Zen i sztuka myślenia

dyskusje i rozmowy

Moderator: iwanxxx

Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Zen i sztuka myślenia

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Czytając dzisiaj wywiad z Davide'em R. Loy'em wpadłem na pomysł aby podzielić się z wami małym z niego fragmentem. Jak sądze kwestia myślenie vs. niemyślenie niejednokrotnie pojawiała się na forum. Wybaczcie jeżeli się powtarzam. Niemniej jednak jeżeli to temat przebrzmiały, mam przynajmniej nadzieję, że znajdzie sie ktoś pośród was kto zainteresuje się postacią Loy'a. Może być on szczególnie interesującą postacią dla wszystkich tych, dla których termin Społecznie Zaangażowany Buddyzm ( Socially Engaged Buddhism) jest w jakiś posób bliski. Ale faktycznie nie o tym chciałem ... :

Często zdarza się nam pojmować medytację – w szczególności, jeżeli chodzi o Zen – jako pozbywanie się myśli.Wydaje się, że jeżeli pozbędziemy się myśli to wtedy ujrzymy świat takim jakim jest, jasno, bez ingerencji warstwy konceptualnej. Postrzegamy myślenie jako coś negatywnego, coś co należy wyeliminować w celu urzeczywistnienia pustej natury umysłu. Ale taka postawa odzwierciedla złudną dualność a nie sposób aby jej zaradzić. Dogen powiedział, że kwestią zasadniczą nie jest pozbywanie się myśli ale ich wyzwalanie. Forma jest pustką, ale jednocześnie pustka jest formą, nasza pustka zawsze przybiera formę. Nie urzeczywistniamy tej pustki poza formą, urzeczywistniamy ją w formie, jako formę nie zwiazaną. Jednym z bardzo istotnych i kreatywnych sposobów w jaki pustka przeobraża się w formę jest właśnie poprzez myśl. Rzecz nie polega na tym aby mieć w jakiś szczególy sposób czysty umysł, nieskalany przez myśl, jak błękitne, całkowicie puste i bezchmurne niebo. Po jakimś czasie to staje sie zwyczajnie nudne! Raczej powinno być się w stanie w sposób kreatywny, niewiążący i niedualistyczny angażować lub zabawiać tym co powstaje w trakcie procesu myślowego. Ujmując to w jeszcze inny sposób, można powiedzieć, że rzecz nie polega na tym aby pozbyć się języka ale aby być wolnym pośród języka, tak aby nie wiązać się z konkretnym rodzajem systemu myślowego, aby zdać sobię sprawę z tego, że istnieje wiele mozliwych sposobów myślenia i wyrażania siebie. Wolność od konceptualizowania, której poszukujemy nie zdarza się wtedy kiedy wymarzemy wszytkie myśli. Powstaje raczej wtedy, kiedy nie lgniemy lub nie tkwimy w żadnym specyficznym systemie myślowym. Ideałem przeobrażenia jakiego poszukujemy w naszych duchowych praktykach jest umysł, który jest elastyczny i pełen gibkości. Nie jest to umysł, który lgnie ku pustemu i błękitnemu niebu. To umysł, który zdolny jest do tańca z myślami, zdolny aby adaptować się do sytuacji, zgodnie z potrzebą chwili. To nie jest pusty umysł, który nie potrafi myśleć. To umysł, który zdolny jest używać słownictwa lub angażować się w sposób, który jest najbardziej pomocny w danej sytuacji.

Przypomniało mi się coś co Budda powiedział w Palijskim Kanonie. Jeden z uczniów zapytał go, “Kiedykolwiek ktoś zadaje ci pytanie, znasz odpowiedź. Posiadasz tą umiejętność, która pozwala ci odpowiedzieć na każde pytanie. To jest niesamowite. Jak potrafisz przchowywać wszystkie te informacje w twoim umyśle ?” Budda odpowiada, że faktycznie to nie jest wcale tak. Mój umysł jest pusty. Zgodnie z sytuacją właściwa myśl, właściwa reakcja pojawia się naturalnie i spontanicznie. To co należy podkreślić to nie opróżnianie umysłu ale wolność do angażowania się.


+
abgal
ex Moderator
Posty: 1856
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:45

Re: Zen i sztuka myślenia

Nieprzeczytany post autor: abgal »

Abstrahując od powyższego tekstu i nie ujmując nic Sanbo-kyodan - warto pamiętać, że trudno nazwać ich mainstreamem zen w Japonii.
Bywa nawet poddawane w wątpliwość czy jest to buddyzm czy grupa 'inspirowana' buddyzmem.
Znani są m.in. z 'lekkiego' podejścia do praktyki koanów.
W Japonii mają znaczenie marginalne (co mocno kontrastuje z olbrzymim znaczeniem sanbo-kyodan na Zachodzie) - traktowana raczej jako jeden z tzw. 'nowych kultów' niż szkoła zen. Ciekawostka, że udzielali przekazów chrześcijańskim zakonnikom i duchownym - nie wiem czy dalej ma to miejsce.
Sanbo-kyodan ukształtowała euroamerykański pogląd na zen - m.in. przekonanie, że zen to niekoniecznie buddyzm czy też coś samoistnego - niezależnego od buddyzmu mahajany.
Z działalnością sanbo-kyodan związany jest również popularny na Zachodzie mit, jakoby w zen nie było istotne studiowanie sutr i praca nad właściwym poglądem. Jest oczywiście wręcz odwrotnie. Jak powiedział Yamada Mumon, opat świątyni rinzai, Myoushi-ji:
"Jeśli nie rozumiesz buddyzmu, nie znasz słów Dharmy, nieważne ile lat będziesz siedział - twoje zazen będzie próżne."

