ktorys Buddysta dzis, wczoraj czy przedwczoraj usiadl w lotosie w parku miasta polskiego? Nie sadze, bo albo balibysmy sie, ze ktos z pracy nas zobaczy i wysmieje(poinforumje szefa a tej jako Katolik zwolni) lub Moherowy Beret rzucilby w siedzacego swym beretem. Ja sie wstydze medytowac nawet w lesie, bo jak ktos mnie widzi(jadac rowerem na polowanie) to czuje sie nieswojo...i niedajBoze zobaczy nas sasiad, no przeciez zaden Buddysta nie medytuje w swoim ogrodzie z obawy przed siasiadka!
- stepowy jeż
- Senior User
- Posty: 1852
- Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen, Zen
Re: Wyśmiewanie się.
A przeszkadza Ci to?
-
- Posty: 432
- Rejestracja: wt sie 04, 2009 09:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Toruń
Re: Wyśmiewanie się.
Takie czasy, że praktykę powinno się wykonywać bardziej "wewnętrznie" - czyli niekoniecznie w lotosie, z mudrą, śpiewając czy mantrując.
Pamiętam sytuację jak w Poznaniu chciałem ze znajomymi buddystami wyjść gdzieś do natury pomedytować. Poszliśmy do jakiegoś lasu, znaleźliśmy możliwie najbardziej ustronne miejsce, wspięliśmy się nawet na górkę dość stromą, z która kobiety miały niemały problem, wygodnie się usadowiliśmy i zaczęliśmy śpiewać Pieśń Wadżry. Już po chwili zjawili się jacyś hardcorowi rowerzyści, tacy co skaczą po górkach, wywijają fikołki i takie tam Nie muszę chyba mówić, że nasze zdziwienie było niemałe, gdyż naprawdę natrudziliśmy się żeby znaleźć takie miejsce. Żeby uszanować przekaz musieliśmy oczywiście przestać śpiewać.
W każdym razie, ja też miałem problemy z rodzicami, ale po pewnym czasie się uspokoili, starałem się praktykować gdy ich nie ma lub gdy mam pewność, że tego nie zobaczą (czyli zazwyczaj gdy są wpatrzeni w "taniec z gwiazdami" czy inne "mam talent"). Pewnego razu mama mnie nawet spytała, czy ja wciąż medytuję, bo dawno już nic nie widziała
Życzę powodzenia w praktyce "ukrytego jogina"
[edit] Takie jeszcze spostrzeżenie jedno mam. Jak już ktoś wie, że medytuję, bądź na pewno niedługo się dowie (np w sytuacji gdzie mieszka się z kimś razem), to takiej osobie przedstawiam to co robię w najmniej egzotyczny sposób. Mówię, że medytacja polega na koncentracji umysłu, nic ponadto. Wówczas ktoś albo wyrazi swoją aprobatę, stwierdzając, że to fajna opcja bo np pomaga się skupić w pracy i jest to całkiem OK, lub ewentualnie trochę się ponabija, że tracę czas. Gdybym z kolei mówił o buddyźmie, guru yodze itd - to już brzmi dla niektórych dość obco i niebezpiecznie.
Dlatego też w praktyce, zamiast śpiewać na głos siedmiolinijkową, machając wadżrą i dzwoniąc dzwonkiem, robię to po cichu - jednocześnie starając się zachować sens praktyki, jej esencję.
Pamiętam sytuację jak w Poznaniu chciałem ze znajomymi buddystami wyjść gdzieś do natury pomedytować. Poszliśmy do jakiegoś lasu, znaleźliśmy możliwie najbardziej ustronne miejsce, wspięliśmy się nawet na górkę dość stromą, z która kobiety miały niemały problem, wygodnie się usadowiliśmy i zaczęliśmy śpiewać Pieśń Wadżry. Już po chwili zjawili się jacyś hardcorowi rowerzyści, tacy co skaczą po górkach, wywijają fikołki i takie tam Nie muszę chyba mówić, że nasze zdziwienie było niemałe, gdyż naprawdę natrudziliśmy się żeby znaleźć takie miejsce. Żeby uszanować przekaz musieliśmy oczywiście przestać śpiewać.
