Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

dyskusje i rozmowy

Moderator: iwanxxx

Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Czołem,

jeśli można to zadam pytanie od siebie, związane z tematem tego wątku:

Czy praktyka może być jednocześnie mocna i wyluzowana? :)

Pozdrawiam,
Piotr
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

KROOLIK pisze:ego
Warto by na początek ustalić:
- czym jest "ego dla KROOLIKA?
- czym jest "ego" dla Dalajlamy?
- czym jest "ego" dla bookera?

Bo istnieje duże ryzyko zjadania własnego ogona w tej dyskusji.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

- czym jest "ego" dla bookera?
Ja-mnie-moje: moje poglądy,opinie,sytuacje i kondycje - trzymane, pielęgnowane, ciumciane, najlepszejsze.

Emocje: duma,pożadanie,ułuda,gniew,zawiść,zazdrośc,pycha,chciwość...

To wszystko w komplecie wywalone na przedniej szybie wózka - mające pierwszy głos przed każdym działaniem - nazywa się dla bookera 'ego'. :]

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
stepowy jeż
Senior User
Posty: 1852
Rejestracja: pn paź 23, 2006 18:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen, Zen

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: stepowy jeż »

Uważam, że 1000 pokłonów dziennie jest bardzo dobre i jeśli ktoś ma takie możliwości to dobrze robić taką praktykę.
Ale te tysiąc pokłonów ma sprawić aby nasze ego nie rozrastało się lecz wręcz przeciwnie.
Jeśli więc ktoś ma takie możliwości i robi dużo formalnej praktyki to moim zdaniem jest to super. Ta praktyka jednak nie jest celem samym w sobie, nie robimy 1000 pokłonów dla samych pokłonów.
Pracujemy aby rozwinąć uważność, współczucie czy mądrość.

Można się więc zastanowić jak wygląda dalej nasza praktyka gdy skończymy pokłony i siedzenie. Czy gdy robimy objad, idziemy do pracy itp. możemy kontynuować naszą praktykę.

Tak jak rozumiem zarówno booker jak i kroolik mają rację.

Kroolikowi chodzi chyba o to że bardzo ważna jest formalna praktyka, która jest motorem napędowym naszego rozwoju, bez tego nie można dostać "kopa" aby utrzymać uwagę w życiu codziennym i przenieść to co formalne na nieformalne.

Natomiast booker daje sygnał, że przywiązanie się do idei mocnej praktyki nie jest czymś właściwym, rodzi np. poczucie dumy, że jestem "dobrym" praktykującym, lepszym niż inni, mimo iż celem tej praktyki jest to aby taką dumę rozpuścić.

A więc moim zdaniem obaj macie rację.

A tak na marginesie to nasuwają mi się pytania:
Co to jest mocna praktyka?
W ogóle co to jest praktyka?
Czy 1000 pokłonów jest tak samo mocną praktyką jak 3 pokłony?
Czym się różni mocna praktyka od właściwej praktyki?
No i dużo innych, ale nie chcę przynudzać

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

stepowy jeż pisze:Tak jak rozumiem zarówno booker jak i kroolik mają rację.
Mi się tak od początku wydaję, tylko że obaj widzą głównie błędy i wypaczenia w wypowiedziach drugiego :)

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

iwanxxx pisze:
stepowy jeż pisze:Tak jak rozumiem zarówno booker jak i kroolik mają rację.
Mi się tak od początku wydaję, tylko że obaj widzą głównie błędy i wypaczenia w wypowiedziach drugiego :)
Możliwe. Nie chciałem tutaj wchodzić w temat swojej praktyki ale może to da jakieś lepsze światło na to, o co mi chodziło.

Nie bez powodu organizowane są retrity, kyolche i studniówki. Nie bez powodu organizowane są wspólne praktyki razem w ośrodkach. Im więcej uczestniczymy w takich akcjach, tym moim zdaniem lepiej - ale to nie oznacza dla mnie mocnej praktyki - to jest wykonywanie intensywnej praktyki. W moich oczach więc Kroolik ze swoim tysiakiem dziennie nie wykonuje mocnej praktyki - wykonuje praktykę intensywną. I to jest bardzo dobre. Już to wcześniej zaznaczałem.

