Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Wasze pierwsze pytania tyczące się buddyzmu

Moderator: forum e-budda team

Jaluk
Posty: 2
Rejestracja: pn sty 25, 2016 18:34
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Jaluk »

Prośba o pomoc

Dzień dobry!

Piszę do Was ponieważ chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami i poprosić i poradę - co dalej robić.

Buddyzmem zainteresowałem się pięć lat temu dzięki koledze, który praktykuje zen. To mój bliski przyjaciel. Kiedy on zaczynał swoją praktykę to trochę się z niego nabijałem. Momentami żarty były naprawdę ostre ale jego reakcje najczęściej były wyważone. W końcu kiedy wykonywany przez niego zazen już dość mocno okrzepł przestałem dowcipkować i zainteresowałem się bliżej buddyzmem.

Zacząłem oczywiście od kupna kilku książek na temat buddyzmu. Zacząłem budować małą bibliotekę lektur poświęconych buddyzmowi. Po jakimś czasie czytałem wszystko co wpadło mi na ten temat w ręce. W mojej głowie powstał chaos ponieważ często teksty wydawały mi się durne, absurdalne i sprzeczne. Najbardziej lubiłem przypowieści buddyjskie. Pomijając, że są one niestety zdominowane przez mężczyzn i pisane dla mężczyzn, to zagłębiałem się w nie próbując odnaleźć sens buddyzmu, rozgryźć czym jest buddyzm. To jednak nie dawało żadnych owoców.

Mój przyjaciel skierował mnie na drogę zazen. Zacząłem więc poważnie go praktykować. Właściwie próbowałem bo skupienie na oddechu nie jest lekkie. Długo trwało zanim zwalczyłem w sobie senność i byłem w stanie przetrwać 15 minutową sesję bez zaśnięcia. Byłem jednak zawiedziony - nie było efektu “wow”. Siedzenie raz, czasem dwa dziennie nie dawało mi trzeźwego umysłu, statecznego oglądu świata, wewnętrznego spokoju czy choćby odpowiedzi na rodzący się we mnie mistycyzm. Już samo siedzenie na poduszce było mordęgą. Na krześle wielu buddyjskich autorów odradzało a przynajmniej takie miałem wrażenie, że jest to niegodna forma zazen. W końcu kupiłem ławeczkę do medytacji. To trochę poprawiło mój komfort. Jednak zazen zamiast stać się jakimś duchowym postępem stawał się coraz większym dyskomfortem. Tak jak piszą mistrzowie ustaliłem konkretne godziny w których medytowałem. Wielokrotnie starałem się też medytować skupiając się na oddechu podczas dnia kiedy miałem dłuższe przerwy w pracy.

Męczyło mnie skupianie się na oddechu, liczenie oddechów. Raz umysł latał na wszystkie strony innym razem nudził się licząc oddechy i wzdychał aby jak najszybciej skończyć. Dodatkowo ponieważ mam krzywą przegrodę nosową to mogę oddychać tylko jedną dziurką naraz a drugą mam najczęściej zatkaną. Często muszę się też wspomagać ustami. Cóż… autorzy piszący - jak nie można lubić swojego oddechu - nie znają życia. Ja nie lubię swojego oddechu albo nie tyle nie lubię co czuję dyskomfort.

W swojej ciężkiej drodze zen pomyślałem aby udać się do jakiejś wspólnoty. Mieszkam w dużym mieście to i wspólnot jest trochę. Jednak jako skrajny introwertyk nie lubię przebywać w towarzystwie ludzi. Nie ufam im i wolę podążać samotną ścieżką. Nie potrafię “wierzyć” w czyjąć mądrość bez względu czy chodzi o jakiegokolwiek boga czy mistrza. Dlatego postanowiłem “męczyć” moją praktykę dalej samotnie.
Nadszedł jednak zły dzień w moim zazen. To było lato. Znajdowałem się na balkonie hotelu. Naprzeciw piekne jezioro, cisza, zieleń.

