Wytrwałość w praktyce

Wasze pierwsze pytania tyczące się buddyzmu

Moderator: forum e-budda team

Omnipot
Posty: 1
Rejestracja: śr cze 29, 2011 21:11
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Seon (Szkoła Zen Kwan Um)

Wytrwałość w praktyce

Nieprzeczytany post autor: Omnipot »

Witam Wszystkich. Na początku chciałbym powiedzieć, że mimo, iż wydaje mi się to powszechnym problemem nie znalazłem na forum podobnego tematu.

Mimo, iż z buddyzmem jestem związany od jakichś 2 -3 lat, to wydaje mi się to jednym z podstawowych i powszechnych problemów, dlatego też umieszczam temat w dziale dla początkujących.
Otóż podczas krótkiej drogi poznawania buddyzmu postanowiłem wybrać Zen, jako swoją ścieżkę. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, po prostu poczułem, że to jest to : ) Niemniej od początków swojej praktyki męczę się z pewnym problemem. Jak mówi temat chodzi o wytrwałość w swojej praktyce. Sprawa wygląda następująco: po wybraniu Zen starałem się praktykować jak najczęściej, pilnować swojego umysłu i zgłębiać dharmę. Unikałem nawet mięsa. Lecz po jakimś czasie cały mój zapał, czy jakkolwiek by to nazwać wyparował. Po prostu powoli przestawałem medytować, mijał mi cały "wigor", który miałem wcześniej i wracałem do starych nawyków (bałagan w umyśle, stare nawyki żywieniowe) i o buddyzmie myślałem coraz rzadziej. Po pewnym okresie stwierdziłem, że znowu warto zacząć praktykować, i cała historia się powtarza, tzn. wracam do buddyzmu, praktykuję i posuwam się naprzód, po czym po pewnym czasie albo samoistnie mi to mija, albo zaniechuję praktyki ze względu na brak czasu (jak np. aktualnie - sesja i sporo nauki) w związku z czym wracam do starego trybu życia. Przy ostatnim moim podejściu do powrotu na ścieżkę Zen stwierdziłem, że jeśli jeszcze raz zdarzy się coś takiego, to napiszę o tym tutaj. Niestety stało się tak, i chciałbym Was poprosić o jakąś radę. Jak pozbyć się tej niestabilności w praktyce, jak zażegnać tę całą niestałość i kroczyć Drogą bez obaw o powrót starych schematów?
Pozdrawiam : )
Lamvadis
Posty: 432
Rejestracja: wt sie 04, 2009 09:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Wspólnota Dzogczen
Lokalizacja: Toruń

Re: Wytrwałość w praktyce

Nieprzeczytany post autor: Lamvadis »

Siema siema :)

Też jestem w trakcie sesji i ten sam problem mam. Myślę, że jest to kwestia motywacji. Prawdziwa, szczera i właściwa motywacja wyklucza takie huśtawki. Gdy motywacja jest nie wiadomo jaka (czytaj jakaś tam egoistyczna) praktyka prędzej czy później staje się jałowa i jest czymś co "należy robić i odklepać" a nie czymś co pragniesz robić cały czas dla dobra czujących istot. Gdy motywacja jest altruistyczna - wówczas wszystko staje się praktyką. Tak ja to widzę po sobie. Na początku podniecenie całym buddyzmem, ciekawość, chęć poznania technik medytacyjnych i różnych ciekawostek, z czasem się to wypala i pozostaje... no właśnie - albo pogmatwanie albo bierzemy sobie do serca cztery ślubowania ;)
Awatar użytkownika
Karinos
Posty: 731
Rejestracja: czw cze 17, 2010 19:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Wadżrajana
Lokalizacja: Dublin/Irlandia

Re: Wytrwałość w praktyce

Nieprzeczytany post autor: Karinos »