Ciekawą sprawę przeczytałem u mistrza Chan Szeng-jena, który sugerował aby co jakiś czas, oprócz wspólnych praktyk w ośrodkach, oprócz wspólnych retritów zrobić sobie również retrit samemu. Zrobiłem sobie ostatnio takie cos - będąc sam w domu zaplanowałem samotny retrit w trybie YMJJ. Zrobiłem sobotę, w niedzielę nie byłem w stanie wstać na 5:30, tak jak zaplanowałem. wstałem tak jak wstałem, w końcu poszedłem na wspólną praktykę niedzielną na 11 rano i to wszystko. W tym kontekście nie uważam sobotniego samotnego siedzenia za wielki sukces, a niedzielnego niezrealizowania planu za wielką porażkę. Trudno - postaram się następnym razem pojechać cały weekend. W tym sensie uważam, że zrobienie wielkiej sprawy z udanej soboty i przykatowanie się za nieudaną niedzielę jak dla mnie to ślepy zaułek.

Pisałem o praktyce spokojnej i sukcesywnej. Sukcesywna oznacza dla mnie, że kiedy zamierzamy robić codziennie rano coś, nawet jeżeli będzie to tylko 10 minut siedzenie "Czym jestem?" i jeżeli codziennie rano, pomimo różnych "ale" mimo wszystko ją robimy to myśle, że mozna to nazwać "mocną" praktyką. To znaczy jest postanowienie i mocno próbujemy je urzeczywistnić jako fakt. Kiedy się nie udaje, nie ma sensu orać sprawdzającym umysłem "ale kupa, nie wyszło mi, jestem do bani" a kiedy się udaje nie ma sensu orać sprawdzającym umysłem "super, udało mi się, jestem gość".

Spokojna praktyka to jest coś co odkryłem u siebie całkiem niedawno, na retricie z Wu Bongiem SSN. Nie ma to w ogóle związku ani z lenistwem, ani z popuszczaniem sobie, ani z głaskaniem się ani w ten sposób.

Miałem ogromne oczekiwania w stosunku do siebie co do tego retritu, oraz co do tego co osiągne na takim retricie, bo przecież to retrit z Patriarchą - wielka sprawa.
Z takim nastawieniem siędziałem bardzo mocno przed rozmową, kiedy na nią przyszedłem i doszło do rozmowy, Wu Bong zbetonował mnie na dwóch czy trzech prostych pytaniach, z którymi wcześniej bez problemu radziłem sobie na retritach z Bon Yo SSN. Więc dotarło do mnie, że coś z moimi poglądami jest nie tak. Już jakiś dłuższy czas starałem się zrozumieć słowa DSSNa, który kiedyś powiedział "to pytanie, "Czym jestem?" nie chce niczego."

Więc w końcu co to znaczy, że to pytanie nie chce niczego? Wiec dotarło do mnie, że już utrzymywanie tego pytania wystarczy. Powiedziano "to pytanie już odcina całe myślenie." - wcześniej sprawdzałem, czy coś tam odcinam, czy nie - teraz przestałem. Powiedziano też "ten umysł nie-wiem jest czysty jak przestrzeń" - więc dobrze, skoro tak to już wystarczy. W końcu powiedziano też "jeżeli chcesz zrozumieć nauki wszystkich Buddów zaledwie utrzymuj umysł, który jest czysty jak przestrzeń.". No więc dobrze, myśle sobie, to się wszystko zgrywa - to co było problemem to moje ciągłe sprawdzanie techniki, moje ciągłe oczekiwania w stosunku do techniki, praktyki, nie tylko do zapytywania "Czym jestem?" ale także oczekiwania i wizje w stosunku do tego, co tak naprawde ma się dziać, jako efekt po-oraz-w-trakcie:medytacji, śpiewania czy podczas kłaniania się. Po powrocie od Wu Bonga we łbie miałem 1000 rzeczy, jednak coś się stało.

Nie siedziałem już z "Czym jestem?" siedziałem z mantrą "Kwan Seum Bosal". Kondycję miałem taką, jak zawsze - to znaczy, poruszający się we wszystkich kierunkach umysl, i ja starający się go uspokoić poprzez mantrę, bo taką miałem opinię o tym, co ma być uzyskane poprzez medytację - że ma być spokój i bez rozproszenia tylko mantra i pogląd, że kiedy właśnie tak jest, to oznacza dobrą medytaję i właśnie do tego musze dążyć. No więc nie, coś się zmieniło. Zmieniłem nastawienie - mantra Kwan Seum Bosal niczego już miała nie chcieć. Nie chcieć niczego poprzez jej robienie - samo wykonywanie już było wystarczające. To wywróciło kompletnie wszystko do góry nogami. Jak wszcześniej miałem wiele napięć, że umysł jest niespokojny, zę pojawiają się myśli, że to tamto,sramto - tak teraz one wszystkie mogły sobie być a ja mogłem już spokojnie robić 'kwanseumbosal', którego nie "traciłem" z oczu, który mogłem wykonywać już na spokojnie - na o wiele,wiele spokojniej, niż wcześniej. Jedna rzecz się tylko zmieniła - pogląd na to czym jest osiągnięcie medytacyjne, czym jest osiąganie. Wcześniej nagrodą miało być uspokojenie, ustabilizowanie umysłu - teraz nagrodą jest to, że w ogóle wykonuje daną praktykę. Tym jest teraz moja nagroda i to jest dla mnie b. duża jakościowa zmiana.

