klasztory zamknięte
Moderator: forum e-budda team
klasztory zamknięte
Czy istnieją jakieś klasztory buddyjskie zamknięte? Całkowicie nie utrzymujące kontaktu z ludźmi z zewnątrz i najlepiej takie, które są położone gdzieś na odludziu na terenach trudno dostępnych?
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: klasztory zamknięte
W tradycjach buddyzmu tybetańskiego klasztory były/są mniejszymi lub większymi instytucjami. Nie mogłyby funkcjonować bez kontaktów ze światem. Natomiast w ramach klasztorów (i nie tylko) istniały/istnieją tzw. ośrodki odosobnieniowe, w których sposób życia jest poddany znacznie większemu rygorowi, i w których praktykuje się różnego rodzaju programy ścieżki medytacyjnej. Jednak nawet w takich ośrodkach i nawet w przypadku najbardziej rygorystycznych odosobnień minimalny kontakt (np. komunikacja za pomocą karteczek) jest zachowany ze względu na konieczność przekazywanai jedzenia praktykującym, czy też ewentualną pomoc w przypadku nagłej choroby itp... No i oczywiście istnieje kontakt z mistrzem prowadzącym takie odosobnienie.pokebany pisze:Czy istnieją jakieś klasztory buddyjskie zamknięte? Całkowicie nie utrzymujące kontaktu z ludźmi z zewnątrz i najlepiej takie, które są położone gdzieś na odludziu na terenach trudno dostępnych?
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: klasztory zamknięte
Jest taki jeden ale jest zamknięty więc nie ma do niego wstępu.pokebany pisze:Czy istnieją jakieś klasztory buddyjskie zamknięte? Całkowicie nie utrzymujące kontaktu z ludźmi z zewnątrz i najlepiej takie, które są położone gdzieś na odludziu na terenach trudno dostępnych?
Dodatkowo jest on na niedostępnym terenie więc nie można tam dotrzeć.
A tak poważnie, pokebany - chcesz zostać mnichem?
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: klasztory zamknięte
szczerze mówiąc to zastanawiam się już nad tym od dwóch lat, mógłbyś booker napisać coś więcej o tym klasztorze?
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: klasztory zamknięte
Niestety, co do tamtego klasztoru nie da się nic napisać - nie utrzymuje on kontaktu z nikim z zewnątrz, jest niedostępny, całkowicie zamknięty, nie można tam dotrzeć. Nawet Ci, którzy go wybudowali na terenie na który nie można się dostać nie wiedzą jak to zrobili, a Ci, ktorzy tam praktykują nie wiedzą jak się tam znaleźli.pokebany pisze:, mógłbyś booker napisać coś więcej o tym klasztorze?
Jednym słowem -- nie ma takiego klasztoru buddyjskiego o jaki pytasz.
Ale tak poważnie, jeżeli jednak chcesz zostać mnichem, to oczywiście można - trzeba się po prostu skontaktować z mnichami.
Zn. rozumiem iż chcesz powiedzieć, że przez te dwa lata prowadziłeś codzienną, mocną praktykę, którą konsultowałeś z kwalifikowanym buddyjskim nauczycielem oraz masz za sobą odbyte sesje tkzw. odosobnień medytacyjnych (solowych bądź grupowych) a teraz po prostu nadszedł czas iż myślisz o pogłębieniu tego poprzez decyzję zostania mnichem?pokebany pisze:szczerze mówiąc to zastanawiam się już nad tym od dwóch lat
W której tradycji buddyjskiej chcesz zostać mnichem?
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: klasztory zamknięte
nie byłem systematyczny w tych praktykach-dopiero od niedawna zacząłem coraz więcej medytować, i nie konsultowałem się z nikim. Od dwóch lat zastanawiam się nad życiem mnicha. Od niedawna zacząłem też pogłębiać swoją wiedzę na ten temat z większym zaangażowaniem. Myślę że taki sposób myślenia rozwinął się u mnie, ponieważ od ponad 7 lat życie jest dla mnie zwykłą męczarnią, nie mam jakiś bardzo poważnych problemów życiowych, ale to całe życie wydaje się nie mieć żadnego sensu-codziennie czuje frustracje i złość, że nie moge posiadać rzeczy które chciałbym mieć a z drugiej strony widzę, że są one mi wogóle niepotrzebne. Nie wiem czy tak powinno być czy nie, ale jedynie medytacja mnie koji i nadaje temu życiu sens.
Nawet jak bym dostał tą wszystko czego pragnę to i tak życie nie miało by sensu. Dlatego właśnie się zastanawiam nad zostaniem mnichem. Myślę nad buddyzmem tybetańskim Karma Kamtzang-jeden z tych ośrodków jest akurat w moim mieście.
Nawet jak bym dostał tą wszystko czego pragnę to i tak życie nie miało by sensu. Dlatego właśnie się zastanawiam nad zostaniem mnichem. Myślę nad buddyzmem tybetańskim Karma Kamtzang-jeden z tych ośrodków jest akurat w moim mieście.
