Toksyczne znajomości a praktyka.
Moderator: forum e-budda team
Toksyczne znajomości a praktyka.
Zastanawiam się ostatnio co robić ze znajomościami z ludzi którzy mają na mnie zły wpływ.
W ciagu ostatnich kilku tygodniu zakonczyłam kilka takich znajomości.
Lata całe starałam sie tym ludziom pomagać, wyciągać z problemów i nagle dopadła mnie świadomość, że to nie dość że nic nie dało to ja zaczynam wchodzić w krąg ich problemów.
I zadałam sobie pytanie czy to ma sens.
Czy ma sens otaczać sie ludzmi którzy są w chaosie i którzy osłabiają naszą praktyke.
Czy nie lepiej zwyczajnie sie odciąć i pozwolić żeby wszystko sie działo samo.
W ciagu ostatnich kilku tygodniu zakonczyłam kilka takich znajomości.
Lata całe starałam sie tym ludziom pomagać, wyciągać z problemów i nagle dopadła mnie świadomość, że to nie dość że nic nie dało to ja zaczynam wchodzić w krąg ich problemów.
I zadałam sobie pytanie czy to ma sens.
Czy ma sens otaczać sie ludzmi którzy są w chaosie i którzy osłabiają naszą praktyke.
Czy nie lepiej zwyczajnie sie odciąć i pozwolić żeby wszystko sie działo samo.
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Nie ma. Najpierw doprowadz siebie do takiego stanu, zeby chaotyczna dzialanosc innych nie przeszkadzala ci w praktyce.Czy ma sens otaczać sie ludzmi którzy są w chaosie i którzy osłabiają naszą praktyke.
Radical Polish Buddhism
- jerez
- ex Moderator
- Posty: 993
- Rejestracja: wt lut 24, 2004 14:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
dystansuj sie i wypracuj swoje granice. Mozna pomagac ludziom tylko wtedy jesli sami chca sobie pomoc. Inaczej to psu na bude. A jesli nie bedziesz mial dystansu i swoistych granic psychicznych to zaleja cie swymi toksynami i projekcjami. Znam to bardzo dobrze z autopsji dlatego sie tak wymadrzamCzy ma sens otaczać sie ludzmi którzy są w chaosie i którzy osłabiają naszą praktyke.
Czy nie lepiej zwyczajnie sie odciąć i pozwolić żeby wszystko sie działo samo.
Czy wyobrazasz sobie np. terapeute bez dystansu i granic leczacego swych pacjentow? przeciez koniec koncow by wyladowal w wariatkowie
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Nie daj się obryzgać cudzym błotem. Napewno masz trochę swojego do oczyszczenia. Każdy ma. Jak już wszystko u siebie wyczyścisz, i nauczysz się wyrabiać "ściereczki", "szczotki" i inne przydatne rzeczy jak "fartuszek roboczy", to posprzątasz u innych.
A jak sprzątając u siebie mimowolnie pomożesz też innym, to tym lepiej.
Mam nadzieję, że za bardzo w hinajanę tu nie popadam, ale hinajana i mahajana powinny być chyba na równi.
O bodhisatwach mówi się, że są jak czysty lotos wyrastający z brudnego bagna. Trzeba dbać o własną czystość, ale też pamiętać o innych.
Życzę dużo rozsądku w życiu i problemach, dużo własnego bezpieczeństwa i dużo mimowolnego i nieświadomie dobroczynnego wpływu na innych.
A jak sprzątając u siebie mimowolnie pomożesz też innym, to tym lepiej.
Mam nadzieję, że za bardzo w hinajanę tu nie popadam, ale hinajana i mahajana powinny być chyba na równi.
O bodhisatwach mówi się, że są jak czysty lotos wyrastający z brudnego bagna. Trzeba dbać o własną czystość, ale też pamiętać o innych.
Życzę dużo rozsądku w życiu i problemach, dużo własnego bezpieczeństwa i dużo mimowolnego i nieświadomie dobroczynnego wpływu na innych.
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Ole kiedyś powiedział, że może nie jest to szczytem odwagi, omijać takie sytaucje i takich ludzi, aż do momentu kiedy uodpornimy się na ich wpływy - ale napewno skuteczne. Nie ma osobistych stanów umysłu, zatem przebywając z takimi ludźmi oraz słuchając ich - "zarażamy się" ich stanem umysłu.
Rzadko się zdarza, że ktoś upodobał sobie właśnie nas. Raczej takie osoby mają "problem" z każdym. Zatem najlepiej będzie pójść dalej...
namaste
Rzadko się zdarza, że ktoś upodobał sobie właśnie nas. Raczej takie osoby mają "problem" z każdym. Zatem najlepiej będzie pójść dalej...
namaste
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Święte słowa Dla ich poparcia coś z klasyki tybetańskiej:Intraneus pisze:Najpierw doprowadz siebie do takiego stanu, zeby chaotyczna dzialanosc innych nie przeszkadzala ci w praktyce.
Padampa Sangdzie:
"Słuchajcie ludzie z Tingri:
Częste przebywanie w złym towarzystwie
prowadzi was samych do złego zachowania;
Porzućcie znajomości, które sprowadzają z dobrej drogi."