Medytowałem i jak rzadko nawet ogarniał mnie spokój i nie czułem ciężaru. Tak mi się spodobało, że postanowiłem posiedzieć dłużej. Minęło trochę czasu i nagle poczułem straszną kwaśność w żołądku. Potem zaczęło mi się to podnosić do góry i palić mnie w gardło. Zwymiotowałem. Strasznie mnie piekł żołądek i przełyk. Poszedłem do pokoju. Położyłem się ale to nic nie dało. Do wieczora czułem się fatalnie. W nocy aby chociaż na chwilę zasnąć musiałem wręcz siedzieć, bo inaczej chciało mi się wymiotować. Noc była ciężko, kolejny dzień również, nic się nie poprawiało. Stan ten trwał cztery dni. Przez te cztery dni nie byłem w stanie medytować, źle się czułem i chodziłem niewyspany. Potem stan zaczął się stabilizować i powoli zaczęło mi przechodzić.

Po dwóch tygodniach postanowiłem wrócić do zazen. Nie dało się. Po kilku pierwszych oddechach czułem, że żołądek zaczyna mnie mocno piec i przerywałem. Gdy próbowałem przejść dalej, to żółć podchodziła mi do gardła i wtedy musiałem przerwać.

Zacząłem szukać źródeł, który dałyby mi odpowiedź na pytanie co mi jest i co robię źle, lecz nic nie znalazłem. Zacząłem więc szukać źródeł na temat oddychania. Trochę informacji było ale nic z tego po zastosowaniu nie pozwoliło mi wrócić do zazen.

Próbowałem się skupić na biciu serca ale go nie słyszę. Próbowałem więc skupiać się na dłoniach jak w niektórych źródłach jest opisane. W ten sposób natrafiłem na mudry. Przy mudrach wytrwałem pół roku, przykrych rewolucji zdrowotnych nie miałem ale nie czułem żadnych postępów duchowych.

Szukając jakiejś formy medytacji trafiłem na qigong. To nawet początkowo było ciekawie Poczułem energię. Czułem jej fale w sobie, czułem połączenie z ziemią podczas medytacji. To przyszło szybko. Jednak w Lecącym Żurawiu kilkukrotnie podczas medytacji wprowadza się energię do dolnego dantian przez głowę. Mniej więcej po roku przy tym ruchu zaczęła mnie coraz mocniej boleć głowa. Prowadzący był bezradny, albo kazał przerywać medytację albo prowadzić energię do ziemi. Wytrwałem jeszcze pół roku i dałem sobie spokój bojąc się zrobić sobie krzywdę.

W międzyczasie odwiedziłem akupunkturzystę aby pomógł mi ogarnąć energię w głowie by podczas qigong nie gromadziła się tam. Trzeba przyznać, że to co się ze mną działo po półgodzinnej sesji to było naprawdę spektakularne - czystość umysłu, laserowy wzrok, bardzo duży spokój i dystans. Jednak po kilku godzinach efekt mijał a na qigongu nadal bolała mnie głowa. Zazen również nadal był niemożliwy. Niestety pan akupunkturzysta uważał, że powinienem uczęszczać na zabiegi trzy razy w tygodniu, niewiadomo jak długi okres czas. Finansowo było to nie do udźwignięcia dla mnie - 600 zł miesięcznie to spora suma w moim budżecie.

Ostatnią próbą jaką podjąłem była medytacja mandalą. Tutaj również pozytywne efekty są błyskawiczne. Spokój umysłu, dystans, potężna energia i motywacja. Niestety musiałem przerwać moje działania z mandalami. Od około 10 lat cierpię na tinnitusa. Na szczęście nigdy nie był on problemem. Prawie w ogóle nie słyszałem dźwięków w moim uchu. Pod tym względem bardzo dobrze mi się funkcjonowało. Jednak kiedy zacząłem medytować z mandalą to habituacja dźwiękowa zanikła. Piszczenie w uchu zaczęło mi coraz częściej towarzyszyć w życiu, dekoncentrować mnie i dręczyć. Zarzuciłem więc niestety mandalę a szkoda bo to potężny rodzaj medytacji.

Piszę do forumowiczów licząc, że znajdzie się tu jakaś osoba z bardzo dobrym rozeznaniem i doświadczeniem, która podpowie mi co dalej mogę robić, czego próbować, jak medytować lub jaką ścieżką spróbować podążyć. Sam nie wiem co mam zrobić dalej, czym się zająć.

