Stephen Batchelor

Nauczyciele Buddyzmu?
mundek
konto zablokowane
Posty: 397
Rejestracja: wt cze 17, 2008 17:32
Tradycja: Mahayana

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: mundek »

Tak, ale ta "pewność" stanowi dla większości z nas podstawę by "pracować" i móc urzeczywistnić tą "metodę bez metody". Rozwinę tych słów kilka w późniejszym czasie... Możesz mi podać "główną myśl" przewodnią Magida w jego nauczaniu?...mam nadzieję, że właściwie zrozumiesz tą prośbę.
Pozdrawiam :)
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

mundek pisze:Możesz mi podać "główną myśl" przewodnią Magida w jego nauczaniu?...mam nadzieję, że właściwie zrozumiesz tą prośbę.
"If it ain't broke, don't fix it" albo jak to zostało przetłumaczone po polsku "Działa? Nie naprawiaj!"

+
Awatar użytkownika
Har-Dao
Global Moderator
Posty: 3162
Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dhamma-Vinaya
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Har-Dao »

Czołem

Postać kontrowersyjna i pewnie sam Batchelor nie chciałby być kojarzony z żadną tradycją (chyba że „buddyzm agnostyczny”) zatem wstawiam jego biografię tutaj.

ObrazekStephen Batchelor jest współczesnym buddyjskim nauczycielem i pisarzem, znanym najlepiej dzięki swojemu świeckiemu i agnostycznemu podejściu do buddyzmu. Stephen uważa buddyzm raczej, za ciągle rozwijającą się kulturę przebudzenia, niż za religijny system, który opiera się na niezmiennych dogmatach i wierzeniach. Uważa w szczególności, że doktryny karmy i odradzania się, są aspektami starożytnej indyjskiej cywilizacji i nie stanowią istoty tego, czego nauczał Budda. Buddyzm przetrwał przez 2 500 lat dzięki swojej zdolności do odtwarzania się na nowo, zgodnie z potrzebami różnych azjatyckich społeczności, z którymi, przez całą swoją historię, wchodził w twórcze interakcje.

Stephen urodził się w Dundee, w Szkocji, 7 kwietnia 1953. Wychowywał się w humanistycznym środowisku, mieszkając ze swoją matką Phyllis (ur.1913) i bratem Davidem (ur. 1955) w Watford, mieście położonym na północny-zachód od Londynu. Po ukończeniu swojej edukacji w gimnazjum w Watfortd, 7 lutego, 1972 roku, w wieku 18 lat, wyruszył w podróż drogą lądową do Indii.

Zatrzymał się w Dharamsali, miejscu pobytu Dalajlamy na uchodźstwie i tam podjął naukę w Tybetańskiej Bibliotece i Archiwach pod okiem Geshe Ngawang Dhargyey. Tam też w roku 1974, otrzymał święcenia jako buddyjski mnich nowicjusz. W 1975 opuścił Indie, aby studiować buddyjską filozofię i doktrynę pod przewodnictwem Geshe Rabtena, początkowo w Tybetańskim Instytucie Monastycznym w Rikonie w Szwajcarii, a później w Le Mont Pelerin, też w Szwajcarii, gdzie Geshe Rabten założył Tharpa Choeling (obecnie Rabten Choeling). W następnym roku przyjął pełne święcenia jako buddyjski mnich. W 1979 roku przeprowadził się do Niemiec, gdzie został tłumaczem Geshe Thubtena Ngawanga w Tibetisches Institut, w Hamburgu. W kwietniu 1981 roku odbył podróż do klasztoru Songgwangsa w Południowej Korei, aby praktykować buddyzm zen pod przewodnictwem Kusan Sunima. Pozostał w Korei do jesieni 1984 roku, po czym udał się w pielgrzymkę do Japonii, Chin i Tybetu.

W lutym 1985 wystąpił z zakonu i w Hong Kongu ożenił się z Martine Fages, tuż przed powrotem do Anglii, gdzie dołączył do Wspólnoty Sharpham North w Totnes, w hrabstwie Devon. W ciągu piętnastu lat mieszkania w Sharpham, został koordynatorem Sharpham Trustu (1992) i współzałożycielem Sharpham College for Buddhist Studies and Contemporary Enquiry (1996). W ciągu całego tego okresu pracował jako buddyjski kapelan w więzieniu Channings Wood. Od roku 1990 był głównym nauczycielem w ośrodku Gaia House w Devon, a od roku 1992, jako dziennikarz, zaczął współpracę z buddyjskim periodykiem Tricycle.

W sierpniu 2000 roku, on i Martine przeprowadzili się do Akwitanii we Francji, gdzie z kotem Zoë, zamieszkali w małej wiosce pod Bordeaux. Przebywając w domu kontynuuje swoją pracę jako uczony, pisarz i artysta. Przez kilka miesięcy w roku podróżuje po całym świecie prowadząc odosobnienia medytacyjne i nauczając buddyzmu. Jest tłumaczem i autorem różnych książek i artykułów na temat buddyzmu. Jego ostatnie publikacje to Living with the Devil: A Meditation on Good and Evil (2004) oraz Confession of a Buddhist Atheist (2010).



podstrona z tłumaczeniami na sasanie: http://sasana.wikidot.com/batchelor-stephen
oraz na stronie +omka: http://sites.google.com/site/buddyzmips ... /buddyzm-2

(z podziękowaniami dla +omka za tłumaczenie biografii)

metta&peace
V.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

W ponizszym artykule Stephen Schettini zob jego witryne: http://www.schettini.com/
dzieli sie swymi refleksjami na temat dwoch znanych sobie postaci, z ktorych jedna jest bohater tego watku, Stephen Batchelor (a druga Alan Wallace):

http://www.mandalamagazine.org/archives ... batchelor/
An Old Story of Faith and Doubt: Reminiscences of Alan Wallace and Stephen Batchelor czyli Stara historia Wiary i Watpienia: Wspominki o Stephenie Batchelorze i Alanie Wallace.

Schettini psychologizuje piszac:
The philosophical gulf between them today reflects those personal differences remarkably closely. It doesn’t surprise me, but I am saddened by the increasingly strident tone of those differences. After three decades, the old restraint seems finally to be bursting out of its emotional containment. This is not just a debate of ideas.
W skrocie: Debata miedzy Batchelorem a Wallacem nie byla wynikala jedynie z roznic pogladow filozoficznych, ale tez osobowosci.

