Pokolenie "Nic" a buddyzm.

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: Asti »

Witam serdecznie.

Jakiś czas temu natrafiłem na ciekawy tekst Kuby Wandachowicza, próbujący podsumować cechy charakterystyczne pokolenia młodych (choć już nie pierwszej świeżości) Polaków. Znalazło się tam też odniesienie do buddyzmu, w kontekście jego obecnej popularności:
Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że nikt nie pozwoli nam na realizację żadnych względnie górnolotnych zamierzeń, a my sami staniemy się na tyle słabi, że nie będziemy mieli siły niczego od życia wyegzekwować. Nie wiedziałem, że wszystkie intelektualne ambicje moich rówieśników zamkną się między stronicami publikacji typu: „Jak mówić >nie<”, „Jak uwierzyć w siebie”, „Jak w zgodzie ze sobą osiągnąć sukces”, itp., a niezwykle modnym odruchem religijnym stanie się przaśny buddyzm kultywowany w oparach marihuany, która od tej pory będzie stanowiła nieodłączny element życia młodego człowieka, potęgując fizyczne i mentalne rozleniwienie.
W kontekście tego co napisał pan Kuba Wandachowicz, ciekawi mnie, czy to po prostu jego osobiste doświadczenia i rozgoryczenie płycizną duchową dzisiejszych czasów wyszły na wierzch, czy może nie jest to w Polsce obrazek tak rzadki, jak mi się wydaje. Zresztą, ciekaw jestem wszystkich odczuć i przemyśleń odnośnie artykułu. Całość TUTAJ

Pozdrowienia,
Asti.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

Cześć

Generacja nic to mocny i dość dobrze znany tekst bardzo krytycznie odnoszący się do tego pokolenia.

W CKOD Kuba nie tylko gra, ale i odpowiada za teksty, które też często uderzają w podobną nutę jak przykladowo Generacja nic, Dwadzieściakilka lat.

Z tym praktykowaniem powierzchownego buddyzmu ze skrętem w ręku to stereotyp bardzo często powtarzany. Ale czy tak jest? Myślę, że nie. Myślę, że często mylimy buddystę z kimś kto trzyma się jakiegoś swojego new age z lekkim nawiązaniem do nauczań Buddy, czy jakiegoś znanego wspólczesnego nauczyciela.

pozdrawiam,
Tomek
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: Asti »

Tekst faktycznie jest mocny, z pewnymi generalizacjami ciężko jest się nie zgodzić ale...
Zawsze w takim wypadku pozostaje jedno "ale". Ale dotyczące szukania swojej tożsamości na zewnątrz i generalnie obarczania świata zewnętrznego odpowiedzialnością za kiepski stan swojego pokolenia. Znam wielu młodych ludzi którzy borykają się z podobnymi problemami co ci przykładowi, wymienieni w tekście. Znam równie wielu, którzy byli wystarczająco zaradni i pragmatyczni, żeby szukać studiów, po których będzie praca, mieć siłę przebicia. Bo nie łudźmy się, jak ktoś idzie na pedagogikę czy filozofię i liczy że dostanie pracę, jednocześnie nie będąc na tyle genialnym, żeby pozostać na uczelni, to może się bardzo przeliczyć. Ale znam też trzecią kategorię. Takich, którzy mają możliwość coś zrobić ze sobą, ale dobrze jest im najwyraźniej w ich kiepskiej kondycji. Lubią narzekać, ale nie są w stanie wykrzesać z siebie odrobiny odwagi i pójść w zupełnie inną stronę niż dotychczas. Mają opcje, a z nich nie korzystają. To chyba najbardziej ponure.
Konkludując, nie uważam, żeby człowiek był li tylko produktem środowiska. Mamy wolną wolę, możemy decydować. Nie musi być tak, jak nam się wydaje, że być musi.

