a co chodzi z tym wspolczuciem?
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
a co chodzi z tym wspolczuciem?
Witam!
Pozwole sobie zadac pewne pytanie odnosnie wspolczucia. Nie bardzo moge zrozumiec idee tegoz. Skoro w skrocie mowiac cierpienia czlowieka generuje jego karma, po coz mamy mu wspolczuc? Co tak wlasciwie jest kwintesencja wspolczucia w ujeciu buddyjskim? Litosc, czy empatia? Czy idealem nie powinno byc dazenie do pomocy innym bez angazowania ku temu uczuc typu wlasnie wyzej wymienione, czy nie jest to zaprzeczeniem dystansu do wszystkiego, ktory chyba jest najbardziej pozadany? Czy moze to nie sa uczucia, ale bardziej wyrafinowane stany umyslu? Moze przy okazji jeszcze jedno: jak przez pryzmat buddyzmu postrzegane jest samobojstwo? Nie mam na mysli krancowych efektow traumatycznych przezyc, ale bardziej sytuacje, w ktorej jedyne czego sie chce to isc do lasu i medytowac tam do konca zycia - po co przezywac te wszystkie fizyczne aspekty zycia ludzkiego, skoro odczuwa sie je jedynie na plaszczyznie fizjologicznej? Zycie jako sztuka dla sztuki, dlaczego? Dla innych? To przeciez samonakrecajace sie bledne kolo, dopoki ludzie beda sie przejmowac innymi, dopoty trwal bedzie swiat, w ktorym ktos cierpi. Taki sposob myslenia bynajmniej nie jest uniwersalny, zawsze bedzie ktos kto poprostu nie bedzie sobie zadawal takich pytan, ale jesli ktos inny sie od nich nie moze uwolnic, to czy naturalna konsekwencja nie jest dla niego poprostu uczciwe zabicie sie?
Pozwole sobie zadac pewne pytanie odnosnie wspolczucia. Nie bardzo moge zrozumiec idee tegoz. Skoro w skrocie mowiac cierpienia czlowieka generuje jego karma, po coz mamy mu wspolczuc? Co tak wlasciwie jest kwintesencja wspolczucia w ujeciu buddyjskim? Litosc, czy empatia? Czy idealem nie powinno byc dazenie do pomocy innym bez angazowania ku temu uczuc typu wlasnie wyzej wymienione, czy nie jest to zaprzeczeniem dystansu do wszystkiego, ktory chyba jest najbardziej pozadany? Czy moze to nie sa uczucia, ale bardziej wyrafinowane stany umyslu? Moze przy okazji jeszcze jedno: jak przez pryzmat buddyzmu postrzegane jest samobojstwo? Nie mam na mysli krancowych efektow traumatycznych przezyc, ale bardziej sytuacje, w ktorej jedyne czego sie chce to isc do lasu i medytowac tam do konca zycia - po co przezywac te wszystkie fizyczne aspekty zycia ludzkiego, skoro odczuwa sie je jedynie na plaszczyznie fizjologicznej? Zycie jako sztuka dla sztuki, dlaczego? Dla innych? To przeciez samonakrecajace sie bledne kolo, dopoki ludzie beda sie przejmowac innymi, dopoty trwal bedzie swiat, w ktorym ktos cierpi. Taki sposob myslenia bynajmniej nie jest uniwersalny, zawsze bedzie ktos kto poprostu nie bedzie sobie zadawal takich pytan, ale jesli ktos inny sie od nich nie moze uwolnic, to czy naturalna konsekwencja nie jest dla niego poprostu uczciwe zabicie sie?
- lepsze
- ex Moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
- Tradycja: Brak
- Lokalizacja: Toruń
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Pytasz o ujęcie buddyjskie, niestety wątpie żeby ktoś Ci mógł na tak postawione pytanie odpowiedzieć. Za to moge napisać co myśli lepsze ;D
Pomagaj i nie myśl za dużo. Jak ktoś jest głodny - nakarm, jak smutny - pociesz.go_o_ute pisze:Co tak wlasciwie jest kwintesencja wspolczucia w ujeciu buddyjskim?