A tutaj:
Alan’s recent Mandala article, “Distorted Visions of Buddhism,” accuses Stephen of rewriting history, and therein lies the crux: what to Alan is historical fact is to Stephen debatable; what to one must remain beyond question is to the other the very thing that must most urgently be questioned.
Schettini zaznacza, ze chodzilo tez nie tylko o filozofie, ale o rozne podejscie do historii. To co dla Alana stanowilo fakt historyczny, dla Stephena juz niekoniecznie.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Wczoraj zastanawialem sie czy Batchelor spotkal w swoim zyciu jakies przejawy aktywnosci paranormalnej tybetanskich lamow. Nawet pomyslalem czy spotkal Yeshe Dordze, slynnego "weather maker" Dalajlamy.
A dzis wpadla mi w rece jego ksiazka pt Confessions of a Buddhist Atheist. Rzeczywiscie spotkal Yeshe Dordze, o czym pisze na s. 15. Jednak bycie swiadkiem aktywnosci kontrolowania pogody, nie przekonalo Batchelora.
Awatar użytkownika
miluszka
ex Global Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
Lokalizacja: Kraków

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: miluszka »

Jednak bycie swiadkiem aktywnosci kontrolowania pogody, nie przekonalo Batchelora.
Co jest przykładem tezy, iż to nasz umysł stwarza świat, w którym żyjemy. Ktoś zobaczy na własne oczy i nie jest to dla niego wystarczający dowód, a ktoś nie widzi, a wierzy. A jak to było z Niewiernym Tomaszem? Jakoś podobnie?
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

miluszka pisze:A jak to było z Niewiernym Tomaszem? Jakoś podobnie?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Aposto%C5%82
Według Biblii nie było go podczas ukazania się zmartwychwstałego Chrystusa apostołom. Gdy potem opowiadali mu o tym, nie chciał im uwierzyć, ale postawił warunek, że uwierzy, kiedy sam zobaczy Jezusa i dotknie Jego ran. Gdy Jezus pojawił się ponownie, poprosił nieufnego Tomasza, aby włożył palce w miejsca po zadanych ranach. Tomasz zdumiony wypowiedział słowa: Pan mój i Bóg mój. W języku potocznym niewierny Tomasz stał się synonimem sceptyka.
Do pewnego stopnia podobnie. Chociaz marny byl sceptyk z tego Tomasza. Przeciez mogl uznac to wszystko za halucynacje ;)
Awatar użytkownika
miluszka
ex Global Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
Lokalizacja: Kraków

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: miluszka »

Tak, marny z niego byl sceptyk..
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
miluszka pisze:Co jest przykładem tezy, iż to nasz umysł stwarza świat, w którym żyjemy. Ktoś zobaczy na własne oczy i nie jest to dla niego wystarczający dowód, a ktoś nie widzi, a wierzy. A jak to było z Niewiernym Tomaszem? Jakoś podobnie?
Przecież zobaczenie albo doświadczenie czegoś nie musi świadczyć o prawdziwości danego wydarzenia lub o prawdziwości jego wytłumaczenia. Chociażby ludzie doświadczają „mistycznych” przeżyć pod wpływem manipulacji; widzą zjawiska wyjaśniane później jako „nadnaturalne”, które ostatecznie okazują się zwykła sztuczką → http://youtu.be/QlfMsZwr8rc

Dowód powinien być oparty na powtarzalności zjawiska, przy zachowaniu kontroli otoczenia w którym wszystko się odbywa.
Awatar użytkownika
Niedooswiecony
Posty: 143
Rejestracja: ndz gru 05, 2010 14:44
Tradycja: DD

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Niedooswiecony »

Dowód powinien być oparty na powtarzalności zjawiska, przy zachowaniu kontroli otoczenia w którym wszystko się odbywa.
problem w tym że zdarzenia "ponadnaturalne"/"mistyczne" itd. są z reguły niepowtarzalne - bo nie znamy czynników które mają wpływ, na przebieg

co więcej jak ktoś nie chce tego przyjąć to i tak tego nie przyjmie - bo tak właśnie działa nasz umysł - jeśli wierzymy że coś jest niemożliwe - jest mniejsza szansa że to w ogóle zauważymy czy zapamiętamy - bo tak właśnie działa nasz mózg :)

pewnie dlatego też mistrzowie nie pokazują cudów publicznie - albo bardzo rzadko to robią - bo to rzadko kiedy coś pozytywnego to daje.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

piotr pisze:Chociażby ludzie doświadczają „mistycznych” przeżyć pod wpływem manipulacji; widzą zjawiska wyjaśniane później jako „nadnaturalne”, które ostatecznie okazują się zwykła sztuczką → http://youtu.be/QlfMsZwr8rc
Zob tez http://www.youtube.com/watch?v=Z2Kz8FzruvQ gdzie mamy przyklad z Indii.

Interesujace jest rowniez sprawozdanie Batchelora ze spotkania ze slynnym zachodnim filozofem Levinasem.
s.82-83
When at last M. Levinas did address the subject of
Buddhism, it turned out that his main reservation was that it denied the finality of death, which he regarded as axiomatic for a Western thinker. I have often thought about this remark. I cannot be entirely sure what he meant, but it cast another light on my own inability to accept the doctrine of
rebirth. It made me realize that belief in rebirth was a denial of death. And by removing death’s finality, you deprive it of its greatest power to affect your life here and now.
I was disappointed by my meeting with Professeur Levinas; whatever thoughts I may have had of returning to university to study for a degree evaporated. It brought back everything I had rejected at school in Britain: an overriding emphasis on the acquisition of information, the purely
cerebral approach to learning, that same unwillingness to confront felt experience. This was all the more ironic given that the subject of the lecture had been the lifeworld itself, in contrast to the alienating concepts we lay upon it. No
matter how much I was drawn to M. Levinas’s ideas, I recognized that I had a far closer kinship with a Buddhist sensibility.
W skrocie: dla Levinasa buddyzm byl nie do przyjecia, bo zaprzeczal smierci (z powodu koncepcji odradzania sie), ktora byla dla zachodniego filozofa aksjomatem. Po drugie, dla Batchelora zachodnia filozofia byla zbyt intelektuala i w ogole nie odnoszaca sie do zycia, w przeciwienstwie do buddyzmu. Dotyczylo to, o ironio, nawet filozofii egzystencjalnej.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
Niedooswiecony pisze:problem w tym że zdarzenia "ponadnaturalne"/"mistyczne" itd. są z reguły niepowtarzalne - bo nie znamy czynników które mają wpływ, na przebieg
Jeśli ktoś twierdzi, że potrafi lewitować, to chyba może to powtórzyć kilka razy. Jeśli ktoś twierdzi, że potrafi sterować pogodą, to chyba również może to kilkakrotnie zademonstrować. Chyba, że pod wpływem wzroku badacza, nagle doznaje przypływu „złej aury” i niestety jego moce z niego uchodzą. Wtedy nie ma o czym rozmawiać. :whistle:
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
Igo pisze:W skrocie: dla Levinasa buddyzm byl nie do przyjecia, bo zaprzeczal smierci (z powodu koncepcji odradzania sie), ktora byla dla zachodniego filozofa aksjomatem. Po drugie, dla Batchelora zachodnia filozofia byla zbyt intelektuala i w ogole nie odnoszaca sie do zycia, w przeciwienstwie do buddyzmu. Dotyczylo to, o ironio, nawet filozofii egzystencjalnej.
Ciekawe podejście, chociaż nie wydaje mi się, by buddyści zaprzeczali śmierci. Raczej odmiennie rozumieją jej esencję: jako oddzielenie od tego co drogie i kochane, bez wiedzy o tym ile ono może trwać…
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

