Jedności z czym, jest to niepełne doświadczenie?siakuhaci pisze:(...) Jak pisalem takie niepelne doswiadczenia daja dobra podstawe ale trzeba potem tez mocno praktykowac aby nie zapomniec tego doswiadczenia JEDNOSCI.
Pozdrawiam
kunzang
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
Jedności z czym, jest to niepełne doświadczenie?siakuhaci pisze:(...) Jak pisalem takie niepelne doswiadczenia daja dobra podstawe ale trzeba potem tez mocno praktykowac aby nie zapomniec tego doswiadczenia JEDNOSCI.
Freya odesłała mnie do Ciebiesiakuhaci pisze:(...) zapytaj kota ktorego przedstawia Twoj avatar.
Ona nie pyta Ona odsyła mnie z pytaniem skierowanym do Ciebie z powrotem do Ciebie.siakuhaci pisze:Mogla spytac sie osobiscie.
Miłych snówsiakuhaci pisze:Jutro napisze reszte teraz ide juz spac.
Mocarze! Dużo latek wcześniej przesiedzieli na poduszce? Trafiło ich w trakcie twardego kilkumiesięcznego seshin, czy przy codziennym 2godzinnym zazen przed śniadaniem?siakuhaci pisze:Rozmawialem z paroma osobami ktore twierdzily iz mialy kensho. Jak mowily nie bylo to zbyt trudne.
To i tak bardzo wiele. Przynajmniej się wie, że droga, którą się podjęło faktycznie gdzieś prowadzi.siakuhaci pisze: Jak pisalem takie niepelne doswiadczenia daja dobra podstawe ale trzeba potem tez mocno praktykowac aby nie zapomniec tego doswiadczenia JEDNOSCI. Kensho odnosi sie do obrazka nr.3 - Pierwsze dostrzezenie wolu i jest bardzo mgliste.
A jakże, najpierw kilka pobłażliwych "ale na co to i po co, przecież ja już za poważny, żeby się za kensio uganiał", a starczy trochę dłużej pogadać i zaraz głos się scisza i mówi "a swoją drogą, jak siedziałem tu i tu, to się mówiło, że taki jeden, co też tam praktykował, zobaczył ... ale nie wiem, czy to prawda" i zaraz wypieki na twarzy i przebierające rączki jednoznacznie pokazują, że mówimy o sprawie trywialnej i zupełnie bez znaczeniasiakuhaci pisze:Piszesz ze znasz grupe ktora praktykuje ok 20 lat. Ludzie sa tylko ludzmi, twierdza ze nie o to chodzi ale moze mysla inaczej.
Po prostu nie chcą się kręcić w kółko, więc szukają drogowskazu.siakuhaci pisze:Mozna wyroznic dwa rodzaje praktykujacych. Dla jednych droga jest celem dla drugich satori.
No tak - co zatem wtedy jest kierunkiem?siakuhaci pisze:(...) Jak twierdza mistrzowie najlepsza praktyka powinna byc pozbawiona pragnienia oswiecenia.
siakuhaci pisze: (...) Jak pisalem takie niepelne doswiadczenia daja dobra podstawe ale trzeba potem tez mocno praktykowac aby nie zapomniec tego doswiadczenia JEDNOSCI.kunzang pisze:Jedności z czym, jest to niepełne doświadczenie?
Odnosząc się do słów Shunryu Suzukiego:siakuhaci pisze:„Jeżeli starasz się osiągnąć oświecenie, stwarzasz karmę i ona tobą kieruje, i marnujesz czas na czarnej Poduszce ".
To drugie. Zniechęcony czy raczej wątpiący - mam tak przez całe życie (karma ). Ludzi, którzy poświęcają ćwierć wieku na regularną praktykę i jeszcze sproro robią dla lokalnej sangi to nawet podziwiam. Może tylko dostrzegam pewną nieszczerość w pozie wynoszenia się ponad banalną mistykę - pozie wymuszonej brakiem upragnionych doświadczeń. Nie chciałem krytykować.siakuhaci pisze:HarryShultz nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi krytykujesz swoich kolegow czy jestes troche zniechecony?