I komentarz Dilgo Czientse:
"Umysł jest jak kryształ przyjmujący kolor podłoża, na którym się go umieszcza. Zwróćcie uwagę na zalety dobrych i wady złych przyjaciół, z którymi utrzymujecie kontakty. Jeżeli wiążecie się ze złymi, samolubnymi, złośliwymi, nietolerancyjnymi i aroganckimi ludźmi, ich wady wpłyną na was samych. Trzymajcie się lepiej od nich z daleka."
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Hm. Przyznam, że jestem bardzo zaskoczona tym, co tu piszecie. Co to znaczy "zły wpływ"? I dlaczego ma być on winą jakichś tam "tych innych"?
Jeśli masz problem z ludźmi, to przyjżyj się sobie, co takiego masz co przyciąga takie osoby, czym ich prowokujesz i dlaczego im ulegasz? A w ogóle to zobacz w nich ludzi - i cały probem zła i wpływu odpadnie.
Z doswiadczenia wiem, ze uciekanie przed ludźmi i (lub) sytuacjami jest nieskuteczne na dłuższą metę, bo tak już z tą karmą jest, że co ma Cię dopaść, to Cię dopadnie. Tylko przesuwasz w czasie ten moment. Lepiej przepracować sytuację, a buddyzm daje te metody - włączania w ścieżkę tego, co się wydarza. Pozdrawiam i życzę odwagi.
PS. Ty nie masz większego wpływu na to kim się otaczasz. To Ty jesteś "jezioro" do którego przylatują "łabędzie" albo inne ptaszyska
Jeśli masz problem z ludźmi, to przyjżyj się sobie, co takiego masz co przyciąga takie osoby, czym ich prowokujesz i dlaczego im ulegasz? A w ogóle to zobacz w nich ludzi - i cały probem zła i wpływu odpadnie.
Z doswiadczenia wiem, ze uciekanie przed ludźmi i (lub) sytuacjami jest nieskuteczne na dłuższą metę, bo tak już z tą karmą jest, że co ma Cię dopaść, to Cię dopadnie. Tylko przesuwasz w czasie ten moment. Lepiej przepracować sytuację, a buddyzm daje te metody - włączania w ścieżkę tego, co się wydarza. Pozdrawiam i życzę odwagi.
PS. Ty nie masz większego wpływu na to kim się otaczasz. To Ty jesteś "jezioro" do którego przylatują "łabędzie" albo inne ptaszyska
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Według buddyjskich nauk jakie znam, tak z karmą NIE jest. Według nauk tych, na pewną część karmicznych uwarunkowań możemy wpływać, możemy zmieniać karmę dzięki swoim działaniom i oczyszczać ją poprzez specjalne praktyki.macadamia pisze:bo tak już z tą karmą jest, że co ma Cię dopaść, to Cię dopadnie
Jasne, że lepiej. Proponuję zapisać się na ochotnika do Bożej Armii Oporu i przepracować swoje relacje z różnymi miłymi ludźmi w paru ciekawych sytuacjach. Przecież "buddyzm daje metody". Jeśli nie wiesz o czym mowa:macadamia pisze:Lepiej przepracować sytuację
http://www.forum-znak.org.pl/index.php? ... ad&id=2769
Byłoby to ponad Twoje siły, czy nie?
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Ale jedno nie przeczy drugiemu, bo to przyjrzenie sie sobie jest miedzy innymi sposobem na przepracowanie wlasnych jazd, zeby potem chaotyczne dzialanie innych nie robilo nam problemow. Nawet jesli to bardziej w nas jest problem, to do jego przepracowania przyda sie dystans w stosunku do "wyzwalaczy" tego problemum, czyli ludzi ktorzy zbyt chetnie przyjmuja na siebie nasze negatywne projekcjemacadamia pisze:Jeśli masz problem z ludźmi, to przyjżyj się sobie, co takiego masz co przyciąga takie osoby, czym ich prowokujesz i dlaczego im ulegasz? A w ogóle to zobacz w nich ludzi - i cały probem zła i wpływu odpadnie.
Z doswiadczenia wiem, ze uciekanie przed ludźmi i (lub) sytuacjami jest nieskuteczne na dłuższą metę, bo tak już z tą karmą jest, że co ma Cię dopaść, to Cię dopadnie. Tylko przesuwasz w czasie ten moment. Lepiej przepracować sytuację, a buddyzm daje te metody - włączania w ścieżkę tego, co się wydarza. Pozdrawiam i życzę odwagi.
Radical Polish Buddhism
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
No właśnie...jw pisze:Według buddyjskich nauk jakie znam, tak z karmą NIE jest. Według nauk tych, na pewną część karmicznych uwarunkowań możemy wpływać, możemy zmieniać karmę dzięki swoim działaniom i oczyszczać ją poprzez specjalne praktyki.macadamia pisze: bo tak już z tą karmą jest, że co ma Cię dopaść, to Cię dopadnie
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- sosnowiczanin
- Posty: 412
- Rejestracja: sob mar 03, 2007 15:48
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Bon
- Kontakt:
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
praktyki spałecenia długów karmicznych.
jak dobrze wykonasz, możesz już się z nimi żegnać, bo pyk
nagle zaczną cie unikać. niech odpadną od ciebie, jak liście na jesień.
przygotuj sie tez, ponieważ może byc tak że na jakims poziomie chcesz byc w toksycznym środowisku.
jak dobrze wykonasz, możesz już się z nimi żegnać, bo pyk
nagle zaczną cie unikać. niech odpadną od ciebie, jak liście na jesień.
przygotuj sie tez, ponieważ może byc tak że na jakims poziomie chcesz byc w toksycznym środowisku.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
jw, bardzo ciekawa reakcja, jak widzę. Odbijamy piłeczkę? Skąd wiesz, człowieku, co ja robię i co jest na "moje siły"? Piękna linia obrony, pogratulować.