Re: klasztory zamknięte
wiesz mnisie życia ciągnie mocno każdego początkującego sam siebie widziałem gdzieś w japonii z łysą głową... ale najpierw spróbuj normalnej praktyki z nauczycielem, pojedź na jakieś weekendowe odosobnienie potem jakieś dłuższe i zobacz jak to jest
pozdr
Piotrek
pozdr
Piotrek
Naviare necesse est, Vivere non est necesse.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: klasztory zamknięte
Jestem za. Udanie się do ośrodka buddyjskiego, popraktykowanie z ludźmi i porozmawianie z nauczycielem to dobry pomysł.pokebany pisze:Myślę nad buddyzmem tybetańskim Karma Kamtzang-jeden z tych ośrodków jest akurat w moim mieście.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: klasztory zamknięte
Nie wiem, mi to brzmi jak skrajne przygnębienie, albo depresja nawet.pokebany pisze: Myślę że taki sposób myślenia rozwinął się u mnie, ponieważ od ponad 7 lat życie jest dla mnie zwykłą męczarnią, nie mam jakiś bardzo poważnych problemów życiowych, ale to całe życie wydaje się nie mieć żadnego sensu-codziennie czuje frustracje i złość, że nie moge posiadać rzeczy które chciałbym mieć a z drugiej strony widzę, że są one mi wogóle niepotrzebne. Nie wiem czy tak powinno być czy nie, ale jedynie medytacja mnie koji i nadaje temu życiu sens.
Pozwolę sobie tutaj zadać osobiste pytanie, na które w ogóle nie musisz odpowiadać.. Czy to szukanie zamkniętego klasztoru, na totalnym odludziu i lgnięcie do medytacji, nie jest dla Ciebie czasem jakąś wizją ucieczki od życiowych problemów?
Bycie mnichem buddyjskim, jest szczególnie trudne na zachodzie. Poprzeczka jest postawiona dość wysoko. Przykładowo, w Karma Kagyu (od strony Karmapy Taje Dordże), najpierw trzeba odbyć 3-letnie odosobnienie by móc przyjąć ślubowania. W większości miejsc nie ma wsparcia finansowego, więc samemu trzeba najpierw uzbierać majątek na utrzymanie w klasztorze, albo znaleźć sobie sponsorów.
Przed przyjęciem ślubowań, mistrzowie wymagają m.in.: dobrej znajomości buddyjskich nauk, pisemnej rekomendacji od nauczycieli, którzy cię znają oraz utrzymywania przez "x-lat" 5 wskazań.
Wyślij list lub kartkę choremu dziecku:
http://marzycielskapoczta.pl
http://marzycielskapoczta.pl
Re: klasztory zamknięte
OK-skoro masz chęci i możliwości ,to najzwyczajniej sprawdź jak się w tym czujesz.PowodzeniaDlatego właśnie się zastanawiam nad zostaniem mnichem. Myślę nad buddyzmem tybetańskim Karma Kamtzang-jeden z tych ośrodków jest akurat w moim mieście.
Buddowie ,o których coś słyszałem ,nie istnieją poza Lamą.
Re: klasztory zamknięte
tak się zastanawiałem nad twoim pytaniem tomo, ale moje problemy życiowe są tak naprawde bardzo błache-ale faktem jest że chciałbym uciec od tego swojego codziennego życia, po prostu nie widzę sensu w tych wszystkich codziennych sprawach a do tego dobija mnie to pragnienie rzeczy które chciałbym mieć a nie moge (co to za rzeczy to zostawie dla siebie ). W sumie to narazie nie ma co wybiegać w przyszłość. Pójde na dniach do swojego ośrodka-zobaczymy co przyniesie czas
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: klasztory zamknięte
Szczerze mówiąc, to ja też takowego sensu nie widzę. Ale w przygnębienie z tego powodu nie wpadam. Przeciwnie: to, że przyziemne sprawy nie mają większego sensu (albo z pewnego punktu patrząc: żadnego wręcz sensu nie mają) sprawia, że łatwiej sie z nich śmiać i łatwiej dystansu nabrać wobec nich.pokebany pisze:po prostu nie widzę sensu w tych wszystkich codziennych sprawach
To, że przyziemne sprawy nie mają żadnego sensu jest bardzo dobrą wiadomością. Oznacza to mianowicie, że sam możesz nadać im jakikolwiek sens. Taki sens, jaki ci pasuje. Na przykład możesz uznać, że ich sensem jest doprowadzanie ciebie do śmiechu Życie może być naprawdę zabawne jak Latający Cyrk Monty Pythona
Wiesz co... Spójrz na świat bardziej lirycznie, ale też na luzie, bo na poważnie to się zajedziesz chłopie Lepiej brać przykład z Czesława Miłosza niż z Kurta Cobaina:
Stwarzanie świata
Czesław Miłosz
Niebianie w Biurze Projektów wybuchają śmiechem,
Bo jeden z nich narysował jeża.