Wg mnie, samobójstwo to zmarnopwanie szansy. Jeżeli po człowieku nic nie zostaje to nie ma sprawy, jeżeli coś reinkarnuje to smobójstwo niczego nie rozwiązuje. Można założyć że samobójstwo nie jest żadną drogą chociażby dlatego że osiągnięcie stanu Buddy nie polega na zabiciu się - jak padniesz martwy nie staniesz się Buddą.go_o_ute pisze:jak przez pryzmat buddyzmu postrzegane jest samobojstwo?
Joł, czym jest życie? Nie wiemmmmmmgo_o_ute pisze:Zycie jako sztuka dla sztuki, dlaczego? Dla innych?
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Zmarnowanie szansy? Czyz idealem nie jest wyzbycie sie wszelkich pragnien, dazen ku czemus, nadziei na cos? Chodzi mi o samobojstwo nie jako rozwiazanie, lecz jako bedacy efektem przeksztalcen efekt koncowy, naturalna kolej rzeczy. Nie w ujeciu uniwersalnym oczywiscie, poprostu alternatywa dla pewnych ludzi, jedni sobie widza szanse, inni nie potrzebuja bodzcow zew do poczucia spelnienia i wtedy cialo tylko im przeszkadza. Mozna zostac asceta czy przestac jesc itp, ale to tylko polsrodki. Nie moge wyzbyc sie przekonania ze w pewnych przypadkach samobojstwo jest poprostu najuczciwsza droga.
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Czołem
Najpierw porozmawiajmy o współczuciu, a o samobójstwie mozesz zrobic topic nowy jeśli chcesz, oka?
Co do współczucia, także z mej strony, a nie z perpektywy buddyzmu, bo to niemożliwe. Dla mnie zwerzęta i rośliny które cierpią wzbudzają współczucie i szybką reakcję pomocy im. Czasem pomoc jest niemożliwa, wtedy powinno się po prostu przelecieć nad tym, a nie złościć sie na siebie, że sie jakiejś istocie nie mogło pomóc, wypominać sobie, że mogłem to lub tamto. Jeśli się nie udało, ponad siły , trudno. Co do ludzi jest trochę gorzej. Staram się pomagać, robię tak sobie. Tutaj inna bajka, bo ludzie są podobni do mnie, wiec oceniam ich swoją miarą. Skoro robią rzeczy głupie wzbudzam sobie już nie współczucie (jak ma to miejsce automatycznie u zwierząt, nawet głupie zachowania zwierząt wzbudzają we mnie współczucie i litosć), bo ludzka głupota, prowadząca do cierpienia wzbudza raczej zażenowanie, bezradnosć, czasem malutką, ale złosć.
Jest to kwestia mojego postrzegania oczywiście - innymi słowy na innych ludzi powinienem reagować jak na zwierzęta i rośliny - które to są niewinne i zawsze bliskie memu sercu. Powoli zmieniam to, ale wymaga to czasu i treningu, również w plenerze (w praktyce - pomagać inym, pomagać mądrze i do konca! )
Więc współczucie to nie jakiś wydumany ideał, jakieś hipotetycznezaożenie, współczucie jest jak refleks w kolanie gdy ktoś walnie cię młoteczkiem. Jak go masz, to jestes zdrowy, jak nie, coś to znaczy i trzeba szukać przyczyny braku tego refleksu (współczucia). A choroby kolan sa częste :)))))
metta&peace
p.
Najpierw porozmawiajmy o współczuciu, a o samobójstwie mozesz zrobic topic nowy jeśli chcesz, oka?