Dzięki siakuhaci. _/|\_ Dobrze, że pojawił się w końcu na forum ktoś doświadczony w japońskim zen, bo kimchi mamy już sporosiakuhaci pisze:„Jeżeli starasz się osiągnąć oświecenie, stwarzasz karmę i ona tobą kieruje, i marnujesz czas na czarnej Poduszce ".
Wiem, bardzo ciekawa perspektywa Wgląd gdzieś na początku tych 10000 lat byłby cenny nie dlatego, by od razu prawie wszystko zrozumieć, tylko by doświadczywszy choćby drobnego wycinka Celu móc się przekonać naocznie o wartości drogi którą ew. ma się obrać (że faktycznie prowadzi do czegoś cennego). Że nie jest to kolejna wyssana z palca religijna idea, którą ludzie powtarzają sobie od stuleci ku pokrzepieniu serca. Przypadki ludzi, którzy doświadczyli jakiegoś wglądu i po nim zrezygnowali są dla mnie zupełnie niezrozumiałe.iwanxxx pisze:Poza tym nie wiem, czy się dobrze wczytałeś, ale kensho to nie jest w żadnym wypadku koniec drogi. [...] Więc bez względu na to, czy praktykujesz w szkole, która uczy o kensho, czy nie, przed Tobą 10.000 lat praktyki. Co Ty na to?
Spoko, z tym zaczepianiem buddystów na ulicy i dopytywaniem o kensho to był żart, don't paniciwanxxx pisze:Z góry mówię, że nie mam żadnego urzeczywistnienia, ale za to dzisiaj dałem jeść kotom.
Widzisz to często jest właśnie błąd. Ty chcesz "czegoś", a tam czeka na Ciebie nic Nie da się w ten sposób. O wartości drogi można się przekonać bez żadnych mistycznych uniesień. Kiedy zaczniesz praktykować w Twoim życiu częściej zagości coś, co Seung Sahn nazywał właściwą sytuacją, właściwym odniesieniem do sytuacji i właściwą funkcją i to bez bombastycznych przeżyć. To niezwykle cenne.HarryShultz pisze:Wgląd gdzieś na początku tych 10000 lat byłby cenny nie dlatego, by od razu prawie wszystko zrozumieć, tylko by doświadczywszy choćby drobnego wycinka Celu móc się przekonać naocznie o wartości drogi którą ew. ma się obrać (że faktycznie prowadzi do czegoś cennego)
Dla mnie zupełnie zrozumiałe. Jeśli przywiążesz się do specjalnych stanów umysłu, to jakbyś przywiązał sobie kulę do nogi. Pewnie im ciężko było z tymi kulami, to w ogóle przestali. A może to nie chodzi o te specjalne stany? Wiem, że roshi Kapleau tak zredagował książkę, że wydaje się, że kensho to wszystko. Ale w rzeczywistości to chyba jednak inaczej się przedstawiaHarryShultz pisze:Przypadki ludzi, którzy doświadczyli jakiegoś wglądu i po nim zrezygnowali są dla mnie zupełnie niezrozumiałe.
Lub odwrotnie: bez uwierającej niepewności nie byłoby wysiłku, żeby sprawdzić.HarryShultz pisze:Wgląd gdzieś na początku tych 10000 lat byłby cenny nie dlatego, by od razu prawie wszystko zrozumieć, tylko by doświadczywszy choćby drobnego wycinka Celu móc się przekonać naocznie o wartości drogi którą ew. ma się obrać (że faktycznie prowadzi do czegoś cennego).