Inny, żeby nie zostać w tyle, śpiewaczkę soprano -
Rzęsy, biust, loki, dużo loków.
Jest to wspaniała zabawa w oceanie musującej energii,
Wśród klasków, wyładowań zapowiadających elektryczność.
Bulgocą kubły groto-farby, groto-pędzle pracują,
Potężny wir niemalże galaktyk za prawie-oknami
I nie doświadczająca chmur czysta jasność.
Dmą w konchy, koziołkują w niby-przestrzeni,
W swoim kraju archetypów, siódmym niebie.
Ziemia już prawie gotowa, jej rzeki błyszczą,
Bory ją porastają, i każde stworzenie z osobna
Czeka na swoją nazwę, i grom przechadza się
Stronami, a stada w trawach nie podnoszą głowy.
Wyistoczają się miasta, wąskie ulice,
Nocnik wylewany z okna, bielizna.
I zaraz autostrady na lotnisko,
Pomnik na skrzyżowaniu, park, stadion,
Dla tysięcy kiedy wstają i ryczą: gola!
Wynaleźć długość, szerokość, wysokość,
Dwa razy dwa i siłę ciążenia,
To i tak dosyć, a tu jeszcze: majtki
Z koronką, hipopotam, dziób tukana,
Okropnymi zębami jeżący się pas cnoty,
Ryba młot, nisko sklepiony hełm,
No i czas, to jest podział na będzie i było.
Gloria, gloria śpiewają istniejące rzeczy.
To słysząc, Mozart siada za piano forte
I komponuje muzykę, która już była gotowa
Wcześniej niż on sam urodził się w Salzburgu.
Gdyby tylko to wszystko trwało. Ale gdzież tam.
Mieni się, mija, krąży w bańce mydlanej
Razem z inwokacją Niebian do śmiertelnych:
"O lekkie plemię, jakże się nad tobą nie litować!
Twoje kolorowe szmaty, twoje tańce,
Niby to wyuzdane a tylko żałosne,
Lustra w których zostaje twarz z kolczykami,
Malowane powieki, rzęsy ułudne.
Tak nie mieć nic prócz miłosnego święta!
Jaka słaba obrona przeciw otchłani!"
A słońce wschodzi i słońce zachodzi.
A słońce wschodzi i słońce zachodzi.
Kiedy oni biegają, biegają.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: klasztory zamknięte
jw jak długi okres medytujesz, że wyrobiło ci się takie nastawienie do tych przyziemnych spraw ? A tak ogólnie rzecz biorąc to w jak dużym stopniu udało wam się opanować ten 'małpi umysł', gonitwe myśli? Ja jeszcze do niedawna nie byłem systematyczny w medytacji-wiem że powinienem być cierpliwy bo to podstawa, ale troche mnie złości ten ciągły napływ myśli w ciągu całego dnia. Macie jakieś rady na to? Może oprócz medytacji siedzącej mam medytować w trakcie wykonywania codziennych czynności? Liczyć oddechy albo coś?
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: klasztory zamknięte
Niedługi, bo jeszcze wiele spraw przyziemnych często odbieram na poważnie Ale kierunek już sobie wytyczyłem i próbuję nim podążać.pokebany pisze:jw jak długi okres medytujesz, że wyrobiło ci się takie nastawienie do tych przyziemnych spraw ?
Nie złościć się Zaakceptować fakt, że myśli się pojawiają i nie mierzyć się z nimi. A niech se są!pokebany pisze:troche mnie złości ten ciągły napływ myśli w ciągu całego dnia. Macie jakieś rady na to?
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- Ryu
- ex Global Moderator
- Posty: 1940
- Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Zgierz
Re: klasztory zamknięte
Widzisz Pokebany, katolicy mają tutaj o wiele łatwiej. Całe swoje odczucia/przemyślenia/lęki motywujace człowieka mozna zgrabnie nazwać powołaniem i nikt nie będzie probował z powołaniem dyskutować
Pójście do katolickiego klasztoru jest jednak stosunkowo mniejszym przedsięwzięciem. Mąło formalności do załatwienia a na dojazd do klasztoru wydasz do 100zł. Wiele osób odczuwających takie powołanie (mimo, ze wcześniej nawet nie jest w stanie znaleźć czas na codzienną modlitwę, czy nawet niedzielną wizytę w kosciele) jedzie do takiego zakonu. Na jednych wpłynie to niesamowicie, odnajdą sie wspaniale w swoim nowym życiu i zostaną wspaniałymi zakonnikami, a inni sparzą sie i wrócą do domu. Fajne to nawet, bo każdy ma okazję spróbować
W wypadku klasztorów buddyjskich to już tak łatwo nie jest. Moi szanowni poprzednicy raczyli już wspomnieć o sporych kosztach wiążących się z zostaniem mnichem. Wyobraź sobie, ze spieniężyłeś wszystkie swoje oszczędności, pozamykałeś wszystkie swoje świeckie sprawy, załatwiłeś sobie pozwolenie (swoją drogą wie ktoś jaką wizę załatwia sobie ktoś kto chce jednak na zawsze przenieść się do takiego azjatyckiego kraju? ), kupjesz bilet, lecisz, wchodzisz, siadasz i.... no i właśnie. Nie wiesz nawet jak zniesiesz długotrwałą praktykę. Według mnie rzucenie się na tak głęboką wodę nie wiedząc czy nawet jesteś w stanie pływać jest, delikatnie mówiąc, nierozsądne.
