moi pisze:Może źle sformułowałam wtedy pytanie, ale z tego, co zrozumiałam - nie istnieją żadne osobne praktyki zazen w czyjejś intencji...Czy też może zależy to od indywidualnego podejścia do tematu?
Nie wiem jak u Japończyków, ale u nas śpiewa się głośno, albo mantruje po cichu Kwan Seum Bosal w czyjejś intencji.
TU jest plik mp3 z takimi śpiewami.
jasmin pisze:Na pewno nie oczekiwałeś takiej odpowiedzi, jeśli rozczarowałam to przepraszam.
Witamy na forum, jasmin :)
Dziękuję Ci bardzo za podanie linków, to była bardzo ciekawa lektura. Na początek wyjasnię pewną rzecz. Po koreańsku jest jedno słowo - kasa i oznacza wierzchnią szatę, zarówno małą, symboliczną, jak i dużą naśladującą szatę Buddy. Po japońsku mała szata nazywa sę rakusu, a duża szata nazywa się kesa, albo o-kesa (o dodaje się przed rzeczownikami w celu wyrażenia szacunku). W Japonii, kesa (czyli dużą szatę) noszą, zdaje sie, tylko mnisi, więc tekst na temat "o-kesa" jest tekstem dotyczącym praktyki klasztornej. To może wiele zmieniać.
Teksty, które podałas prezentują bardzo specyficzne podejście do praktyki i formy. Czasem mam wrażenie, że Japończycy potrafią każdą pierdółkę uzasadnić na 10 stron a tak na prawdę są opętani przywiązaniem do formy. Forma jest podstawową bramą zen, pewnie, ale czasami jest to zwyczajne przegięcie. W niektórych japońskich szkołach istnieją bardzo logiczne i sensowne i przekonujące uzasadnienia dla tego, żeby odosobnienie przypominało obóz koncentracyjny, nauczyciela uważać za swojego feudalnego pana, zendo musi przypominac dom, z którego własnie ktoś się wyprowadził i że nie wolno nosić skarpet. Mnie to jakoś nie przekonuje. Tutaj widzę rozdmuchanie do monstruanych rozmiarów prostej prawdy, że niechęć do formy jest takim samym przywiązaniem jak uzależnienie od niej.
Żeby było śmieszniej w koreańskim zen najdłuższe odosobnienie, 100-dniowe kyol-che, siedzi się bez kasa. Wkłada się je właśnie tylko na śpiewy. Przychodzi mi do głowy taka myśl, że będąc na zachodzie jesteśmy w dość dobrej sytuacji. Możemy porównac nauczycieli z różnych kręgów kulturowych i zobaczyć, że oni w niektórych sprawach mówią coś zupełnie innego, a w niektórych dokładnie to samo. Myślę, że należy unikać fetyszyzowania tej pierwszej kategorii spraw.
Mamy więc najsamprzód ;) podejście Kodo Sawakiego - bez szat nie ma praktyki. Czy we wszystkich szkołach zen tak jest?
Pozdrawiam,
Piotr