Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

dyskusje i rozmowy
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

Nieprzeczytany post autor: jw »

Na jednym z for dyskusyjnych związanych z sinologią znalazłem interesujący opis dysputy prowadzonej w jednym z tybetańskich klasztorów.

Generalnie w wątku, z którego pochodzi ten opis jest wiele ciekawych i czasem zabawnych wpisów z podróży po Tybecie. Linku do tego forum sinologicznego nie podaję, ponieważ zabrania tego regulamin forum.budda.pl. Ale każdy zainteresowany może sobie we własnym zakresie wygooglać jego adres wpisując w wyszukwiarce podane poniżej nick cytowanego oraz tytuł wątku.

szopen / Odp: Tibet Trip pisze: Dyskusje teologiczne.

Najwieksza atrakcja Shigatse jest chyba Tashilumpo Monastery, ogromny kompleks swiatyn i klasztorow.
Do glownej swiatyni wchodzimy waskim i kiepsko oswietlonym korytarzem coraz to przechodzac przez kolejne zaslony.
Slychac ten charakterystyczni spiew mnichow, bebenienie, piszczalki i modly.
Odslaniamy kolejna zaslone i wchodzimy do sporo wiekszego pomieszczenia.
Na wysokosci oczu ukazuje sie ogromny paznokiec na duzym palcu u nogi,
Oczy powoli w gore ida i chwile zajmuje zrozumienie jak wielki jest posag Buddy tam stojacy, glowa i uszy gdzie daleko daleko pod sufitem, wrazenie doslownie kolosalne.

Pozniej czas spedzamy walesajac sie po klasztorach.
W pewnym miejscu natrafiamy na kamienny ogrod i wygodne miejsce na odpoczynek.
Oprocz nas w tym ogrodzie siedzi moze ze 30 mlodych mnichow i kilku starszych, dosc intensywna dyskusje prowadza.
Rozrywka jest dobra bo widac spore zaangazowanie. Po kolei wstaja i argumentuja dosc glosno swoj punkt widzenia, najciekawsze jest klaskanie jako wykrzyknik. Czyli koles kilka minut cos tam prawi, kazde prawie zdanie konczac klasnieciem w rece.
Siedzimy sobie ladnie na sloneczku, odpoczywajac sobie i katem oka dyskusje sledzac.
Dyskusja zaczela sie rozwijac i ferwor dyskutantow wzrastac, glosne argumenty powoli przerodzily sie w krzyk. Tempo klaskania tez wzroslo.
Robilo sie coraz ciekawiej.

Rob zazartowal, ze zaraz sie pobija.
Dobry zart.

Zaczelo sie od 2 dyskutantow juz zuplnie sobie na siebie nawzajem wrzeszczacych, jeden z nich zamiast klasnac w rece plaskacza puscil rozmowcy, ten na siemie az usiadl, wstal i sie odwzajemnil. Dyskutantow rozdzielono i ich miejsce zajelo 2 innych, tym razem nawet minuta nie uplynela i w ruch poszly piesci, do dyskusji wlaczylo sie najpierw kilku innych a potem cala reszta mlodych mnichow.
Argumenty jak w wolnej amerykance, wszelkie chwyty dozwolone, krew polala sie dosc szybko bo i kamienie i miski metalowe i cokolwiek pod reka tez za swietny argument sluzylo.
Starszym mnichom spokojnie najpierw sobie siedzacym tez na sucho nie uszlo bo najpierw jeden sie do dyskusji wlaczyl a potem dyskusja sie po reszcie przetoczyla. Trwalo to moze ciut ponad pol godziny i sie uspokolilo, koledzy krew z nosa obtarli, ktos przyniosl wiadro wody i troche sie obmyli, siedli w kolko i na kolejny temat zaczeli dyskutowac, ostro klaszczac.

Nie czekajac na spodziewany ciag dalszy my ruszylismy dalej.
Nie ma to jak ciekawa dyskusja.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Nom. W klasztorach Bonpo tez sie to zdaza. Ego silna sprawa, u mnichow takze :)
Ale zachowanie typowo męskie. Dali se po szlagu i spokój ;)

W radiu słysałem kiedys niusa, ze gdzies pobily sie dwa klasztory, a poszlo o... laske :D
Jeden mnich flirtowal z laską, do ktorej po pewnym czasie przystawil sie mnich z innego klasztoru. Pobili sie, za nimi wstawili sie koledzy i doszlo do bitwy miedzy klasztorami. Podobno maczety nawet poszly w ruch, ale nikomu nie stala sie powazna krzywda.