Więc to jest dla mnie spokojna praktyka - robić spokojnie to co ma być do zrobienia w technice - tym jest to co mam do osiągnięcia w medytacji. I to mi daje teraz spokój. Spokojne robienie praktyki (u siebie) nazywam tym właśnie. Łącząc do tego, "żadnego ajwaju", "nic specjalnego" nie dostaje już "ewangelizacyjnego kopa adrenaliny" do ogłaszania ani nawet specjalnego widzenia-mojszością tego jak to ma wyglądać zaje***a praktyka i czym ona jest i co źle albo lepiej odemnie robią inni.

KROOLIK jak dla mnie - jezeli chcesz miec silne ego - to miej silne ego, ale naucz się uzywać je by pomoc innym. Jak dla mnie, to ego wowczas moze byc nawet wielkie jak góra. Jeżeli to potrafisz to super - jeżeli nie, to mogę tylko doradzić uważność: nieumiejętne igranie z umysłowymi truciznami szkodzi otoczeniu.

/ed/
Królik - Zjeżyłeś się też trochę, jak mówiłem, żebyśmy robili tyle ile potrafimy, mówiąc, że taka postawa doprowadzi do lenistwa. Zapewne tak może być, ale też każdy ma jakąś szczerośc w stostunku do siebie samego, nie wiem, można to nazwać sumienie. Więc Ty robisz rano 800 pokłonów. Więc mogę się zapytać: "800? A czy mozesz zrobić rano 3000?". Zakładam, że możesz powiedzieć "Nie, nie mogę." więc zapytam "a ile możesz?" więc możesz powiedzieć "Mogę zrobić 800", tak więc "zrób tyle ile potrafisz" to miałem na myśli, "zrób tyle ile możesz, te 800 - to świetnie. Zapewne za jakiś czas będziesz mógł zrobić 1000 a potem 3000. Może wstaniesz jeszcze godzine wcześniej i to zrobisz."

Twój patent z tym budzikiem i co mówiłeś na to, żeby jakoś się podnieść kiedy nie mamy ochoty rano jest ok - dla mnie nie działa. Trenowałem takie akcje już długo, długo też trenowałem grożenie i nagradzanie sobie kiedy wstane. W końcu postrzegłem, że najnormalnie się katuje, nie dość, że nie wstaje to jeszcze mam dodatkową kulę przy nodzę. Teraz, kiedy rano wstaje i pojawia się "mistrz leń" jak to powiedziął Iwan (:) ) mistrz leń ma u mnie fory - tak jak odwiedza mnie dobry znajomy. Jest tylko mała róznica, wcześniej robiłem rzeczy z mistrzem leniem (czyli oszukiwanie się, wyłączanie budzika i reszta mentalnego katowania, analizowania się itp) teraz jest "pan mistrz się rozgości, ale ja mam swoją robotę do zrobienia." I mistrzu się rozgaszcza (jest towarzystwo tego uczucia "niee nie wstane, poleże, pośpie, glowa mnie boli, nie widzę na oczy") ale i tak wstaje i robie. Po 5 minutach mistrz dziękuje za gościne i się zawija.

To, że razem robimy tą rańszą, a celem było najpierw robienie rańszej w ogóle, dodatkowo mi pomaga.

Tak samo, jak może być sytuacja, że mamy problem, bo dopiero po 15 minutach osiągamy jakiś stan spokojniejszego umysłu, jakiejś określanej przez nas głębszej koncentracji i w tym świetle usiąść 10 minut do medytki to jest albo strata czasu albo bez sensu. Więc o to mi chodziło z tą spokojną praktyką - ze spokojną praktyką (tak jak pisałem, co dla mnie ona znaczy) mogę usiąść 10 minut i nie ma niczego specjalnie, co jest w stanie przeszkodzić. Te 10 minut robienia mantry, czy zapytania już jest nagrodą. W momencie robienia tego już jest osiągnięte. Więc czego mam jeszcze chcieć? Umysł się w końcu wystabilizuje tak czy inaczej, dlatego, że się tą medytację po prostu wykonuje. Z dnia na dzień, z dnia na dzień. Może dwa razy dziennie, dlaczego nie. Więc pragnienie upunktowienia umysłu jako nagrody podczas medytacji jak dla mnie to jest stwarzanie sobie niepotrzebnych przeszkód i to (u mnie) prowadziło do dodatkowych napięć - wówczas, spowodowanych nie uzyskiwaniem rezultatów, które uznałem za jakieś tam właściwe rezultaty do osiągnięcia w medytowaniu.