piotr pisze:Cześć,
Igo pisze:W skrocie: dla Levinasa buddyzm byl nie do przyjecia, bo zaprzeczal smierci (z powodu koncepcji odradzania sie), ktora byla dla zachodniego filozofa aksjomatem. Po drugie, dla Batchelora zachodnia filozofia byla zbyt intelektuala i w ogole nie odnoszaca sie do zycia, w przeciwienstwie do buddyzmu. Dotyczylo to, o ironio, nawet filozofii egzystencjalnej.
Ciekawe podejście, chociaż nie wydaje mi się, by buddyści zaprzeczali śmierci. Raczej odmiennie rozumieją jej esencję: jako oddzielenie od tego co drogie i kochane, bez wiedzy o tym ile ono może trwać…
Zalezy jaka sie przyjmie definicje smierci. Na tyle ile zrozumialem Batchelora: wg niego buddyzm (jak i inne religie) zaprzecza smierci jako nicosci, w ktora sie wpada w momencie smierci.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,

Co do Batchelora, to ciekawe jest również to co on napisał:

  • It made me realize that belief in rebirth was a denial of death. And by removing death’s finality, you deprive it of its greatest power to affect your life here and now.


Nie rozumiem jego toku rozumowania, gdyż w pewnym sensie śmierć w rozumieniu buddyjskim jest „ostateczna”: kończy życie takim jakie je znamy, a co jest po nim tak naprawdę nie wiadomo, poza tym że odrodzimy się gdzieś (tylko gdzie?) jako ktoś (ale jako kto?). Kompletnie nie widzę, jak taka perspektywa pozbawia wpływu śmierci na życie, bo to „gdzie” i „kto” zależy między innymi od tego co zrobimy tu i teraz.
Awatar użytkownika
Niedooswiecony
Posty: 143
Rejestracja: ndz gru 05, 2010 14:44
Tradycja: DD

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Niedooswiecony »

Jeśli ktoś twierdzi, że potrafi lewitować, to chyba może to powtórzyć kilka razy. Jeśli ktoś twierdzi, że potrafi sterować pogodą, to chyba również może to kilkakrotnie zademonstrować. Chyba, że pod wpływem wzroku badacza, nagle doznaje przypływu „złej aury” i niestety jego moce z niego uchodzą. Wtedy nie ma o czym rozmawiać.
nie - to nieprawda- bo jeśli chociaż raz będzie lewitował - to już uczynił "cud" - tylko mu naukowcy nie uwierzą. Tu nie chodzi o złą aurę tylko np. stan psychiczny, parafernalia itd.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
Niedooswiecony pisze:nie - to nieprawda- bo jeśli chociaż raz będzie lewitował - to już uczynił "cud" - tylko mu naukowcy nie uwierzą. Tu nie chodzi o złą aurę tylko np. stan psychiczny, parafernalia itd.
Właśnie to miałem na myśli, pisząc ironicznie o „złej aurze”. Aż miło popatrzeć na filmiku, który wcześniej podesłałem, jak przewracającemu kartki siłą woli, zmienia się stan psychiczny, gdy Randi lekko „utrudnia” mu zadanie. Polecam, obejrzyj. :cool:

Ale w porządku… W wypadku o którym piszesz, nie można wymagać, by ktoś uznał takie wydarzenie za prawdziwe, bo nie ma możliwości na przeprowadzenie dowodu. Wobec tego całego zagadnienia pozostawałbym kompletnie obojętny, gdyby nie to, że istnieją ludzie, którzy czerpią wymierne korzyści oszukując innych w ten sposób, przy okazji zaciemniając swym wyznawcom sposoby klarownego rozumowania i oceniania.
Awatar użytkownika
miluszka
ex Global Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
Lokalizacja: Kraków

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: miluszka »

Jako przykład serii zdarzeń - no można powiedzieć nadnaturalnych mogę podać porady Tengi Rinpocze dla swoich uczniów, którzy często pytają o swoje życiowe sprawy. Porady czigodnego T.R. są trafne i świadczą o Jego niezwykłym wglądzie w umysłu ludzkie, tudzież w znajomość zdarzeń przyszłych. Nie są to przypadki jednostkowe, lecz reguła. Jako konkretny przykład podam moje pytanie , które zadałam o celowość lub nie operacji kolana mojej córki. Lekarze uważali, że wystarczy leczenie typu naświetlania, pole magnetyczne i zastanawiali się czy otwierać kolano, czy nie. Tenga Rinpocze udzielił wtedy telefonicznej konsultacji , odpowiedź brzmiała: robić operację jak najszybciej. Zatem zaufałam, naparłam na lekarza i operacja się odbyła, Okazało się, że jakiś odłamek kości /chrząstki(?) poruszał się luźno w okolicy stawu i pozostawiony dłużej załatwił by jej staw na amen.
Ale dla mnie i tak najcudowniejszą i nadnaturalną sprawą jest zachowanie Rinpoczego wobec innych - przez cały czas jest pełen miłości do wszystkich wokół, nikt nie widział zachowującego się inaczej i to jest prawdziwy cud.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

piotr pisze:Co do Batchelora, to ciekawe jest również to co on napisał:
  • It made me realize that belief in rebirth was a denial of death. And by removing death’s finality, you deprive it of its greatest power to affect your life here and now.

Nie rozumiem jego toku rozumowania, gdyż w pewnym sensie śmierć w rozumieniu buddyjskim jest „ostateczna”: kończy życie takim jakie je znamy, a co jest po nim tak naprawdę nie wiadomo, poza tym że odrodzimy się gdzieś (tylko gdzie?) jako ktoś (ale jako kto?). Kompletnie nie widzę, jak taka perspektywa pozbawia wpływu śmierci na życie, bo to „gdzie” i „kto” zależy między innymi od tego co zrobimy tu i teraz.
Nie wiem co mial na mysli. Moge tylko sprobowac sie wczuc w jego psyche. Otoz smierc w buddyzmie jest w pewnym sensie ostateczna lecz nie w takim sensie jak dla zachodniego filozofa egzystencjalisty ateisty np dla Sartre'a. Moze Batchelor powinien tu zamiast slowa "smierc" uzyc terminu "nicosc" czy "anihilacja" ? Wtedy jego rozumowanie brzmialoby tak: wiara w odrodzenie jest zaprzeczeniem popadniecia w nicosc, w ten sposob pozbawia sie nicosci wplywu na tu i teraz. Nie bojmy sie tego slowa - postawa Batchelora wydaje mi sie pochwala nihilizmu ! Chce on zrobic nihilizmowi pozytywny PR, zeby nie popadac w depresje lecz jak najlepiej wykorzystac tu i teraz, bo post mortem jest tylko nicosc. W koncu tytul jego ksiazki brzmi "Confessions of a Buddhists Atheist", czyli ten ateizm gdzies tu ciagle w tle jest obecny.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Igo,