Albo mogli potraktować te stany jako coś, co się osiąga i się ma, i się jest zadowolonym i spełnionym z tego powodu że się to coś ma. Potem nudzi się jak nowa zabawka i trzeba znaleźć kolejny cel, żeby nakarmić umysł poszukujący czegoś na zewnątrz. To czysta spekulacja wobec tych osób, ale nieźle się uśmiałem widząc u siebie podobną tendencjęiwanxxx pisze:Dla mnie zupełnie zrozumiałe. Jeśli przywiążesz się do specjalnych stanów umysłu, to jakbyś przywiązał sobie kulę do nogi. Pewnie im ciężko było z tymi kulami, to w ogóle przestali.HarryShultz pisze:Przypadki ludzi, którzy doświadczyli jakiegoś wglądu i po nim zrezygnowali są dla mnie zupełnie niezrozumiałe.
Do 7 bhumi włącznie, bodhisattwa musi opierać się na mocy ślubowań. Czy pytasz o coś innego?Har-Dao pisze:Czy w Zen można "tylko być"? Czy to też jest za dużo?
Zaczynałem myśląc w ten sposób. Teraz juz dałem sobie spokój, bo wiem, ze i tak nikt nie wyciągnie z kieszeni swojego satori i nie powie "Zobacz, tak to wygląda". Z resztą chyba mistrz Seung Sahn powiedział cos w stylu: Po co ci oświecenie? Nie możesz nim nawet przykręcic zarówki.HarryShultz pisze:Wiem, bardzo ciekawa perspektywa Wgląd gdzieś na początku tych 10000 lat byłby cenny nie dlatego, by od razu prawie wszystko zrozumieć, tylko by doświadczywszy choćby drobnego wycinka Celu móc się przekonać naocznie o wartości drogi którą ew. ma się obrać (że faktycznie prowadzi do czegoś cennego). Że nie jest to kolejna wyssana z palca religijna idea, którą ludzie powtarzają sobie od stuleci ku pokrzepieniu serca. Przypadki ludzi, którzy doświadczyli jakiegoś wglądu i po nim zrezygnowali są dla mnie zupełnie niezrozumiałe.
Według mnie jest właśnie tak. Na samym początku w siedzeniu pomagały mi właśnie dwa takie pytania. Nie wiedziałem która tradycja (myślałem o dwóch) jest tą "lepszą" i własnie takie mocne "Co ja właściwie robię na tej poduszce? Może tylko marnuję swój czas? Może to tylko kolejny stek bzdur których jedni ludzie używają do manipulowania drugimi?" Wiem, że często zaznacza się, że chęć osiągnięcia czegoś nie jest odpowiednia, ale w moim przypadku to trochę pomogło. Chęć tego osiągnięcia dała motywację, a potem wystarczyło zrozumieć, że tu nie chodzi o zdobycie czegoś ale o wyzbycie się czegoś.nayael pisze:Lub odwrotnie: bez uwierającej niepewności nie byłoby wysiłku, żeby sprawdzić.
Czołemiwanxxx pisze:Do 7 bhumi włącznie, bodhisattwa musi opierać się na mocy ślubowań. Czy pytasz o coś innego?Har-Dao pisze:Czy w Zen można "tylko być"? Czy to też jest za dużo?
"Nie wiem" to prawdziwa natura, co oznacza, że prawda absolutna i prawda względna grają razem. Albo inaczej, jak by powiedzieli nasi tybetańscy koledzy i koleżanki: jedność pustki i przejrzystości.Har-Dao pisze:Chyba o to Tzn - że można "być" - chcieć być - na przykład właśnie bodhisattwą - bo nie wiem czy czasem w Zen nie jest to "nie wiem" instrukcją wyłącznie do praktyki medytacyjnej? Czyli reprezentuje prawdę uniwersalną.