To chwalebne, że znacie nauki buddyjskie, ale ciekawe jak się to ma do życia. Ile "złej karmy" oczyściliście świadomie poprzez praktykę? I czego się Wam udało dzięki temu uniknąć? Proszę o konkrety, bo z tego co wiem, nawet wielkim mistrzom przytrafia się to co ma się przytrafić. No cóż, oni przynajmniej widzą realizm i nie tworzą sobie z praktyki bożka, która ma im pomóc w potrzebie.
sosnowiczanin - ładnie napisane
To chwalebne, że znacie nauki buddyjskie, ale ciekawe jak się to ma do życia. Ile "złej karmy" oczyściliście świadomie poprzez praktykę? I czego się Wam udało dzięki temu uniknąć? Proszę o konkrety, bo z tego co wiem, nawet wielkim mistrzom przytrafia się to co ma się przytrafić. No cóż, oni przynajmniej widzą realizm i nie tworzą sobie z praktyki bożka, która ma im pomóc w potrzebie.
sosnowiczanin - ładnie napisane
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Dziękuję. Twoja reakcja również ciekawa Widać trafiłem w sedno sprawy: bo skąd wiesz, człowieku, co robi Protector, ile jest w stanie udźwignąć i co jest ponad jego siły?macadamia pisze:jw, bardzo ciekawa reakcja, jak widzę. Odbijamy piłeczkę? Skąd wiesz, człowieku, co ja robię i co jest na "moje siły"? Piękna linia obrony, pogratulować.
Poza tym, nie poczuj się proszę tym urażona, ale Dilgo Czientse jest dla mnie bardziej wiarygodnym źródłem PRAKTYCZNYCH wskazówek
Ostatecznie myślę, że zarówno jedno podejście, jak i drugie wzajemnie się uzupełniają. Prawdopodobnie sprawdza się tu zasada: mierzenia sił na zamiary.
Serdeczności,
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Jak dla mnie karma to karma, w porządku. Jednak na pewne sytuacje się godzimy i je przeżywamy, męczymy sie z nimi i wyciągamy wnioski, stymże jaka jest często cena tego, czy warta podjęcia się tych sytuacji? Inne omijamy i oddychamy głęboko, idziemy dalej. To jest zależne od nas - co z tym zrobimy w rezultacie, czy pójdziemy dalej, czy też zajmiemy się tą sprawą.
Tylko czasem na własne życzenie depczemy w bagnie i czy faktycznie wyniesiemy z tego coś mądrego i czy druga strona sie czegoś nauczy. Z własnego doświadczenia wiem, że czymś innym jest teoretyzowanie o pewnych toksycznych sytuacjach, a co innego jest latami sie maczać w bagnie i wtedy decydować co byłoby dla wiekszej ilości ludzi lepsze - uciec czy przeżywać to dogłębnie.
namaste
Tylko czasem na własne życzenie depczemy w bagnie i czy faktycznie wyniesiemy z tego coś mądrego i czy druga strona sie czegoś nauczy. Z własnego doświadczenia wiem, że czymś innym jest teoretyzowanie o pewnych toksycznych sytuacjach, a co innego jest latami sie maczać w bagnie i wtedy decydować co byłoby dla wiekszej ilości ludzi lepsze - uciec czy przeżywać to dogłębnie.
namaste
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
A proszę. Co do Protectora, to nie wiem co robi i ile jest w stanie udźwignąć. Ale nie będzie dźwigał więcej niż może unieść. Więc spokojna głowa - nie umrze od tego. Zresztą - to on pyta, bo ma problem. Chyba wolno skomentować, nie? Od tego - zdaje się - jest forum.jw pisze:Dziękuję. Twoja reakcja również ciekawa Widać trafiłem w sedno sprawy: bo skąd wiesz, człowieku, co robi Protector, ile jest w stanie udźwignąć i co jest ponad jego siły?
Bardzo dobrze, że masz autorytety. Nie wiem co to za porównania, nie śmiałabym się równać z Dilgo Czientse. Nie wiem także o jakich "praktycznych wskazówkach" piszesz. To co napisałeś odczytałam, może zbyt pochopnie, jako teoretyczne wskazówki.jw pisze:Poza tym, nie poczuj się proszę tym urażona, ale Dilgo Czientse jest dla mnie bardziej wiarygodnym źródłem PRAKTYCZNYCH wskazówek
A ja ostatecznie to... nie myślęjw pisze:Ostatecznie myślę, że zarówno jedno podejście, jak i drugie wzajemnie się uzupełniają. Prawdopodobnie sprawdza się tu zasada: mierzenia sił na zamiary.