Amerykański religioznawca z Berkeley, Robert Sharf, pisze:
"Sanbokyodan has taken the antinomian and iconoclastic rhetoric of Zen literally, doing away with much of the disciplined ceremonial, liturgical, and intellectual culture of the monastery in favor of the single-minded emphasis on zazen and a simplified form of koan study"
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Zen i sztuka myślenia

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

"Sanbokyodan has taken the antinomian and iconoclastic rhetoric of Zen literally, doing away with much of the disciplined ceremonial, liturgical, and intellectual culture of the monastery in favor of the single-minded emphasis on zazen and a simplified form of koan study"

"Sanbokyodan posługuje się antynomiczną i ikonoklastyczną retoryką Zen w sposób dosłowny, pozbywając się w większości zdyscyplinowanej ceremonialnej, liturgicznej i intelektualnej kultury klasztornej na rzecz jednopunktowego nacisku na zazen i uproszczoną formę pracy z koanami."

Sambokyodan to jak wynikałoby z lektury Sharf'a przykład procesu modernizacji Buddyzmu, który w bezpośredni sposób obrazuje to w jak tacy jego propagatorzy na zachodzie jak D.T. Suzuki, A. Watts próbowali dokonać syntezy Zen z paradygmatem naukowym. Zainspirowani, w szczególności Suzuki, twierdzeniem W.James'a jakoby istniał rodzaj czystego, bezpośredniego doświadczenia religijnego, które istnieje poza wymiarem kulturowym, doszli do wniosku, że satori czy kensho to stan kiedy doświadcza się tego co stanowi esencje wszystkich religii.
Wracając do D.Loy'a, który wywodzi się z lini Harada-Yasutani i problemu tendencji do pojmowania praktyki jako sposobu na pozbycie się, wyeliminowanie procesu myślowego, nieodparcie nasuwa się wniosek, że jest to typowa manifestacja redukcjonistycznego punktu widzenia, zakładającego, że istnieje rodzaj idealnej Czystej Krainy, w której myśl, słowo są nieporządanymi gośćmi i których obecność wskazuje, że nasz praktyka pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Budującą jest interpretacja Loy'a, który mimo tego, że z rezerwą odnosi sie do próby analizy Sambokyodan przez Sharf'a - przypis zamieszczony w tekście (Zen and the way of the New Religions), z którego pochodzi powyższy fragment cytowany przez Abgala -, że mianowicie myśl i co za tym idzie słowo nie jest barierą stanowiącą przeszkodę na drodze ku owocnej praktyce. To nie myśl per se jest czymś co należy wyeliminować. To co stanowi problem to lgnięciem ku myślom. Pozbycie się tego nawyku również nie jest tym co buduje wolność. Wolność wynika ze swobodnego posługiwania się słowem wedle potrzeb i w zgodzie z wymogiem chwili.
Warto także zastanowić na psychologicznymi motywami, które skłaniają do tworzenia obrazu praktyki, której celem nadrzędnym miałoby być doświadczenie kensho, satori – stopienie się z absolutem – ostateczne pożegnanie się z neurotyczną osobowością naszych czasów. Mam wrażenie, że taka postawa może wynikać z potrzeby odsuwania od siebie kłopotliwych kwestii z życia codziennego. Dysocjacja jest powszechnym sposobem na wygaszanie kłopotliwych źródeł konfliktów emocjonalnych. Praktyka skierowana ku doświadczeniu esencji w wymiarze religijnym jest doskonałym sposobem na eliminację bolesnych i za razem wymagających cierpliwego i często długotrwałego procesu integracji wypartych części osobowości, które w skutek niesprzyjających warunków zostały zepchnięte w cień lecz paradoksalnie, pomimo chęci pozbycia się ich przy pomocy praktyki nieustannie pojawiają się i domagają poświęcenia im uwagi.