W każdym razie, ja też miałem problemy z rodzicami, ale po pewnym czasie się uspokoili, starałem się praktykować gdy ich nie ma lub gdy mam pewność, że tego nie zobaczą (czyli zazwyczaj gdy są wpatrzeni w "taniec z gwiazdami" czy inne "mam talent"). Pewnego razu mama mnie nawet spytała, czy ja wciąż medytuję, bo dawno już nic nie widziała
Życzę powodzenia w praktyce "ukrytego jogina"
[edit] Takie jeszcze spostrzeżenie jedno mam. Jak już ktoś wie, że medytuję, bądź na pewno niedługo się dowie (np w sytuacji gdzie mieszka się z kimś razem), to takiej osobie przedstawiam to co robię w najmniej egzotyczny sposób. Mówię, że medytacja polega na koncentracji umysłu, nic ponadto. Wówczas ktoś albo wyrazi swoją aprobatę, stwierdzając, że to fajna opcja bo np pomaga się skupić w pracy i jest to całkiem OK, lub ewentualnie trochę się ponabija, że tracę czas. Gdybym z kolei mówił o buddyźmie, guru yodze itd - to już brzmi dla niektórych dość obco i niebezpiecznie.
Dlatego też w praktyce, zamiast śpiewać na głos siedmiolinijkową, machając wadżrą i dzwoniąc dzwonkiem, robię to po cichu - jednocześnie starając się zachować sens praktyki, jej esencję.
- 108Adamow
- Posty: 343
- Rejestracja: ndz kwie 18, 2010 23:50
- Tradycja: amerykańskie soto zen
- Lokalizacja: Kraków
Re: Wyśmiewanie się.
to ja mam szczęście chyba.
Siedzę w pokoju z niezwykle miłym i traktującym rzecz po prostu członkiem Duszpasterstwa Rodzin On wie, że ja praktykuję, zresztą wielu wie, co powoduje bardzo twórcze dyskusje: ostatnio byłem proszony przez koleżankę o rozwinięcie problemu "co po śmierci" w buddyzmie, kolega poprosił o komentarz a propos demonów i okultyzmu buddyjskiego (źródło rewelacji znamy, ale plotka stugębna dotarła do niego pośrednio, programu nie widział, co pokazuje siłę rażenia głupoty Cejrowskiego)... A inny zaopatrzył si u mnie, widząc, ze wydałem, w Hardcore Zen i dodatkowo Buddyzm dla początkujących Khandro.
I generalnie atmosfera jest pełna ciekawości i zwykłego uznania, ze tak ktoś ma.
A.
Siedzę w pokoju z niezwykle miłym i traktującym rzecz po prostu członkiem Duszpasterstwa Rodzin On wie, że ja praktykuję, zresztą wielu wie, co powoduje bardzo twórcze dyskusje: ostatnio byłem proszony przez koleżankę o rozwinięcie problemu "co po śmierci" w buddyzmie, kolega poprosił o komentarz a propos demonów i okultyzmu buddyjskiego (źródło rewelacji znamy, ale plotka stugębna dotarła do niego pośrednio, programu nie widział, co pokazuje siłę rażenia głupoty Cejrowskiego)... A inny zaopatrzył si u mnie, widząc, ze wydałem, w Hardcore Zen i dodatkowo Buddyzm dla początkujących Khandro.
I generalnie atmosfera jest pełna ciekawości i zwykłego uznania, ze tak ktoś ma.
A.
- LotusFlower
- Posty: 57
- Rejestracja: wt maja 15, 2012 00:30
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Yungdrung Bon
- Lokalizacja: Silesia
- Kontakt:
Re: Wyśmiewanie się.
