Buddyzm a proces terapeutyczny

dyskusje i rozmowy tyczące się dharmy buddyjskiej

Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx

mundek
konto zablokowane
Posty: 397
Rejestracja: wt cze 17, 2008 17:32
Tradycja: Mahayana

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: mundek »

GreenTea pisze:
mundek pisze:Jednak tradycyjnie na wschodzie jest zwyczaj praktyk przygotowaczych do zazen...nie sadza sie ich tak "odrazu"... istnieje swoistego rodzaju Nyndro...
A na Zachodzie z tych praktyk zupełnie zrezygnowano?

pzdr, gt
Praktycznie tak, zupełnie, dopiero jak nauczyciele rodem z Azji zamieszkując hamerykę zaczeli lądować na odwyku, lub bedąc spadkobiercami głównymi wielce szacownych nauczycieli..z umysłem poczatkujących..i defraudujących kasę....wpadli na pomysł psychoterapii. Jednak pobierajac nauki u "rdzennych" nauczycieli okazuje się, że sytuacja wyglada inaczej, gdy znajdziesz się naprawdę u nauczyciela z tak znanego ksiązkowo przykładu surowego rinzai...to nijak to sie ma do tych legend. i zaczyna się ..słuszny pogląd, itp itd....a nie szalone enrgetyczne kensho, ale zycie i jak to ma sie do twojej praktyki, Bodhiczita ....itp itd. wiesz taka klasyka, tradycja..."grzeczni chlopcy prosza panny do tanca...a nie odwrotnie" ;)
Dobek...no racja, ale obiegowa to jak powszechna....
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: booker »

GreenTea pisze: no i w zen w ogóle taki bardziej rygor siedzeniowy jest, ja jak się zmęczę i przygarbię dla odpoczynku, to mnie nikt kijkiem do pionu przywracać nie będzie :D
To jest mit. :)
Zasadniczo nikt nikogo nie leje za to, że się ktoś garbi albo zaśnie - przynajmniej nie na Kyol Che. Kija w plecy albo mieśnie czworoboczne dostaje się na zyczenie (gdy bolą albo gdy chcesz się obudzić) oraz słabo albo mocno - też wg. życzenia. Poza tym garbienie się dla odpoczynku niekoniecznie dobrze działa - lepiej jest wstać i pomedytowac na stojąco chwilę :) co również dobrze działa jeżeli kolana już palą.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: booker »

mundek pisze:
GreenTea pisze:
mundek pisze:Jednak tradycyjnie na wschodzie jest zwyczaj praktyk przygotowaczych do zazen...nie sadza sie ich tak "odrazu"... istnieje swoistego rodzaju Nyndro...
A na Zachodzie z tych praktyk zupełnie zrezygnowano?

pzdr, gt
Praktycznie tak, zupełnie, dopiero jak nauczyciele rodem z Azji zamieszkując hamerykę zaczeli lądować na odwyku, lub bedąc spadkobiercami głównymi wielce szacownych nauczycieli..z umysłem poczatkujących..i defraudujących kasę....wpadli na pomysł psychoterapii. Jednak pobierajac nauki u "rdzennych" nauczycieli okazuje się, że sytuacja wyglada inaczej, gdy znajdziesz się naprawdę u nauczyciela z tak znanego ksiązkowo przykładu surowego rinzai...to nijak to sie ma do tych legend. i zaczyna się ..słuszny pogląd, itp itd....a nie szalone enrgetyczne kensho, ale zycie i jak to ma sie do twojej praktyki, Bodhiczita ....itp itd. wiesz taka klasyka, tradycja..."grzeczni chlopcy prosza panny do tanca...a nie odwrotnie" ;)
Dobek...no racja, ale obiegowa to jak powszechna....
Mundek, co to za "swoiste Nyndro", o którym mówisz? Co to za forma?
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
mundek
konto zablokowane
Posty: 397
Rejestracja: wt cze 17, 2008 17:32
Tradycja: Mahayana

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: mundek »

booker pisze:
mundek pisze:
GreenTea pisze:
mundek pisze:Jednak tradycyjnie na wschodzie jest zwyczaj praktyk przygotowaczych do zazen...nie sadza sie ich tak "odrazu"... istnieje swoistego rodzaju Nyndro...
A na Zachodzie z tych praktyk zupełnie zrezygnowano?