Co to znaczy "używać w stosunku"? Prawda absolutna nie istnieje bez prawdy względnej. Przypomnijmy sobie Sutrę Serca. Najpierw masz zaprzeczenie wszystkiego - nie ma tego, tamtego, śmego: pustka. Potem: bum bohisattwowie opierają się na Pradżniparamicie i osiągają Annuttara Samyak Sambodhi. Więc znowu jest droga, jest bodhisattwa, jest praktyka, jest osiąganie. I tak samo jest w zen.Har-Dao pisze:Czy "nie wiem" można używać w stosunku do ścieżki bodhisattwy? W stosunku do prawdy relatywnej?
Tak, w zen na pewno nie będzie zastanawiania się na którym bhumi ktoś jest. Ale "nie wiem" nie oznacza ignorancji ani odrzucenia koncepcji.Har-Dao pisze:Jeśli można - wtedy jakieś "bhumi"? Nie ma bhumi - jest nie wiem...
To akurat nie jest słuszne, choćby powyżej wymieniłem szereg powodów, dla których wydaje mi się ono być bardzo cenne, choć niekoniecznie do przykręcania.Ryuu pisze:Z resztą chyba mistrz Seung Sahn powiedział cos w stylu: Po co ci oświecenie? Nie możesz nim nawet przykręcic zarówki.
OK, chciałeś coś osiągnąć, rozumiem że jeszcze tego nie zdobyłeś. Dziś jednak siedząc na poduszce nie boisz się, że marnujesz czas. Bardzo mnie ciekawi, co sprawiło, że wątpliwości zniknęły.Ryuu pisze: ... i własnie takie mocne "Co ja właściwie robię na tej poduszce? Może tylko marnuję swój czas? Może to tylko kolejny stek bzdur których jedni ludzie używają do manipulowania drugimi?" Wiem, że często zaznacza się, że chęć osiągnięcia czegoś nie jest odpowiednia, ale w moim przypadku to trochę pomogło.
Jak się rekompensuje? [przepraszam, jeśli to mały offtopic]Har-Dao pisze:Tnąc ten obraz za każdym razem (nie wiem) tnie się swoją osobowość, którą ponoć się potem rekompensuje.
Wiem, ze to nie ładnie, ale odbije to pytanie do Ciebie. Rozumiem, że nie nie doznałes jeszcze ani Satori, ani Kensho. Jeżeli uważasz, że jest czyms cennym i nalezy do tego dążyć, a jeszcze to Ci się nie udało, a nawet piszesz o ludziach którym po wielu latach praktyki nawet tego przez moment nie doznali to co Ciebie trzyma na poduszce?HarryShultz pisze:OK, chciałeś coś osiągnąć, rozumiem że jeszcze tego nie zdobyłeś. Dziś jednak siedząc na poduszce nie boisz się, że marnujesz czas. Bardzo mnie ciekawi, co sprawiło, że wątpliwości zniknęły.
Np kupuje się czarne BMW albo diamentowego iPhone'a :Dnayael pisze:Jak się rekompensuje? [przepraszam, jeśli to mały offtopic]Har-Dao pisze:Tnąc ten obraz za każdym razem (nie wiem) tnie się swoją osobowość, którą ponoć się potem rekompensuje.
W ramach jakiej sangi podążasz ścieżką i u jakiego nauczyciela weryfikowałaś swe doświadczenie?Justyna Kulikow pisze:Jeszcze jeden glos do dyskusji o kensho-mozna probowac opisac ten stan, a z drugiej strony nie ma chyba takiego srodka wyrazu, ktory by na to w pelni pozwolil. Jakby caly swiat znalazl sie na wlasciwym miejscu, nagle przywrocenie proporcji, otwarcie. Dopoki myslisz o tym i wyobrazasz sobie- to nie bedzie to. Praktyka jest potrzebna, ale najwazniejsze wydarzy sie samo, gdy pozwolisz temu przyjsc, gdy juz nie bedziesz czekac tylko po prostu zyc zyciem tu i teraz. Z wlasnego doswiadczenia, z cieplymi myslami dla wszystkich Na Sciezce.