Myślę, że młodym, myślącym ludziom, każdemu z osobna ciężko jest odnaleźć się w dzisiejszej rzeczywistości. Panuje powszechny konformizm (a w miastach często też niewybredny hedonizm) w każdej sferze, z jednej strony mamy materializm, z drugiej strony na szańcach staje dobrze znany polski fanatyzm ideowo/religijny. Jak ktoś nie chce zwariować, musi sobie zbudować własną "wewnętrzną" twierdzę pośród tego galimatiasu. Ludzie uciekają od siebie na wszystkie sposoby. Ale ja mam wrażenie, że ludzkość taka była od zawsze, teraz po prostu runęły dawne zewnętrzne blokady, które jakoś trzymały w ryzach część tego szaleństwa.

Nie jestem rówieśnikiem Kuby Wandachowicza, niemniej, nie zgadzam się z tym, że nasze pokolenie interesują już tylko pieniądze. Jesteśmy takimi młodymi ludźmi jak wszędzie indziej, niektórzy głęboko zakopali swoje ideały, owszem, ale ze swojego doświadczenia wiem, że obecność chociaż jednej osoby w otoczeniu, która je jeszcze ma, budzi głęboki niepokój i chęć zmian. Zresztą, sam miałem okazje od zawsze właściwie trafiać częściej na ludzi wrażliwych, myślących i zwyczajnie dobrych, więc być może dzięki temu wyjątkowemu szczęściu mój pogląd jest bardziej optymistyczny.
Nie chodzi tu bynajmniej o jakieś natchnione potępienie wszelkich używek. Chodzi raczej o dezaprobatę wyrażoną wobec pewnego stylu życia, który zaowocował tak daleko posuniętym wyluzowaniem, że nagle wszystko przestało się liczyć.
- natomiast to jest niepokojące, bo i cholernie prawdziwe.

Odnośnie środowisk akademickich i stanu etycznego polskiej "inteligencji" - mam w to wgląd i niejako nowinek słucham na co dzień - intrygi dworskie z dawnych czasów nie umywają się do konszachtów, machlojek i świństw jakie się tam dzień w dzień odstawia. Jak tak wyglądają "elity", to ciężko mi się zastanawiać, jakie jest życie szarego zjadacza chleba w naszym kraju.

Wracając do kwestii buddyzmu - też odnoszę wrażenie, że to raczej generalizacja oparta na popularnej wiedzy/własnych rozczarowaniach, niż stan faktyczny. Na wszystkich buddystów których do tej pory poznałem, znam może trójkę która odpowiadałaby temu wizerunkowi i to w dodatku z jednej sanghi. Popularności buddyzmu w różnych formach obecnie zaprzeczyć nie można, bo i sympatii ludzie mają znacznie więcej np. do Dalajlamy niż do Papieża. Ale osobiście ani nie widzę powszechnego "przechodzenia" na buddyzm, ani jakiejś płycizny intelektualnej tych ludzi. Raczej wręcz przeciwnie, wśród buddystów zawsze spotykałem głównie ludzi myślących, inteligentnych i wrażliwych. Taki "azyl", żeby użyć języka tekstu.

Zakończę cytatem z "Fight Clubu":
Jesteśmy średnimi dziećmi historii.
Nie mamy celu ani miejsca.
Nie mamy Wielkiej Wojny.
Wielkiej Depresji.
Naszą wielką wojną jest wojna duchowa.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
Awatar użytkownika
AHuli
Posty: 489
Rejestracja: sob mar 12, 2011 19:58
Płeć: kobieta
Tradycja: kamtzang, krypto ningmapa
Lokalizacja: Festung Breslau

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: AHuli »

Witam
Napiszę taką anegdotkę z wczoraj.
Do księgarni wchodzi para młodych ludzi. Wczesne liceum. Oboje ubrani dobrze, ale bez lansu. Chłopak trochę na hip hopowca pozuje. Wybierają książki, nic zobowiązującego, ale nie chłam, literatura środka powiedzmy. Dziewczyna pyta towarzysza, co obecnie czyta, na co on odpowiada, że taką książkę jednego lamy tybetańskiego, co to w latach 60- tych pojechał do Indii i tam uczył się buddyzmu. Panna na to, że to pewnie niezmiernie ciekawe. Młodzieniec zaprzecza i mówi, że nudna jest trochę, bo ten autor to tylko o swoich odlotach pisze, jak to narkotyki brał, a on myślał że się czegoś dowie o buddyzmie. :171:
Pozdro
Nie zostawisz samsary, odrzucając ją - wyzwolisz ją wewnętrznie, pozwalając jej być. Twe próby wyleczenia się z nieszczęść nie przyniosły ci ulgi, ulgę przynosi rozluźnienie i pozostawienie rzeczy takimi, jakie są.
Awatar użytkownika
highersense
Posty: 179
Rejestracja: pn paź 18, 2010 18:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen (Kwan Um)
Lokalizacja: Berlin

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: highersense »

Hmm...