pzdr, gt
Praktycznie tak, zupełnie, dopiero jak nauczyciele rodem z Azji zamieszkując hamerykę zaczeli lądować na odwyku, lub bedąc spadkobiercami głównymi wielce szacownych nauczycieli..z umysłem poczatkujących..i defraudujących kasę....wpadli na pomysł psychoterapii. Jednak pobierajac nauki u "rdzennych" nauczycieli okazuje się, że sytuacja wyglada inaczej, gdy znajdziesz się naprawdę u nauczyciela z tak znanego ksiązkowo przykładu surowego rinzai...to nijak to sie ma do tych legend. i zaczyna się ..słuszny pogląd, itp itd....a nie szalone enrgetyczne kensho, ale zycie i jak to ma sie do twojej praktyki, Bodhiczita ....itp itd. wiesz taka klasyka, tradycja..."grzeczni chlopcy prosza panny do tanca...a nie odwrotnie" ;)
Dobek...no racja, ale obiegowa to jak powszechna....
Mundek, co to za "swoiste Nyndro", o którym mówisz? Co to za forma?
To wykłady z kształtujące właściwy pogląd, jak to DSSn mówł "właściwy kierunek"...np. studia nad sutrami typu Upasakasilasutra, praktyki przygotowacze do przyjęcia 10 wskazań z ich wyjasnieniami, pokłony spiewy....forma jest rózna w zależności od lini nauczyciela. a później "zazen" w formie jaka"odrazu" ludziom w Polsce się "sprzedaje"...
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: booker »

mundek pisze:To wykłady z kształtujące właściwy pogląd, jak to DSSn mówł "właściwy kierunek"...np. studia nad sutrami typu Upasakasilasutra, praktyki przygotowacze do przyjęcia 10 wskazań z ich wyjasnieniami, pokłony spiewy....forma jest rózna w zależności od lini nauczyciela. a później "zazen" w formie jaka"odrazu" ludziom w Polsce się "sprzedaje"...
Niezbyt to dla mnie jest jasne co napisałeś.

Czy chodzi Ci o coś w stylu "bez indoktrynacji nie uczymy medytacji"?

Jedyne Nyndro jakie znam, to Lama Ole-Kagyupowe Cziak-Czien Nyndro. Ale po to, aby w ogóle je zacząć trzeba przesiedzieć nieco medytacji tkw. schronienia. Wiec jakby, pewna medytacja jest wymagana zanim zaczniesz Nyndro. Pozatym równolegle robi się Guru Yoge (określaną jako kwintesencje medytacji, czy najwyższa formę medytacji w ogóle, przynajmniej tak to jest tlumaczone w UK). A tak swoją drogą, to ja od tych nyndro to niezłe "jazdy" miałem :P spokojnie można je zakwalifikować w ramach różnego typu schizoidów :) I to nawet do praktyki Dorje Sempa nie dotarłem (ponoć nieźle "kopie" :hyhy: ).

No ale...co do kwestii "sprzedawania odrazu zazen" ludziom w Polsce. Zn. jak sobie to wyobrażasz? Że nie pozwolisz nikomu usiąść w zendo do policzenia od 1-10 przez 30 minut nim nie przejdzie studiów nad sutrami typu Upasakasilasutra, praktyk przygotowawczych do przyjęcia 10 wskazań z ich wyjaśnieniami, pokłonów, śpiewów...

Niezbyt rozumiem co chciałeś powiedzieć.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Efcia25
Posty: 277
Rejestracja: pn mar 05, 2007 22:24
Tradycja: Karma Kagyu