Cenię zen za bezpośrednie doznanie, za brak potrzeby skupiania się na “świętych księgach” i za brak potrzeby słuchania guru. Chciałbym doznać swoistego ukojenia “głodu” transcendencji, doznać spokoju umysłu bym mógł przyjmować życie takim jakie jest rzeczywiście a nie takim jak mi się wydaje, że jest.

Dziękuję za przeczytanie tego długiego posta.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witamy na forum Jaluk :)
Jaluk pisze:W swojej ciężkiej drodze zen pomyślałem aby udać się do jakiejś wspólnoty. Mieszkam w dużym mieście to i wspólnot jest trochę. Jednak jako skrajny introwertyk nie lubię przebywać w towarzystwie ludzi. Nie ufam im i wolę podążać samotną ścieżką.
wyjaśnij mi proszę :) jak to zatem jest, że z jednej strony nie ufasz ludziom i wolisz podążac samotną ścieżką, a z drugiej strony:
Jaluk pisze:Piszę do forumowiczów licząc, że znajdzie się tu jakaś osoba z bardzo dobrym rozeznaniem i doświadczeniem, która podpowie mi co dalej mogę robić, czego próbować, jak medytować lub jaką ścieżką spróbować podążyć. Sam nie wiem co mam zrobić dalej, czym się zająć.
...chcesz rady od ludzi tutaj, a ludziom przecież nie ufasz /jak twierdzisz/ woląc podążac samotną ścieżką?... ile jest warta rada od tych, którym się nie ufa? :oczami:

pozdrawiam
:14:

ps
Jaluk pisze:Piszę do Was ponieważ chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami i poprosić i poradę - co dalej robić.
przemóc się i udac się do któregoś z ośrodków Zen w Twoim mieście /nie musisz od razu rozmawiac z całą grupą, a tylko z prowadzącym/... no chyba, że to co się z Tobą dzieje, nie jest tak w istocie warte tego, by sobie z tym poradzic
Obrazek
ps ps
skrajny introwertyzm /sam taki jestem/, to jedno, a lęk związany z przebywaniem pośród ludzi, to drugie, i jedno z drugiego wcale nie musi wynikac - jeżeli masz problem związany z fobią społeczną, to proponuję, byś skontaktował się z jakimś psychoterapeutą, który będzie w stanie Tobie w tym pomóc
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

Witaj Jaluk na forum.

Po przeczytanie Twojego postu, zdałam sobie sprawę, że mało wiem o problemach jakie mogą pojawiać się u osób podczas medytacji. Jakoś w Ośrodku Zen, do którego uczęszczam nie rozmawiamy o tym... raczej. Sama też się nad tym nie zastanawiałam. Nie wiem więc czy moje sugestie okażą się pomocne, ale spróbuję. Na Twoim miejscu starałabym się zapomnieć o tym co piszą w książkach i w ogóle o czymś takim jak medytacja. Po prostu usiądź sobie wygodnie, na luzie, bez spinania się i bez kompleksów, że np. siedzisz na krześle czy leżysz na łóżku, że oddychasz przez usta a nie przez nos i tym podobne. Myślę, że ważne jest by odnaleźć swój sposób na kontakt z samym sobą i to polubić. Bo kiedy się coś lubi to się do tego wraca chociażby na minutę. I ten nieskrępowany, naturalny stan sam z siebie stanie się medytacją. Możesz też spróbować medytacji prowadzonej (guided meditation) czyli takiej, w której medytuje się, a raczej współmedytuje równocześnie z wprowadzaniem nauczyciela. I tutaj z całego serca polecam Ci odnaleźć Tenzin'a Wangyal Rinpoche na YT. Choć właśnie sugeruję Ci konkretną szkołę... ale skoro szukasz... :niepewny:
Pozdrawiam.