Pozdrawiam z najlepszymi życzeniami
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

piotr pisze:Czy praktyka może być jednocześnie mocna i wyluzowana?
zalezy jak zdefiniujemy powyzsze pojecia

jesli "mocna", to "zdeterminowana", a "wyluzowana", to "rozluzniona" (nie rozlazly ;) ), to moze byc, a nawet powinna. przynajmniej w przypadku np. szine.
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

booker pisze: Na szczęście nie muszę się zgadzać z Dalajlamą :)


Pozdrawiam
/M
mozesz sie nie zgadzac z Dalajlama:) ale nie znam mistrza zen czy nauczyciela buddysjkiego ktory ma slabe ego, niewyrazne opinie, stanowiska itd..
ego to przeciez nie problem i nie jest to z gruntu zla rzecz ani dobra- to jakby jeden z etapow naszego ludzkiego rozwoju (kiedys pojawia sie ego) i nie sposob go wyeliminowac- mozna jedynie go przekroczyc ale nie poprzez slabe ego ale poprzez ogarniecie ego i ogarniecie cos jeszcze...tej "reszty", jak zatem rozumiesz oslabianie ego??

to co pisal iwan- moze zalezy jak definiujemy ego. moze dla ciebie to od razu synonim czegos niezbyt dobrego i zrodlo klopotow.

to co mowisz ze dalajlama tak mowi bo jest politykiem- to wiesz....:) booker wiecej wiary w jednego z nalepszych mistrzow buddyjskich. poza tym slowa jego sa zbiezne chociazby z Wiiligisem Jagerem (mistrzem zen) i innych nauczycieli.

jak pisalem- ciezko sobie wyobrazic czlowieka ktory robi mocna praktyke a nie umie wziac sie za nia porzadnie co implikuje szerego takich cech jak: wytrwalosc, mocne poczucie siebie, mocne przekonanie, mocna wiara- wszystko to osadza sie na EGO.

Ole mowil ze potrzeba dumy z nauk i dumy z praktyki aby byc tym wojownikiem na sciezce...

Dalajlama mowil ze problem jest dopiero gdy jest mocne ego polaczone z niszczycielskimi uczuciami jak np nienawisc itd...

sam napisales- jesli masz mocne ego i wykorzystujesz to do pomocy innym to nie problem- ja wlasnie o tym mowie.

no i podajesz przyklad pouczenia G. Perl ze wzmocnic praktyke mozna poprzez zmniejszenie ilosci formalnego siedzenia/poklonow- na pewno jest to jeden ze sposobow- jak dla mnie wyjatkowy i na pewno nie do zastosowania na mojej osobie w tej chwili:))

mam poczucie ze chyba mowimy o tym samym ale nie do konca sie rozumiemy.
ty uwazasz ze ja robie 1000 poklonow i potem pielegnuje w sobie dume i robie poklony dla poklonow.
ja uwazam- pewnie bledne- ze po prostu za duzo myslisz i wszystko bardzo komplikujesz. komplikujesz praktyke itd..

odnosnie budzika- znowu zle to rozumiesz- ja sie nie katuje tym.
zawsze bylem spiochem i spalem jak moglem do 10, od roku postanowilem ze koniec z tym i miewam rano gorsze i lepsze dni ale bardzo sie ciesze z tego ze udalo mi sie lenistwo przezwyciezyc. nie mysle o nagrodach, karach itd. po prostu wiem ze praktyka ma byc i basta- zatem wstajesz koleszko o 5-6 rano i robisz co nalezy i nie wdajesz sie w filozofie (relatywizowanie) ktore zawsze ladnie usprawiedliwi twoje lenistwo:))

edit: booker mialem napisac: ja mysle ze ty uwazasz ze ja robie ze swojej praktyki COS SPECJALNEGO i tu wytykasz mi blad. Moja praktyka to jednoczesnie nic specjalnego ale i cos specjalnego. nie mam z tym problemow. z tymi pojeciami. nie mysle o tym. ale jak mnie zapytasz czy jestem z siebie zadowolony- to odpowiem ze Tak- dlaczego mam nie byc ??? to nic zlego i to nie zadna przeszkoda na sciezce.