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: Efcia25 »

booker pisze:
mundek pisze:No jak napisał wasz kolega Roshi Harada wyprowadza chorych z klasztoru i nie wiadomo co się z nimi dzieje...czyzby material na kolejny odcinek horroru pt. "Ring".
Zn. odpłacasz nadobnym za plotkę? :)
mundek pisze: Kyol Che w takim samym stopniu jest przyczyną "załamań osobowości" jak i pobyt w klasztorze Bukokuji... Pewien wasz kolega opowiadał jak Bon Shim bodajże w tym roku uprzedała go, że narazie pozwala mu uczaesniczyć w Kyol Che ale ja tylko zaobserwuje że "odlatuje" to musi natychmiast opuścić odosobnienie....miała w stosunku do niego obawy i na tym jej rola polega.
Długotrwałe okresy intensywnej praktyki u ludzi z pewnymi problemami moga być nie wskazane... a takim okresem jest właśnie Kyol Che.. W wielu klasztorach rozkład dnia codziennie jest jak na Kyol Che... to tak jakby trwało ono cały rok, a do tego są jeszcze okresy intensywniejszej praktyki co miesiąc - Sesshin. To nie są miejsca dla ludzi o pewnych problemach. Dobrze oddają to słowa Jeffa Shore, jego refleksje po okresie jaki spędził jako mnich w Japonii;http://www.beingwithoutself.org/talks/ShoreAutobio.pdf
To właśnie próbuje ustalić - o czym Ty mówisz? Czy mówisz o tym, że Kyolche (albo odosobnienia w innych szkołach) doprowadza ludzi do chorób psychicznych? Nie wydaje mi się (że o to Ci chodzi) :)
Booker, gdzie widzisz problem? Czy z informacji, że osoba z ciężką niewydolnością serca dostała zawału podczas joggingu, wynika że bieganie doprowadza ludzi do zawału?
a Mundek przecież napisał:
to się zdarza w kazdej sandze, jednak nie jest to miarą praktyki a jedynie potwierdza, że rózni ludzie pojawiają się w ośrodkach, oraz o tym, że nie każdy ma predyspozycje do długotrwałej intensywnej formy praktyki.
Efcia25
Posty: 277
Rejestracja: pn mar 05, 2007 22:24
Tradycja: Karma Kagyu

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: Efcia25 »

GreenTea pisze:No, ja jeszcze karetki przyjeżdżającej po buddystę nie miałam okazji zobaczyć. Zdarzyło się, że kilka razy ktoś coś złamał, sama sobie kiedyś zwichnęłam małego palca u nogi, zaczepiając nim o czyjąś poduszkę medytacyjną :) o, albo częstszy przykład, ktoś po jakieś operacji zbyt wcześnie wrócił do nyndro, czy wręcz, zamiast operacji robił nyndro, święcie wierząc, że to wystarczy, ale żeby do psychiatryka, to nie widziałam i właściwie nie słyszałam. Może w Kagyu ukrywają takie przypadki, kto wie, trzeba by się rozpytać ;)

Pozdrawiam, gt
Nie ukrywają ;) Lama Ole przecież opowiadał, że na jednym z pierwszych kursów Poła, pewien człowiek uprzednio leczący się psychiatrycznie zaczął biegać po namiocie i wyć jak wilk.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: booker »

Efcia25 pisze:Booker, gdzie widzisz problem? Czy z informacji, że osoba z ciężką niewydolnością serca dostała zawału podczas joggingu, wynika że bieganie doprowadza ludzi do zawału?
Nie widzę. Tak odebrałem to co, a może raczej jak mówił Mundek.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Efcia25
Posty: 277
Rejestracja: pn mar 05, 2007 22:24
Tradycja: Karma Kagyu

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: Efcia25 »

booker pisze:
Efcia25 pisze:Booker, gdzie widzisz problem? Czy z informacji, że osoba z ciężką niewydolnością serca dostała zawału podczas joggingu, wynika że bieganie doprowadza ludzi do zawału?
Nie widzę. Tak odebrałem to co, a może raczej jak mówił Mundek.
To znaczy jak odbierasz? Dla mnie wszystko jest jasne: Ludzie z zaburzeniami psychicznymi nie powinni "uprawiać" pewnych buddyjskich praktyk. Dokładnie z tych samych powodów dla których ludzie z zaburzeniami kardiologicznymi nie powinni uprawiac pewnych sportów.
Ale przecież nie znaczy to że te praktyki czy te sporty są same w sobie niebezpieczne.