Myślę, że w stosunku do rodziców po prostu trzeba cierpliwości, zrozumienia. Nie uczy się o tym w szkołach i ludzie nie zawsze wiedzą z czym to się je.
Gdzieś kiedyś czytałam - może nawet w którejś książce Thich Nhat Hạnh'a - że jeśli mamy do czynienia z innowiercą, który może czuć się niekomfortowo/dziwnie będąc obserwatorem czynności związanych z praktyką, najlepiej nie robić tego przy tej osobie. Jeśli ktoś mógłby się też źle czuć z wiedzą o tym, co praktykujemy - nie mówić.
W swoim domu musiałam przeczekać pięć lat, by w końcu móc praktykować bardziej oficjalnie (z grupą praktykujących), uczestniczyć w wykładach etc. Opłacało się czekać te pięć lat, w ciągu tego czasu nawet nie przyznawałam się, że zaczytuję się w naukach i cokolwiek praktykuję. Stopniowo przygotowywałam domowników. Puszczałam jakieś filmy, opowiadałam jakieś mądre (wyczytane oczywiście ) rzeczy.
Dzisiaj mama jest wręcz zadowolona z mojej praktyki, siostra zapala czasem kadzidełko na ołtarzyku (pod moją nieobecność), a brat nic nie mówi.
Mimo to o prywatność u mnie też ciężko. Co wtedy robię? Wstaję wcześnie rano przed wszystkimi i wykonuję swój cykl praktyk. Albo idę spać bardzo późno - czekam, kiedy wszyscy zasną i robię swoje .
Gdzieś kiedyś czytałam - może nawet w którejś książce Thich Nhat Hạnh'a - że jeśli mamy do czynienia z innowiercą, który może czuć się niekomfortowo/dziwnie będąc obserwatorem czynności związanych z praktyką, najlepiej nie robić tego przy tej osobie. Jeśli ktoś mógłby się też źle czuć z wiedzą o tym, co praktykujemy - nie mówić.
W swoim domu musiałam przeczekać pięć lat, by w końcu móc praktykować bardziej oficjalnie (z grupą praktykujących), uczestniczyć w wykładach etc. Opłacało się czekać te pięć lat, w ciągu tego czasu nawet nie przyznawałam się, że zaczytuję się w naukach i cokolwiek praktykuję. Stopniowo przygotowywałam domowników. Puszczałam jakieś filmy, opowiadałam jakieś mądre (wyczytane oczywiście ) rzeczy.
Dzisiaj mama jest wręcz zadowolona z mojej praktyki, siostra zapala czasem kadzidełko na ołtarzyku (pod moją nieobecność), a brat nic nie mówi.
Mimo to o prywatność u mnie też ciężko. Co wtedy robię? Wstaję wcześnie rano przed wszystkimi i wykonuję swój cykl praktyk. Albo idę spać bardzo późno - czekam, kiedy wszyscy zasną i robię swoje .
- AHuli
- Posty: 489
- Rejestracja: sob mar 12, 2011 19:58
- Płeć: kobieta
- Tradycja: kamtzang, krypto ningmapa
- Lokalizacja: Festung Breslau
Re: Wyśmiewanie się.
Z rodziną bywa czasem ciężko. Znam tą sytuację, min. po to aby mieć możliwość praktykowania dharmy wyprowadziłam się od rodziców... Dawniej miałam nadzieję że, zaakceptują mój wybór i jakoś przywykną. Od wielu lat omijamy ten temat i tyle... Pozostaje mi tylko wierzyć że, widzą iż nie robię im na złość, czy coś w tym guście.
Jeżeli chciałabyś próbować jakoś pozytywnie nastawić rodziców do tego co robisz, spróbuj wytłumaczyć im, że medytacja jest uważana za skuteczną terapię i że może ci pomóc w twojej chorobie. Są na ten temat książki i strony internetowe...
Jeśli masz możliwość uczęszczania do ośrodka lub w twojej okolicy mieszkają jakieś osoby medytujące, to spróbuj umówić się na sesje gdzie indziej...
