Dzogczen i "człowiek Zachodu" - pierwszy kontakt

dyskusje i rozmowy
Awatar użytkownika
LewKanapowy
Posty: 595
Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
Tradycja: Dzogczen
Lokalizacja: Warszawa

Dzogczen i "człowiek Zachodu" - pierwszy kontakt

Nieprzeczytany post autor: LewKanapowy »

Dobra, przyznaję, że tytuł wątku może być nieco zbyt sensacyjny. Pionierem był tu pewnie Evan-Wentz - chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek użył słowa Dzogczen, wątpię też, czy spotkał się z naukami "na żywo" - a i Herbert V. Guenther mieszkał w Indiach od 1950 (do 1963) i mógł już wtedy zetknąć się z Dzogczen.

Tekst, który tu zamieszczam, czyli fragment autobiograficznej relacji z podróży po Indiach, to opis dość szczególnego epizodu z życia Gary'ego Snydera; rzeczony epizod miał miejsce dopiero w lutym 1962, ale zasługuje, IMHO, na uwagę - chociażby ze względu na swoją niepowtarzalną dziwaczność:
Gary Snyder pisze:Po kilku minutach wchodzi tłumacz Dalaj Lamy – schludny, ubrany po europejsku trzydziestolatek o tybetańskich rysach twarzy. Nazywa się Sonam Topgay. Natychmiast zaczyna wypytywać mnie o buddyzm Zen – wygląda na to, że znalazł jakąś książkę o Zen (jeśli dobrze go zrozumiałem) w szalecie miejskim w Kalkucie i jest pod ogromnym wrażeniem podobieństwa między Zen i szkołą tybetańskiego buddyzmu, za której naukami podąża. Chociaż później niewiele mówiliśmy o samym Zen, opowiedział mi o Dzogczen [Zok-chen], odłamie Nyingma [Rnin ma-pa], czyli jednej z tantryckich szkół medytacji zaliczającej się do Czerwonych Czapek – twierdzi, że Dzogczen to zdecydowanie najważniejsza i najwspanialsza ze wszystkich ścieżek buddyjskich, przewyższająca również nauki szkoły Żółtych Czapek, na której czele stoi jego pracodawca. („Nie mów Dalaj Lamie, że tak powiedziałem”.) Sonam pochodzi z Sikkim, studiował psychologię w Delhi. Kiedy podczas studiów wpadł w depresję, starał się wypracować taką metodę „introspekcji”, która pozwoliłaby mu dowiedzieć się, czym jest umysł doświadczający stanów załamania; potem wyjechał do Lhasy, gdzie jakaś świątobliwa studwudziestodwulatka poleciła mu odszukać Dudjon [sic] Rimpocze, nauczyciela z linii Nyingma. Znalazł Rimpocze, został jego uczniem i przy okazji ożenił się z dziewczyną z Lhasy – mówi, że jedną z wielkich zalet Dzogczen jest to, że praktykującym wolno się żenić, i że mąż i żona mogą razem medytować podczas seksu. Po wejściu Chińczyków uciekł z Tybetu z żoną i córeczką. (Książka Evan-Wentza pt. Tybetańska Księga Wyzwolenia wydaje się być jednym z pism Nyingma, tak jak i Księga Zmarłych.) Nyingmapa twierdzą też, że pełne, doskonałe oświecenie może zaistnieć: 1) podczas umierania, 2) poprzez przyjęcie właściwego sakramentalnego pokarmu, 3) poprzez taniec i rytualny teatr, 4) w chwili orgazmu. („Dalai Lama”, Passage Through India, w Gary Snyder Reader, 145)
Wybaczcie niezręczną polszczyznę - nie tłumaczyłem od lat. Komentarze mile widziane :)
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Awatar użytkownika
nataliablanka
Posty: 403
Rejestracja: ndz kwie 17, 2022 16:50
Płeć: kobieta
Tradycja: Bon

Re: Dzogczen i "człowiek Zachodu" - pierwszy kontakt

Nieprzeczytany post autor: nataliablanka »

ze względu na swoją niepowtarzalną dziwaczność
No cóż, wyrabia standard 'poszukuję swojej ścieżki'.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Tybetański”