Wszystko OK, tylko Batchelor na przeświadczeniu, że śmierć w buddyzmie ma mieć jakoś mniej doniosłe konsekwencje na życie obecne, odsuwa się od idei ponownego zaistnienia. Do mnie taka przesłanka nie przemawia, gdyż cała buddyjska nauka o ponownych narodzinach jest tak skonstruowana by mieć jak największy wpływ na życie obecne — ma inklinować w stronę wyzwolenia. Batchelor zdaje się to ignorować; postuluje samemu jakąś idee i następnie sam ją odrzuca.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Igo pisze: Nie bojmy sie tego slowa - postawa Batchelora wydaje mi sie pochwala nihilizmu! Chce on zrobic nihilizmowi pozytywny PR, zeby nie popadac w depresje lecz jak najlepiej wykorzystac tu i teraz, bo post mortem jest tylko nicosc. W koncu tytul jego ksiazki brzmi "Confessions of a Buddhists Atheist", czyli ten ateizm gdzies tu ciagle w tle jest obecny.

Dobrze powiedziane Igo - nie bójmy się się tego słowa :) Czytasz może któryś z blogów Glenna Wallisa?

+
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Tomek pisze:Czytasz może któryś z blogów Glenna Wallisa?
Nie. Ale moze do niego zajrze. Pewnie masz na mysli: http://speculativenonbuddhism.wordpress.com/
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Tak, plus Ovenbird

+
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

piotr pisze:Wszystko OK, tylko Batchelor na przeświadczeniu, że śmierć w buddyzmie ma mieć jakoś mniej doniosłe konsekwencje na życie obecne, odsuwa się od idei ponownego zaistnienia.
Mysle, ze Batchelora dystans do idei odradzania sie, ma swe zrodlo nie tylko w mniemaniu, ze anihilacja, nicosc ma bardziej doniosle konsekwencje dla zycia doczesnego niz ortodoksyjne nauczanie buddyjskie.

Przywolam jego slowa z "Confessions of a Buddhist Atheist" s. 58-60
Geshe Rabten communicated the ideas clearly and succinctly, then had us divide into pairs to pick apart in debate the details of what he had just taught. This was an excellent intellectual
discipline. It made me aware of how much of my thinking was muddled. Without subjecting one’s ideas to such scrutiny, it is easy and reassuring to cherish opinions that, in the end, are found to rest on the sloppiest of unexamined assumptions. This training in philosophical analysis, however, was a two-edged sword. It only worked up to a point. As soon as it encountered a Buddhist belief that did
not stand up so well to its critique, it risked undermining one’s faith. I could not have foreseen then, at the height of my enthusiasm for Dharmakirti, how a few months later I would be waking up in the middle of the night in a cold
sweat, agonizing about whether the primary cause of a mental state was necessarily another mental state. This crisis erupted because, when we finally came to the proof for rebirth, I was not at all convinced by it. Here it is:
subject: the mind of a baby that has just been born
predicate: existed previously
reason: because it is a mind
example: like this mind.

I was skeptical. Given current scientific knowledge of the brain, I did not find it difficult to believe that such an organ was capable of producing thoughts, feelings, and perceptions. That seemed an entirely reasonable hypothesis to explain the origin of mental phenomena. Yet Dharmakirti does not even mention the brain. He has no knowledge of it at all. When pressed as to how one could know with certainty that mind is immaterial and thus only
capable of being produced by a previous immaterial mind, Geshe Rabten replied that in advanced states of meditation one came to know this directly, through one’s own firsthand experience. Thus the “proof” of rebirth rested on a subjective experience of a non-physical entity in a non-ordinary state of awareness. If you lack such an experience yourself, then you have to trust the word of meditators more accomplished than oneself.

But if the proof of rebirth finally depends on having faith in the reports made by others of their subjective experiences, then how is it any different from claiming that God exists because mystics—why would they lie?—claim to have had direct experience of God? On what grounds should I
choose to believe a Buddhist meditator rather than a
Christian mystic or, for that matter, someone who claims to have been abducted by aliens and taken to a spaceship docked behind Alpha Centauri? All may be equally moral, sincere, and honest people, passionately convinced in the truth of what they have experienced, but their claims are going to persuade only those who are already predisposed
to believe them.
W skrocie: Podczas studiow buddyjskich u swego nauczyciela Geshe Rabtena Batchelor zauwazyl pewna slabosc rozumowania Dharmakirtiego. Otoz wg tego ostatniego przyczyna stanow umyslowych sa inne stany umyslowe. Batchelora to nie przekonywalo. Podzielil sie swa watpliwoscia z Geshe Rabtenem, ktory, przycisniety do muru, odpowiedzial mu, ze mozna o tym wiedziec z cala pewnoscia, dzieki doswiadczeniu z pierwszej reki podczas zaawansowanych stanow medytacyjnych. To rowniez nie przekonalo Batchelora, ktory pisze, iz wymagalo to od niego wiary w sprawozdanie ze swych subiektywnych doswiadczen (podczas zaawansowanych medytacji) innych osob. Batchelor postawil retoryczne pytanie, czym zatem ta sytuacja rozni sie od wiary w zapewnienia mistykow, ktorzy twierdza, ze doswiadczyli bezposredniego istnienia Boga.

Podsumowujac, glownym problemem dla Batchelora w akceptacji, ortodoksyjnej doktryny jakiej byl nauczany w szkole gelugpa, byl tzw problem psychofizyczny.

Zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dylemat_psychofizyczny
http://en.wikipedia.org/wiki/Mind-body_problem
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
Igo pisze:Mysle, ze Batchelora dystans do idei odradzania sie, ma swe zrodlo nie tylko w mniemaniu, ze anihilacja, nicosc ma bardziej doniosle konsekwencje dla zycia doczesnego niz ortodoksyjne nauczanie buddyjskie.
Nie chciałem implikować tego, że jest to dla niego jedyna przesłanka.

To o czym pisze Batchelor, to oczywiście realny problem, którego wszyscy doświadczamy, również na innym „poziomie”: np. chociażby skąd tak właściwie możemy wiedzieć, że możliwy jest taki stan jak jhāna, jeśli żyjemy w ciągłym rozproszeniu? W Kanonie Pāli opisany jest przypadek księcia, który w to wątpił i uważał, że stan pełnego zjednoczenia umysłu jest niemożliwy do osiągnięcia (MN 125). Właściwie nie ma sposobu na to, by kogoś przekonać, że taki stan jest możliwy, jeśli nie będzie on skłonny do wprowadzenia w życie warunków, które mu samemu umożliwią doświadczenie tego w co wątpi — tzn., w przypadku jhān, wyrzeczenia i odosobnienia.