PS. @kunzang
No nieee, a ja się tu prawie kompleksów nabawiłam :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

0 Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam
Diamentum pisze:PS. @kunzang
No nieee, a ja się tu prawie kompleksów nabawiłam :)
w sensie introwertyzmu?... nie pierwszy raz /i pewnie nie ostatni/ na forum /i w tym konkretnym dziale/ o tym wspominam.
introwertyzm, to częste usprawiedliwienie ze strony innych, by nie podejmowac określonych działań - można by odnieśc wrażenie, że introwertyzm, to jakieś upośledzenie :oczami:

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Flandra
Posty: 676
Rejestracja: pt lip 01, 2011 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Theravada
Kontakt:

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Flandra »

Jaluk pisze:
Cenię zen za bezpośrednie doznanie, za brak potrzeby skupiania się na “świętych księgach” i za brak potrzeby słuchania guru. Chciałbym doznać swoistego ukojenia “głodu” transcendencji, doznać spokoju umysłu bym mógł przyjmować życie takim jakie jest rzeczywiście a nie takim jak mi się wydaje, że jest.
Witaj :)

nie znam się na zen, ani na zazen, ale jak rozumiem, koncentrujesz się tylko i wyłącznie na medytacji, a to tylko 1/8 buddyjskiej drogi, która wg Buddhy prowadzi do uspokojenia umysłu itd.
Czytając Twojego posta odniosłam w pewnym momencie wrażenie, że wręcz tą medytacją się katujesz (zwłaszcza gdy pisałeś o wymiotach), a buddyzm to przecież droga środka.

pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
Flandra pisze:(...) jak rozumiem, koncentrujesz się tylko i wyłącznie na medytacji, a to tylko 1/8 buddyjskiej drogi, która wg Buddhy prowadzi do uspokojenia umysłu itd.
Czytając Twojego posta odniosłam w pewnym momencie wrażenie, że wręcz tą medytacją się katujesz (zwłaszcza gdy pisałeś o wymiotach), a buddyzm to przecież droga środka.
świetnie, że zwróciłaś na to uwagę - dzięki :namaste:

pozdrawiam
:14:

ps
oby Jaluk zaufał Tobie :)
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

Jaluk musi zaufać sobie :P Jak na introwertyka przystało :)
kunzang pisze:introwertyzm, to częste usprawiedliwienie ze strony innych, by nie podejmowac określonych działań (...)
Usprawiedliwienie podszyte konkretnymi emocjami. Przeważnie w wyniku doświadczeń z wieku dziecięcego bo wg mnie, na tę chwilę rozmyślań, każde dziecko przechodzi przez etap introwertyzmu z większym lub mniejszym natężeniem. I tu z własnego doświadczenia wiem, że ważna jest reakcja bliskich. Jeżeli jest ona zbyt agresywna, mało empatyczna to skutkuje to wycofaniem, strachem i właśnie w poczuciu bycia upośledzonym, tudzież innym. W jakimś tam sensie bliskie mi jest to co Jaluk napisał. I sprawa nie jest taka prosta :) Aczkolwiek właśnie takie trudności, kiedy się je przełamie mają bardzo duży potencjał i pożytek dla praktykującego. Także Jaluk przełam się i wpadaj ;) Trzymam kciuki.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
Diamentum pisze:Jaluk musi zaufać sobie :P Jak na introwertyka przystało :)
nic o tym nie wspomina, że nie ufa sobie, ale dobrze, załóżmy, że tak jest. zatem mamy brak zaufania do siebie i brak zaufania do innych - powiedz mi zatem, jak wyobrażasz sobie podążanie ścieżką, nie mając jednocześnie zaufania ani do siebie, ani do innych?

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

kunzang pisze:nic o tym nie wspomina, że nie ufa sobie
Nadinterpretacja z mej strony.
kunzang pisze:ale dobrze, załóżmy, że tak jest. zatem mamy brak zaufania do siebie i brak zaufania do innych - powiedz mi zatem, jak wyobrażasz sobie podążanie ścieżką, nie mając jednocześnie zaufania ani do siebie, ani do innych?
Bez założeń i bez wyobrażeń... Bym powiedziała, że po prostu odciąć i jedno i drugie bo ścieżka/podążanie samo w sobie wystarczy. Obrazując, na użytek własny - niczym pies, który złapał trop i za tym biegnie nie rozglądając się na boki. Albo jakoś tak :oczami: Trudne pytanie mi zadajesz :)
Awatar użytkownika
Gottlieb
Posty: 31
Rejestracja: sob paź 03, 2015 20:40
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Gottlieb »