do tej pory tak praktykowalem ze mialem 100 opinii na temat praktyki i zawsze to tak sobie super wytlumaczylem ze np prawdziwa praktyka to codzienny umysl- ze w rezultacie mialem mocna iluzje praktyki i duzo na jej temat opinii. np- uczynić z palenia fajki praktyke (jedyna)...itd.
teraz nie mysle o PRAKTYCE- ten kamien spadl mi z serca bo po prostu ją robie na 100%. nie ma silnego pojecia praktyka i to co jest poza- bo po prostu gdy robie poklony to robie poklony, gdy podczas poklonow nachodza mnie mysli to one nachodza, odchodza, wracaja- ale nie dbam o to, gdy jem to jem albo jem i mysle- ale to nie problem, gdy pracuje to jest praca, praca i nie tesknie za czyms innym, gdy mam metlik w glowie to on mnie tak juz nie niepokoi- jest metlik, metlik, metlik, potem wychodzi slonca, a potem znow chmury, i znow od rana poklony, poklony itd:D:D:D

mysle po prostu ze moze blednie przelalem na twoja osobe to co mnie niepokoilo u siebie.
juz ciezko cos wiecej dodac:) milego wieczorku,
a prawda pewnie taka ze skoro tak tu miedzy nami iskrzy to po prostu jedziemy na tym samym wozku i ani jeden ani drugi lepszy
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

stepowy jeż pisze: Tak jak rozumiem zarówno booker jak i kroolik mają rację.

Kroolikowi chodzi chyba o to że bardzo ważna jest formalna praktyka, która jest motorem napędowym naszego rozwoju, bez tego nie można dostać "kopa" aby utrzymać uwagę w życiu codziennym i przenieść to co formalne na nieformalne.

Natomiast booker daje sygnał, że przywiązanie się do idei mocnej praktyki nie jest czymś właściwym, rodzi np. poczucie dumy, że jestem "dobrym" praktykującym, lepszym niż inni, mimo iż celem tej praktyki jest to aby taką dumę rozpuścić.

A więc moim zdaniem obaj macie rację.

Pozdrawiam
dzieki za takie zestawienie.
wlasnie- ja w 100% zgadzam sie z bookerem- wiec czy ktos mi powie gdzie lezy to nieporozumienie?? sam nie wiem
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

KROOLIK pisze:jak zatem rozumiesz oslabianie ego??
Zacytuj mnie proszę, gdzie wspominałem o tym osłabianu ego, bo nie mogę skojarzyć :)
KROOLIK pisze:booker wiecej wiary w jednego z nalepszych mistrzow buddyjskich.
Ależ ja w niego wierze - ale to nie znaczy, że mam natychmiast się u niego uczyć. :)
KROOLIK pisze: Ole mowil ze potrzeba dumy z nauk i dumy z praktyki aby byc tym wojownikiem na sciezce...
Nie no wporzo i fajnie, tylko że...ja nie jestem na wojnie i nie mam z kim walczyć :roll: :) :)

Duma z nauk to jest śliska sprawa - jeżeli nie umie się tego kontrolować to wychodzą bardzo fajne babole. Jest obecnie kilka osób, które lubi uzywać tej dumy z nauk podczas swoich wykładów.....tylko troche niesmacznie to wygląda :]

To samo duma z praktyki - bardzo szybko może okazać się, że skończy się to na takim markowanym wynoszeniu się ponad resztę. Co więcej, samemu jest bardzo trudno zauważyć takiego roga i często bywa z tego duży ubaw.

Nieważne...
KROOLIK pisze:a prawda pewnie taka ze skoro tak tu miedzy nami iskrzy to po prostu jedziemy na tym samym wozku i ani jeden ani drugi lepszy
No po prostu.
Jest też tak, że nie ma żadnego absolutum jeżeli chodzi o metody praktyk buddyjskich, no nie ? :)

Więc masz teraz zalecenia od Bon Shim SSN (jak pamiętam) i one są dla Ciebie na teraz, robisz je i o to chodzi. I to w sumie tyle. :)

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

tak, booker.
a jeszcze chcialem odnosnie EGO- w ogole debatowanie nad nim to jest dla mnie porazka.
dlaczego?

czy jak robie 10 000 poklonow to oslabiam ego czy go wzmacniam? zalezy jak popatrzec.
jeden powie- oslabiasz ego- ego nie cierpi takich tortur, ale z drugiej strony moze to taki ukryty masohizm i czlowiek wzmacnia tym ego, czuje ze wygral, endorfiny produkuje...
tak wiec jest to nie do rozsadzenia.
po prostu- jak dla mnie- robmy solidna praktyke i nie sprawdzajmy jej. czyli utrzymujmy umys nie wiem. nie ma wtedy problemu z tym czy to jest oslabianie ego czy wzmacnianie.