Co do współczucia, także z mej strony, a nie z perpektywy buddyzmu, bo to niemożliwe. Dla mnie zwerzęta i rośliny które cierpią wzbudzają współczucie i szybką reakcję pomocy im. Czasem pomoc jest niemożliwa, wtedy powinno się po prostu przelecieć nad tym, a nie złościć sie na siebie, że sie jakiejś istocie nie mogło pomóc, wypominać sobie, że mogłem to lub tamto. Jeśli się nie udało, ponad siły , trudno. Co do ludzi jest trochę gorzej. Staram się pomagać, robię tak sobie. Tutaj inna bajka, bo ludzie są podobni do mnie, wiec oceniam ich swoją miarą. Skoro robią rzeczy głupie wzbudzam sobie już nie współczucie (jak ma to miejsce automatycznie u zwierząt, nawet głupie zachowania zwierząt wzbudzają we mnie współczucie i litosć), bo ludzka głupota, prowadząca do cierpienia wzbudza raczej zażenowanie, bezradnosć, czasem malutką, ale złosć.
Jest to kwestia mojego postrzegania oczywiście - innymi słowy na innych ludzi powinienem reagować jak na zwierzęta i rośliny - które to są niewinne i zawsze bliskie memu sercu. Powoli zmieniam to, ale wymaga to czasu i treningu, również w plenerze (w praktyce - pomagać inym, pomagać mądrze i do konca! )
Więc współczucie to nie jakiś wydumany ideał, jakieś hipotetycznezaożenie, współczucie jest jak refleks w kolanie gdy ktoś walnie cię młoteczkiem. Jak go masz, to jestes zdrowy, jak nie, coś to znaczy i trzeba szukać przyczyny braku tego refleksu (współczucia). A choroby kolan sa częste :)))))
metta&peace
p.
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Z perspektywy buddyzmu Współczucie jest pragnieniem aby wszystkie odzczuwające istoty były wolne od cierpienia i wszelkich przyczyn cierpienia.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Witaj Go_o_ute
Współczucie - Bodhiczitta. Mamy dwa rodzaje bodhiczitty: względną /konwencjonalną/, i absolutną. O tej pierwszej - da się mówić godzinami, ta druga - leży poza słowami, i to o nią w istocie chodzi.
Zajrzyj tutaj:
Współczucie
...i, tutaj:
Bodhiczitta
Pozdrawiam
kunzang
Współczucie - Bodhiczitta. Mamy dwa rodzaje bodhiczitty: względną /konwencjonalną/, i absolutną. O tej pierwszej - da się mówić godzinami, ta druga - leży poza słowami, i to o nią w istocie chodzi.
Zajrzyj tutaj:
Współczucie
...i, tutaj:
Bodhiczitta
Pozdrawiam
kunzang
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Witam
Tak wygląda modlitwa bodhiczitty w szkole yungdrung bon:
''Z mocą wkraczam w praktyki bóstwa tajemnej doskonałości.
To wielki sekret bon, klejnot spełniający życzenia.
Aby prowadzić wszystkie istoty, dla ich pożytku rozwijam
umysł współczucia, zdecydowany osiągnąć oświecenie.''
Nie chodzi tu jednak o pragnienie, a o rozwinięcie intencji, która staje się podstawą naszej praktyki.
Pozdrawiam
kunzang
To nie jest z perspektywy buddyzmu, a z perspektywy interpretatorów buddyzmu, i... nie odnosi się to, do bodhiczitty, a do modlitwy bodhiczitty, lub ślubowania bodhisattwy - a to, to już trochę inna bajka. Da się to - od biedy - odnieść do bodhiczitty względnej, jednak, to nie ona jest tą, o którą w buddyzmie /w swej istocie/ chodzi.Bojan pisze:Z perspektywy buddyzmu Współczucie jest pragnieniem aby wszystkie odzczuwające istoty były wolne od cierpienia i wszelkich przyczyn cierpienia.
Tak wygląda modlitwa bodhiczitty w szkole yungdrung bon:
''Z mocą wkraczam w praktyki bóstwa tajemnej doskonałości.
To wielki sekret bon, klejnot spełniający życzenia.
Aby prowadzić wszystkie istoty, dla ich pożytku rozwijam
umysł współczucia, zdecydowany osiągnąć oświecenie.''
Nie chodzi tu jednak o pragnienie, a o rozwinięcie intencji, która staje się podstawą naszej praktyki.