Wzajemnie!jw pisze:Serdeczności,
- jerez
- ex Moderator
- Posty: 993
- Rejestracja: wt lut 24, 2004 14:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
pod katem tych praktyk : to nie o unikanie tu chodzi. ta domena to raczej domena strażnikowjak dobrze wykonasz, możesz już się z nimi żegnać, bo pyk
nagle zaczną cie unikać. niech odpadną od ciebie, jak liście na jesień.
Jesli nie ma karmy nie ma uciekania ani nie ma nie-uciekania. Po prostu nie ma problemu bo nie ma sytuacji ktora mogla byc problemem bo z kolei nie ma zrodla problemu - karmy.
Ale zeby nie wyciagac pochopnych wnioskow to imho to tez nie jest tak ze tak wystarczy pomyslec sobie i pozostawac w sytuacji ktora jest w pewien sposob trudna sytuacja. Z kazda sytuacja nalezy pracowac z ta trudna i z ta ktora wydaje sie byc wzieta wprost z krainy Amithaby .
IMHO zawsze sie to wiaze najpierw ze spojrzeniem na siebie a do tego czasem najzwyklej w swiecie odciac to co nas wkurza
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Oczywiście, że wolno Nikt nie broni.macadamia pisze:Chyba wolno skomentować, nie? Od tego - zdaje się - jest forum.
Przy okazji, skoro mowa o forum, to chwała moderatorom, którzy usuwając różne nieładne posty, wlepiając bany itp. odcinają nas od możliwości "przepracowania" niechęci forumowiczów (a przynajmniej mnie) do babrania się w śmieciach
O tych, które zacytowałem wyżej, autorstwa Dilgo Czientse i Padampy Sangdzie.jw pisze:Nie wiem także o jakich "praktycznych wskazówkach" piszesz.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Hm. Może to szczegół... ale czy te nauki były skierowane osobiście do Ciebie? Skąd wnosisz o nich "uniwersalności"?
Bo mnie się wydaje, że sytuacje są różne i ludzie są różni i powody są różne i motywacje są różne i nie ma uniwersalnych metod zachowania się. Nie wiem dlaczego źli ludzie mieliby wpływać negatywnie na tych dobrych, a nie odwrotnie? Dlaczego pozytywne towarzystwo nie miałoby tych złych przemienić? Może to dla nich szansa... Jak się uciekanie od złych ludzi ma do bodhiczitty?
Ale to rzeczywiście bardzo wielkie teoretyzowanie z mojej strony, bo jak żyję - nie spotkałam jeszcze złego człowieka (co wcale nie oznacza, że takich nie ma).
Bo mnie się wydaje, że sytuacje są różne i ludzie są różni i powody są różne i motywacje są różne i nie ma uniwersalnych metod zachowania się. Nie wiem dlaczego źli ludzie mieliby wpływać negatywnie na tych dobrych, a nie odwrotnie? Dlaczego pozytywne towarzystwo nie miałoby tych złych przemienić? Może to dla nich szansa... Jak się uciekanie od złych ludzi ma do bodhiczitty?
Ale to rzeczywiście bardzo wielkie teoretyzowanie z mojej strony, bo jak żyję - nie spotkałam jeszcze złego człowieka (co wcale nie oznacza, że takich nie ma).
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Witam
Macadamia - proszę byś zapoznała się z regulaminem tego forum /być może powtórnie/. W podobnym stylu miałaś wejście na to forum i zdarza się to Tobie.
Pozdrawiam
kunzang
Patrzę na kogo trafiło... odnoszę wrażenie, że sobie poradzisz :mrgreen:jw pisze:Przy okazji, skoro mowa o forum, to chwała moderatorom, którzy usuwając różne nieładne posty, wlepiając bany itp. odcinają nas od możliwości "przepracowania" niechęci forumowiczów (a przynajmniej mnie) do babrania się w śmieciach
Macadamia - proszę byś zapoznała się z regulaminem tego forum /być może powtórnie/. W podobnym stylu miałaś wejście na to forum i zdarza się to Tobie.
Pozdrawiam
kunzang
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
witam
2. dajemy im mozliwosc zastanowienia sie nad soba. zamiast gryzc sie z nami, maja czas pomyslec i maja powody. samotnosc dla wiekszosci z nas jest nie do zniesienia
bo zło jest łatwiejszemacadamia pisze:Nie wiem dlaczego źli ludzie mieliby wpływać negatywnie na tych dobrych, a nie odwrotnie?
1. nie dajemy im szansy na tworzenie dalszej zlej karmymacadamia pisze:Jak się uciekanie od złych ludzi ma do bodhiczitty?
2. dajemy im mozliwosc zastanowienia sie nad soba. zamiast gryzc sie z nami, maja czas pomyslec i maja powody. samotnosc dla wiekszosci z nas jest nie do zniesienia
no bo nie ma zlych ludzi. ani dobrych. zla i dobra jest najwyzej dzialanosc ludzi.macadamia pisze:Ale to rzeczywiście bardzo wielkie teoretyzowanie z mojej strony, bo jak żyję - nie spotkałam jeszcze złego człowieka (co wcale nie oznacza, że takich nie ma).
