go_o_ute pisze:Nie widzę póki co innej perspektywy niż taka, z której w przypadku kogoś bardzo zaawansowanego na ścieżce buddyjskiej świadome utrzymywanie się przy życiu jest niejako zaprzeczeniem całej zdobytej wiedzy.
Jeżeli całą praktykę robił tylko sam dla siebie, to może i ma to jakiś sens ale pozbawione jest kierunku.
go_o_ute pisze:Z jednej strony mamy odkrywać stan nie-ja, z drugiej pozwalamy sobie zapomnieć o tym gdy zaspokajamy głód na przykład.
Nie. Zaspokojenie głodu to potrzeba organizmu do utrzymania się przy życiu - czy utrzymujesz jakieś umysłowe stany-ja albo stany-nie-ja (cokolwiek to oznacza) - to i tak czy siak w naturalnej konsekwencji, w jakiś sposób ciało trzeba odżywiać. Dlaczego nie miałbym się odżywiać ? Jestem w tej szczęśliwej sytuacji iż narodziłem się jako człowiek i mam możliwość praktykować Dharmę, dlaczego miałbym zabijać to ciało albo przestać jeść ? To głupie.
go_o_ute pisze:Rozumiem sens postulatów buddyjskich jako systemu filozoficznego, który ma na celu poprawianie jakości życia ludzi (minimalizowanie cierpienia). Ale z całą tą reinkarnacją itp, czym to się różni od innych religii, których punktem wspólnym jest to że głoszą potrzebę odejścia od ludzkiej natury?
Ciekawe zapytanie, ponieważ przykładowo w takim zenie, całe starania to właśnie odnalezienie swojej prawdziwej natury oraz prawdziwej funkcji jako istoty ludzkiej. "Kim jestem ? Jaki jest cel mojego życia ? Jaka jest moja właściwa funkcja w tym świecie ?" - tego typu pytania istoty ludzkiej do samej siebie. Reszta rzeczy na tym świecie rozumie swoją właściwą sytuacje, relacje i funkcje - istoty ludzkie mają z tym największy problem. W sumie to nawet nie jest buddyzm.
go_o_ute pisze:Cierpienie jest wpisane w ludzką naturę i można je co najwyżej oswoić, ale czemu od razu twierdzić że gdzieś głęboko w ludzkiej naturze jest dążenie do odejścia od niej samej?
Nie wiem, skąd ten pomysł ?
go_o_ute pisze:Czy buddyści uznają istnienie jakiegoś stałego elementu, który przez wszystkie moje teoretyczne wcielenia poprzednie pozostaje niezmieniony i zbiera w sobie tzw karmę?
O ile to rozumiem, nie ma takiego stałego, niezmiennego i ustabilizowanego lecz nieuwarunkowanego elementu. Jest jednak w Naukach "coś" takiego, co nazywa się Alayavinana, jest ósmą świadomością (siódma to "lubie-nielubie", szósta to "umysł", używany do poruszania ciała) i ta Alayavinana jest takim "zbiornikiem", którego zawartość nie jest niszczona przez narodziny i śmierć, jednakże sama w sobie jest uwarunkowana i podlega ciągłej zmianie. Ponieważ Alayavinana jest uwarunkowana, może zostać oczyszczona (z zaciemnień) i tym samym (po oczyszczeniu) nazywana jest Analayą.
Karma to działania: wykonywanie działań i rezultaty działań w określonych warunkach - zawsze ściśle związane.
Chyba najprościej wyjaśnia się ją na przykładzie ziaren fasoli: z nasion żółtej fasoli zawsze wyrasta fasola żółta, a z nasion zielonej - zielona. Nigdy nie jest i nie bywa na odwrót.
Warunkiem, do pojawienia się danej fasolki, jest odpowiednia gleba, woda itp. Fasola nie wyrośnie z ziarenka pozostawionego na litej skale.
Co do nas, to adekwatnie, wykonywanie jasnych ("pozytywnych") działań rodzi jasne ("pozytywne") rezultaty, wykonywanie ciemnych ("negatywnych") zrodzi ciemne ("negatywne"), wykonywanie mieszanych - mieszane (trochę takie i trochę takie).
Można też wykonywać działania prowadzące do ani jasnych ani ciemnych rezultatów - takie działania prowadzą właśnie do końca cierpienia.
W kontekście reinkarnacji, czy też, odradzania się, Śakjamuni podał b.dokładne informacje - co,jak,gdzie i dlaczego.
Ja nie wierze w żadną reinkarnację, i nikt mnie do tego nie zmusi.
ale z tego co obserwuje po swoim życiu, takim powiedzmy, "odradzaniu się z dnia-na-dzień", to mam prawo przypuszczać iż ten proces idzie dalej po śmierci kadłuba, ale pewności na 100% np. nie mam. Mam na 99 %
Pozdrawiam
/M