źródło: gazeta wyborcza za NYTZachodnie liberalne media miały ubaw w sierpniu, kiedy to Chińska Państwowa Administracja ds. Religijnych ogłosiła Rozporządzenie nr 5, dotyczące "zarządzania reinkarnacją żywych Buddów w buddyzmie tybetańskim". Ten "ważny krok na drodze instytucjonalizacji zarządzania reinkarnacją" w zasadzie zakazuje buddyjskim mnichom powrotu zza grobu bez rządowego przyzwolenia: nikt poza granicami Chin nie może mieć wpływu na proces reinkarnacji; wniosek o zezwolenie mogą składać jedynie klasztory w Chinach.
(...)
Pod mianem "kultury" kryją się dzisiaj wszystkie te tradycje, które kultywujemy, lecz nie traktujemy serio. I właśnie dlatego gardzimy fundamentalistami, określając ich "barbarzyńcami" o "średniowiecznej mentalności" - bo mają czelność poważnie traktować swoją wiarę. Dzisiaj jako największe zagrożenie dla kultury postrzegamy tych, którzy mocno osadzeni są we własnej kulturze i którym brak właściwego dystansu.
Być może nasze oburzenie wywołane chińskimi rozporządzeniami na temat reinkarnacji nie wynika z tego, że urażają one nasze poczucie przyzwoitości, lecz dlatego, że zdradzają prawdę o tym, co już od dawna stało się powszechną praktyką na Zachodzie: okazujemy szacunek i tolerancję wobec tego, czego nie traktujemy do końca poważnie, a polityczne konsekwencje zbyt żarliwych przekonań ogranicza prawo.
słuszne? niesłuszne?