Tenga Rinpoche zawsze zaleca aby starac sie praktykowac codziennie ale krotkimi sesjami.
Jesli dotychczasowy typ praktykowania ci nie pomaga w pilnosci praktyki to zmien go,
np rob sesje po 5-10 min dziennie i tylko tyle, ale staraj sie to robic zawsze niezaleznie od okolicznosci w zyciu.
Po jakim czasie (np po pol roku mozesz dodac kolejne 10 min i nastepne pol roku w ten sposob).
Po wielu latach pilnej praktyki moze sie okazac ze nawet kilka godzin dziennie nie stanowi wiekszego wyzwania.
Poprostu wprowadzasz w swoje codzienne zycie nawyk medytowania.
podroznik28
Posty: 315
Rejestracja: pn lut 20, 2012 10:27
Płeć: mężczyzna
Tradycja: -

Re: Wytrwałość w praktyce

Nieprzeczytany post autor: podroznik28 »

To ja odpowiem ponieważ zmagałem się z tym samym przez wiele lat aż w końcu po kolejnym powrocie - zostałem silnie ustabilizowany i zmotywowany.

Dwie przyczyny widzę w tym, że tak się działo i one wzajemnie przeplatały się. Być może u Ciebie też tak jest - tego nie wiem ja ani Ty...po prostu trzeba wziąć dwie ewentualności pod uwagę dla większej pewności wyeliminowania problemu.

1. Nie byłem wystarczająco dojrzały do tego, żeby konkretnie podejść do praktyki i nauki. Pomiędzy powrotami starałem się wdrażać w życie to czego się dowiedziałem (np. obserwować jak powstają, jak rodzą się we mnie negatywne emocje i analiza tego stanu). Wpływ także na przerwy miało silne zindokrynowanie katolickie jakie mi wdrożono za dzieciaka a później które sam pogłębiałem.

2. Nie mogłem zrozumieć tego o co tak na prawdę chodzi w Buddyzmie. Niby wiedziałem o co chodzi z Pustką itd. - ale wielce się myliłem i nie byłem w stanie z tego błędu wyjść jak sobie przypomnę.

Te dwa czynniki przeplatały się przypominam.

Co powodowało, że nie mogłem zrozumieć o co chodzi przez co nie pogłębiała się motywacja (bo jeśli motywacja i siła do praktyki i nauki pogłębia się ze zrozumieniem)?
A no to, że nie przemawiały do mnie po prostu nauki z którymi się zapoznawałem - a pochodziły one z Mahayany - też intensywnie liznąłem Tybetański wtedy, ZEN także. Ale to nic nie dało. Uważam, że PRZEŁOM nastąpił u mnie gdy pojawiło się więcej materiałów związanych z tradycją Theravada a co za tym idzie - Kanonem Palijskim. Dzięki portalowi Sasana.pl zapoznałem się z cennymi tekstami które rozwiały moje wątpliwości w wielu aspektach.

Napisałeś, że wybrałeś ZEN - ja także kiedyś wybrałem ZEN ale było co było. U Ciebie jest podobnie jak ze mną. Także z mojej perspektywy polecam ścieżkę którą ja poszedłem. Pomijając czynnik z punktu 1 bo nie wiem jak jest i nic nie mogę na to poradzić, proponuję wejść na Sasana.pl i zapoznać się od A do Z z tym co tam jest.

Nie bój się przy tym, że to spowoduje, że utkniesz na tradycji Theravada. Ta tradycja jest bardzo "sucha", logiczna, analityczna i nauki są bardzo precyzyjne i usystematyzowane (te cechy mnie uratowały bo takie mam usposobienie). Dlaczego piszę nie bój się? Ponieważ po zapoznaniu się z Theravadą zrozumiałem o co chodzi z doktryną Siunjaty (Pustki) i inne rzeczy pojąłem z Mahayany. Jak na ironię musiałem iść do innego obozu żeby pojąć o co chodziło w Mahayanie.

Tak więc - zapoznaj się jak radzę i sam później dokonaj wyboru. Pamiętaj tylko jedno: nigdy nie daj się przeciągać na żadną stronę i odrzucaj negatywny wydźwięk pomiędzy tradycjami jaki niektórzy to wydźwięk generują. Bądź otwarty i sam wybierz później. Uważam Theravadę za dobry PUNKT WYJŚCIA do dokonania wyboru. Jak na ironię (dla niektórych na ironię) dzięki Theravadzie zrozumiałem o co chodzi z Tulku i szanuję to - a nie odrzucam jak kiedyś czyniłem.