Natomiast w przypadku ponownych narodzin jako owocu dobrych i złych działań (kammy), Budda proponuje „zakład” (MN 60).

Problem jest znaczący i dobrze, że Batchelor go podnosi. Jednak sposób w jaki to robi jest nieuczciwy, bo daje nam swoją tezę (nie ma powodu by zakładać, że istnieją ponowne narodziny, które są owocem naszej karmy) i przejaskrawioną antytezę (zakładając, że istnieją ponowne narodziny, które są owocem naszej karmy, musisz też przyjąć, że ludzie, którzy twierdzą, że byli badani przez kosmitów mówią prawdę)... Schopenhauer miałby tu coś do powiedzenia. :cool:
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

piotr pisze:Problem jest znaczący i dobrze, że Batchelor go podnosi. Jednak sposób w jaki to robi jest nieuczciwy, bo daje nam swoją tezę (nie ma powodu by zakładać, że istnieją ponowne narodziny, które są owocem naszej karmy) i przejaskrawioną antytezę (zakładając, że istnieją ponowne narodziny, które są owocem naszej karmy, musisz też przyjąć, że ludzie, którzy twierdzą, że byli badani przez kosmitów mówią prawdę)
Twoim zdaniem Batchelor podnosi problem w sposob nieuczciwy. Ja jednak tego nie odbieram w ten sposob.

Ponadto napisales:
(..) daje nam swoją (..) przejaskrawioną antytezę (zakładając, że istnieją ponowne narodziny, które są owocem naszej karmy, musisz też przyjąć, że ludzie, którzy twierdzą, że byli badani przez kosmitów mówią prawdę)
Nie widze, zeby Batchelor przedstawil taka implikacje. Owszem jego zdaniem zachodzi podobienstwo miedzy 3 rzeczami - przyjmowaniem na wiare, ze prawdziwe sa:
(i) opisy zaawansowanych stanow medytacyjnych, ktore maja potwierdzac ponowne odradzanie sie,
(ii) wypowiedzi mistykow chrzescijanskich odnosnie bezposredniego spotkania Boga,
(iii) swiadectwa osob rzekomo porwanych przez UFO.

Jednak, nie zauwazylem, zeby Batchelor stawial nastepujaca teze:

jesli zaklada sie, iz "istnieją ponowne narodziny, które są owocem naszej karmy", w sposob konieczny pociaga to za soba uznanie za prawdziwe swiadectw osob rzekomo uprowadzonych przez UFO.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć Igo,

Moim zdaniem jego wypowiedź implikuje to co napisałem. Tak czy inaczej sprowadza wszystko do absurdu.

Mógłbyś napisać, czy Batchelor w swojej książce w ogóle zajmuje się „zakładem”, o którym wspominałem? Czy zajmuje się też problemem stanów medytacyjnych, które dla zwykłego śmiertelnika, są tak samo mało prawdopodobne jak ponowne narodziny?
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

piotr pisze:Moim zdaniem jego wypowiedź implikuje to co napisałem.
Moim zdaniem, nie.
Zobacz, moga zachodzic 4 sytuacje:

(i) ktos wierzy, ze prawdziwe sa:
a. opisy zaawansowanych stanow medytacyjnych, ktore maja potwierdzac ponowne odradzanie sie oraz
b. swiadectwa osob rzekomo porwanych przez UFO.

(ii) ktos wierzy, ze falszywe sa:
a. opisy zaawansowanych stanow medytacyjnych, ktore maja potwierdzac ponowne odradzanie sie oraz
b. swiadectwa osob rzekomo porwanych przez UFO.

(iii) ktos wierzy, ze prawdziwe sa:
a. opisy zaawansowanych stanow medytacyjnych, ktore maja potwierdzac ponowne odradzanie sie
oraz wierzy, ze falszywe sa:
b. swiadectwa osob rzekomo porwanych przez UFO.

(iv) ktos wierzy, ze falszywe sa:
a. opisy zaawansowanych stanow medytacyjnych, ktore maja potwierdzac ponowne odradzanie sie
oraz wierzy, ze prawdziwe sa:
b. swiadectwa osob rzekomo porwanych przez UFO.

Nie ma jakiejs koniecznosci, ze jesli ktos wierzy w a. to musi tez wierzyc w b. Batchelor tez tego nie twierdzi.
piotr pisze:Tak czy inaczej sprowadza wszystko do absurdu.
Moim zdaniem nie. Moglbys uzasadnic, w ktorym momencie sprowadza wszystko do absurdu ?
piotr pisze:Mógłbyś napisać, czy Batchelor w swojej książce w ogóle zajmuje się „zakładem”, o którym wspominałem?
W tej ksiazce i znanych mi jego artykulach oraz video z sieci Batchelor nie zajmuje sie w ogole (ani slowem) wspomnianym zakladem. Nie wspomina rowniez nic o zakladzie Pascala.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zak%C5%82ad_Pascala
piotr pisze:Czy zajmuje się też problemem stanów medytacyjnych, które dla zwykłego śmiertelnika, są tak samo mało prawdopodobne jak ponowne narodziny?
Nie, nie zajmuje sie. Batchelor, jak zauwazylem, w ogole niewiele pisze o medytacji. Mam wrazenie, ze wszelkie odmienne stany swiadomosci, czy to wywolane przez medytacje czy narkotyki, w niewiele go interesuja. Jest skupiony na tu i teraz, na zwyklosci, codziennosci, doczesnej egzystencji.

Czy stany medytacje sa tak samo malo prawdopodobne dla zwyklego smiertelnika jak ponowne narodziny ? Tzw zwykly smiertelnik (co to znaczy zwykly smiertelnik ? w Azji? na Zachodzie ?) - wydaje mi sie, jest obojetny na jedno i drugie, a interesuje go raczej zdrowie, rodzina, pieniadze. Mozna by sie zastanawiac jak to jest w przypadku zachodnich naukowcow np neuropsychologow i neurobiologow.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć Igo,

Batchelor pyta retorycznie, na jakiej podstawie ma cenić bardziej twierdzenia buddystów, nad twierdzenia chrześcijańskich mistyków, albo ludzi twierdzących, że byli porwani przez UFO. Rozumiem to tak, że według niego nie ma takiej podstawy, więc wszystkie te twierdzenia stawia na tym samym poziomie. Zatem jeśli przyjmujesz jedno i chcesz być konsekwentny, musisz przyjąć dwa pozostałe.

Do absurdu sprowadził wszystko, gdy przywołał przykład osób porwanych przez UFO. Według tych osób ich doświadczenia nie mają być tylko kompletnie subiektywne (obecność obcych, obdukcja, podróże), jak w pozostałych dwóch przypadkach.

Jeśli Batchelor nie omawia tego „zakładu”, to moim zdaniem, jego dyskusja nie może być pełna. „Zakład” oczywiście nie jest dowodem — moim zdaniem takiego dowodu w buddyzmie nie ma i próżno go szukać — ale jest istotną przesłanką do tego by przyjąć, że ponowne narodziny zgodnie z własnymi działaniami, mają faktycznie miejsce.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Igo pisze: Batchelor, jak zauwazylem, w ogole niewiele pisze o medytacji.

