pustka i liczby

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: pustka i liczby

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Ten temat nie daje mi jakoś spokoju :). Miewam od czasu do czasu jakieś refleksje na ten temat. Chciałbym się podzielić z wami jedną z nich. Zacznę od początku, czyli od … początku ludzkiej cywilizacji :). W historii rozwoju ludzkiej cywilizacji było kilka momentów zwrotnych – takich prawdziwych kamieni milowych. Do nich należy niewątpliwie opanowanie ognia, wynalezienie rolnictwa, początek budownictwa osiadłego (budowanie domów, miast) itd. Jednym z tych milowych kamieni było też rozpoczęcie zapisywania i gromadzenia informacji. Chyba we wszystkich starożytnych cywilizacjach (rozwijających się niezależnie od siebie) pojawiła się w pewnym momencie taka potrzeba, konieczność. W efekcie pojawiło się pismo, symboliczny zapis liczb i w konsekwencji sam alfabet. Nota bene informacje o charakterze numerycznym (liczbowym) były zasadniczo najwcześniej gromadzonymi informacjami i w zasadzie rachmistrzów należałoby uznać za twórców pisma. Ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, że te milowe kroki w rozwoju ludzkiej cywilizacji były odpowiedzią na ludzkie potrzeby, ludzkie pragnienia, zgodnie z zasadą: potrzeba jest matką wynalazku.
Jeśli prześledzi się historię liczb – zapisów liczbowych, technik rachunkowych i różnych wynalazków z tym związanych to widać wyraźną tendencję do upraszczania i abstrahowania. Zapisy liczbowe stawały się coraz prostsze, coraz bardziej abstrakcyjne i w konsekwencji wygodniejsze w użyciu. W kulturze sumeryjskiej na przykład, przed wynalezieniem pisma (koniec IV tysiąclecia p.n.e.) używano do zapisu informacji numerycznych i rachunków tzw. calculi – kamiennych lub glinianych figurek (żetonów) o różnych kształtach reprezentujących poszczególne liczby. Na przykład: mały stożek – 1, mała kulka – 10, duży stożek – 60, duża kulka – 3600 itd. Następnie zaczęto rysować te żetony na glinianych tabliczkach (jako rysunki reprezentujące te żetony) i w konsekwencji zrezygnowano z używania calculi a zaczęto używać tylko zapisu symbolicznego na glinianych tabliczkach. W kulturze egipskiej do zapisu symbolicznego liczb używano początkowo tylko 7 cyfr hieroglificznych (np. pionowa kreska – 1, kwiat lotosu – 1000, klęczący człowiek wznoszący ręce ku niebu – 1000000 itd.) które powtarzano (rysowano) wielokrotnie tak by uzyskać potrzebną liczbę. W późniejszym okresie wprowadzono tzw. system hieratyczny – zwiększono liczbę cyfr i jednocześnie uproszczono ich zapis, co pozwalało na szybsze, bardziej oszczędne zapisywanie liczb i szybsze rachunki.
Werner Heisenberg twierdził, że pojęcia występujące w fizyce ,,to nic innego jak sprecyzowane i wysubtelnione pojęcia języka potocznego”. Tak więc można powiedzieć, że u początku każdego wynalazku leży jakaś ludzka potrzeba (może być to w szczególności potrzeba wiedzy), następnie pojawia się słowny opis jakiegoś doświadczenia a w końcu pojawiają się abstrakcyjne pojęcia będące wysubtelnioną (abstrakcyjną) wersją tego opisu. Jeśli przyjrzeć się historii liczb to wydaje się, że tą ,,pierwotną” potrzebą była potrzeba przeliczania czegoś, na przykład posiadanych przedmiotów, zwierząt w swoim stadzie, czy innych ludzi. Pierwszym przyrządem do liczenia był kawałek kości lub drewna z nacięciami który pozwalał przeliczać na zasadzie tworzenia par czyli przyporządkowywania 1-1 (jeden przedmiot – jedno nacięcie). Na takiej samej zasadzie działa różaniec. Dopiero później pojawiły się: abstrakcyjne pojęcie liczby (zarówno kardynalnej jak i porządkowej), pojęcie bazy liczbowej i umiejętność wykonywania działań arytmetycznych. Oczywiście, zawsze byli pragmatycy i marzyciele. Pragmatycy, których interesowało tylko to ile mają kóz w stadzie czy pieniędzy w banku i marzyciele, których interesowały problemy ogólniejsze, na przykład jaka jest odległość od ziemi do gwiazd, czy możliwe jest policzenie ziaren piasku na pustyni (Archimedes), czy istnieje największa liczba pierwsza.
Przejdę teraz do meritum mojej refleksji.
We wszystkich wielkich starożytnych cywilizacjach pojawiły się na pewnym etapie rozwoju tych cywilizacji, takie wynalazki jak abstrakcyjne pojęcie liczby, pojęcie bazy liczbowej i w konsekwencji systemu liczbowego opartego na tej bazie oraz techniki wykonywania rachunków arytmetycznych. Oczywiście, znaki używane do zapisu symbolicznego liczb były różne w różnych kulturach, używano różnych baz (Sumerowie i Babilończycy – 60, Egipcjanie i Hindusi – 10, Aztekowie – 20), były różne techniki rachunkowe. W kulturze babilońskiej i w kulturze Majów pojawiło się zero jako puste miejsce – rodzaj przerywnika, spacji, i tylko w jednej kulturze – kulturze Hindusów pojawiło się zero w znaczeniu liczby – liczby o wartości zerowej. Jak pisałem już wcześniej, liczba zero mogła pojawić się w hinduskiej matematyce prawdopodobnie dlatego, że w hinduskiej filozofii istniało pojęcie pustki, nicości (sunyata). Ale pojęcie sunyaty pojawiło się w hinduskiej filozofii na skutek czy też w oparciu o doświadczenie medytacyjne (medytacyjny wgląd). Tak więc, sformułuję następującą hipotezę: podstawą pojawienia się liczby zero u Hindusów jest medytacyjny wgląd w pustkę. Moim zdaniem, wiele wskazuje na to, że u podstawy pojawienia się liczb naturalnych leży ludzka potrzeba kontrolowania tego co się posiada – potrzeba przeliczania posiadanych rzeczy, zwierząt, ludzi. U podstawy pojawienia się liczby zero natomiast leży wgląd w nietrwałość, w pustkę. Patrząc na to w ten sposób, można by sparafrazować znane powiedzenie niemieckiego matematyka Leopolda Kroneckera ,,Bóg stworzył liczby całkowite, reszta to dzieło człowieka” i powiedzieć: Absolut dał ludziom zero, reszta to ludzkie dzieło. Kiedyś zajmowano się tworzeniem różnych ,,naukowych” dowodów na istnienie Boga. Dla mnie osobiście, pewnego rodzaju dowodem na istnienie Absolutu jest właśnie istnienie (pojawienie się) liczby zero :). W moim odczuciu, liczba zero wykracza poza ,,zwierzęcą” (z całym szacunkiem dla zwierząt) potrzebę posiadania. Pewnym paradoksem jest dla mnie to, że wiele osób słysząc o filozofii pustki ( w kontekście buddyjskim czy hinduistycznym) myśli: to jakiś rodzaj nihilizmu, abnegacji, odrzucanie życia, odrzucanie osobowego Stwórcy, a jednocześnie na co dzień korzystają z komputerów (których najprawdopodobniej w ogóle by nie było gdyby nie odkrycie liczby zero), regularnie wykonują jakieś rachunki w systemie dziesiętnym z zerem i w ogóle nie kojarzą, nie konfrontują ze sobą tych dwóch faktów. Oczywiście, jest to przede wszystkim kwestia posiadania bądź nie posiadania jakiejś wiedzy na ten temat. Ale również świadczy to moim zdaniem o tym, że na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat, w kwestii podejścia do pustki niewiele się zmieniło. Dla zdecydowanej większości ludzi, tak obecnie jak i kilka tysięcy lat temu, pustka jest tylko nieobecnością, czymś co przeczy ,,zdrowemu rozsądkowi” i poddaje w wątpliwość ludzkie pragnienia, czymś co najlepiej omijać z daleka.
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: pustka i liczby

