temat przeniesiony przez kunzanga z działu ''Ateneum - rozważania''
Spotkałem się z tym terminem tutaj na forum. Byłby ktoś w stanie napisać na jego temat coś więcej?
Zastanawiam się, czy na mnie nie ciąży taka karma.
Wsłuchując się w swoje uczucia wyłania się pragnienie śmierci, ogarnia mnie spokój i czuje się pozytywnie.(długo kontemplowałem śmierć).
Generalnie mam na myśli to, że być może jest we mnie jakaś karma szybkiej śmierci. Dlatego chciałbym się coś dowiedzieć na ten temat. Co robić w takiej sytuacji. Jak z taka karmą pracować. I czy NIE zabijając się nie przerwę lub spowolnię jakiegoś procesu korzystnego dla mojej istoty? Nie mam z kim o tym porozmawiać, każdy człowiek z mojego otoczenia traktuje śmierć jak straszna tragedię.
Co o tym myślcie?
Karma krótkiego życia
Moderator: forum e-budda team
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Karma krótkiego życia
Prawdopodobnie nigdy się nie dowiesz. W przypadku komara lub muszki owocówki jest to jasne, żyją krótko, narażone są dodatkowo na tyle 'niebezpieczeństw', że graniczy w ich przypadku z cudem doczekanie naturalnej śmierci. Znajdują się w gruncie rzeczy w nieco podobnej sytuacji jak dziesiątki ludzi ginących w nieoczekiwany sposób w różnych wypadkach i na skutek dramatycznych chorób. Ale, czy to są ci, którzy 'pragnęli śmierci', ja osobiście wątpię.Filipek pisze:Zastanawiam się, czy na mnie nie ciąży taka karma.
Buddyzm ceni życie, bo to ono daje szansę na pozbycie się tego, co negatywne. Śmierć, według nauk buddyjskich, niczego nie zmienia, jeśli nie pracuje się ze swoim umysłem, nim ona nadejdzie. W kolejnym życiu nadal pozostają te same problemy i, być może, gorsze warunki do ich rozpuszczenia. Dlatego właśnie chronienie życia własnego i innych istot jest jednym z ważniejszych buddyjskich wskazań. Inną kwestią w buddyzmie jest zależność od przywiązań i lgnięć, praktyka ma m.in. na celu osłabić tę zależność. Jeśli potrafisz uniezależnić się od swojego "pragnienia śmierci", uwolnić od przymusu jego przeżywania w taki sposób, który zamiast szkody przyniesie pożytek Twojemu umysłowi i ciału, to to jest właśnie to, o co w buddyzmie chodzi. A zatem, z buddyjskiego punktu widzenia, póki żyjesz, masz szansę na przyśpieszenie korzystnego procesu, nie na jego spowolnienie, zabijając się, tracisz tę szansę, skazujesz siebie na kontynuację problemów, jak w takim dowcipnym powiedzeniu: "trzaśnięcie drzwiami jeszcze niczego nie zamyka".Filipek pisze:czy NIE zabijając się nie przerwę lub spowolnię jakiegoś procesu korzystnego dla mojej istoty?
Pozdrawiam, gt
Ps. Jeśli "pragnienie śmierci" wynika ze zdiagnozowanej depresji, całkiem poważnie pomyślałabym na Twoim miejscu o dobrym psychoterapeucie, z którym da się ten temat przepracować i gdy zaszłaby taka konieczność również o lekach, ale mam nadzieję, że to akurat wiesz.
Ps.2 Dodam jeszcze taką uwagę: sformułowanie "karma krótkiego życia" daje się odnieść bardziej do istot, o których z całą pewnością wiemy, że żyją zazwyczaj krótko, jak np. owady. W innych przypadkach nie można wyrokować, czy czyjeś życie będzie długie, czy krótkie, albo które z przyczyn spowodowały/spowodują jego skrócenie, bądź wydłużenie. Wszystko zależy od okoliczności i warunków.
Re: Karma krótkiego życia
Cześć, Filipku.
To całkiem możliwe, z mojej obserwacji ten problem jest dosyć powszechny w zachodnim świecie, wystarczy spojrzeć na „epidemię” tak zwanych chorób cywilizacyjnych. Z obserwacji na sobie, zaczyna się od tego, że zachodnia cywilizacja już właściwie nie proponuje żadnego rozsądnego pomysłu co zrobić ze swoim życiem, bo dosyć mocno zeszła na manowce w kwestiach najbardziej kluczowych. Z drugiej strony drobne radości i zapewnienia trzymają w stanie zawieszenia. Brak chęci do życia (bo niby po co?), a z drugiej strony zbytnia ospałość i brak desperacji, żeby targnąć się na swoje życie. Tak więc następuje powolne samounicestwienie, które w dodatku będzie wzbudzać współczucie i będzie wręcz podziwiana przez ludzi (że tak dzielnie walczy z chorobą itd.). To jest piekło, ale można z niego wyjść, zaprzyjaźnić się ze swoimi demonami i odnaleźć swoje powołanie w życiu, medytacja za pewne będzie pomocna, bo to przecież przywiązania przesłaniają nam to powołanie. Skoro interesujesz się medytacją to może przyjąłeś to ciało żeby przeprowadzić ludzi przez tę trudną karmę? Hmm?
Pozdrawiam
To całkiem możliwe, z mojej obserwacji ten problem jest dosyć powszechny w zachodnim świecie, wystarczy spojrzeć na „epidemię” tak zwanych chorób cywilizacyjnych. Z obserwacji na sobie, zaczyna się od tego, że zachodnia cywilizacja już właściwie nie proponuje żadnego rozsądnego pomysłu co zrobić ze swoim życiem, bo dosyć mocno zeszła na manowce w kwestiach najbardziej kluczowych. Z drugiej strony drobne radości i zapewnienia trzymają w stanie zawieszenia. Brak chęci do życia (bo niby po co?), a z drugiej strony zbytnia ospałość i brak desperacji, żeby targnąć się na swoje życie. Tak więc następuje powolne samounicestwienie, które w dodatku będzie wzbudzać współczucie i będzie wręcz podziwiana przez ludzi (że tak dzielnie walczy z chorobą itd.). To jest piekło, ale można z niego wyjść, zaprzyjaźnić się ze swoimi demonami i odnaleźć swoje powołanie w życiu, medytacja za pewne będzie pomocna, bo to przecież przywiązania przesłaniają nam to powołanie. Skoro interesujesz się medytacją to może przyjąłeś to ciało żeby przeprowadzić ludzi przez tę trudną karmę? Hmm?
Pozdrawiam
10000 lat tylko prosto nie wiem...
Re: Karma krótkiego życia
Jesli pomimo kontempacji dalej czegos pragniesz i robisz rozroznienia na pozytywne i negatywne, oznacza to ze dalej tkwisz w morzu cierpienia i iluzji, a zabijajac sie uniemozliwisz opadniecie zaslon swojej iluzji, bo nie wiadomo czy w nastepnym wcieleniu otrzymasz w ogole jakakolwiek szanse uslyszenia o Dharmie , nie wspominajac nawet o praktyce. Musisz dalej mocniej praktykowac.
- nataliablanka
- Posty: 403
- Rejestracja: ndz kwie 17, 2022 16:50
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Bon
Re: Karma krótkiego życia
Wygląda na to, że jest to jedna z istotniejszych porad w buddyzmie, bo widuję ją co i raz.zaprzyjaźnić się ze swoimi demonami