Batchelor pisze o medytacji - praktycznie w każdej z książek dyskretnie wplata 'instrukcje'.

Przykładem tego może być rozdział "Świadomość" z Buddhism without beliefs

Ponadto, słuchałeś tego wykładu?

Pozdrawiam +
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

piotr pisze:Batchelor pyta retorycznie, na jakiej podstawie ma cenić bardziej twierdzenia buddystów, nad twierdzenia chrześcijańskich mistyków, albo ludzi twierdzących, że byli porwani przez UFO. Rozumiem to tak, że według niego nie ma takiej podstawy, więc wszystkie te twierdzenia stawia na tym samym poziomie.
Pelna zgoda. Ja tez tak to rozumiem. Wedlug Batchelora wszystkie te twierdzenia sa na tym samym poziomie, bo sa przyjmowane na wiare.
piotr pisze:Zatem jeśli przyjmujesz jedno i chcesz być konsekwentny, musisz przyjąć dwa pozostałe.
Tu sie nie zgadzam. To tak jakbys powiedzial: bedac Swiadkiem Jehowy, chcac byc konsekwentnym,musisz przyjac tez, ze istnieje Allah !
piotr pisze:Do absurdu sprowadził wszystko, gdy przywołał przykład osób porwanych przez UFO. Według tych osób ich doświadczenia nie mają być tylko kompletnie subiektywne (obecność obcych, obdukcja, podróże), jak w pozostałych dwóch przypadkach.
Mam wrazenie, ze akurat ludzie porwani przez UFO, w argumentacji Batchelora nie pelnia jakiejs szczegolnej roli. Rownie dobrze mogl wspomniec o wyznawcach Spagetti Monstera, Swiadkach Jehowy, mistykach zydowskich etc. Chodzilo mu tylko, ze pewni ludzi przyjmuja pewne twierdzenia na wiare.
piotr pisze:Jeśli Batchelor nie omawia tego „zakładu”, to moim zdaniem, jego dyskusja nie może być pełna.
Tez zaluje, ze Batchelor nie omawia swoich przemyslen odnosnie "zakladu". Nie wiem co jest tego przyczyna. Czy uznal kwestie za nieinteresujaca czy tez moze nigdy sie nad nia nie zastanawial ?
piotr pisze:„Zakład” oczywiście nie jest dowodem — moim zdaniem takiego dowodu w buddyzmie nie ma i próżno go szukać — ale jest istotną przesłanką do tego by przyjąć, że ponowne narodziny zgodnie z własnymi działaniami, mają faktycznie miejsce.
Zgadzam sie, ze ten "zaklad" nie jest zadnym dowodem. Moze byc jakims argumentem. Tu juz kazdy musi sam sobie odpowiedziec, na ile go taki argument przekonuje. Klasyczny zaklad Pascala doczekal sie krytyki zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zak%C5%82a ... la#Krytyka
http://en.wikipedia.org/wiki/Pascal%27s_Wager#Criticism
Mysle, ze powyzsza krytyka moglaby tez, w jakims stopniu, dotyczyc buddyjskiej wersji zakladu Pascala.
Tomek pisze:
Igo pisze: Batchelor, jak zauwazylem, w ogole niewiele pisze o medytacji.
Batchelor pisze o medytacji - praktycznie w każdej z książek dyskretnie wplata 'instrukcje'.

Przykładem tego może być rozdział "Świadomość" z Buddhism without beliefs

Ponadto, słuchałeś tego wykładu?

Jak widac, slabo znam pisma Batchelora. Nie czytalem jego ksiazki "Buddhism without beliefs". Rowniez nie sluchalem jeszcze wspomnianego wykladu, ale zamierzam to uczynic.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Jeszcze kilka moich refleksji na temat Stephena Batchelora. Ogolnie rzecz biorac jest to dziwna postac. Zanim nie zetknalem sie z jego pisarstwem nie wiedzialem, ze tak tez mozna ;)

Kim Batchelor nie jest ? Po pierwsze, nie jest nauczycielem buddyjskim z oficjalnym przekazem, ktorejs ze szkol. Po drugie, nie jest wykladowca akademickim, nie ma tytulow akademickich, nie jest indologiem, tybetologiem, filologiem sanskrytu czy pali. Po trzecie, watpliwe czy Batchelor jest w ogole buddysta (cokolwiek to znaczy). Po czwarte, caly czas nie wiem czy jest "buddyjskim" agnostykiem czy ateista, "agnostic buddhist" czy "atheist buddhist". Po piate, Batchelor nie jest fanem ezoteryki, narkotykow, odmiennych stanow swiadomosci, cudow, cudownosci, teczowych cial, przepowiedni, astrologii etc.

Batchelorowi bliskie sa takie postaci jak Heidegger, Levinas oraz z protestanckich teologow np Don Cupitt.

Batchelorowi bliska jest raczej pragmatyczna anizeli klasyczna teoria prawdy.
Zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawda#Def ... asyczna.29
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pragmatyzm ... ria_prawdy
O takich upodobaniach epistemologicznych Batchelora moze swiadczyc poniszy fragment z "Confessions of a Buddhist Atheist" s. 281-282
Following the example of William James, John Dewey, and Richard Rorty, I have relinquished the idea that a “true” belief is one that corresponds to something that exists “out there” in or beyond reality somewhere. For pragmatist philosophers such as these, a belief is valued as true because it is useful, because it works, because it brings
tangible benefits to human beings and other creatures. Siddhattha Gotama’s Four Noble Truths are “true” not because they correspond to something real somewhere, but because, when put into practice, they can enhance the quality of your life. In the context of the worldview and sociopolitical organization of medieval Tibet, belief in spirits worked to the extent that it provided explanations for natural events. It also “worked” in that it enabled practices that sometimes seemed to resolve the ensuing problems spirits caused. At the time it may have been one of the better theories around. In the secular world of twenty-first-century Europe and America, such beliefs are less likely to attract adherents and less likely to work, because they are increasingly difficult to mesh with a
worldview composed of other beliefs that have shown a remarkable ability to produce desired effects in people’s lives.
The strongest argument against gods, spirits, and tantric divination is found in the existence of the electricity grid, brain surgery, and the Declaration of Human Rights. Irrespective of whether the truth-claims made by Newton or Voltaire can be shown to correspond with reality or not, they have become part of an understanding of the person and the world that has led to numerous benefits and
freedoms that I for one would not be prepared to exchange for a life in a pre-modern Buddhist society. This is not to say that modern liberal democratic societies are perfect. Far from it. The fundamental human suffering that Buddha
addressed in Turning the Wheel of Dhamma is no different today than it was two and a half thousand years ago. What draws me to Buddhism is not that it has a more convincing explanation of the nature of reality than other religions, but that it offers a methodology which might actually work in
addressing the question of suffering.
Batchelor rowniez buddyjskie 4 szlachetne prawdy pojmuje na sposob pragmatyczny a nie w duchu korespondencyjnej teorii prawdy, ze odzwierciedlaja jakas rzeczywistosc.