***
Aha, Ok. Ze zmęczenia nie uważnie przeczytałam Twój post
***

A wracając bardziej do tematu. Mnie dawno dawno temu ;) buddyjski pogląd o pustości emocji wyciągnął ze stanu będącego już chyba* początkiem depresji. *Chyba bo do psychologa nie dotarłam wtedy
mundek
konto zablokowane
Posty: 397
Rejestracja: wt cze 17, 2008 17:32
Tradycja: Mahayana

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: mundek »

booker pisze:
mundek pisze:To wykłady z kształtujące właściwy pogląd, jak to DSSn mówł "właściwy kierunek"...np. studia nad sutrami typu Upasakasilasutra, praktyki przygotowacze do przyjęcia 10 wskazań z ich wyjasnieniami, pokłony spiewy....forma jest rózna w zależności od lini nauczyciela. a później "zazen" w formie jaka"odrazu" ludziom w Polsce się "sprzedaje"...
Niezbyt to dla mnie jest jasne co napisałeś.

Czy chodzi Ci o coś w stylu "bez indoktrynacji nie uczymy medytacji"?

Jedyne Nyndro jakie znam, to Lama Ole-Kagyupowe Cziak-Czien Nyndro. Ale po to, aby w ogóle je zacząć trzeba przesiedzieć nieco medytacji tkw. schronienia. Wiec jakby, pewna medytacja jest wymagana zanim zaczniesz Nyndro. Pozatym równolegle robi się Guru Yoge (określaną jako kwintesencje medytacji, czy najwyższa formę medytacji w ogóle, przynajmniej tak to jest tlumaczone w UK). A tak swoją drogą, to ja od tych nyndro to niezłe "jazdy" miałem :P spokojnie można je zakwalifikować w ramach różnego typu schizoidów :) I to nawet do praktyki Dorje Sempa nie dotarłem (ponoć nieźle "kopie" :hyhy: ).

No ale...co do kwestii "sprzedawania odrazu zazen" ludziom w Polsce. Zn. jak sobie to wyobrażasz? Że nie pozwolisz nikomu usiąść w zendo do policzenia od 1-10 przez 30 minut nim nie przejdzie studiów nad sutrami typu Upasakasilasutra, praktyk przygotowawczych do przyjęcia 10 wskazań z ich wyjaśnieniami, pokłonów, śpiewów...