Pójście do katolickiego klasztoru jest jednak stosunkowo mniejszym przedsięwzięciem. Mąło formalności do załatwienia a na dojazd do klasztoru wydasz do 100zł. Wiele osób odczuwających takie powołanie (mimo, ze wcześniej nawet nie jest w stanie znaleźć czas na codzienną modlitwę, czy nawet niedzielną wizytę w kosciele) jedzie do takiego zakonu. Na jednych wpłynie to niesamowicie, odnajdą sie wspaniale w swoim nowym życiu i zostaną wspaniałymi zakonnikami, a inni sparzą sie i wrócą do domu. Fajne to nawet, bo każdy ma okazję spróbować
W wypadku klasztorów buddyjskich to już tak łatwo nie jest. Moi szanowni poprzednicy raczyli już wspomnieć o sporych kosztach wiążących się z zostaniem mnichem. Wyobraź sobie, ze spieniężyłeś wszystkie swoje oszczędności, pozamykałeś wszystkie swoje świeckie sprawy, załatwiłeś sobie pozwolenie (swoją drogą wie ktoś jaką wizę załatwia sobie ktoś kto chce jednak na zawsze przenieść się do takiego azjatyckiego kraju? ), kupjesz bilet, lecisz, wchodzisz, siadasz i.... no i właśnie. Nie wiesz nawet jak zniesiesz długotrwałą praktykę. Według mnie rzucenie się na tak głęboką wodę nie wiedząc czy nawet jesteś w stanie pływać jest, delikatnie mówiąc, nierozsądne.
Re: klasztory zamknięte
Ryuu całkowicie się z tobą zgadzam , posiedze troche w tym buddyźmie zobaczymy jak to na mnie wpłynie
- stworzenie
- Posty: 1034
- Rejestracja: śr maja 28, 2008 21:24
- Płeć: kobieta
- Tradycja: bon
- Lokalizacja: Reda
Re: klasztory zamknięte
Nie każdego Osobiście uważam, że jeżeli motywacją miałaby być ucieczka, to nie ma to większego sensu. Bo przed czym uciekamy? W ostatecznym rozrachunku tak naprawdę przed sobą.keylan pisze:wiesz mnisie życia ciągnie mocno każdego początkującego
Tenzin Wangyal Rinpocze czasem mówi o tym, jak porzucamy swoje środowisko i przenosimy się do innego, ale problemy pojawiają się te same, bo przynieśliśmy te problemy ze sobą. Potem znowu zmieniamy środowisko, a problemy znowu pojawiają się te same. Bo dopóki nie przepracujemy swoich problemów, to one będą się za nami wlekły, gdziekolwiek pójdziemy.
Więc jak dla mnie ucieczka to tylko zmiana warunków zewnętrznych, ale wewnątrz nic się nie zmienia. I całe bagienko znowu z nas wypłynie, nawet jak uciekniemy na Księżyc. Nie zgodzę się też, że to wszystko, co robimy w codziennym życiu jest bez sensu, bo jednak to dopiero w konfrontacji z codziennością wychodzi, czy faktycznie coś w sobie zmieniliśmy, czy tylko zbudowaliśmy kolejną iluzję na temat naszego duchowego rozwoju.
Parę cytatów, które dla mnie były inspirujące. Może kogoś również zainspirują:
Namkhai Norbu: Dzogczen. Stan doskonałości samej w sobie pisze:Ktoś, kto zaczyna się interesować naukami duchowymi, może zapragnąć odsunąć się od rzeczywistości materialnych rzeczy, tak jak gdyby nauki te były czymś, co nie ma nic wspólnego z codziennym życiem. Często wynika to z chęci ucieczki od swych własnych problemów, czemu może towarzyszyć złudna nadzieja, że znajdzie się coś, co w cudowny sposób pozwoli wyjść poza to wszystko. Nauki są jednak oparte na podstawie, którą stanowi nasza faktyczna, ludzka kondycja. Wszyscy mamy fizyczne ciało z jego różnorakimi ograniczeniami: każdego dnia musimy jeść, pracować, odpoczywać itd. To nasza rzeczywistość i nie możemy jej ignorować.