Nie wiem czy jest w ogóle jakiś sens się nad tym zastanawiać [co dobitnie potwierdza również i moje pochodzenie z powyższej "generacji"] ale jakoś szczególnie wyraźnie widać owo NIC właśnie w Łodzi.

Łódź jest dla mnie jakby symbolem takiej "straconej" generacji. To już nawet nie jest głupota czy płycizna duchowa ale zrezygnowanie. Kto mieszka w Łodzi,zrozumie.

W sumie to co piszę nie ma sensu - konkluzją jest że generacja NIC to generacja odarta brutalnie ze złudzeń po latach optymistycznej edukacji ale nie mająca siły żeby pójść dalej tą drogą i wyciągnąć z tego jakieś wnioski.

??

"Najlepiej nie zaczynaj duchowej ścieżki. Ale jak już zacząłeś, to lepiej ją dokończ." - Czogiam Trungpa Rinpocze
...szin mjo dżan gu de darani...
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Jeżeli generacja "Nic" faktycznie by istniała, to jej żenującość byłaby wielce inspirująca, niestety ja nie widzę takiego sztandaru pod którym można by zjednoczyć obecną generację, czy też tą o kilka lat starszą:(

Ja widzę kilka frakcji. Frakcję nowobogackich swobodnie poddających się amerykanizacji rozochoconych rubasznych entuzjastów dobrej zabawy, leniwie spoufalającą się z frakcją kapitalistycznych pełnych optymizmu i idealizmu gospodarczego młodych krawaciarzy. Frakcję najpotężniejszą, nijaką z klasy średniej, czyli studenci, etatowcy, wielbiciele piwa. Frakcję entuzjastycznych bogatych młodych chrześcijan, przechodzących przez życie słusznie i niepostrzeżenie. Są jeszcze orbitujące wokół wszystkich -moje ulubione- frakcje pseudo-sub-kulturowe które niestety nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością, takie jak pseudo-reggea, pseudo-punk, pseudo-emo, pseudo-cośtam czy też zwyczajnych sympatycznych gości próbujących sił w rozmaitych sztukach, ci się jeszcze jakoś bronią. Mogę jeszcze wymyślić kilka. Frakcje cwaniaków z których większość nie dojdzie do wymarzonej fortuny bo zbraknie im czasu. Frakcje biednych ludzi żyjących z dnia na dzień, którą bym podzielił na smutną i na gniewną. Pokolenie pionierów internetu. Pokolenie które nie zaznało PRLu, pokolenie reformy jakiejśtam, np. maturalnej o... Pokolenie 1500, które łapię się tylko na minimalną, bo wszystkie ciekawsze posady już pozajmowane. Tak słyszałem. Smutna sprawa.
Awatar użytkownika
highersense
Posty: 179
Rejestracja: pn paź 18, 2010 18:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen (Kwan Um)
Lokalizacja: Berlin

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: highersense »

No i wszystko prawda Lo'tsa'wa ale w sumie wszystko zależy od tego jak głęboko wejdzie się w dany "typ".
Nie wiem jak wy ale ja pod każdym z nich czuję to przygniatające NIC.
Nie wiem może tak było zawsze i u wszystkich i nie ma żadnej osławionej "generacji".
...szin mjo dżan gu de darani...
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: Asti »

Jeżeli generacja "Nic" faktycznie by istniała, to jej żenującość byłaby wielce inspirująca, niestety ja nie widzę takiego sztandaru pod którym można by zjednoczyć obecną generację, czy też tą o kilka lat starszą.
Przede wszystkim, osobiście odnoszę wrażenie, że każda generacja, to tak naprawdę sztuczny twór, sprowadzający ogrom i różnorodność ludzkich charakterów i postaw do jakiegoś tam wspólnego mianownika. Czy w dzisiejszych czasach nie znajdzie się tego wspólnego mianownika? Z pewnością jest z tym bardzo ciężko, ale myślę, że autor artykułu był całkiem blisko, obrazując wybraną grupę młodych Polaków.