Batchelor w swoim zyciu odrzucil kolejno: wadzrajane, mahajane (a wlasciwie zen) a nastepnie theravade. Odczytuje kanon palijski po swojemu. Fragmenty, ktore mu sie podobaja czyli potwierdzaja jego swieckie, naturalistyczne zalozenia aprobuje, a pozostale (dotyczace cudow, ponownego odradzania sie) odrzuca. Co wiecej, sam jest swiadom tego faktu a takze istnienia krytyki jego pogladow i odczytania kanonu palisjkiego !

Zob. "Confessions of a Buddhist Atheist" s. 256
I am fully aware that the passages to which I am drawn in the Canon are those that best fit my own views and biases as a secular Westerner. Critics have accused me of “cherry picking” Buddhist sources, of extracting only those citations that support my position while either ignoring or explaining away everything else. To this objection, I can only point out that it has ever been thus. Each Buddhist school that has emerged in the course of history has done exactly the same. Chinese Buddhists selected the texts that best fitted their needs as Chinese, just as Tibetan Buddhists chose those that best fitted theirs. If Buddhism is a living
tradition for you, one to which you turn for clues as to how to lead your life here and now rather than for cold impersonal facts, then how could it be otherwise? In this respect, I confess that what I am doing is not an objective study of Buddhism, but what I can only call theology—albeit theology without theos.
Na swoja obrone, przed taka krytyka, Batchelor odpowiada, ze zawsze tak bylo i tradycje (chinska czy tybetanska) wybieraly sobie teksty wedlug swego uznania.

Zatem jaki jest buddyzm i Budda Siakjamuni widziany oczami Batchelora ?

Wg niego Budda byl zwyklym czlowiekiem i nie mial zadnych nadnaturalnych mocy. Nie urodzil sie w sposob cudowny. Nie byl tez synem krola jak to sie zwykle slyszy:
s. 150
But this account contradicts what we know about Siddhattha Gotama in the Pali Canon. The Buddha’s father was not a king but a leading nobleman of the Gotama clan, who would have served as chairman of the Assembly in Sakiya. At most he would have been a sort of regional headman or governor. Sakiya was part of the powerful kingdom of Kosala, ruled by King Pasenadi from the capital city of Savatthi, about eighty miles to the west. “The Sakiyans are vassals of the King of Kosala,” acknowledged Siddhattha Gotama.
Jego tzw oswiecenie nie bylo "naglym uderzeniem pioruna" pod drzewem lecz wieloletnim procesem dojrzewania intelektualnego, zyciowego etc.

Budda nie chcial stworzyc nowej religii lecz nowa cywilizacje. Zob. s. 148
Ling provocatively claimed that Gotama did not intend to found a new religion but a new civilization. The various forms of the Buddhist religion, as we know them today,
are, he argues, the remnants of a civilization that failed to take root in India. I found this idea compelling. It has remained central to my thinking about the Buddha and Buddhism ever since
I jeszcze jeden cytat z Batchelora, stad: http://www.westernchanfellowship.org/ag ... dhist.html
Something I've noticed over the years is how, although we may start out at a young age rebelling against Christianity or our Jewishness and then finding in Buddhism a vindication for our rebelliousness, as we grow older, we begin in a strange way to recover our past. I was not brought up a Christian. In fact, my grandparents on my mother's side formerly broke with the Christian Church, even though my great-grandfather was a Wesleyan minister. Under my mother's influence I grew up in an anti-Church environment, one which might loosely be termed humanistic. Now I find that I am coming back more and more to that culture in which I grew up. Although I admire many of Christianity's ethical values, I have no natural sympathy with the Christian tradition. But I do find myself increasingly sympathetic to my own childhood experience as a humanist, a secularist, an agnostic. I'm even beginning to reconsider positively what it means to be a materialist -- a term that has a rather bad press in Buddhism.
Batchelor nawiazuje tu do swego dziecinstwa (ktore bylo humanistyczne a nie chrzescijanskie), do ktorego zdaje sie wracac.

Dla wytrwalych 3 linki do artykulow (po polsku) bohatera niniejszego watku:
http://sasana.wikidot.com/tworcy-kanonu ... hronologie
http://sasana.wikidot.com/buddyzm-i-postmodernizm
http://sasana.wikidot.com/czy-jestem-wierzacy

Podsumowujac, co mnie zaskoczylo intelektualnie podczas lektury Batchelora ? Otoz, dotychczas zawsze laczylem agnostycyzm automatycznie z poszukiwaniem jakiejs drogi wyjscia z niego przez jakis rodzaj "zakladu" podobnego do zakladu Pascala. Batchelor pokazal mi (zadziwiajaca dla mnie) mozliwosc bycia obojetnym na to co post mortem. Odnosze rowniez wrazenie, ze agnostycyzm Batchelora jest w praktyce ateizmem. A przynajmniej roznica miedzy nimi nie jest zbyt duza.

Wlasciwie nie wiem po co Batchelorowi jeszcze potrzebna etykietka "buddysty" ? A moze juz ja zdjal ?

Ateista czy agnostyk ma przed soba nastepujace mozliwosci. Moze sie stoczyc, popasc w depresje, narkotyki, hedonizm, pogon na kasa, seksem, wladza etc. Moze wreszcie popelnic samobojstwo.

Moze takze szukac jakichs inspiracji pozytywnych w filozofii egzystencjalnej, stoicyzmie, czyms takim.

Natomiast wg Batchelora Budda dal ateiscie czy agnostykowi jeszcze jedno wyjscie. Osmioraka sciezka (specyficznie zinterpretowana), w tym medytacje (moze a la Goenka, w koncu Batchelor lubil kursy Goenki), miala byc sposobem bycia-w-swiecie, sposobem zycia, dzialaniem; czyms pozbawionym sladu metafizyki czy religijnosci; i jednoczesnie czyms co, umozliwiloby poradzenie sobie z cierpieniem, z choroba, staroscia, smiercia, samotnoscia, utrata, przemijaniem. Moze taka lepsza wersja psychoanalizy, czyli swieckiego radzenia sobie z problemami.