(...)Jedynie wtedy możemy pomagać innym, gdy wiemy, jak pomóc sobie samym i jak pracować z położeniem, w którym się sami znajdujemy.
Yeshi Namkhai: wykład wygłoszony 13.08.2008 we Włoszech pisze:We can understand and achieve knowledge through experience. (…) To have experience you need secondary causes. To have secondary causes you need to do something. So it’s totally wrong idea to think „I’ll go to the cave in mountain, high mountain and I’ll stay there for month”. Probably you just get bored after few days. (…) So best is: you work with your circumstances.
-----------
Możemy zrozumieć i zdobyć wiedzę poprzez doświadczenie. (...) Żeby mieć doświadczenie, potrzebujesz drugorzędnych przyczyn. Żeby mieć drugorzędne przyczyny, musisz coś robić. Więc to zupełnie chybiony pomysł, kiedy myślisz: „Udam się do jaskini w górach, wysokich górach i zostanę tam przez miesiąc”. Prawdopodobnie po paru dniach po prostu się znudzisz. (...) Najlepiej pracuj z okolicznościami.
To cytaty dzogczenistów - oczywiście Dzogczen nie jest jedyną ścieżką i nie twierdzę, że każdy właśnie tą ścieżką powinien podążać. Ale sądzę, że zawsze warto dobrze się zastanowić nad motywacją, jaka nami kieruje w naszych życiowych wyborach; zastanowić się, dlaczego tak naprawdę np. chcemy uciekać gdzieś na koniec świata w poszukiwaniu duchowego rozwoju i czy faktycznie ów duchowy rozwój znajduje się na końcu świata, a nie tu i teraz.Tenzin Wangyal: Tybetańska joga snu i śnienia pisze:Jeżeli nie będziemy ostrożni, możemy nawet nauki buddyjskie wykorzystać dla podtrzymania własnej ignorancji. Ktoś błędnie pojmujący buddyjskie nauki może powiedzieć, że nie warto dążyć do otrzymania wysokiego stopnia naukowego lub przestrzegać diety, że ignorancja jest czymś negatywnym, albo że normalne życie jest jedynie samsaryczną głupotą i dlatego nie warto o nie zabiegać. Zupełnie nie o to jednak chodzi. Ignorancja jest zwyczajnym zaciemnieniem świadomości, a przywiązywanie się do niej lub jej odpychanie to granie w tę samą, starą grę dualizmu, rozgrywającą się w jej świecie - ignorancji. Ponieważ jako wrodzona przenika wszystkie aspekty życia, nawet buddyjskie nauki muszą operować na poziomie dualizmu - na przykład wzmacniając przywiązanie do działań pozytywnych i niechęć do negatywnych - w paradoksalny sposób wykorzystując dualizm ignorancji w celu jej przezwyciężenia. Jak subtelne musi stać się nasze zrozumienie i jakże łatwo możemy pobłądzić! Dlatego właśnie praktykowanie nauk jest tak potrzebne - trzeba bowiem zdobyć bezpośrednie doświadczenie, a nie rozwijać kolejny system myślowy, który będziemy zgłębiać i którego będziemy zmuszeni bronić. Kiedy rzeczy obserwuje się z wyższej perspektywy, różnice między nimi zacierają się. Z perspektywy niedualistycznej mądrości nie istnieją ani rzeczy ważne, ani nieważne.
Re: klasztory zamknięte
ale jeżeli to jest ucieczka nie przed życiowymi problemami tylko np. przed pokusami to tez jest nieprawidłowa? chyba łatwiej jest konteplować, prowadzić różne praktyki duchowe gdy jesteśmy z dala od pokus?stworzenie pisze:Nie każdego Osobiście uważam, że jeżeli motywacją miałaby być ucieczka, to nie ma to większego sensu. Bo przed czym uciekamy? W ostatecznym rozrachunku tak naprawdę przed sobą.
Tenzin Wangyal Rinpocze czasem mówi o tym, jak porzucamy swoje środowisko i przenosimy się do innego, ale problemy pojawiają się te same, bo przynieśliśmy te problemy ze sobą. Potem znowu zmieniamy środowisko, a problemy znowu pojawiają się te same. Bo dopóki nie przepracujemy swoich problemów, to one będą się za nami wlekły, gdziekolwiek pójdziemy.