Pozdrawiam
kunzang
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Czy gdy jakis przypadek wzbudza w nas chec pomocy, to zawsze musi sie to odbywac za sprawa wspolczucia? Ja staram sie nie wspolczuc nikomu ani niczemu, w mysl zasady ze nie trzeba zadnego powodu zeby pomagac ludziom, tzn nie trzeba by odczucie empatii stalo sie bodzcem do jakiegos czynu. Ono mi wrecz przeszkadza, stajac sie zalazkiem jakichs glebszych wiezi angazujacych emocje i mogacych sie przyczynic do wzajemnego wartosciowania ludzi (i roslinek:) Bo chodzi mi o to, zeby przynajmniej na tej plaszczyznie wszystko traktowac na rowni.
Poza tym, z moich obserwacji ludzi wynika ze niektorzy tak naprawde chca cierpiec. Poprostu zawsze w taki a nie inny sposob czuja potrzebe klopotania sie o cos i stan, w ktorym nie widza na horyzoncie zadnego potencjalnego problemu uwazaja za wysoce nienormalny i nie umieja sie w nim odnalezc. W obliczu tego pomaganie wydaje sie tylko srodkiem doraznym i cala ta zabawa w stylu 'ja ci pomoge, a ty sobie znajdziesz nastepny problem zebym mogl ci ciagle pomagac' wydaje sie byc bez sensu.
Jesli jest to pragnienie, to prowadzi tylko do tego, ze bedziemy smutni bo ludzie wciaz cierpia.Z perspektywy buddyzmu Współczucie jest pragnieniem aby wszystkie odzczuwające istoty były wolne od cierpienia i wszelkich przyczyn cierpienia.
Poza tym, z moich obserwacji ludzi wynika ze niektorzy tak naprawde chca cierpiec. Poprostu zawsze w taki a nie inny sposob czuja potrzebe klopotania sie o cos i stan, w ktorym nie widza na horyzoncie zadnego potencjalnego problemu uwazaja za wysoce nienormalny i nie umieja sie w nim odnalezc. W obliczu tego pomaganie wydaje sie tylko srodkiem doraznym i cala ta zabawa w stylu 'ja ci pomoge, a ty sobie znajdziesz nastepny problem zebym mogl ci ciagle pomagac' wydaje sie byc bez sensu.
- lepsze
- ex Moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
- Tradycja: Brak
- Lokalizacja: Toruń
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Takimi zasadami wg mnie właśnie najłatwiej się ograniczyć. A poza tym takie unikanie "bodźców do czynów" to chyba błędne koło. Już poprzez unikanie powstaje działanie. Lepiej jest, wg mnie oczywiście, nie myśleć przede wszystkim za dużo (co nie oznacza bezmyślności ;D). Po prostu rób to co robisz. Z chwili na chwile. Jak chcesz mieć jakieś zasady to polecam tą w szczególności.go_o_ute pisze:Ja staram sie nie wspolczuc nikomu ani niczemu, w mysl zasady ze nie trzeba zadnego powodu zeby pomagac ludziom, tzn nie trzeba by odczucie empatii stalo sie bodzcem do jakiegos czynu.
Nie, bo jeśli nie ma Ciebie, to kto jest smutny? Tylko się pomaga, a nie że JA pomagam.go_o_ute pisze:Jesli jest to pragnienie, to prowadzi tylko do tego, ze bedziemy
smutni bo ludzie wciaz cierpia.
Wszystko co tu napisałem jest wyłącznie moim zdaniem.
Pozdr
Łukasz
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
Cześć.
Go_U_Ute: współczucie w moim pojęciu nie oznacza litowania się nad istotami i dostarczania im lekarstw niwelujących każdy ból. Niejednokrotnie aktywne współczucie będzie oznaczało wykonywanie działań, które są pożadane ale cierpiąca istota postrzegać je będzie jako nieodpowiednie dla siebie. Również ten który działa początkowo takie działania odbiera jako wykonywanie czegoś nie koniecznie przyjemnego.