Swoją drogą, też uważam, że taka tragiczna sytuacja byłaby inspirująca, bo z takiej jałowości i frustracji w końcu musi wyłonić się coś dobrego i inspirującego. Takie dążenie ludzi - kiedy jest dobrze - do dna - kiedy jesteśmy na dnie - ku lepszemu.
Łódź jest dla mnie jakby symbolem takiej "straconej" generacji.
Tu trudno się nie zgodzić. Są miejsca, gdzie minimalny procent młodych ludzi zdaje maturę i w ogóle chce robić coś ze swoim życiem. Panuje generalny "mamwyjebanizm", jako rodzaj nowej filozofii życiowej, albo zwyczajnie sposób na złagodzenie dysonansu poznawczego. Bo ciężko wziąć życie we własne ręce, albo chociaż zastanawiać się, drążyć, szukać własnej dróżki. O wiele łatwiej jest wegetować.

Masa inteligentnych ludzi albo się marnuje w "elitarnych" ćpiących towarzystwach, albo spala gdzieś w młynie edukacyjnym kończąc zupełnie bez ambicji i chęci na jakiś przełom w życiu.
generacja NIC to generacja odarta brutalnie ze złudzeń po latach optymistycznej edukacji ale nie mająca siły żeby pójść dalej tą drogą i wyciągnąć z tego jakieś wnioski.
No właśnie, dziwi mnie to. Jak dla mnie, odarcie ze złudzeń powinno być jakimś przełomem. Mając świadomość jak jest, można coś zrobić z tą sytuacją. Nie mając złudzeń, nie obudzisz się z ręką w nocniku, ponieważ wiesz, że tak naprawdę siedzisz w jednej wielkiej latrynie. Kiedyś trzeba z tej latryny wyjść.
Nie wiem czy jest w ogóle jakiś sens się nad tym zastanawiać
No i to jest chyba najbardziej hiepokojące w tej "generacji". Myślenie boli, ale czasem warto...

Zastanawiającym dla mnie jest, jak strasznie też ludzie są pogubieni. Większość w depresji, z problemami rodzinnymi-osobowościowymi-partnerskimi, albo w drugą stronę, bez ambicji, bez przemyśleń, wesołe wegetowanie. Optymizm jak jest, to zwykle niemal neurotyczny i obowiązkowy, za to pesymizm, znudzenie, apatia, albo spędzanie czasu na piciu, ćpaniu i seksie to taka ucieczkowa norma. Najgorsze w tym wszystkim jest być może to, że najcięższe problemy zwykle mają ludzie wartościowi, myślący, wrażliwi, którzy nie są w stanie znaleźć punktu odniesienia w tej rzeczywistości i ( szukając go na zewnątrz) popadają w coraz gorsze tarapaty. W innym temacie, był link do filmu gdzie pan Pinker dowodził, że ludzkość ma się coraz lepiej, a mi się wydaje, że jednak idziemy na dno, tyle że ja się na taką sytuację nie godzę. :)

Może to, co przytoczyłem wyżej, to dość pesymistyczna generalizacja, ale tak to bywa, że lepiej zapamiętujemy zwykle negatywne przykłady niż pozytywne. Do pierwszych wystarczy wyciągnąć rękę, drugich trzeba zwykle długo szukać. Wszystko też zależy od tego, kto w jakim środowisku się porusza - ja mimo wszytko chyba mam wielkie szczęście. Bo i ta degrengolada i pustka dzisiejszych czasów raczej motywują, a sił żeby unieść swój świat i jeszcze pomagać innym mi starcza.