UŻYTKOWNIK ZABLOKOWANY - administracja forum
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Dzięki - przeczytałam. Nie wiem, czy widzisz gdzieś, żebym naruszała regulamin? Jeśli tak, to proszę - pokaż w którym miejscu. Czyżbym pisała nie na temat? Niesamodzielnie? Czy ja kogoś atakuję??? Napisałam co uważam na temat tzw. "toksycznych znajomości" i swojego zdania będę bronić, bo - póki co - nikt lepszego nie przedstawił. Nie sądzę, żebym taką postawą kogoś uraziła. A jeśli - to serdecznie za to przepraszam. I już się nie odzywam... widocznie mam zbyt radykalne poglądykunzang pisze:Macadamia - proszę byś zapoznała się z regulaminem tego forum /być może powtórnie/. W podobnym stylu miałaś wejście na to forum i zdarza się to Tobie. kunzang
Pozdrawiam!
- jerez
- ex Moderator
- Posty: 993
- Rejestracja: wt lut 24, 2004 14:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
:mrgreen:macadamia pisze:bo - póki co - nikt lepszego nie przedstawił.
punkt widzenia zalezy od punktu siedzienia
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
No nie? :mrgreen:jerez pisze: :mrgreen: punkt widzenia zalezy od punktu siedzienia
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Miałam siedzieć cicho, ale zauważyłam, że przeoczyłam taki ładny wpis...
Tak, zdecydowanie coś w tym jest. Ale w intencji praktykujących Dharmę nie jest iść na łatwiznę, prawda?rymcymcym pisze:witambo zło jest łatwiejszemacadamia pisze:Nie wiem dlaczego źli ludzie mieliby wpływać negatywnie na tych dobrych, a nie odwrotnie?
Jeśli chodzi o relację my-oni to się zgadzam. Możliwe jednak, że ci ludzie nie mając nas "pod ręką" wyładują swoją agresję na kimś innym. Jak napisałam wcześniej - to tylko teoria, w praktyce to jest zależne od określonej sytuacji. Ważne jest aby umieć ją dobrze ocenić: co jest prawdziwą naszą motywacją, czy nie kryje się za tym chęć ucieczki, albo odwrotnie: chęć wykazania się w oparciu o kogoś...rymcymcym pisze:1. nie dajemy im szansy na tworzenie dalszej zlej karmy
Tak byłoby, oczywiście, jeśli bylibyśmy jedynymi ludźmi, z którymi stykają się owi "przeszkadzacze". Ale oni przecież wcale nie muszą po naszym odsunięciu się odejść w samotność, żeby coś przemyśleć. To oczywiście jest możliwe i byłoby dobrze, gdyby tak się stało... ale jest to tylko jedna z wielu (i to dośc mało prawdopodobna wersja), że skłoni ich to do refleksji.rymcymcym pisze:2. dajemy im mozliwosc zastanowienia sie nad soba. zamiast gryzc sie z nami, maja czas pomyslec i maja powody. samotnosc dla wiekszosci z nas jest nie do zniesienia
Źli ludzie to tacy, którzy źle działają, szkodzą, chcą krzywdzić. Podobno są tacy ludzie. Podobno.rymcymcym pisze:no bo nie ma zlych ludzi. ani dobrych. zla i dobra jest najwyzej dzialanosc ludzi.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Nigdzie nie twierdzę, że są to jedynie słuszne obowiązujące absolutnie wszystkich nauki. Przeciwnie, napisałem, że podejście zaprezentowane przez Ciebie (i które też jest zgodne z buddyjskimi naukami), jak i to, które podał Dilgo Czientse mogą się wzajemnie uzupełniać. Więc całkowicie się z Tobą zgadzam, że są różne sytuacje, w których lepiej jest reagować różnie (zależnie od wielu czynników) a nie zawsze tak samo, działając według kiepskiego algorytmu, który bierze pod uwagę zbyt mało danych wejściowych.macadamia pisze:Hm. Może to szczegół... ale czy te nauki były skierowane osobiście do Ciebie? Skąd wnosisz o nich "uniwersalności"?
Mi również się tak zdajemacadamia pisze:Bo mnie się wydaje, że sytuacje są różne i ludzie są różni i powody są różne i motywacje są różne i nie ma uniwersalnych metod zachowania się.
Sądzę, że w istocie nie ma ludzi z gruntu złych, są ludzie głupi A powód dla którego "źli" ludzie mogą negatywnie wpływać na "dobrych", jest dokładnie ten sam jak w przypadku, gdy "dobrzy" ludzie wpływają pozytywnie na "złych".macadamia pisze:Nie wiem dlaczego źli ludzie mieliby wpływać negatywnie na tych dobrych, a nie odwrotnie?
Może, ale nie musi.macadamia pisze:Dlaczego pozytywne towarzystwo nie miałoby tych złych przemienić?
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Oczywiscie, kazdy przypadek trzeba osądzac indywidualnie.