:hello: Was . Drogi Jaluku, pomijając Twą niechęć do ,,świętych ksiąg'' i guru, polecam jednak spróbować poczytać książki/artykuły/wykłady buddyjskich autorów z jakichkolwiek tradycji buddyjskich ( od siebie polecam portal sasana.pl - mnóstwo tłumaczeń sutt palijskich, mów dhammy i wykładów ). Dawno temu, na początku również miałem opory przed czytaniem/słuchaniem nauczycieli, ale czytanie/słuchanie Doświadczonych pokrzepia, dodaje otuchy i inspiracji, daje teoretyczne podstawy do rozwijania własnej praktyki (imho).
Jaluk
Posty: 2
Rejestracja: pn sty 25, 2016 18:34
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Jaluk »

Dziękuję Wam, Czcigodni za udzielane nauki.

Wszystko co zostało i zostanie przez Was napisane przeczytam wielokrotnie i poddam kontemplacji.

Trzecim Klejnotem jest Sangha. Chronię się w niej. Jednak ciężko mi przełamać się do poddania się jakiejś wspólnocie. Moja wizja, może błędna, obejmuje wspólnotę świętą, doskonałą, bez pychy, bez wyższości, bez “musisz”, współczującą, współodczuwającą, empatyczną. Doświadczenia mojego przyjaciela wskazują, że wspólnoty są po prostu ludzkie. Brak w nich niestety buddyjskiej idealności. Rozumiem to. Jednak cierpię gdy znajduję się w towarzystwie ludzi zasadami oddanych jakiejś wielkiej idei a postępowaniem wykazujących się małostkowością i innymi nieciekawymi cechami.

Nie twierdzę, że wspólnota jest zła ale ciężko mi iść i wyrzucić to z czym się borykam obcym osobom. Internet, to forum, zapewnia mi minimum anonimowości i pozwala poprosić obecną tutaj Czcigodną Sanghę o pomoc. Mogę napisać to co mnie mocno boli i jeżeli zostanę niezrozumiany czy wręcz wyśmiany to zamknę konto i zapomnę o sprawie. Pójście do osoby podającej się za Mistrza jest w moim odczuciu bardzo ryzykowne i czuję dyskomfort gdy o tym myślę. Czy osoba taka zrozumie kiedy jej powiem “Gdy czasem zdarza mi się zjeść mięso śnię koszmarny sny o ich zwierzęcia, które zjadłem” albo “czuję energię płynącą przez ciało” albo “czasem gdy medytuję to czuję jakbym był tutaj i dawniej w innym miejscu, uczucia są tak znajome jakbym w innym życiu już to czuł”. Ludziom o takich rzeczach nie mówię, ponieważ dla nich energia to abstrakcja i “bełkot” New Age. Natomiast Mistrzowi zapewne powinienem powiedzieć o moich mistycznych przeżyciach i koszmarnych upadkach. Mistrz, który byłby buddą zrozumiałby i pokazał mi kwiat albo dał w twarz. A jak znaleźć taką osobę? Jest we mnie obawa tak mocnego otwierania intymności. To zdaje się bardzo ryzkowne. Jednak za radami z tego tematu będę nad tym kontemplował.

To forum to Sangha i dlatego zwracam się do niej z prośbą o pomoc. Liczę, że obecni tu buddowie pokażą mi trop albo już pokazali. Brak zaufania do ludzi to mała przeszkoda dla słów Współczującego. Wody się nie da zatrzymać, wiatru się nie da zatrzymać i mądrych słów nie da się nie usłyszeć.

Mistrz Zen Seung Sahn w moim odczuciu, w swojej wypowiedzi nie wziął pod uwagę, że sile woli nie podlega wszystko. Nieświadomość jest bardzo potężna. Być może Sahn może to może jednak ja na obecnym etapie jeszcze tak nie potrafię. Co z tego, że chcę, skoro ciało nie słucha. Ja chcę tak bardzo, że szukam sposobu, który pozwoli mi dalej podążać ścieżką spokoju i równowagi.