A teraz anegdotka z mojej rodziny: Będąc jeszcze na studiach nabyłam ładny komplecik ściereczek kuchennych w chińskie wzorki. W akademiku nie było pralki więc zawiozłam je wraz z odzieżą do wyprania, do rodziców. Moja mama następnego dnia przynosi mi małą, kwadratową, pikowaną ściereczkę i mówi. "Ojciec wyciągał ją z pralki i powiedział, że to jest takie rytualne nakrycie głowy, które zakładacie do modlitwy. Ja do niego mówię, że to ścierka kuchenna, a on że widział jak się w tym modlisz... To powiedz mi co to takiego?"
Jeżeli chciałabyś próbować jakoś pozytywnie nastawić rodziców do tego co robisz, spróbuj wytłumaczyć im, że medytacja jest uważana za skuteczną terapię i że może ci pomóc w twojej chorobie. Są na ten temat książki i strony internetowe...
Jeśli masz możliwość uczęszczania do ośrodka lub w twojej okolicy mieszkają jakieś osoby medytujące, to spróbuj umówić się na sesje gdzie indziej...
A teraz anegdotka z mojej rodziny: Będąc jeszcze na studiach nabyłam ładny komplecik ściereczek kuchennych w chińskie wzorki. W akademiku nie było pralki więc zawiozłam je wraz z odzieżą do wyprania, do rodziców. Moja mama następnego dnia przynosi mi małą, kwadratową, pikowaną ściereczkę i mówi. "Ojciec wyciągał ją z pralki i powiedział, że to jest takie rytualne nakrycie głowy, które zakładacie do modlitwy. Ja do niego mówię, że to ścierka kuchenna, a on że widział jak się w tym modlisz... To powiedz mi co to takiego?"
Nie zostawisz samsary, odrzucając ją - wyzwolisz ją wewnętrznie, pozwalając jej być. Twe próby wyleczenia się z nieszczęść nie przyniosły ci ulgi, ulgę przynosi rozluźnienie i pozostawienie rzeczy takimi, jakie są.
Re: Wyśmiewanie się.
Czekam aż się wyprowadzę do akademika i będę miała spokój, przynajmniej od tego ich głupiego gadania. Chcę z nimi normalnie rozmawiać i żyć w zgodzie, ale oni nie potrafią. Przynajmniej z mamą mam taki problem. A o chorobie nic nie wiedzą. Czekałam z pójściem do psychologa, a potem do psychiatry aż skończę 18 lat, bo wiedziałam że wtedy lekarz nie będzie mógł im o tym powiedzieć. Boję się tego koszmaru, który może mieć miejsce po tym jak się dowiedzą. W sumie to te cztery lata liceum zmieniły mnie w takiego potwora, który uważa, że sam świetnie sobie da radę.
Ośrodków nie ma ;( Mogłabym spotykać się z olsztyńskimi Karma Kagyu , ale oni zaczynają o 20:00 i potem nie miałabym już pociągu powrotnego ;(
Ośrodków nie ma ;( Mogłabym spotykać się z olsztyńskimi Karma Kagyu , ale oni zaczynają o 20:00 i potem nie miałabym już pociągu powrotnego ;(
-
- konto zablokowane
- Posty: 9
- Rejestracja: sob maja 19, 2012 14:49
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddyzm
Re: Wyśmiewanie się.
Moze ktos z Olsztynskiego osrodka moglby Cie podwozic... O ktorej jest ostatni pociag? Sa nocne autobusy tak jak w Warszawie?
Re: Wyśmiewanie się.
ostatni bodajże 20:30, a nocne autobusy tylko te miastowe, pks-ów nie ma ;/
dam radę ^-^ od października będę szła na studia do gdańska (jeśli się dostanę;)) , może tam ktoś się znajdzie
dam radę ^-^ od października będę szła na studia do gdańska (jeśli się dostanę;)) , może tam ktoś się znajdzie
- Asti
- Posty: 795
- Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Hahayana
- Lokalizacja: Łódź
Re: Wyśmiewanie się.