Całe aktywne współczujące działanie nie jest takie proste w świetle konwencjonalnego pojęcia współczucia, które najczęściej jest dołączeniem się i pocierpieniem razem z tymi którzy cierpią - cały temat aktywnego współczucia to decyzja aby podejmować działania tylko i wyłącznie takie, które przynoszą innym istotom korzyśc co musi być z jednej strony praktyką intencji wznoszenia się na ponadosobisty poziom-widzimisie-tego-co-jest dobre dodatkowo dobalansowane mądrością, której rozwijanie również jest konieczne. Nad zrównoważoną praktyką rozwijania aktywnego współczucia i mądrości trzeba się napocić, przebijając głównie przez samolubstwo widzenia-i-wiedzenia-lepiej-niż-inni. Pozwala na to praktyka np. sześciu wyzwalających działań ,
Efekty takiego działania bardzo często pojawiają się dopiero po jakimś długim czasie i niejednokrotnie są zaskoczeniem i dla obdarowującego i dla obdarowywanego, który to ten pierwszy powinien sukcesywnie przestać utrzymywać podczas aktywności w umyśle wyobrażenia o kimś, kto robi coś dla kogoś innego.
Zobacz też http://www.diamentowadroga.pl/dd33/nie_ ... lu_czesc_i
Pozdrawiam
Marcin
Go_U_Ute: współczucie w moim pojęciu nie oznacza litowania się nad istotami i dostarczania im lekarstw niwelujących każdy ból. Niejednokrotnie aktywne współczucie będzie oznaczało wykonywanie działań, które są pożadane ale cierpiąca istota postrzegać je będzie jako nieodpowiednie dla siebie. Również ten który działa początkowo takie działania odbiera jako wykonywanie czegoś nie koniecznie przyjemnego.
Całe aktywne współczujące działanie nie jest takie proste w świetle konwencjonalnego pojęcia współczucia, które najczęściej jest dołączeniem się i pocierpieniem razem z tymi którzy cierpią - cały temat aktywnego współczucia to decyzja aby podejmować działania tylko i wyłącznie takie, które przynoszą innym istotom korzyśc co musi być z jednej strony praktyką intencji wznoszenia się na ponadosobisty poziom-widzimisie-tego-co-jest dobre dodatkowo dobalansowane mądrością, której rozwijanie również jest konieczne. Nad zrównoważoną praktyką rozwijania aktywnego współczucia i mądrości trzeba się napocić, przebijając głównie przez samolubstwo widzenia-i-wiedzenia-lepiej-niż-inni. Pozwala na to praktyka np. sześciu wyzwalających działań ,
Efekty takiego działania bardzo często pojawiają się dopiero po jakimś długim czasie i niejednokrotnie są zaskoczeniem i dla obdarowującego i dla obdarowywanego, który to ten pierwszy powinien sukcesywnie przestać utrzymywać podczas aktywności w umyśle wyobrażenia o kimś, kto robi coś dla kogoś innego.
Zobacz też http://www.diamentowadroga.pl/dd33/nie_ ... lu_czesc_i
Pozdrawiam
Marcin
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
"Gdy pojawia się w nas współczucie, wraz z nim przychodzi wewnętrzny spokój.
Chcąc czynić dobro innym, w rezultacie nagradzamy samych siebie." J.Ś. Dalajlama
Chcąc czynić dobro innym, w rezultacie nagradzamy samych siebie." J.Ś. Dalajlama
Re: a co chodzi z tym wspolczuciem?
"Współczucie jest nasieniem i początkiem, a także ścieżką i celem" Akong Tulku Rinpocze
W książce pt. Bramy Buddyjskiej Praktyki znalazłem taką oto definicję współczucia:
"Współczucie - życzenie, aby wszyscy byli wolni od cierpienia; uczucie oparte na głębokiej miłości do wszystkich odczuwających istot, pozbawione śladu litości, która ze swej natury nosi znamiona pogardy i poczucie własnej wyższości"
W książce pt. Bramy Buddyjskiej Praktyki znalazłem taką oto definicję współczucia:
"Współczucie - życzenie, aby wszyscy byli wolni od cierpienia; uczucie oparte na głębokiej miłości do wszystkich odczuwających istot, pozbawione śladu litości, która ze swej natury nosi znamiona pogardy i poczucie własnej wyższości"