Tak mi się skojarzyło jeszcze odnośnie tematu:
Lecz umieć przegrywać w codziennej rzeczywistości znaczy właśnie żyć. Brać rzeczy takimi, jakie są, znaczy tracić. Być obecnym w bierzącej chwili, znaczy tracić. Tracimy z własnego życia każdą kolejną chwilę. Czyli co właściwie tracimy? Swój egocentryzm, kurczowe wczepianie się w siebie samego, w swoje wyobrażenia i nawyki. (...) A jeśli naprawdę to wszystko umiemy, jeśli potrafimy naprawdę tracić, to umiemy naprawdę żyć.
- Roszi Jakusho Kwong - "Bez początku, bez końca"
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
Awatar użytkownika
amogh
Posty: 3535
Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
Płeć: mężczyzna
Tradycja: hołd nie-nazwanemu
Lokalizacja: piwnica Auerbacha

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: amogh »

Lo'tsa'wa pisze:Ja widzę kilka frakcji.
A może tu chodzi o zwykły bałagan, który jest efektem tego jak przeszczepia się na nasz grunt obce cywilizacyjnie schematy. Wspólnym mianownikiem wymienionych przez Ciebie frakcji, jest podejście do życia widziane jedynie z perspektywy ekonomicznego sukcesu lub porażki. Może to jest właśnie przyczyną pojawiania się pokoleń typu NIC, że nasz piękny i mądry, postsocjalistyczny kraj został skonfrontowany z brutalnym, narzuconym mu siłą wolności, faktem bycia w świecie, którego reguł i zasad nigdy samodzielnie nie tworzył? Zatem - albo się podporządkujesz, albo jesteś nikim - czy nie taka to logika? Moim osobistym zdaniem, retoryka tych z pokolenia COŚ, które niekoniecznie stać musi na przeciwnym biegunie wartości wszelakich - coś przecież zawsze trzeba z ludzi wyciągnąć, żeby pokazać im, że żyją - nie musi opierać się jedynie na wartościach materialnych.
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

"Das ist unglaublich"
Awatar użytkownika
amogh
Posty: 3535
Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
Płeć: mężczyzna
Tradycja: hołd nie-nazwanemu
Lokalizacja: piwnica Auerbacha

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: amogh »

Lo'tsa'wa pisze:"Das ist unglaublich"
A po tybetańsku to jak będzie?
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Dorzucę małe co nieco. Kuba Wandachowicz swój tekst napisał 10 lat temu, wtedy jeszcze nie mówiło się tak głośno o pokoleniu Y (urodzeni w latach 1981-2000), które dziś staje się przedmiotem wielu socjologicznych badań w związku z wejściem na rynek pracy (starsi) i wejściem do szkół (młodsi).
Pokolenie Y (e-generacja wychowana na Internecie) mieści w sobie również wyróżnianą coraz częściej grupę ludzi urodzonych po 1993 roku (czasy wyszukiwarek internetowych) - tzw. „pokolenie Google”. Wiele miejsca w badaniach poświęca się wzajemnym relacjom pokolenia X (m.in. wspomniana generacja Nic, urodzeni w latach 1961-1980) i pokolenia Y, a to z tego względu, że ci pierwsi bardzo często są już pracodawcami i jako pracodawcy decydują, kogo w firmie zatrudnić, także coraz częściej uczą w szkołach i na uczelniach.

Ja wiem, Asti, że zainicjowałeś temat zupełnie z innym celem, jednak warto zwrócić uwagę na tę typologię, której kryterium wyróżniającym staje się m.in. poziom uczestnictwa w kulturze elektronicznej. Mam nawet swoje własne przypuszczenia odnośnie „mody na buddyzm” w środowisku e-generacji. W Internecie można znaleźć wiele charakterystyk wszystkich wymienionych pokoleń, ale to, co szczególnie mnie zainteresowało, to to, że ludzie z pokolenia Y, a więc zdecydowanie przed 30-ką, są spostrzegani przez badaczy jako „naturalni gracze zespołowi” o dużej podzielności uwagi, zdolnościach przestrzennych i analitycznych, zdolnościach szybkiego przetwarzania informacji wizualnych, z dużym poziomem otwartości, niezależności i ambicji (stawiają na osobisty rozwój), i co najważniejsze, ze skłonnościami do świadomego kreowania wizerunku (mogę wykreować kogo chcę).