Kolejna sprawa jest tez swiadomosc samego siebie. Jesli widze, ze w pewnych sytuacjach, z pewnymi ludzmi, poprostu nie wyrabiam, wiklam sie w emocje tak mocno, ze nie ma miejsca na refleksje, przestrzen itp., to trudno tu mowic o jakiejkolwiek mozliwosci pomocy tej osobie (i sobie). Najprawdopodobniej bedzie to gra o sumie ujemnej, obie strony sciagna sie na dno. Wole wtedy odsunac sie od takich ludzi i popracowac nad problemami do czasu, az bede mogl ich zdzierzyc
Kolejna sprawa jest tez swiadomosc samego siebie. Jesli widze, ze w pewnych sytuacjach, z pewnymi ludzmi, poprostu nie wyrabiam, wiklam sie w emocje tak mocno, ze nie ma miejsca na refleksje, przestrzen itp., to trudno tu mowic o jakiejkolwiek mozliwosci pomocy tej osobie (i sobie). Najprawdopodobniej bedzie to gra o sumie ujemnej, obie strony sciagna sie na dno. Wole wtedy odsunac sie od takich ludzi i popracowac nad problemami do czasu, az bede mogl ich zdzierzyc
UŻYTKOWNIK ZABLOKOWANY - administracja forum
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Rozumiem i zgadzam się z przedmówcami.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Witajcie,
Nie mam duzego doswiadczenia w praktyce buddyjskiej, nie posługuje się pojeciami, ale ciekawi mnie strona praktyczna.
Dla mnie tez jest to problem i w sumie sie nad tym caly czas zastanawiam:
czy jeżeli kogoś 'się pozbędę' ponieważ ten ktoś szkodzi... jak to nazwać po ludzku - szkodzi mi w ten sposob, że dzieli mnie na części, jedne cześci są akceptowane a inne nie akceptowane i nie mogąc się wypowiedziec giną - to czy pozbywając sie go robię slusznie, czy tylko udaję przed sobą, że to nie ja jestem powodem calej tej trudnej sytuacji, ale ta druga osoba?
Wydaje mi się, że w jakimś sensie tworzymy siebie nawzajem. mam często wrażenie, że istnieję taka jaka widzą mnie inni. że nie istnieję poza tym i nawet odczuwam pewnego rodzaju spokój i rezygnację.
Wobec tego faktu - ktos może zaszkodzic tylko i wyłacznie temu do czego się przywiazalam - moim zdaniem tutaj tkwi problem i sedno wstydu ktory odczuwalam odrzucając osobę, ktora mi szkodzila.
Jest tez jeszcze jedna rzecz, ktora tutaj może się przydać - nie uznaję autorytetów, ale lubię cytować cos co ze mną rezonuje: Traktuj wariata serio póki jest to niezbędne do jego uzdrowienia - to powiedzial Antony de Mello. Przy czym wariatem nazywam siebie a nie osobe szkodzaca mi. Mysle ze mozna odrzucac ludzi szkodzacych nam - bez szkody dla nas samych. Beda sie pojawiac, dopoki nie zrozumiemy lekcji.
pozdrawiam Was
Nie mam duzego doswiadczenia w praktyce buddyjskiej, nie posługuje się pojeciami, ale ciekawi mnie strona praktyczna.
Dla mnie tez jest to problem i w sumie sie nad tym caly czas zastanawiam:
czy jeżeli kogoś 'się pozbędę' ponieważ ten ktoś szkodzi... jak to nazwać po ludzku - szkodzi mi w ten sposob, że dzieli mnie na części, jedne cześci są akceptowane a inne nie akceptowane i nie mogąc się wypowiedziec giną - to czy pozbywając sie go robię slusznie, czy tylko udaję przed sobą, że to nie ja jestem powodem calej tej trudnej sytuacji, ale ta druga osoba?
Wydaje mi się, że w jakimś sensie tworzymy siebie nawzajem. mam często wrażenie, że istnieję taka jaka widzą mnie inni. że nie istnieję poza tym i nawet odczuwam pewnego rodzaju spokój i rezygnację.
Wobec tego faktu - ktos może zaszkodzic tylko i wyłacznie temu do czego się przywiazalam - moim zdaniem tutaj tkwi problem i sedno wstydu ktory odczuwalam odrzucając osobę, ktora mi szkodzila.
Jest tez jeszcze jedna rzecz, ktora tutaj może się przydać - nie uznaję autorytetów, ale lubię cytować cos co ze mną rezonuje: Traktuj wariata serio póki jest to niezbędne do jego uzdrowienia - to powiedzial Antony de Mello. Przy czym wariatem nazywam siebie a nie osobe szkodzaca mi. Mysle ze mozna odrzucac ludzi szkodzacych nam - bez szkody dla nas samych. Beda sie pojawiac, dopoki nie zrozumiemy lekcji.
pozdrawiam Was
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Witaj Donehogawo, ciekawe, wysublimowane uwagi
Spróbuję podobnych, przyrównując widzącego siebie w Innych buddystę do Narcyza wpatrzonego w swoje odbicie w lustrze i w takąż to sytuację uwikłanego. Pamiętajmy, że Narcyz z jednej strony kocha, z drugiej zaś, ostatecznie, siebie i obiektu swej miłości się pozbywa zabijając go. Serce poruszanej tu tematyki stanowią pokazywane przez mitologem Narcyza ambiwalencje, zarówno te emocjonalne, jak i te związane z filozoficznym zagadnieniem separacja vs tożsamość podmiotu i przedmiotu obrazowanym przez zarysowujące je lustro wody. Pisano tam powyżej o bodhisattwach będących niczym lotos wyrastający ponad bagno ... przypomnijmy zatem, że rozwiązaniem sytuacji Narcyza staje się jego przemiana w kwiat.