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Dla mnie ta pierwotna potrzeba przeliczania, nazywania, tworzenia, przekształcania jednych rzeczy w inne... podniesienie warunków życia, komfortu, ograniczanie zagrożeń i tak dalej - nieodłącznie wiąże się z jedną podstawową potrzebą - zachowaniem życia. Patrząc na to abstrakcyjnie, wydaje się to syzyfową pracą mającą na celu zachowanie własnej niezależności jako odrębnej istoty. Brakuje mi w tym czegoś, jest w tym jakieś rozpaczliwe próbowanie ocalenia samego siebie, jak bieganie z zapalonymi włosami w koło.
Generalnie to dość przygnębiające, chodzić i rozgłaszać, że nie ma szans na to, by czyjaś indywidualność, podstawa jego istnienia została zachowana, a wszystko co posiada - straci. Nie tylko Hinduiści próbowali wpisać akceptacje tego faktu w swoje wielkie równanie filozoficzne. Chrześcijanie zdaje się, że poradzili sobie mimo wszystko w podobny co Hinduiści sposób, tzn wzięli życie w nawias - Nieśmiertelność duszy / Nieśmiertelność Brahmana, czyli istnienie jakiegoś elementu który jednak wiecznym jest, i gdzieś tam po śmierci sobie pójdzie. Nawet niektóre szkoły buddyjskie, wdg. mnie niebezpiecznie zbliżają się do uznania tego wiecznego czegoś, pod ładną nazwą "Natury Buddy".