Wydaje mi się, że filozofia buddyjska z jednej strony, a medytacja z drugiej, dość dobrze wpasowują się w potrzeby tych ludzi. Buddyzm uzasadnia niejako ludzkie zdolności kreacyjne, pokazuje w pewien sposób, że świat w swojej istocie rzeczywiście może wydać się równie wirtualny jak przestrzeń Internetu i z podobnym potencjałem możliwości kreowania, co np. … Second Life. Z kolei, praktyka medytacyjna z pewnością rozwija tak bardzo "graczowi" potrzebną uważność, otwartość, swobodę ruchu w przestrzeni, niezależność itp.

Nie chcę tego ciągnąć dalej, chciałam tylko podkreślić, że pokolenie, o którym pisał Kuba dziesięć lat temu, jest dziś grubo po 30/40-stce i że choć rozwój tego pokolenia przypadł na czasy przełomu, z którego właściwie Nic jeszcze nie mogło wyniknąć, bo najpierw nie wiadomo było, w jakim kierunku życie społeczne się potoczy, a potem, jak już było wiadomo, to nie wiadomo było, skąd wziąć potencjał, z którym w nowe czasy dałoby się wystartować, to jednak sam Internet jest w końcu dziełem pokolenia X, również cały ten nowoczesny styl życia, w którym partycypuje dziś pokolenie Y. Słyszałam już niejednokrotnie, że Internet stworzyli hippisi :) Można dodać: i generacja Nic, bo czyż nie? ;)

Podrzucam kilka linków dla zorientowania się w obiegowych charakterystykach wspomnianych przeze mnie pokoleń:

Motywowanie i wynagradzanie Generacji Y
Pokolenie Y
Pokolenie Google
Generacja X


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Wrócę, Asti, do tego cytatu:
Asti pisze:Myślę, że młodym, myślącym ludziom, każdemu z osobna ciężko jest odnaleźć się w dzisiejszej rzeczywistości. Panuje powszechny konformizm (a w miastach często też niewybredny hedonizm) w każdej sferze, z jednej strony mamy materializm, z drugiej strony na szańcach staje dobrze znany polski fanatyzm ideowo/religijny. Jak ktoś nie chce zwariować, musi sobie zbudować własną "wewnętrzną" twierdzę pośród tego galimatiasu. Ludzie uciekają od siebie na wszystkie sposoby. Ale ja mam wrażenie, że ludzkość taka była od zawsze, teraz po prostu runęły dawne zewnętrzne blokady, które jakoś trzymały w ryzach część tego szaleństwa.

Nie jestem rówieśnikiem Kuby Wandachowicza, niemniej, nie zgadzam się z tym, że nasze pokolenie interesują już tylko pieniądze. Jesteśmy takimi młodymi ludźmi jak wszędzie indziej, niektórzy głęboko zakopali swoje ideały, owszem, ale ze swojego doświadczenia wiem, że obecność chociaż jednej osoby w otoczeniu, która je jeszcze ma, budzi głęboki niepokój i chęć zmian. Zresztą, sam miałem okazje od zawsze właściwie trafiać częściej na ludzi wrażliwych, myślących i zwyczajnie dobrych, więc być może dzięki temu wyjątkowemu szczęściu mój pogląd jest bardziej optymistyczny.
bo dziś trafiłam na ten artykuł, trochę ze względów politycznych chyba napisany, ale poruszający w swej treści.

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
Asti
Posty: 795
Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Hahayana
Lokalizacja: Łódź

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: Asti »

GreenTea pisze:Wrócę, Asti, do tego cytatu:
Asti pisze:Myślę, że młodym, myślącym ludziom, każdemu z osobna ciężko jest odnaleźć się w dzisiejszej rzeczywistości. Panuje powszechny konformizm (a w miastach często też niewybredny hedonizm) w każdej sferze, z jednej strony mamy materializm, z drugiej strony na szańcach staje dobrze znany polski fanatyzm ideowo/religijny. Jak ktoś nie chce zwariować, musi sobie zbudować własną "wewnętrzną" twierdzę pośród tego galimatiasu. Ludzie uciekają od siebie na wszystkie sposoby. Ale ja mam wrażenie, że ludzkość taka była od zawsze, teraz po prostu runęły dawne zewnętrzne blokady, które jakoś trzymały w ryzach część tego szaleństwa.