Ku refleksji
Szami w pokłonie
Spróbuję podobnych, przyrównując widzącego siebie w Innych buddystę do Narcyza wpatrzonego w swoje odbicie w lustrze i w takąż to sytuację uwikłanego. Pamiętajmy, że Narcyz z jednej strony kocha, z drugiej zaś, ostatecznie, siebie i obiektu swej miłości się pozbywa zabijając go. Serce poruszanej tu tematyki stanowią pokazywane przez mitologem Narcyza ambiwalencje, zarówno te emocjonalne, jak i te związane z filozoficznym zagadnieniem separacja vs tożsamość podmiotu i przedmiotu obrazowanym przez zarysowujące je lustro wody. Pisano tam powyżej o bodhisattwach będących niczym lotos wyrastający ponad bagno ... przypomnijmy zatem, że rozwiązaniem sytuacji Narcyza staje się jego przemiana w kwiat.
Ku refleksji
Szami w pokłonie
- MAXicho
- Posty: 142
- Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
- Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
- Lokalizacja: Thorenn
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Witaj,
Jeśli ci ludzie pakują się w kłopoty przez np. substancje psychoaktywne bądź też są "tylko" uzależnione od wiecznego robienia samemu sobie kuku, to niestety pomagając im (=wyciągając ich z problemów) szkodzisz im i sobie przy okazji, starając się być po prostu dobrym człowiekiem. Tak to niestety działa.
To tylko taka zajawka i być może z mojej strony kompletne pudło, ale co mi tam, napisałem
narazicho
Maksicho
Pozwoliłem sobie pogrubić fragment Twojej wypowiedzi - jeśli bowiem działasz dokładnie tak, jak napisałaś, to popełniasz poważny błąd: można oczywiście raz czy dwa coś za kogoś załatwić, ale generalnie dobra pomoc polega na tym, żeby ludzie nauczyli się sami wyciągać siebie z problemów.protector pisze:Lata całe starałam sie tym ludziom pomagać, wyciągać z problemów i nagle dopadła mnie świadomość, że to nie dość że nic nie dało to ja zaczynam wchodzić w krąg ich problemów. I zadałam sobie pytanie czy to ma sens.
Jeśli ci ludzie pakują się w kłopoty przez np. substancje psychoaktywne bądź też są "tylko" uzależnione od wiecznego robienia samemu sobie kuku, to niestety pomagając im (=wyciągając ich z problemów) szkodzisz im i sobie przy okazji, starając się być po prostu dobrym człowiekiem. Tak to niestety działa.
To tylko taka zajawka i być może z mojej strony kompletne pudło, ale co mi tam, napisałem
narazicho
Maksicho
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
A to jak już tak napisałeś, to ja dodam, że ...
... że grecki rdzeń imienia Narcyz wskazuje na narkotyczny wymiar jego mitologicznych doświadczeńMAXicho pisze:Jeśli ci ludzie pakują się w kłopoty przez np. substancje psychoaktywne bądź też są "tylko" uzależnione od wiecznego robienia samemu sobie kuku [...]
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Cześć. Co to znaczy "robić sobie samemu kuku"?MAXicho pisze:samemu sobie kuku
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
- MAXicho
- Posty: 142
- Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
- Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
- Lokalizacja: Thorenn
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Hejka,zyptse pisze:Cześć. Co to znaczy "robić sobie samemu kuku"?MAXicho pisze:samemu sobie kuku
Są dwa wyjścia:
1. albo użyłem jakiegoś mocno przestarzałem slangowego wyrażenia, co mi muszą buddowie obecni na tym forum wybaczyć - bom niemłody choć niestary, hehehehe; skoro tak, to wyjaśniam - znaczy to "wyrządzać samemu sobie krzywdę głupimi życiowymi wyborami"
2. albo zaczynasz, Drogi Dyskutancie, rozważania nt. jakie są granice, medody, zakres wolności wyboru i inne tego typu elementy procesów wolicjonalnych osób psujących sobie życie, skoro tak - to muszę odpowiedzieć następująco...
Nic prostszego jak przekonać się na własnej skórze. Możesz np. przez pół roku brać codziennie amfetaminę. Wpadnij potem z tym samym pytaniem, jeśli będzie aktualne. Przepraszam za lekki sarkazm, ale nie mogłem się powstrzymać.
M.
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Mam nadzieję, że nie o mnie mowa, bo na samą myśl, żem budda robi mi się kuku na mózguMAXicho pisze:co mi muszą buddowie obecni na tym forum wybaczyć
OK, bo myślałem, że to jakieś bezpośrednie odniesienie do kondycji psychicznej, która to tematyka mnie nieraz żywotnie interesuje.MAXicho pisze:znaczy to "wyrządzać samemu sobie krzywdę głupimi życiowymi wyborami"
Ciekawy temat, aczkolwiek mnie najbardziej interesuje część "granice", a dokładniej skąd wiemy, że przekraczamy granicę oraz czy i kiedy powinniśmy je przekraczać robiąc rzeczy, za które będziemy musieli boleśnie odpowiedzieć.MAXicho pisze:rozważania nt. jakie są granice, medody, zakres wolności wyboru i inne tego typu elementy procesów wolicjonalnych osób psujących sobie życie
Nie ma sprawy. Ja dzisiaj zjadłem całe opakowanie czekoladek. Też nie mogłem się powstrzymaćMAXicho pisze:Przepraszam za lekki sarkazm, ale nie mogłem się powstrzymać.