Niezbyt rozumiem co chciałeś powiedzieć.
Przepraszam, dokonałem pewnej nadintrepretacji używając słowa "nyndro" jako synonimu praktyk wstępnych.
Musimy zdać sobie sprawę, że na wschodzie wiekszość ludzi świeckich praktykuje tzw. "zwyczajną ścieżkę", która w swej formie niewiele ma wspólnego z tym jak praktykują mnisi. Jeżeli jednak osoba świecka przejawia taką aspirację to jest możliwe by podjeła się praktyki "ścieżki nadzwyczajnej", jednak musi przejść pewne przygotowanie. Sam wiesz, że zarówno w Japonii jak i Koreii jest niewiele miejsc intensywnego treningu dla świeckich, zatem takie osoby muszą się udać do klasztoru(do których osoby takie w większości nie mają wstępu) lub świątyni a to samo juz wymaga przygotowania... ale zosatwmy to i przejdźmy do sedna. Rodzaj praktyk wykonywanych na zachodzie, typu Kyol Che,Sesshin...Ango to tradycyjne praktyki dla mnichów, którzy są z natury ich stanu pod ciągłym nadzorem nauczycieli. DSSN stworzył Szkołę Kwan Um, dlaczego? Z prostego względu ludzie świecy nie mogliby praktykować w formule jaką ma Jogye w tak pełnym wymiarze, szczególnie w latach , gdy przyjechał na zachód, oczywiście to tylko jeden z powodów. Bardzo mocno podkreślał znaczenie "właściwego kierunku" w praktyce, i tu już wcześniej napisałem, że w innych tradycjach tym jest nauczanie w ramach właściwego poglądu, nie ma to nic wspólnego z indoktrynacją. Jest poza tym szereg innych praktyk przygotowawczych, jak np. skrucha itp itd. W tym czasie oczywiście można dostać instrukcje do zazen i rozpocząć już siedzenie, ale w określonym wymiarze. Zazen bez nauki właściwego poglądu może prowadzić do "nikąd", z drugiej strony pewne nauki bez minimalnego doświadczenia zazen też nie mogą być właściwie uchwycone, dlatego stosuje się ich wzajemne wsparcie. Przebiega to jednak w ściśle wywarzonych proporcjach. Praktyka z oddechem 1-10... jest tak samo zawansowana jak z koanem, czy shikantaza, jesli ją właściwie praktykujesz. Ale by tak było musisz otrzymać właściwe instrukcje, jednym z najwżniejszych instrukcji do zazen są wskazania właściwego poglądu, jak nazywał to DSSN właściwego kierunku, to najważniejsze wskazówki do pracy z umysłem. Mało tego wykonanie tych "wstępnych praktyk" daje rezultat "statystyczny", większość ludzi na wschodzie traktuje swą praktykę jak drogę na całe zycie, a na zachodzie niby też, a jednak rotacja jest tak duża....że mozna śmiało wysnuć znaczące wnioski o "lekkim" podejściu do sprawy. Gdy spojrzysz na polskie wspólnoty z pewnej perspektywy czasu łatwo możesz ocenić, że przewineło się przez nie tysiące ludzi, a może nawet dziesiątki tysięcy...gdzie są, czy praktykują, hę? Średnia wynosi jakieś 3,5 roku...jest niewiele osób, których "staż" wynosi 15 lat. Nasuwa się tu pewna spotrowa metafora, podobnej użyła kiedyś Dorota Krzyżanowska. Jeśli dasz ludziom odrazu pojeździć samochodem po torze wyścigowym ..będą zachwyceni, dopóki nie okaże się, że nie moga jeżdzić jak im sie podoba, dopóki im się też nie znudzi i nie zorientują się, iż może to wymagać wysiłku i być jeszcze niebezpieczne. Gdy najpierw posadzisz ich za ławką, niż kierownicą, by wszystko teoretycznie wyjasnić, a poźniej dasz im poćwiczyć na sucho, nauczysz radzić sobie z trudnościami i jak z nich wychodzić...to wygląda na to, że będą dobrymi kierowcami, szczególnie ci, ktorzy poznając blaski i cienie jednak się na to zdecydują. Kilka dni temu oglądałem dokument o naukach dla świeckich w Korei, obrazował on dokładnie to samo co opisałem. Zwróć uwagę, że u was w Szkole macie dużo praktyki śpiewów, pokłonów...a to są formy w wielu innych liniach zen zaliczane właśnie do praktyk "przygotowawczych" w późniejszym etapie treningu w tych liniach są prawie nieobecne. A nie znam drugiego Mistrza, który by tak "wałkował" nauczanie właściwego kierunku jak DSSN.
Miłego dnia :)
Awatar użytkownika
gawith
Posty: 21
Rejestracja: pt mar 20, 2009 22:23
Tradycja: Sŏn (Szkoła Zen Kwan Um)
Lokalizacja: Poznań / Zielona Góra

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: gawith »

Odnośnie informacji na temat "wariujacych" praktykujacych w klasztorze Bukokuji: ostatecznie skontaktowalem sie z osoba od ktorej bezposrednio rzekoma informacja pochodzila i OKAZALO SIE ZE JEST ONA MOCNO PRZEINACZONA.
Awatar użytkownika
Andrewek
Posty: 115
Rejestracja: wt wrz 14, 2010 17:08
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Jungdrung Bon
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: Andrewek »