Więc jak dla mnie ucieczka to tylko zmiana warunków zewnętrznych, ale wewnątrz nic się nie zmienia. I całe bagienko znowu z nas wypłynie, nawet jak uciekniemy na Księżyc. Nie zgodzę się też, że to wszystko, co robimy w codziennym życiu jest bez sensu, bo jednak to dopiero w konfrontacji z codziennością wychodzi, czy faktycznie coś w sobie zmieniliśmy, czy tylko zbudowaliśmy kolejną iluzję na temat naszego duchowego rozwoju.
szczeże to po przeczytaniu tych cytatów troche się pogubiłem: czyli te codzienne sprawy, zdobycie tytułu naukowego, sprawy rodzinne mają byc jakimś motorem do działań w kierunku oświecenia? i na tym mamy budować swoje doświadczenie?-nie wiem czy dobrze to zrozumiałem
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: klasztory zamknięte
Bywa pomocne, ale niekoniecznie zawszepokebany pisze:ale jeżeli to jest ucieczka nie przed życiowymi problemami tylko np. przed pokusami to tez jest nieprawidłowa? chyba łatwiej jest konteplować, prowadzić różne praktyki duchowe gdy jesteśmy z dala od pokus?
Jest na Twoje pytanie świetna historia, o pewnym pustelniku, który uciekł od pokus. Ciekawi mnie co o niej będziesz sądził
Jak to zwykło się mawiać - umysł nosimy ze sobą wszędzie''Doskonalenie cierpliwości'' buddyjskie opowieści z Tybetu pisze: Nie wszyscy poświęcający się duchowej praktyce buddyści to żyjący w klasztorach mnisi. W Tybecie istnieje również wspaniała tradycja świeckich joginów, którzy medytują i modlą się w odosobnieniu. Inni nie posiadający żadnej prywatnej własności ani nie piastujący żadnych społecznych funkcji anachorecim niczym nie związani, wędrują przez świat, sprawiając na pierwszy rzut oka wrażenie zwykłych żebraków czy włóczęgów, Tacy jogini przypominają niedysiejszych indyjskich "szalonych mistyków" zwanych siddhami.
Wspomniany już wielki mistrz dzogcien Patrul Rinpoche słynał zarówno ze swojej bezceremonialności, obrazoburczych zachowań i nieprzywiązywania wagi do swego wyglądu, jak i z olbrzymiej erudycji oraz medytacyjnego urzeczywistnienia. Ogromnie mu zależało, by jego uczniowie skupiali się na tym, co stanowi sedno duchowości, mniej angażując się w ceremonie. Dlatego Dza Patrul nigdy nie wachał się przed demaskowaniem efekciarstwa i fałszywych pozorów.
Sto lat temu, wędrujący w stroju żebraka, jak miał to w zwyczaju, Patrul Rinpocze ułsyszał o żyjącym pustelniku. Rinpocze udał się do niego z wizytą. Wszedł bez zapowiedzi do mrocznej jaskini, po czym rozejrzał się ciekawie z ironicznym uśmiechem na zniszczonej od wiatru twarzy.
"Kim jesteś?" - spytał pustelnik. "Skąd przybywasz i dokąd idziesz?"
"Przybywam zza swoich pleców, a idę tam, dokąd wzrok prowadzi" - odparł Dza Patrul.
Pustelnik patrzył nań skonsternowany.
"Gdzie się urodziłeś?" - pytał dalej.
"Na ziemi" - padła odpowiedź
W tym momencie pustelnik trochę się zirytował. "A masz może jakieś imie?" - zapytał stanowczo.
"Nazywaj mnie Joginem Poza Działaniem" - odpowiedział niezapowiedziany gość, po czym niewinnie zapytał anachoretę, dlaczego żyje na takim odludziu.
Pustelnik był na takie pytanie przygotowany, więc odparł z dumą: "Jestem tu już od dwudziestu lat. Medytuję by doskonalić paramitę cierpliwości."
"Wyśmienicie!" - skomentował przybysz. Po czym nachylając się ku pustelnikowi, jakby chicał mu coś powiedzieć w sekrecie, wyszeptał: "Takim dwóm starym oszustom jak my nigdy się coś takiego nie uda!".
Rozzłoszczony pustelnik gwałtownie się poderwał.
"A kim ty jesteś, że zakłócasz mi moje odosobnienie?!" - wybuchnął. "Po co tu przyszedłeś? Czemu nie pozwalasz skromnemu joginowi w spokoju medytować?"
"No i co, drogi przyjacielu" - odparł łagodnie Patrul Rinpocze - "gdzież ta twoja doskonała cierpliwość?"
""Turkusowa grzywa śnieżnego lwa" str. 17-18. Wyd. Khandro
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- stworzenie
- Posty: 1034
- Rejestracja: śr maja 28, 2008 21:24
- Płeć: kobieta
- Tradycja: bon
- Lokalizacja: Reda
Re: klasztory zamknięte
pokebany pisze: ale jeżeli to jest ucieczka nie przed życiowymi problemami tylko np. przed pokusami to tez jest nieprawidłowa?
Jest ścieżka wyrzeczenia, jest ścieżka przekształcenia i jest ścieżka samowyzwolenia i nie można powiedzieć, że któraś z nich jest niewłaściwa. Każda ma swój pogląd, metody i owoc. To, co chcę powiedzieć, to to, że warto być świadomym wyboru, świadomym tego, co chce się osiągnąć, świadomym tego, czy aby pogląd nie jest przykrywką dla czegoś, co poglądem nie jest.