Mam wrazenie, ze Batchelor, w swoim zyciu probuje wlasnie funkcjonowac w ten sposob. I wydaje mi sie, ze jest raczej spelniony.
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

Igo pisze:Wlasciwie nie wiem po co Batchelorowi jeszcze potrzebna etykietka "buddysty" ?
Żeby ktoś w ogóle chciał go słuchać - nad marketingiem i reklamą marki "Buddhadharma" pracują mu już od 2.5 tysiąca lat. Z nowym produktem o mało atrakcyjnej marce trudniej się przebić.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam
iwanxxx pisze:
Igo pisze:Wlasciwie nie wiem po co Batchelorowi jeszcze potrzebna etykietka "buddysty" ?
Żeby ktoś w ogóle chciał go słuchać - nad marketingiem i reklamą marki "Buddhadharma" pracują mu już od 2.5 tysiąca lat. Z nowym produktem o mało atrakcyjnej marce trudniej się przebić.
+10

Pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

iwanxxx pisze:
Igo pisze:Wlasciwie nie wiem po co Batchelorowi jeszcze potrzebna etykietka "buddysty" ?
Żeby ktoś w ogóle chciał go słuchać - nad marketingiem i reklamą marki "Buddhadharma" pracują mu już od 2.5 tysiąca lat. Z nowym produktem o mało atrakcyjnej marce trudniej się przebić.

Batchelor - który wprawdzie nie dorasta do pięt takim historycznym marketingowcom, jak chociażby słynnemu „ewangeliście” (określenie J. McRae) południowego chan i za razem zręcznemu fundraiserowi Shenhui, który wypromował niejakiego Huinenga (pierwszego prawdziwego Buddę made in China, inaczej zwanego również 6 patriarchą) - ma z nimi niemniej to wspólnego, iż w przeciwieństwie do różnych nauczycieli azjatyckiego pochodzenia działających na Zachodzie, jest, podobnie jak gawędziarz i mówca Shenhui, niezrównanym mistrzem słowa. Batchelor pisząc w języku angielskim – bądź co bądź lingua franca współczesnego buddyzmu – ma wpływ na wyobraźnię wielkie liczby osób. Ktokolwiek miał możliwość posmakowania sugestywnego 'produktu' batchelorowskiego pióra wie, że z taką ofertą można zdobyć niejeden rynek – polski, sukcesywnie się laicyzujący, wkrótce także.

Pozdrawiam +
Awatar użytkownika
amogh
Posty: 3535
Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
Płeć: mężczyzna
Tradycja: hołd nie-nazwanemu
Lokalizacja: piwnica Auerbacha

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: amogh »

Tomaek pisze:Ktokolwiek miał możliwość posmakowania sugestywnego 'produktu' batchelorowskiego pióra wie, że z taką ofertą można zdobyć niejeden rynek – polski, sukcesywnie się laicyzujący, wkrótce także.
Ach, to o to chodzi w "świeckim buddyzmie", w normalnym świecie nazywa się to literaturą (piękną). ;)

:peace:
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Tomek pisze:Batchelor - który wprawdzie nie dorasta do pięt takim historycznym marketingowcom, jak chociażby słynnemu „ewangeliście” (określenie J. McRae) południowego chan i za razem zręcznemu fundraiserowi Shenhui, który wypromował niejakiego Huinenga (pierwszego prawdziwego Buddę made in China, inaczej zwanego również 6 patriarchą) - ma z nimi niemniej to wspólnego, iż w przeciwieństwie do różnych nauczycieli azjatyckiego pochodzenia działających na Zachodzie, jest, podobnie jak gawędziarz i mówca Shenhui, niezrównanym mistrzem słowa. Batchelor pisząc w języku angielskim – bądź co bądź lingua franca współczesnego buddyzmu – ma wpływ na wyobraźnię wielkie liczby osób.
Aby zobaczyc kim jest ow John R. McRae zerknalem tu http://www.worldwisdom.com/public/autho ... McRae.aspx
Z kolei tutaj http://www.thezensite.com/ZenBookReview ... gh_zen.htm
John McRae's latest book will surely upset some Zen students, Buddhist practitioners and teachers and, I suspect, a number of academics.
juz jedno zdanie, z tym "upset" sprawilo, ze zaczalem sie domyslac o pogladow McRae i co tak zmartwi jego czytelnikow.
amogh pisze:
Tomaek pisze:Ktokolwiek miał możliwość posmakowania sugestywnego 'produktu' batchelorowskiego pióra wie, że z taką ofertą można zdobyć niejeden rynek – polski, sukcesywnie się laicyzujący, wkrótce także.
Ach, to o to chodzi w "świeckim buddyzmie", w normalnym świecie nazywa się to literaturą (piękną). ;)

:peace:
Potwierdzam. Proza Batchelora wydala mi sie sugestywna, wciagajaca i dobrze sie ja czyta. Ma lekkie pioro. Ladnie tez opowiada, o czym mozna sie przekonac sluchajac go w necie.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Zajrzalem na Tricycle: http://www.tricycle.com/blog/tricycle-n ... st-atheist
I znalazlem link do interesujacej recenzji ksiazki Batchelora pt.: Confession of a Buddhist Atheist:
http://monkeymindonline.blogspot.com/20 ... eview.html
Jest to recenzja przychylna aczkolwiek, nie da sie ukryc, rowniez nieco ambiwalentna.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Igo pisze:Jest to recenzja przychylna aczkolwiek, nie da sie ukryc, rowniez nieco ambiwalentna.
Hej Igo - na tę rzekomą "jałowość" którą Ford przypisuje Batchelorowi jest dobre panaceum - trzy ostatnie wykłady poświęcone są zen.

Pozdrawiam +
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

Krytyka p. Batchelora w wykonaniu Bhikkhu Punnadhammo:
http://www.budsas.org/ebud/ebdha107.htm
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: booker »

Tomek pisze: Hej Igo - na tę rzekomą "jałowość" którą Ford przypisuje Batchelorowi jest dobre panaceum - trzy ostatnie wykłady poświęcone są zen.
Ehh, wiesz co. Po tym jak sie posiedzialo u Kusan Sunima trzy lata zaledwie, po tym jak sie odrzucilo kluczowa dla zenu praktyke hwadu, oraz kluczowe pojecie prawdziwej natury bo sie pomyslalo, ze to "Atman, ktorego Budda odrzucil" a teraz robi się odosobnienia ludziom z "Zen" w nazwie, to to sie jakby nie bylo jalowe wydaje....
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

booker pisze:teraz robi się odosobnienia ludziom z "Zen" w nazwie, to to sie jakby nie bylo jalowe wydaje....
Słowo zen ma jeszcze lepszy walor marketingowy niż buddyzm.
Awatar użytkownika
amogh
Posty: 3535
Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
Płeć: mężczyzna
Tradycja: hołd nie-nazwanemu
Lokalizacja: piwnica Auerbacha

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: amogh »

iwanxxx pisze:
booker pisze:teraz robi się odosobnienia ludziom z "Zen" w nazwie, to to sie jakby nie bylo jalowe wydaje....
Słowo zen ma jeszcze lepszy walor marketingowy niż buddyzm.
Ale chyba jeszcze nie taki jak McDonald's?

:popcorn:
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Stephen Batchelor

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

iwanxxx pisze:Słowo zen ma jeszcze lepszy walor marketingowy niż buddyzm.
'zen' jest już passé - teraz dobrze sprzedaje się 'uważność'


+
Zablokowany

Wróć do „Znaki zapytania”