Nie jestem rówieśnikiem Kuby Wandachowicza, niemniej, nie zgadzam się z tym, że nasze pokolenie interesują już tylko pieniądze. Jesteśmy takimi młodymi ludźmi jak wszędzie indziej, niektórzy głęboko zakopali swoje ideały, owszem, ale ze swojego doświadczenia wiem, że obecność chociaż jednej osoby w otoczeniu, która je jeszcze ma, budzi głęboki niepokój i chęć zmian. Zresztą, sam miałem okazje od zawsze właściwie trafiać częściej na ludzi wrażliwych, myślących i zwyczajnie dobrych, więc być może dzięki temu wyjątkowemu szczęściu mój pogląd jest bardziej optymistyczny.
bo dziś trafiłam na ten artykuł, trochę ze względów politycznych chyba napisany, ale poruszający w swej treści.

Pozdrawiam, gt

Mało w tym widzę polityki, dużo natomiast brutalnej prawdy. W podobnej sytuacji była pewna bliska mi osoba z "tamtych" lat - szła na studia, które zostały okrzyknięte przyszłościowymi, w branży która miała się rozwijać i stać niesamowicie popularną w "nowoczesnej" Europie. Studia skończyła z bardzo dobrymi wynikami; jak się w niedługim czasie okazało - niestety bez perspektyw zawodowych. Nawet znajomości w branży nie pomogły - rynek pracy był już wtedy zapełniony. Dokształcała się, wiele lat szukała czegoś wraz ze swoim mężem, chwytali się każdej możliwej okazji, ale i to starczało na krótko. Nie chcieli wyjeżdżać za granicę, byli uczciwi i dumni, ale to ograniczało jeszcze bardziej ich możliwości. Ostatecznie znajoma założyła własną firmę i stwierdziła, że gdyby mogła cofnąć czas, poszłaby do technikum albo szkoły zawodowej i miała teraz fach w ręku. Jedyną dobrą rzeczą jaką wyniosła ze studiów ostatecznie były wspomnienia i ważni dla niej ludzie, których tam poznała. To była dla mnie duża lekcja, żeby nie traktować edukacji jako gwaranta sukcesu - ponieważ rodzice i całe otoczenie wpajało mi (i pewnie nie tylko mi), coś zupełnie odwrotnego.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
Awatar użytkownika
108Adamow
Posty: 343
Rejestracja: ndz kwie 18, 2010 23:50
Tradycja: amerykańskie soto zen
Lokalizacja: Kraków

Re: Pokolenie "Nic" a buddyzm.

Nieprzeczytany post autor: 108Adamow »

Jedno słowo na temat buddyzmu z oparach marychy: gdy szukaliśmy kogoś do pomocy do wydawnictwa Elay, z nieba spadła nam moja dawna koleżanka z podstawówki. Przedtem obracała się w kręgach artystyczno-awangardowo-postpunkowo-jarocinowych. Gdy nieco głębiej weszła w kontakt z naszym zen, powiedziała, że my to jacyś dziwni buddyści jesteśmy (znaczy w żartach tak mówiła, oczywiście), bo ci, których ona wcześniej znała, to generalnie używali buddyzmu jako genialnego narzędzia na wyrywanie dziewczyn i dużo seksu. Tak więc jej obraz buddysty po współpracy z nami odwrócił się o 180 stopni, co pokazuje, jaki był wyniesiony z owej bohemy.

Myślę, że łatwo jest grać na buddyzm. I niesamowicie łatwo jest znaleźć sobie niszę do bycia 'wyjątkowym' i otoczonym uwielbieniem wczesnych studentek z problemami egzystencjalnymi.

A.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”