warto na koniec powiedzec ze wszyscy mistrzowie jakich znamy robili wiele godzin dziennie praktyki formalnej- i tego nie da sie podwazyc. sa oczywiscie wyjatki- czasem ktos sie oswieci po uslyszeniu jednej strofy sutry, czasem ktos po 3mc praktyki, niemniej 99,99% zapieprza czy komus sie to podoba czy nie.
to juz nie kwestia czy to mocna byla praktyka czy tak na prawde slaba i powinni ja jeszcze bardziej wzmocnic robiac 3 poklony- te filozofie sa z gruntu falszywe, nalezy je odrzucic i robic swoje.
i tyle.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

KROOLIK pisze:Moja praktyka to jednoczesnie nic specjalnego ale i cos specjalnego.
Słuchaj - wporzo, ja nic do tego nie mam.

Ze sprawy spokojnej i sukcesywnej praktyki wszyszła jakaś sprawa z wytykaniem sobie.
KROOLIK pisze: ale jak mnie zapytasz czy jestem z siebie zadowolony- to odpowiem ze Tak- dlaczego mam nie byc ??? to nic zlego i to nie zadna przeszkoda na sciezce.
Stary, ja tez jestem zadowolony, że coś praktykuję. Ale niestety, to może stać się przeszkodą. Zalezy od 'mocy fazy' :)

Pamietam takie świetne pouczenie jednego z moich ulubionych "lamów do poduszki"

Jedna z główych przeszkód praktykującego pojawia się z myślenia "Jestem tym, który praktykuje, więc jestem tym, który urzeczywistni to i tamto poprzez moją praktykę". Jak długo tak myślimy jesteśmy tymi którzy praktykują i sądzą, że wszystko co przyjdzie będzie ponieważ my wykonaliśmy konieczny wysiłek - całkowicie się tu mylimy. Nic więcej z tego nie wyniknie poza większym lgnięciem do swojego-ego oraz swojej-istotności.

Reszta tutaj: Praktykowanie pozbawione egocentrycznej motywacji (ang.)

(ps. jeżeli będzie trzeba przetłumacze na potrzeby cały ten art. jest krótki).

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

booker pisze: Stary, ja tez jestem zadowolony, że coś praktykuję. Ale niestety na głębszym poziomie jest i będzie to przeszkodą.

/M
booker na jakim glebszym poziomie:)??? o czym ty znow mowisz?
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

KROOLIK pisze:
booker pisze: Stary, ja tez jestem zadowolony, że coś praktykuję. Ale niestety na głębszym poziomie jest i będzie to przeszkodą.

/M
booker na jakim glebszym poziomie:)??? o czym ty znow mowisz?
Asekuracyjnie zmieniłem formę tego zdania :) :P Jednak mnie ubiegłeś tym postem.

Mam nadzieję, że nie szukasz celowo dziury w całym.

No to jedzmy dalej, tamto zdanie uważaj za niebyłe.

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

ale mialo nie byc juz o krasnoludkach:)
nasi w kwan um- mowia ze jak jest czysty umysl, umysl nie wiem- to nic nie jest problemem.
napewno znasz to doswiadczenie. czy wtedy problemem jest dla ciebie zadowolenie z siebie?
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

KROOLIK pisze:nasi w kwan um- mowia ze jak jest czysty umysl, umysl nie wiem- to nic nie jest problemem.
napewno znasz to doswiadczenie.
Najwięcej to znam go z gadania i z czytania.
KROOLIK pisze:czy wtedy problemem jest dla ciebie zadowolenie z siebie?
Strary, zawsze jak sądze, że coś osiągnąłem to mam problem. Nie zawsze jednak widać to natychmiast :) Czasem mija z miesiąc, dwa, trzy nim się babola zobaczy :D
Już niedajboże żebym poraz kolejny miał wielką satysfakcję z domniemanego rozwiązania jakiegoś konganu - niech no tylko dorwę na siebie kija to odrazu będe siny...

Sądzenie, że się osiągnęło nic - tu jest ubaw jeszcze większy.

SSN Wu Bong mnie ostatnio tym zbetonił. Zapytał "który to retrit?", mówie, "trzeci", on: "A więc, co się przez ten czas nauczyłeś?." cały czas sądziłem, że nie myślałem, więc i tu, bez myślenia wystrzeliłem odrazu "NOTHING!" (rozmawialiśmy po ang.) Wu Bong uśmiechnął się i spokojnie odpowiedział "No, tak tak, no mówisz nothing, ale jednak twoje usta się poruszają, słyszę coś tam niamniamniamniam [tutaj poruszał dłonią symulując akt kłapania dziobem]. No dobrze, dobrze...."