Szczerze mówiąc, dla mnie "zero" to jedyne akceptowalne spojrzenie na tą... nieciekawą sytuację, w której się znalazłem rodząc się.(No cóż, ponoć sam się tak urządziłem) ;) Pozostałe, wydają mi się jakąś formą consolatio, pocieszenia czy zaprzeczenia. Ciało to kupa gnoju, jak to ktoś ładnie powiedział. Nie wydaje mi się to ani trochę nihilistyczne. Wdg. mnie z akceptacji tego faktu, że własna tożsamość, własna istota, jakakolwiek by nie była - musi kiedyś ulec zniszczeniu, płynie dużo spokoju. Mi to odpowiada, nie widzę w tej idei żadnego błędu. Błąd widzę w sobie, że stale i na nowo muszę sobie uświadamiać nietrwałość dookoła. W sumie to cała moja praktyka. Przepraszam jeśli zszedłem z tematu za bardzo.

Miłych snów
Pozdrawiam
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: pustka i liczby

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Lo'tsa'wa pisze: Przepraszam jeśli zszedłem z tematu za bardzo.
Nie szkodzi, w takim razie ja też coś dopiszą.
Co do kwestii odbioru koncepcji pustki jako formy nihilizmu to pisałem, że jest to ,,kwestia posiadania bądź nie posiadania jakiejś wiedzy na ten temat". Rzeczywiście, chyba dużo zależy tu od poziomu wiedzy i otwartości na wiedzę. Na przykład francuzki astrofizyk Laurent Nottale pisał: ,,O ile początków teorii względności w historii zachodniej filozofii i nauk o materii moglibyśmy szukać u Kopernika, to wydaje się, że w historii myśli Wschodu jako pierwszy wypowiadał się o tym Sidharta Gautama ponad 2500 lat temu. W buddyjskiej filozofii znajdujemy autentyczną relatywistyczną refleksję nad pustką wszystkich rzeczy, nad konsekwencją braku ich immanentnego istnienia, nad ich egzystencją, która polega jedynie na relacji między nimi. Godna podziwu jest taka intuicja, którą można by uznać za wewnętrzną wizję odległego, być może niedostępnego celu, jaki stawia sobie również nauka oparta na teorii względności. Nie ma tutaj żadnego nihilizmu, żadnej negacji rzeczywistości ani istnienia, ale raczej głęboka wizja natury samej egzystencji.”
Jeśli chodzi o ,,pustkę i liczby” to mam jeszcze jedną uwagę.
Połączeniem formy i pustki na gruncie fizyki zajmuje się w pewien sposób fizyka kwantowa.
Mówi się o próżni kwantowej, mówi się, że wszechświat wyłonił się z kwantowej próżni.
Ale w moim odczuciu system dziesiętny z zerem jest właśnie taką miniaturką (pewnym miniaturowym modelem) kompletności formy i pustki – komplementarnym połączeniem formy i pustki w jedną, dobrze funkcjonującą całość. (Chociaż może rzadko kto zdaje sobie z tego sprawę. :) ) Jak podkreśla Georges Ifrah w swojej książce to właśnie wprowadzenie zera liczbowego (a więc uwzględnienie pustki) było tym decydującym krokiem aby system liczbowy którego obecnie używamy stał się kompletny i dobrze funkcjonujący.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: pustka i liczby

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:Chodzi o znaną książkę Georgesa Ifraha ,,Dzieje liczby czyli historia wielkiego wynalazku".(...)
Oto fragment z tej książki:
Brahmagupta mógł wyłożyć w swoim dziele z roku 628 metodę szybkiego wykonywania sześciu podstawowych działań (dodawania, odejmowania, mnożenia, dzielenia, potęgowania i pierwiastkowania) na obiektach które nazywał ,,dobrem”, ,,długiem” lub ,,nicością”, co we współczesnym języku znaczy liczby dodatnie, liczby ujemne i zero. Tak urodziła się współczesna algebra, a uczony ten odkrył jedną z jej podstawowych reguł: dług odjęty od nicości staje się dobrem, a dobro odjęte od nicości staje się długiem.
Czyli: dobro dodane do długu równa się nicość. Fajnie brzmi, gdy przełoży się to na kłopoty z komornikami ;)

Pozdrawiam, gt
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”