Co do wyśmiewania się - w domu czasami ktoś stroi sobie żarty, ale odkąd moja rodzina zauważyła (i to dość wyraźnie) jaki praktyka buddyjska ma na mnie pozytywny wpływ i przekonała się, że organizacje buddyjskie do których chodziłem praktykować nie są zagrożeniem, wspierają mnie w wysiłkach. Moi bliscy czasem nawet naciskają, żebym poszedł pomedytować, jak jest mi źle, albo robię się trudny. Docinkami zbytnio się nie przejmuję, bo nie są w złej wierze, wszystko zależy od tego, jaką masz relację z bliskimi
Wiadomo, każda rodzina jest inna i nie w każdej panuje taka szczerość i wolność jak u mnie w domu. Pod jednym dachem mam ateistę, chrześcijanki i buddystę i jakoś się nie gryziemy, tylko wspieramy nawzajem. Natomiast, szczególnie w rodzinach katolickich, lepiej jest się nie obnażać ze swoim światopoglądem do czasu usamodzielnienia i pozostawiać praktykę w sferze czysto prywatnej - nie każdy potrafi i chce zrozumieć. Czasem pragnienie szczęścia dla drugiego człowieka jest słabsze, niż pragnienie, aby sprawy wyglądały tak, jak nam się podoba. Cóż, trzeba wybaczyć i robić dalej swoje.
Wiadomo, każda rodzina jest inna i nie w każdej panuje taka szczerość i wolność jak u mnie w domu. Pod jednym dachem mam ateistę, chrześcijanki i buddystę i jakoś się nie gryziemy, tylko wspieramy nawzajem. Natomiast, szczególnie w rodzinach katolickich, lepiej jest się nie obnażać ze swoim światopoglądem do czasu usamodzielnienia i pozostawiać praktykę w sferze czysto prywatnej - nie każdy potrafi i chce zrozumieć. Czasem pragnienie szczęścia dla drugiego człowieka jest słabsze, niż pragnienie, aby sprawy wyglądały tak, jak nam się podoba. Cóż, trzeba wybaczyć i robić dalej swoje.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
- Karinos
- Posty: 731
- Rejestracja: czw cze 17, 2010 19:20
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wadżrajana
- Lokalizacja: Dublin/Irlandia
Re: Wyśmiewanie się.
18 lat temu kiedy zaczynałem praktykę buddyzmu tybetańskiego mój tata i siostra wyśmiewali i przedrzeźniali mnie w domu naśladując powtarzanie mantr, a mama w trakcie vipasany potrafiła wejść do pokoju i potrząsać mną żeby sprawdzić czy nie umarłem hahaha
teraz mama zgłębia z zapałem filozofie chrześcijańska oraz stała się katoliczka prawdziwie głęboko wierzącą, natomiast reszta rodziny - jak się tylko spotykamy 2 lub 3 razy w roku - ma nieskończoną ilość pytań o ścieżkę i filozofie buddyjska - ja staram się wyjaśnić ile mogę i podaje tytuły książek które warto przeczytać ...
teraz mama zgłębia z zapałem filozofie chrześcijańska oraz stała się katoliczka prawdziwie głęboko wierzącą, natomiast reszta rodziny - jak się tylko spotykamy 2 lub 3 razy w roku - ma nieskończoną ilość pytań o ścieżkę i filozofie buddyjska - ja staram się wyjaśnić ile mogę i podaje tytuły książek które warto przeczytać ...
- Ryu
- ex Global Moderator
- Posty: 1940
- Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Zgierz
Re: Wyśmiewanie się.