W tym samym radiu, zgodnie z zasadą synchronicznosci, tydzien pozniej pojawil się kolejny nius z tym zwiazany. Tym razem dwa klasztory theravady, pobily się o... najlepsze miesca do żebrania w miescie :D

Wszystko chociaz zabawne, to jednek stawia pod znakiem zapytania skutecznosc buddyjskich technik radzenia sobie z gniewem. Czy aby w tym wypadku nie doprowadzilo do tego zwykle tlumienie agresji i gniewu?
Radical Polish Buddhism
Piotter
Posty: 22
Rejestracja: śr lip 23, 2008 18:07
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

Nieprzeczytany post autor: Piotter »

Trzeba sobie zadać pytanie czy oni praktykują Dharmę czy też tylko są w klasztorze :/ . Bycie mnichem nie oznacza że gość naprawdę jest praktykującym i nie wydaje mi się żeby w tym względzie różnili się zbytnio od chrześcijańskich zakonników. Jest to zapewne jakiś sposób na spędzenie życia umocowany w lokalnej tradycji ale bez wewnętrznego zaangażowania nie oznacza to niczego więcej ponad ogolony łeb i pomarańczowe łachy czy habit u nas. Na zachodzie praktykuje nikły procent społeczeństwa bo nawet uwzględniając fakt że Dharma nie dotarła do wszystkich którzy mają do tego predyspozycje, to taki właśnie nikły procent ludzi takie predyspozycje wykazuje. Reszta ma inne. Nie gorsze, nie lepsze, po prostu inne. Nie wydaje mi się też żeby Tybetańczycy byli ludźmi zdecydowanie róznymi od nas, a tymczasem w klasztorach jest tam całkiem sporo ludzi. Wnioski są chyba dosyć proste :hyhy:
Awatar użytkownika
Filippiarz
Posty: 131
Rejestracja: czw kwie 05, 2007 13:59

Re: Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

Nieprzeczytany post autor: Filippiarz »

Oni się przecież pewnie bili mając czysty umysł :)
paolo
Senior User
Posty: 398
Rejestracja: sob sie 11, 2007 15:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: częstochowa
Kontakt:

Re: Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

Nieprzeczytany post autor: paolo »

Czytając posty przyszła mi do głowy taka refleksja:
Otóż w pewnym twardym jak diament ośrodku buddyjskim w Polsce byłem świadkiem pewnej bójki między Niemcem a Węgrem i „niewinnym” Polakiem (o mało namiotu mi nie zniszczyli). W pewnym momencie Polak krzyczy, czego k…wa chcesz ode mnie ja nie jestem buddystą. Nie wiem o co dokładnie im chodziło ale odnoszę wrażenie, że przekaz „ ręcznego przekazu dharmy” chyba trafił do naszego kraju…
Wracając do głównego wątku warto wiedzieć, że wielu ludzi trafiało do klasztoru nie zawsze z własnej woli i nie zawsze z motywacją studiowania dharmy. Mam na myśli głównie tradycję tybetańską. Trudno od takich ludzi wymagać zaangażowania, wystarczy prześledzić historie dużych tybetańskich klasztorów by samemu szybko sie zorientować, że klasztory niekoniecznie były idealnym miejscem do studiowania dharmy, a i ludzie tam przebywający nie zawsze byli "słodkimi aniołami".
odczuwaj dobro
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

Nieprzeczytany post autor: jw »

Filippiarz pisze:Oni się przecież pewnie bili mając czysty umysł :)
Niewykluczone, że tak to sobie później tłumaczyli ;)
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
Jess
Posty: 290
Rejestracja: ndz gru 02, 2007 19:07

Re: Dyskusja "teologiczna" w Tybecie

Nieprzeczytany post autor: Jess »

To nie oni sie bili
Wszyscy dookoła.. a gdzie środek...? - zapytał żywy.

Czekając na odpowiedź umarł.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Tybetański”