Na ścieżce wyrzeczenia być może tak jest, ale wydaje mi się, że klasztor jest miejscem nieco przereklamowanym pod względem braku szeroko rozumianych pokus. Np. wyobraźmy sobie mnicha, który właśnie uzyskał jakiś tytuł lub pozycję w klasztorze. Może wtedy ulec pokusie czucia się lepszym od innych, może go rozpierać duma. Załóżmy, że pewnego dnia zjawi się w klasztorze miły kociak, którego mnich będzie dokarmiał, a potem zobaczy, jak kotek łasi się do innego mnicha, który wcale go nie dokarmiał - i bach, mnicha zżera zazdrość i oburzenie na kocią niewdzięczność. Potem ktoś ukradnie mu miseczkę i mnich w duchu będzie przeklinał złodzieja, a w nocy przez kilka godzin będzie szlochał nad tym, że stracił SWOJĄ miseczkę. A kiedy przełożony każe mu sprzątać klasztor, może gdzieś w środku odczuwać gniew, że oto on, istota tak uduchowiona, ma oddawać się tak prozaicznym czynnościom jak pucowanie kibla. Zdenerwowany wyjdzie zaczerpnąć powietrza i tam gdzieś za bramą zobaczy kobietę, na widok której ogarnie go pożądanie. Wydaje mi się, że niektórzy idealizują klasztory tak, jakby w klasztorze nie miało się do czynienia z jakąś społecznością, nie trzeba było jeść, sprzątać, robić zakupów itd. I jakby nie było tam sytuacji, w których łatwo ulec którejś z trucizn umysłu.chyba łatwiej jest konteplować, prowadzić różne praktyki duchowe gdy jesteśmy z dala od pokus?
Ani motorem ani niemotorem. Po prostu mamy ludzkie ciała, mamy konkretne życie i nie możemy o tym zapominać. Jak przestaniemy jeść, to umrzemy, jak przestaniemy zarabiać, wylądujemy pod mostem. Warunki są jakie są, nie ma powodu ich odrzucać, nie ma powodu do nich lgnąć. Za to wszystkie okoliczności można wykorzystać do obserwowania siebie, do rozwoju. Nawet choroby, wrogów itd. można wykorzystać jako wsparcie na ścieżce, a nie jako przeszkodę. Tak ja to przynajmniej rozumiem. Dlatego sądzę, że nie ma powodu przemierzać całego świata w poszukiwaniu miejsca, które uznamy za właściwe do rozpoczęcia praktyki. Każde jest właściwe. Jeżeli wybierzesz ścieżkę wyrzeczenia, to ok, ale nie musisz szukać najbardziej zamkniętego z zamkniętych klasztoru, żeby nią podążać. A nawet, jak taki znajdziesz, to nie będzie on gwarantem odcięcia od wszystkich pokus. W końcu to Ty masz się od nich odciąć, przyjmując odpowiednie (na ścieżce wyrzeczenia) wskazania, a nie szukać miejsca, gdzie świat się usunie z Twojego życia. Świat nie zrobi Ci tej uprzejmości i nie zejdzie Ci z drogi, otaczając Cię próżnią, gdzie nie ma niczego, do czego mógłbyś się przywiązać.szczeże to po przeczytaniu tych cytatów troche się pogubiłem: czyli te codzienne sprawy, zdobycie tytułu naukowego, sprawy rodzinne mają byc jakimś motorem do działań w kierunku oświecenia? i na tym mamy budować swoje doświadczenie?-nie wiem czy dobrze to zrozumiałem
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: klasztory zamknięte
Nie tylko klasztory.stworzenie pisze:(...) klasztor jest miejscem nieco przereklamowanym pod względem braku szeroko rozumianych pokus.
(...)
Wydaje mi się, że niektórzy idealizują klasztory tak, jakby w klasztorze nie miało się do czynienia z jakąś społecznością, nie trzeba było jeść, sprzątać, robić zakupów itd. I jakby nie było tam sytuacji, w których łatwo ulec którejś z trucizn umysłu.
Poczytajcie esanghę - różne ośrodki organizują odosobnienia - trzyletnie, sześcioletnie (rok w, rok poza na zmianę) i krótsze - i to jest dopiero przereklamowane! Nie mam na myśli, że takie odosobnienia nie mają sensu - otóż mają, natomiast mnóstwo ludzi uważa, że za murami ośrodków panuje idealna sytuacja - cisza, spokój, prostota itp. - a tam panuje piekiełko w grupce osób odciętych od świata i skazanych (z własnego wyboru) na swoje towarzystwo. A kiedy udamy się na odosobnienie w samotności, zastaniemy tam piekiełko naszego własnego umysłu.