Introwertyzm to nie wada lecz cecha charakteru. Nie ma absolutnie nic złego w lubieniu stanu samotności. Faktycznie w historii świata ekstrawertycy drwili i piętnowali zachowania introwertyków. Introwertycy nie bronili się zbyt mocno, dlatego utarło się, że introwertyk to dziwak, odludek i stan nienormalny. To błąd. Introwertyzm jest dobrą cechą i tak samo przydatną jak ekstrawertyzm. Uważam, że jeżeli ktoś w swoich działaniach kieruje się introwertyzmem, to nie ma w tym absolutnie nic złego - taki stan i zasada funkcjonowania.

Zazen dał mi dużo w życiu bo pozwolił ograniczyć “śnieżycę” umysłu. Dał też kilka momentów ujrzenia prawdziwego świata. Naprawdę pięknę i niesamowite są te momenty gdy wchodzę w rzeczywistość. Mam takie wrażenie jakby wszystko stało się teraz tym czym jest i istniało. Miałem na przykład taki moment w pracy. Wyszedłem z pomieszczenia na halę fabryczną i po chwili wszystko straciło swe nazwy, stało się po prostu kształtem kolorem, po prostu przedmiotem bez słów. Ciężko mi słowami oddać taki stan. To trwa chwilę, kilka sekund, a potem jakby zasłona spada i wszystko jest takie same jak było.

Efekty zazenu były i postęp był. A teraz nie mogę kontynuować praktyki. Co przyprawia mi czasem o naprawdę duży smutek ponieważ “śnieżyca” wraca i nie potrafię się przebić znów do tej rzeczywistości, którą widziałem. To jest takie odświeżające a teraz dla mnie od długiego czasu niedostępne.

Sam zazen rzeczywiście był dla mnie bardzo ciężki. Musiałem się zmuszać, żeby siedzieć. Wiem i pamiętam, że tylko wytrwałość zaprowadzi
mnie na górę Ararat, stąd moje zmuszanie się do zazenu. Myślę, że może popełniałem błędy w medytacji, bo czasem jak pojawiały się myśli odciągające od oddechu to dostawały ode mnie kopa i gwałtownie wracałem do uważności. Może coś zepchnąłem do nieświadomości. Nie potrafię tego stwierdzić.

Ogólnie dotychczasowa medytacja, w jakiejkolwiek formie jest dla mnie najczęściej przymusem. Konsekwentność i efekty jakich doznaję poza nią pchają mnie jednak do przodu w praktyce. Dziękuję Ci Diamentum za dobre słowa, nigdy nie rozważałem medytacji w sposób o którym piszesz. Będę się nad tym zastanawiał przez kilka najbliższych dni.

Zgadzam się, że buddyzm to nie tylko medytacja ale również Szlachetna Ośmiostopniowa Ścieżka. Staram się nią podążać ale również nie przeginać w stronę dewocji i fanatyzmu. Realizuję więc w ewolucyjnej formie i w działaniu codziennym to co rozumiem ze Ścieżki.

Ufam sobie bardzo mocno. Jedynym wyłomem w moim zaufaniu do siebie jest właśnie buddyzm, który zawsze każe wątpić w słuszność swoich przemyśleń i działań. Zgadzam się z tym i dopuszczam, że w swoim działaniu mogę posługiwać się złudzeniami, fałszywymi konstruktami. Najczęściej oddaję się w ręce własnej intuicji oraz poczucia dobra i zła. Uważam, że ta intuicją pozwoli mi poznać Wskazówkę, jeżeli taka się pojawi od Was.