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
- MAXicho
- Posty: 142
- Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
- Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
- Lokalizacja: Thorenn
Re: Toksyczne znajomości a praktyka.
Witam,
Jeszcze chwila o naszej Protector.
Na całą sprawę można popatrzeć z wielu różnych punktów widzenia.
Można oceniać skuteczność działań Protector wobec Jej znajomych z problemami. Jeśli jest niska, i ci znajomi mnożą sobie problemy nie wyciągając wniosków z przeszłości - to trza spadać; ludzkie życie jest arcycenne i tak naprawdę bardzo krótkie, szkoda go na głupoty (także głupoty innych ludzi). Czy ktoś w Chicago, Protector, inwestowałby w firmę latami widząc, ze na skutek niereformowalności właścicieli wciąż przynosi straty?
Pytanie, czy kontynuowanie takiej aktywności ma sens jest pytaniem oczywiście retorycznym.
Usiłowałem zwrócić uwagę nie tyle na ogólne zasady - bo tych przecie nie ma (jakże inaczej mógłby patrzeć na to buddysta świadom - przynajmniej intelektualnie - Pustości zjawisk?), ile na to, co robi z tą sytuacją Protector.
Angażuje się za bardzo? Postanawia być "Matką Polką"? Może to już mechanizmy współuzależnienia, groźne dla obu stron? A może nie do końca rozumie tych ludzi? Może myśli, że oni chcą rozwiązać problem, a oni po prostu chcą pożyć sobie wygodnie na czyjś koszt, choćby emocjonalny? Co takiego zrobiła Protector, i jakich wyborów dokonała, że wylądowała tu gdzie jest?
Wbrew pozorom to pytania bardzo związane z praktyką - jeżeli rozumieć praktykę jako głęboką uważność w każdym momencie życia. Także uważność wobec tego, co określa się mianem "życia psychicznego".
Nakłada się na to skala urzeczywistnienia Niewzruszoności - czyli po prostu to, ile kto ma siły i mocy. Jeśli ma mało (a to żaden wstyd!), to trza zająć się sobą a nie innymi. Życie jest twarde i nie jest żadną sielanką - każdy odpowiada sam za siebie. Jeśli ma dużo siły, to może się zastanowić jak jej skutecznie użyć.
Tyle.
A konkrety?
Gdybym był na miejscu Protector, moje wysiłki spełzłyby na niczym, ludziska jak głupie były tak głupie są, a mi zaczynałoby brakować sił, to ... przestałbym zajmować się ich problemami. Trudno. Muszą se radzić sami i tyle.
M.
Jeszcze chwila o naszej Protector.
Na całą sprawę można popatrzeć z wielu różnych punktów widzenia.
Można oceniać skuteczność działań Protector wobec Jej znajomych z problemami. Jeśli jest niska, i ci znajomi mnożą sobie problemy nie wyciągając wniosków z przeszłości - to trza spadać; ludzkie życie jest arcycenne i tak naprawdę bardzo krótkie, szkoda go na głupoty (także głupoty innych ludzi). Czy ktoś w Chicago, Protector, inwestowałby w firmę latami widząc, ze na skutek niereformowalności właścicieli wciąż przynosi straty?
Pytanie, czy kontynuowanie takiej aktywności ma sens jest pytaniem oczywiście retorycznym.
Usiłowałem zwrócić uwagę nie tyle na ogólne zasady - bo tych przecie nie ma (jakże inaczej mógłby patrzeć na to buddysta świadom - przynajmniej intelektualnie - Pustości zjawisk?), ile na to, co robi z tą sytuacją Protector.
Angażuje się za bardzo? Postanawia być "Matką Polką"? Może to już mechanizmy współuzależnienia, groźne dla obu stron? A może nie do końca rozumie tych ludzi? Może myśli, że oni chcą rozwiązać problem, a oni po prostu chcą pożyć sobie wygodnie na czyjś koszt, choćby emocjonalny? Co takiego zrobiła Protector, i jakich wyborów dokonała, że wylądowała tu gdzie jest?
Wbrew pozorom to pytania bardzo związane z praktyką - jeżeli rozumieć praktykę jako głęboką uważność w każdym momencie życia. Także uważność wobec tego, co określa się mianem "życia psychicznego".
Nakłada się na to skala urzeczywistnienia Niewzruszoności - czyli po prostu to, ile kto ma siły i mocy. Jeśli ma mało (a to żaden wstyd!), to trza zająć się sobą a nie innymi. Życie jest twarde i nie jest żadną sielanką - każdy odpowiada sam za siebie. Jeśli ma dużo siły, to może się zastanowić jak jej skutecznie użyć.
Tyle.
A konkrety?
Gdybym był na miejscu Protector, moje wysiłki spełzłyby na niczym, ludziska jak głupie były tak głupie są, a mi zaczynałoby brakować sił, to ... przestałbym zajmować się ich problemami. Trudno. Muszą se radzić sami i tyle.
M.