Jak dla mnie buddyzm może mieć wpływ terapeutyczny, choć nie musi. Jest wiele praktyk uzdrawiających czy ćwiczeń fizycznych które w konsekwencji mogą znacznie polepszyć zdrowie fizyczne i psychiczne. Wg mnie przyczyną większości problemów fizycznych i psychicznych jest przewlekły stres. Osoba pewnymi problemami czy niepozałatwianymi sprawami dużo się stresuje, nie czuje dobrze swojego ciała i nie uświadamia sobie w nich napięć, a jej oddech jest spięty i zniekształcony co w konsekwencji prowadzi do zaburzeń, przewlekłego stresu i zmęczenia, słabego dotlenienia. Za pomocą niektórych praktyk (np. tsa lung) uczymy się odczuwać swoje ciało i energię i uświadamiamy sobie napięcia. Wg mnie częścią buddyzmu jest praca z ciałem i oddechem, czyli relaksacja, choć nie mówi się o tym konkretnie, to dla mnie ma to kluczowy wpływ na funkcjonowanie i jak dla mnie jest to podstawą jakiejkolwiek pracy z umysłem czy zdrowego funkcjonowania. Uświadamiając sobie napięcia relaksujemy ciało i oddech i wprowadzamy relaks w nasze życie. Najczęściej wyzwalają się głęboko ukryte napięcia i stłumione emocje to wg mnie może mieć terapeutyczny wpływ. Ucząc się relaksu diametralnie zmienia się nasze funkcjonowanie, poprawia się zdrowie psychiczne i fizyczne co może bezpośrednio zadziałać terapeutycznie, bądź pośrednio w znaczących stopniu, wraz z innymi okolicznościami taki wpływ wywołać. Choć w buddyźmie nie mówi się bezpośrednio tego typu relaksacji, dla mnie jest to oczywiste z racji tego że ciało jest jedną z trzech bram, najbardziej konkretną i łatwo odczuwalną sferą.
Co do innych praktyk np. uzdrawiających czy oczyszczających zdecydowanie można uzyskać terapeutyczny wpływ, np. ćwiczenia fizyczne, oddechowe, czyszczenie czakr, śnienie uzdrawiające, praktyki szamańskie np z żywiołami, tantra itp.
Moje doświadczenie mówi mi, że ten wpływ może być ogromy, jeśli splotą się określone nie przypadkowe okoliczności.
Wszystko zależ też od danej ścieżki, niższe poziomy jak szamanizm i tantra zdecydowanie mogą mieć terapeutyczny wpływ.
Wszystko zależy od praktykującego, okoliczności i jego umiejętności.
Zapraszam na mój blog:
https://medytuj.wordpress.com/
Malwin91
Posty: 29
Rejestracja: śr sty 20, 2010 13:43
Tradycja: tybetańska

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: Malwin91 »

Witam wszystkich :-) Może ja dodam coś od siebie.
Jestem uzależniony od narkotyków ale obecnie nie biorę. Wybieram się w następnym tygodniu do ośrodka leczenia uzależnień.
Przez narkotyki cierpię tak że, na depresje. Zdaje sobie sprawę że, jeśli nie uporam się z moimi problemami emocjonalnymi nie będę miał szans na oświecenie. Oprócz praktyki Buddyzmu powinno się stosować tak że psychoterapie.
Ja opracowałem sobie plan terapii a mianowicie
-Terapia uzależnień w ośrodku (Indywidualna,grupowa)
-Psychoterapia
-Biofedback
-Hipnoterapia
-Biblioterapia
-Praktyka Buddyzmu
-Uzdrawiający sen
-NLP
-Suplementy diety

Uważam że Buddyzm może bardzo pomóc w procesie terapeutycznym. Depresja jest spowodowana głownie przez stres i zniekształcone myśli.
W medytacji Vipsana jak wiecie, koncentrujemy się na oddechu i oglądamy myśli z daleka nie utożsamiając się z nimi.
To mi osobiście bardzo pomaga.
Oprócz tego Modlitwy , Mantry i Samatha.
Pozdrawiam i życzę wszystkim dużo szczęścia :)
Awatar użytkownika
miluszka
ex Global Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
Lokalizacja: Kraków

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: miluszka »

A ja Tobie życzę wytrwania i realizacji planów!
surdik
Posty: 95
Rejestracja: sob paź 08, 2011 14:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: nie wiedziałem co tu wpisać

Re: Buddyzm a proces terapeutyczny

Nieprzeczytany post autor: surdik »

3 miesięce regularnej i jak na mnie uczciwej praktyki, dało mi znacznie lepszy efekt terapeutyczny niż kilka: psychoterapii, lat leczenia farmakologicznego, pobytów na oddziale psychiatrycznym. Lekarze dumni z siebie bo myślą, że to ich zasługa, (a niech sobie myślą). W ciągu tych 3 miesięcy rzuciłem również papierosy.
Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dharma/Dhamma”