Bjuti - noż tak mnie rozczarować :D

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

booker pisze:"NOTHING!"
Po angielsku z SSN gadasz??
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

iwanxxx pisze:
booker pisze:"NOTHING!"
Po angielsku z SSN gadasz??
No SSN zaczął do mnie po angielsku no to pojechaliśmy po angielsku...

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

booker pisze:wcześniej robiłem rzeczy z mistrzem leniem (czyli oszukiwanie się, wyłączanie budzika i reszta mentalnego katowania, analizowania się itp) teraz jest "pan mistrz się rozgości, ale ja mam swoją robotę do zrobienia." I mistrzu się rozgaszcza (jest towarzystwo tego uczucia "niee nie wstane, poleże, pośpie, glowa mnie boli, nie widzę na oczy") ale i tak wstaje i robie. Po 5 minutach mistrz dziękuje za gościne i się zawija.

Pozdrawiam z najlepszymi życzeniami
/M
booker jesli tak jest to wlasnie o to mi chodzilo caly czas i mamy tu pelne zrozumienie.
moj atak na ciebie chyba byl tym spowodowany ze pamietam jak jakis czas temu pisales na shotboxie ze rano "czasem tylko robisz poklony, ze jak uda ci sie wstac to robisz a jak nie to wstajesz i lecisz do pracy"- moze byl tu jakis ukryty glebszy sens no ale brzmialo to po prostu jak "lenie sie, nie potrafie utrzymac nieprzerwanej praktyki i robie ja tylko jak uda mi sie wstac" a do teg w moich oczach wygladalo jakbys teraz caly czas mowil "to jest ok, to jest ok"..
powyzsza twoja opinia jest juz inna- piszesz ze mimo ze mistrz len JEST to i tak wstajesz- dokladnie mam to samo. nie ma katowatani ani wstawaniem ani tym ze jest ten leń. ja atakowalem nie lekka praktyke a usprawiedliwiane siebie przed samym soba ze nie utrzymuje regularnej praktyki. tak mi sie przynajmniej wydaje;)
jesli ją nie utrzymuje to zdrowo po prostu to przyznac przed samym soba i o to mi chodzilo a nie pisac "jak sie uda wstac to robie praktyke a jak sie nie uda to spie i to jest ok, nie bede sie katowal"
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

a jeszcze gwoli scislosci co oznaczalo dla mnie silne ego- gdy o tym pisalem i mowilem ze ono jest ok i wg wielu mistrzow (iwan- a wg mistrzow w kwan um jak to jest?) nie jest przeszkoda i jest potrzebne.

wiec tak-
gdy poznawalem buddyzm kiedys tam z ksiazek- chyba rok 2002- to nabawilem sie najwyrazniej blednych pogladow (gdy sam w naturalny sposob chcialem to zrozumiec) dotyczacych EGO.
99,99% ludzi czytajac slowa mistrzow stwierdzi ze skoro przeszkoda jest EGO, silne EGO, silne przywiazanie do lubie/nielubie itd to wyjsciem z sytuacji jest oslabienie EGO (LOGICZNE).

u mnie przynajmniej wydarzalo sie to tak (oslabianie EGO) ze wszystko co postrzegalem jako swoje opinie (opinie wychodzace z EGO) nalezalo oslabic i znalezc jakies wyposrodkowanie. Do tego dochodzila doktryna o bezjazniowosci rzeczy co przekladalo sie na realtywizowanie spraw tego swiata- u mnie przynajmniej.
Mam ojca o silnym ego, jest spolecznikiem, organizatorem itd- i po prostu z czasem zaczalem uwazac ta jego ceche za ZŁĄ. Ma facet silne ego, ma problem, na wszystko ma swoje wyrazne opinie- jest ograniczony.
Oczywiscie przekladalo sie to na mnie- staralem sie tak zyc jakbym byl przezroczysty.
Czy kroolik lubisz pizze?? - i tu zaczynalo sie ralatywizowanie itd. Jesli uznam ze lubie to bedzie to wynik EGO jesli uznam ze nie lubie to bedzie to ego zatwardziale.
tak wiec taki czlowiek jakby bez wyraznych opinii.
oczywiscie przekladalo sie to na praktyke. praktyka nie moze byc MOCNA ani LEKKA- to dwie skrajnosci ktorych chcialo sie uniknac. zatem praktyka- taka zgodna z rytmem wszechswiata:) czyli tyle ile chcialem, wtedy kiedy chcialem, bez zadnego postanowienia, harmongramu- bo przeciez POSTANOWIENIE to dzialanie EGO a ego nalezy oslabic.
cale zycie bylo temu chyba podporzadkowane- staraniem sie aby sie ego nie popatrać.
jesli byla jakas dyskusja to lepiej sie nie wtracac a jesli juz chcialem cos powiedziec to trzeba bylo to tak ujac aby bylo to takie filozoficzne w stylu "nie ma PRAWDY, kazdy ma swoja PRAWDE, punkt widzenia zalezy od punktu posadzenia"- takie falszywe bycie obserwatorem. niby obserwatorem.