W kwestii ogólnego zdrowia chciałbym napisać kilka słów. Nie jestem chory. Mam bardzo dobre wyniki ogólne w badaniach okresowych. Nie ma żadnych alergii pokarmowych. Zlecam czasem badania krwi i one nic nie wykazują. Jedynym poważniejszym mankamentem na wewnętrzym zdrowiu jest jeden wrzód dwunastnicy, którego sobie powoli leczę różnymi ziołami. W codziennym życiu jem od trzech lat żywność bezglutenową. Nie jem produktów przetworzonych, posiłki przygotowuję sam. Przez półtora roku nie jadłem mięsa ale od pół roku zdarza mi się zjeść coś mięsnego. Od dwóch lat wyeliminowałem ze swojej diety cukier, mleko i pochodne, słodycze, czarną herbatę oraz kawę. Nie biorę żadnych używek. Nie piję alkoholu. Uprawiam amatorsko kulturystykę. W niej suplementuję się tylko białkiem konopnym oraz BCAA. Piją dla przyjemności całą masę różnorodnych ziół adaptogennych oczywiście rotując i wypróbowując nowe smaki. Żyję zdrowo!

Gottlieb dziękuję Ci za radę. Chcę Ci wyjaśnić swój stosunek do lektur buddyjskich. Przeczytałem naprawdę dużo książek na ten temat. Przeczytałem również dużo materiałów z portalu sasana. Jednak po przekroczeniu pewnej ilości tekstu poczułem, że się przepełniam, że staję się przeciążony. Za dużo! Chcę praktykować, nie czytać. W życiu codziennym pochłaniam dużo książek ale w duchowości chcę się oddawać praktyce, doświadczeniu. Chcę uniknąć teologii i rozumowych rozważań na temat buddyzmu. Pragnę równowagi oraz zerwania zasłony ułudy bym mógł żyć w świecie, który naprawdę istnieje a nie w jakimś krzywym zwierciadle mojego umysłu. Zen jest doktryną serca czyli działania.

Theravada ma rzeczywiście dobre teksty i stoi mocno w doświadczeniu, postaram się więc ponownie rozważyć ich ponowne studiowanie. Nie ukrywam jednak, że w chwili pisania o tym mój umysł piekli się i ciska narzekając “znowu teologia?”.

W kwestii krzywej przegrody nosowej - mogę iść na operację tej przypadłości, jednak jest ona dość brutalna i nie zawsze daje skutek. Dlatego jeszcze tego nie zrobiłem i ciężko mi podjąć decyzję aby poddać sie zabiegowi łamania nosa.

Tinnitus jest niestety nieuleczalny. Próbowałem różnych wschodnich masaży i ćwiczeń aby zlikwidować tą przypadłość ale niestety nie dało to żadnych rezultatów. Próbowałem medytować na pisk w uchu skupiając się na nim ale to sprawiło, że zanikła habituacja i ciągle to słyszałem. Szukałem koncepcji wpasowania tego w ścieżkę buddyzmu typu “pisk w uchu przypomina mi o byciu tu i teraz” ale nie zadziałało - albo słucham pisku albo oglądam świat i jestem świadomy swojego ciała. Na szczęście kiedy przestałem medytować na tinnitusa on szybko ucichł i wraca tylko jak o nim pomyślę. Pisk jest rzeczywisty i całodobowy i nie da się go wyłączyć. Ewentualnie mogę go zagłuszać różnymi nagraniami białego szumu. Nie ma jednak takie potrzeby, ponieważ mamy zawarty rozejm. Szkoda jednak, że on jest, ponieważ medytacja z mandalą jak wspominałem była naprawdę energetyczna ale niestety uaktywniała go.

Na koniec chciałbym napisać o wydarzeniu z wczorajszego wieczoru. Siedziałem i czytałem książke i poczułem jakąś energię mnie owijającą. Poczułem się bardzo dobrze, taki bezpieczny, otulony, jakby coś na mnie zstąpiło. To trwało i trwało. Zacząłem się zastanawiać skąd to mogło przyjść. I pomyślałem, że ktoś z Was objął mnie swoją medytacją współczucia. Jeżeli tak było, to dziękuje bardzo mocno tej osobie.
Awatar użytkownika
Flandra
Posty: 676
Rejestracja: pt lip 01, 2011 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Theravada
Kontakt:

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: Flandra »