To odnośnie zgłębiania wiedzy.

Co do samej medytacji - to polecam zastosować się do wskazówek innych gdyż ja tego problemu nie mam już. Karinos dobrze napisał o nawykach...wyćwicz mózg, zmień nawyki. Tutaj poczytaj trochę o praktyce: http://sasana.wikidot.com/medytacja-z-bhante-dhammika - bardzo dobry tekst pozwala uniknąć wielu błędów...

np. tutaj fragment żeby zachęcić do wejścia na podany link:
Wreszcie, tym którzy chcą medytować z powodów transcendentalnych, również powiedziałbym że tkwi w tym pewien problem. Wynika on z faktu, iż na ogół mało kto wie, o czym mówi odnosząc się do Pierwszego Stopnia Oświecenia albo o Nirwany. W efekcie, rozpoczynają oni praktykę medytacyjną pełni idealistycznych, czy wręcz romantycznych idei. Ich podstawa, pragnienie medytacji nie ma nic wspólnego ze stanem rzeczywistym. Z mego doświadczenia wiem, że ludzie podejmujący praktykę medytacji dla wyżej wymienionych powodów, niejednokrotnie popadają w spore kłopoty.

Ich główny problem polega na tym, że stają się obsesyjni na punkcie etapów, stopni, jakie przypuszczalnie powinni osiągać, czy też mają nadzieję osiągnąć. Zostają pochwyceni przez te czysto teoretyczne stopnie. Może być też i tak, że popadają we frustrację. Medytują od trzech lat i wciąż nie doznali oświecenia – jest to dla nich bardzo frustrujące. Tak więc sądzę, że najlepszym motywem podjęcia medytacji jest wzgląd czysto praktyczny, który siłą rzeczy pozwoli na uporanie się z własną psychologią. Chodzi o osiągnięcie mentalnej przejrzystości i spokoju. Dzięki temu zaczniesz sprawniej funkcjonować w świecie. Oczywiście, gdybyś podjął medytację z transcendentalnych powodów, również musiałbyś przejść przez ten etap. A zatem dziś i w przyszłości, będę mówił o medytacji z czysto praktycznego punktu widzenia.
Załóżmy więc, że cel naszej dotychczasowej medytacji jest stricte praktyczny, pomagający mi w sprawnym funkcjonowaniu w tym świecie, w byciu zrelaksowanym, szczęśliwszym, wyciszonym. Słowem, w radzeniu sobie ze wzlotami i upadkami codziennego życia.

Teraz kolejna sprawa, którą musimy wziąć pod uwagę, gdy mówimy o medytacji, w szczególności o medytacji buddyjskiej – to to, że jest ona integralną częścią większej całości. Wchodzi w skład Ośmiorakiej Szlachetnej Ścieżki. Buddha nie uczył Jednostopniowej Szlachetnej Ścieżki, zawierającej tylko i wyłącznie „właściwą medytację”. Uczył zasad Ośmiorakiej Szlachetnej Ścieżki, w której zalecenia dotyczące medytacji znajdziemy na dwóch jej stopniach. Na przykład: bateria lub świeca zapłonowa, czy coś w tym rodzaju powoduje, że samochód może jeździć. Ale sama obecność tych urządzeń w samochodzie nie wystarczy do tego, żeby samochód ruszył z miejsca. Niezbędne są również pozostałe części, dzięki którym samochód będzie sprawnie działał.
Pozdrawiam i powodzenia!
Awatar użytkownika
nataliablanka
Posty: 404
Rejestracja: ndz kwie 17, 2022 16:50
Płeć: kobieta
Tradycja: Bon

Re: Wytrwałość w praktyce

Nieprzeczytany post autor: nataliablanka »

Jak na ironię musiałem iść do innego obozu żeby pojąć o co chodziło w Mahayanie.
Czasami tak bywa, że ktoś inny powie to, czego brakuje ci na własnym podwórku. Znam to.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wasze pierwsze pytania”