caly ten proces to podswiadome wypieranie do podswiadomosci roznych tresci.
Ani lubie ani nie lubie, stac sie jakby zimnym obserwatorem, madralą co wie dobrze jak sprawy sie maja.

do czasu gdy trafilem na praktyke zen:)) ten rok temu. zrozumialem swoj blad i ulzylo mi. z niczego nie musze rezygnowac- z opinii, z tego czy lubie pizze czy nie.
slowa: z chwili na chwile porzucaj swoje opinie, poglady przeciez nie oznacza- wypieraj je w sobie, stan sie neutralnym.
moge lubic pizze i to i tamto i rownoczesnie nie przeszkadza mi to w tym abym nie trzymal tej opinii jako MOJA MOJA.

tak wiec docenilem w koncu to co mam od ojca:) silne ego w sensie ze potrafie cos zaplanowac i zrobic to do konca, ze nie boje sie wyzwan i konfrontacji. to jest dobre. mimo ze czlowiek popelnia bledy w zyciu to takie zycie jest dobre. jesli mam opinie to wyrazam je, nie relatywizuje, nie znajduje cytatow na kazda okazje majace udowodnic ze swiat jest pusty. mam poczucie swojej wartosci, wiem obecnie jak ma wygladac moje zycie i tak wlasnie wyglada. rownoczesnie latwo moge ustapic, przyznac racje drugiemu. nie ma problemu, prosze bardzo.

zrozumialem to przy praktyce zen- tylko poprzez zasady mozna wyjsc poza zasady, tylko poprzez sztywne regoly mozna wyjsc poza nie, tylko poprzez silne, zdrowe ego- moge kiedys je ostatecznie opuscic.

rozmawiajac z bookerem mialem obraz jego osoby jak powyzszej z mojego opisu.
duzo niby wie, duzo ma cytatow a na dodatek najgorsze to to ze udaje ze nic nie wie, ma na wszystko takie swoje wytrychy slowne itd - taki wlasnie bylem. czy taki jest booker???? nie mam pojecia. nie zdziwilbym sie gdyby taki BYL lub gdyby sie okazal innym czlowiekiem. po prostu caly czas prowadzilem rozmowe z samym soba- taka psycho-jazda:)
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: LordD »

Hyon Gak Sunim na wykładzie o sutrze diamentowej mówił, że nie ma co "naprawiać ego", bo zen nie zajmuje się naprawianiem czegoś co nie istnieje. Ponoć psychoterapeuci mu proponowali współpracę, a on im coś takiego powiedział.
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

i jeszcze gwoli szczerosci-
napisalem 'latwo moge ustapic", mialo byc "latwiej niz kiedys moge ustapic i przyznac komus racje, latwiej- duzo latwiej- oczywiscie nie zawsze mi sie to udaje":))
..
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: booker »

KROOLIK pisze:po prostu caly czas prowadzilem rozmowe z samym soba- taka psycho-jazda :)
Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło :)

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
rybysferyczne
konto zablokowane
Posty: 303
Rejestracja: sob sie 26, 2006 18:23

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: rybysferyczne »

praktykuje kiedy czuje glod praktyki. jesli nie czuje glodu praktyki, tez praktykuje. ale jezeli czuje sie zbytnio zmeczony lub dostatecznie zle, to nie praktykuje, a spiacy zazen uwazam za przejaw masochizmu, a masochizm to egotyzm. poklonow robie najmniej jak sie da, bo niszczenie kolan to masochizm, a masochizm to egotyzm. dziekuje.
UŻYTKOWNIK ZABLOKOWANY - administracja forum
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Mocna praktyka czy wyluzowana praktyka?

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

Śpiący zazen uważam za konsekwencję - ale to tylko dlatego, że znam siebie. Raz ulegnę bo chora, drugi raz bo późno w nocy poszłam spać, trzeci bo mam ciężki dzień przed sobą, czwarty bo mnie nogi bolą, piąty bo się nie wyspałam (notorycznie się nie wysypiam, jestem susłem pospolitym) - itd. itp. Pewnego dnia okaże się, że od miesiąca na poduszce nie usiadłam. Dużo jest racji w tym co napisałeś rybysferyczne, ale trzeba mieć ogromną samodyscyplinę wewnętrzną :mur:
10 razy upaść... 11 razy wstać
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Zen”