Cześć
Umknął mi wcześniej ten temat. U mnie źle nie było. Jak w telewizji pokazywali Dalajlamę to moja mama do tej pory się śmieje i mnie woła, żebym popatrzył bo o "moim papieżu" mówią, ale to dla żartów tylko, bez złych intencji. Trochę się martwiła jak pierwszy raz jechałem do ośrodka Zen na praktykę, ale wróciłem cały to jej przeszło. Parę razy nawet wspominała, że może powinienem jej pokazać jak się medytuje, ale teraz do tego nie wraca. Z resztą praktykuję jak jestem sam w domu, nie słyszy jak co wieczór z komputerem śpiewam chanting Zenków, ani nie przyłapuje mnie jak zlany potem strzelam pokłony, więc może myśli, że mi się znudził buddyzm i mi przeszło.
Jak Twoja rodzina się tylko trochę nabija, a nie macie spięć ideologicznych (nikt Ci nie mówi, że zdradzasz jedyną prawdziwą wiarę skuszona przez szatana) to im przejdzie jak się przyzwyczają.
pozdrawiam,
Tomek
Umknął mi wcześniej ten temat. U mnie źle nie było. Jak w telewizji pokazywali Dalajlamę to moja mama do tej pory się śmieje i mnie woła, żebym popatrzył bo o "moim papieżu" mówią, ale to dla żartów tylko, bez złych intencji. Trochę się martwiła jak pierwszy raz jechałem do ośrodka Zen na praktykę, ale wróciłem cały to jej przeszło. Parę razy nawet wspominała, że może powinienem jej pokazać jak się medytuje, ale teraz do tego nie wraca. Z resztą praktykuję jak jestem sam w domu, nie słyszy jak co wieczór z komputerem śpiewam chanting Zenków, ani nie przyłapuje mnie jak zlany potem strzelam pokłony, więc może myśli, że mi się znudził buddyzm i mi przeszło.
Jak Twoja rodzina się tylko trochę nabija, a nie macie spięć ideologicznych (nikt Ci nie mówi, że zdradzasz jedyną prawdziwą wiarę skuszona przez szatana) to im przejdzie jak się przyzwyczają.
pozdrawiam,
Tomek
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Wyśmiewanie się.
Ze mnie też się nabijali ( pisałam już wcześniej o tym tutaj). nie było to sympatyczne, ale na szczęście juz wtedy mieszkałam z mężem, który akurat bardzo tolerancyjny był. Było to i tak dość przykre, zwłaszcza,że niektórzy znajomi próbowali buntować mojego męża. A moja wlasna rodzina - ojciec, ciotka, sa dość zlośliwi. No ale im przeszło - po kilku latach,
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: Wyśmiewanie się.
Cały czas się z tym spotykam. Nie zawsze jest to śmiech prosto w twarz, często jest to lekceważenie, albo w ogóle niechęć. Na ogół ludzie traktują to jako infantylne, nierealne i nieżyciowe hobby. Czasem po prostu patrzą na ciebie jak na idiotę.kamila pisze:Czy kiedy zaczęliście interesować się buddyzmem, uczyliście się medytacji itp. spotkaliście się z wyśmianiem was przez innych ludzi?
Co z tym zrobić? Przyzwyczaić się i robić swoje...
- nataliablanka
- Posty: 403
- Rejestracja: ndz kwie 17, 2022 16:50
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Bon
Re: Wyśmiewanie się.
U mnie (katolicka) matka miała styczność z zen, mniej więcej wie, z czym to się je i kojarzy pozytywnie; natomiast rodzina ojca ma tradycje ateistyczne, ale nie mam z nimi za często kontaktu, więc problem z głowy.
Nie afiszuję się specjalnie, ale nie ma też jakiegoś nastroju sekty dookoła tego. W pracy zasada 'swoje poglądy zachowaj dla siebie'. Być może w moim liceum katolickim byłoby to ryzykowne, ale ukończyłam je spory kawałek czasu temu.
Nie afiszuję się specjalnie, ale nie ma też jakiegoś nastroju sekty dookoła tego. W pracy zasada 'swoje poglądy zachowaj dla siebie'. Być może w moim liceum katolickim byłoby to ryzykowne, ale ukończyłam je spory kawałek czasu temu.