Hej :)
Jaluk pisze: Zgadzam się, że buddyzm to nie tylko medytacja ale również Szlachetna Ośmiostopniowa Ścieżka. Staram się nią podążać ale również nie przeginać w stronę dewocji i fanatyzmu. Realizuję więc w ewolucyjnej formie i w działaniu codziennym to co rozumiem ze Ścieżki.
dewocji i fanatyzmu? w buddyjskiej ścieżce?
Możesz napisać co masz na myśli?

pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Cześć, Jaluk, witaj na forum. :)
Nie chcę się specjalnie rozpisywać, więc tak króciutko do niektórych kwestii się odniosę.
Jaluk pisze:Trzecim Klejnotem jest Sangha. Chronię się w niej.
Nie bardzo rozumiem jaki jest skład tej Sanghi, w której się chronisz. Masz na myśli tylko tę przestrzeń tutaj, czy jeszcze coś? W szkołach buddyjskich mahajany i wadżrajany obowiązuje zazwyczaj tzw. linia przekazu. Przekazywane są tylko te nauki, które samemu otrzymało się od nauczyciela i praktykowało. Mistrz informuje, kim był jego nauczyciel, kim nauczyciel jego nauczyciela…itd. Nauczyciele danej linii przekazu i jej zrealizowani mistrzowie to też w pewnym sensie Sangha. Należą do niej również np. bodhisattwowie wspierający daną linię, czy jej strażnicy. Mógłbyś wyjaśnić, co masz na myśli, pisząc „chronię się w niej”?

Jaluk pisze:Pójście do osoby podającej się za Mistrza jest w moim odczuciu bardzo ryzykowne
A jednak, jeśli dobrze zrozumiałam, autorów tekstów, według wskazań których praktykujesz, uznajesz za swoich przewodników. Robisz to, rezygnując z możliwości weryfikowania naocznie, kim są oni i ich uczniowie, jak działa na poziomie praktycznym to, czego nauczają w książkach i co z tego wynika na co dzień dla innych. To nie jest ryzykowne??

Jaluk pisze:Mistrz, który byłby buddą zrozumiałby i pokazał mi kwiat albo dał w twarz.
Ja nie byłabym taka pewna, czy odpowiedź mistrza-buddy z całą oczywistością zinterpretowana zostałaby przeze mnie jako „zrozumienie”. Ego chyba raczej nie łapie tych rozróżnień oświecony – nieoświecony, są zbyt subtelne, a na dodatek przejawiają się poprzez zwykłe ludzkie ciało, co stanowi dodatkowe utrudnienie.

Jaluk pisze:Mistrz Zen Seung Sahn w moim odczuciu, w swojej wypowiedzi nie wziął pod uwagę, że sile woli nie podlega wszystko. Nieświadomość jest bardzo potężna. Być może Sahn może to może jednak ja na obecnym etapie jeszcze tak nie potrafię. Co z tego, że chcę, skoro ciało nie słucha.
Mistrz Zen Seung Sahn nawiązał do nauk buddyjskich, według których (bardzo upraszczając) samsara jest dziełem umysłu. Tu nie chodzi o siłę woli, ale o sposób, w jaki przejawia się aktywność umysłowa i o skutki tej aktywności. To, co myślimy (mówimy) i czujemy, skutkuje na poziomie materialnym w postaci konkretnych przejawień (manifestacji).

Tak, nieświadomość jest bardzo potężna, dlatego warto sygnały, które wysyła, brać pod uwagę. A często wysyła je poprzez różne symptomy cielesne. Spróbuj im się przyjrzeć nie tylko pod kątem kłopotów, jakie sprawiają, także pod kątem informacji, które z nich płyną. Ciało nie słucha, ale Ty możesz posłuchać ciała, to najprostszy sposób, żeby dowiedzieć się, o co mu chodzi. Jeśli trafisz w dziesiątkę, jest duża szansa, że sprawy się nieco wyklarują. I oczywiście, doradzam nie lekceważyć leczenia w ramach medycyny tradycyjnej, gdy zachodzi taka potrzeba.
To tyle ode mnie.


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Czy mógłbym prosić o podpowiedź?

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

off tyczący się udzielania rad w tym dziale, został dołączony do tematu: jak udzielać rad początkującym?
.
dane :580:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wasze pierwsze pytania”