Do próżni można się pięknie przywiązać. Chyba w 'Blazing Splendor' jest opowieść o gościu, który poszedł do mistrza pochwalić się swoim urzeczywistnieniem i powiedział mu, że doświadcza głębokiego spokoju i przejrzystości - wie różne rzeczy zawczasu itp. A mistrz mu na to: oj, jak niedobrze! Historia jest niezła a w skrócie: w końcu za trzecią czy czwartą konsultacją ten gość przestał podejrzewać mistrza o zazdrość i zapytał wprost co jest nie tak, a mistrz mu wytłumaczył że przywiązanie do spokoju, do pustki to błędna praktyka i zabronił mu w ogóle medytować. Po kilku miesiącach abstynencji od medytacji w tym uczniu przebudził się autentyczny wgląd w stan dzogczen.stworzenie pisze: Ani motorem ani niemotorem. Po prostu mamy ludzkie ciała, mamy konkretne życie i nie możemy o tym zapominać. Jak przestaniemy jeść, to umrzemy, jak przestaniemy zarabiać, wylądujemy pod mostem. Warunki są jakie są, nie ma powodu ich odrzucać, nie ma powodu do nich lgnąć. Za to wszystkie okoliczności można wykorzystać do obserwowania siebie, do rozwoju. Nawet choroby, wrogów itd. można wykorzystać jako wsparcie na ścieżce, a nie jako przeszkodę. Tak ja to przynajmniej rozumiem. Dlatego sądzę, że nie ma powodu przemierzać całego świata w poszukiwaniu miejsca, które uznamy za właściwe do rozpoczęcia praktyki. Każde jest właściwe. Jeżeli wybierzesz ścieżkę wyrzeczenia, to ok, ale nie musisz szukać najbardziej zamkniętego z zamkniętych klasztoru, żeby nią podążać. A nawet, jak taki znajdziesz, to nie będzie on gwarantem odcięcia od wszystkich pokus. W końcu to Ty masz się od nich odciąć, przyjmując odpowiednie (na ścieżce wyrzeczenia) wskazania, a nie szukać miejsca, gdzie świat się usunie z Twojego życia. Świat nie zrobi Ci tej uprzejmości i nie zejdzie Ci z drogi, otaczając Cię próżnią, gdzie nie ma niczego, do czego mógłbyś się przywiązać.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: klasztory zamknięte
to coś jak rogi królika, ten niemotor? chyba że to z tęsknoty do wiosny, czyli chodziło o rower?stworzenie pisze: Ani motorem ani niemotorem.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- stworzenie
- Posty: 1034
- Rejestracja: śr maja 28, 2008 21:24
- Płeć: kobieta
- Tradycja: bon
- Lokalizacja: Reda
Re: klasztory zamknięte
Pójdę na kompromis, bo ugodowe stworzenie jestem - o rogatego króliczka jadącego wiosną na rowerze.pawel pisze:to coś jak rogi królika, ten niemotor? chyba że to z tęsknoty do wiosny, czyli chodziło o rower?stworzenie pisze: Ani motorem ani niemotorem.
Re: klasztory zamknięte
a teraz pytanie z innej beczki-bardzo krótkie pytanie więc postanowiłem nie zakładać nowego tematu. Jak w buddyźmie jest odbierane używanie wulgaryzmów?
Re: klasztory zamknięte
Cały świat jest klasztorem. Po cóż więc dokądkolwiek odchodzić?
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: klasztory zamknięte
Jak raz zaklniesz, np. powiesz "dupa", to na dwa nieskończone eony idziesz do piekła.pokebany pisze:a teraz pytanie z innej beczki-bardzo krótkie pytanie więc postanowiłem nie zakładać nowego tematu. Jak w buddyźmie jest odbierane używanie wulgaryzmów?
A tak poważnie - powinno się używać tkzw. właściwej mowy.
Są różne uszczegółowione wykładnie tego, czym jest właściwa mowa. Ogólnie mówiąc: należy używać mowy by przynosić korzyść innym.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: klasztory zamknięte
okstworzenie pisze:Pójdę na kompromis, bo ugodowe stworzenie jestem - o rogatego króliczka jadącego wiosną na rowerze.pawel pisze:to coś jak rogi królika, ten niemotor? chyba że to z tęsknoty do wiosny, czyli chodziło o rower?stworzenie pisze: Ani motorem ani niemotorem.
więc wsiadam i pedałuję nad morze. Przez to 'jadącego wiosną' do marca będziesz musiała poczekać
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- stworzenie
- Posty: 1034
- Rejestracja: śr maja 28, 2008 21:24
- Płeć: kobieta
- Tradycja: bon
- Lokalizacja: Reda
Re: klasztory zamknięte
Jak na rowerze, to przed marcem i tak byś już nie zdążył. :599:pawel pisze: ok
więc wsiadam i pedałuję nad morze. Przez to 'jadącego wiosną' do marca będziesz musiała poczekać