+
abgal
ex Moderator
Posty: 1856
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:45

Re: Zen i sztuka myślenia

Nieprzeczytany post autor: abgal »

Tomek pisze:"Sanbokyodan posługuje się antynomiczną i ikonoklastyczną retoryką Zen w sposób dosłowny"
Moim zdaniem przetłumaczyłeś to zdanie nieco tendencyjnie więc ja też przetłumaczę je tendencyjnie tylko w drugą stronę ;) :

"Sanbokyodan potraktowało antynomiczną i ikonoklastyczną retorykę zen literalnie"
Tomek pisze:Wracając do D.Loy'a, który wywodzi się z lini Harada-Yasutani
Dla jasności: Harada-Yasutani = sanbo-kyodan

W mojej opinii sanbo-kyodan przyczyniło się do spłycenia obrazu zen na Zachodzie - również w sferze językowej, o której, zdaje się, chcesz rozmawiać w tym wątku - to m.in. ujawnione w publikacjach związanych z tą grupą indywidualne rozmowy mistrz-nauczyciel przyczyniły się walnie do popularyzacji bezmyślnych zabaw 'zenkowym językiem' i namnożenia 'oświeconych istot' praktykujących przeróżny 'zen bez nauczyciela' itp.
Zwraca uwagę, że wśród zachodnich adeptów wadżrajany czy bon, mało się spotyka 'samoistnych nauczycieli' epatujących swym oświeconym poglądem. Jeśli chodzi o zen natomiast - jest to zjawisko nagminne. Można się zastanowić co by się stało gdyby zaczęto publicznie ujawniać i komentować sekretne nauki tantryczne wzorem tego co sanbo-kyodan uczyniło z komentarzami do koanów czy rozmowami mistrz-uczeń...
Tomek pisze: Sambokyodan to jak wynikałoby z lektury Sharf'a przykład procesu modernizacji Buddyzmu, który w bezpośredni sposób obrazuje to w jak tacy jego propagatorzy na zachodzie jak D.T. Suzuki, A. Watts próbowali dokonać syntezy Zen z paradygmatem naukowym.
Może i tak jest - nie mnie o tym sądzić.
Fakt faktem, że ma miejsce na Zachodzie sytuacja dość paradoksalna - przytłaczająca większość ludzi w Europie i Ameryce, którzy mieli kontakt z zen w tradycji japońskiej, mniema, że sanbo-kyodan to rzeczywisty obraz japońskiego zen. To trochę tak jakby ktoś powiedział, że rzeczywisty obraz chrześcijaństwa w Polsce przedstawia związek wyznaniowy "Stolica Boża i Barankowa, Apostołów w Duchu i Prawdzie, Alfa i Omega, Początek i Koniec" :lol:
Tomek pisze:Zainspirowani, w szczególności Suzuki, twierdzeniem W.James'a jakoby istniał rodzaj czystego, bezpośredniego doświadczenia religijnego, które istnieje poza wymiarem kulturowym, doszli do wniosku, że satori czy kensho to stan kiedy doświadcza się tego co stanowi esencje wszystkich religii.
Suzuki tak twierdził? No, no... A ja myślałem, że zen to mahajana...
Tomek pisze:typowa manifestacja redukcjonistycznego punktu widzenia, zakładającego, że istnieje rodzaj idealnej Czystej Krainy, w której myśl, słowo są niepożądanymi gośćmi i których obecność wskazuje, że nasz praktyka pozostawia jeszcze wiele do życzenia
Skąd pochodzi ta definicja Czystej Krainy? Jeszcze nie słyszałem o takiej.
Tomek pisze:Dysocjacja jest powszechnym sposobem na wygaszanie kłopotliwych źródeł konfliktów emocjonalnych.
Dysocjacja, palpitacja, defenestracja, dekapitacja... ;)
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Zen i sztuka myślenia

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

abgal pisze:W mojej opinii sanbo-kyodan przyczyniło się do spłycenia obrazu zen na Zachodzie - również w sferze językowej, o której, zdaje się, chcesz rozmawiać w tym wątku - (...) Można się zastanowić co by się stało gdyby zaczęto publicznie ujawniać i komentować sekretne nauki tantryczne wzorem tego co sanbo-kyodan uczyniło z komentarzami do koanów czy rozmowami mistrz-uczeń...
Czy mógłbyś posłużyć się jakimś konkretnym przykładem komentarzy do koanów, które WEDŁUG CIEBIE przyczyniły się do upublicznienia i w rezultacie spłycenia sekretnych nauk ?
Z mojego doświadczenia wynikałoby, że żaden komentarz, nie jest w stanie czegokolwiek jeżeli o koany chodzi spłycić. Myślę, że stanowisko zakładające to, że nauki - w tym przypadku koany - mogą być w jakiś sposób wypaczone wynika z założenia, że jakoby istnieje jakaś jedna niepodważalna wykładnia, która ma monopol na prawdę - owszem japończycy mają swoją prawdę sprawdzającą się w powiedzmy środowisku monastycznym ale my europejczycy nie możemy traktować ich prawdy za prawdę, która wyzwoli nas z tego na co większość koanów wskazuje - dualistyczną perspektywę, poczucie odizolowania manifestującą się impasem ...
TO przed czym stawia nas każdy z koanów jest łatwe do doświadczenia. Po prostu weź jakikolwiek z nich i przeczytaj. Odpowiedź, zakładając, że stać nas na szczerość pojawia się natychmiastowo ... ;)

Mówi się, że charakterystyczną cechą i zaletą Buddyzmu jest jego możliwość adaptowania się do zastanych warunków w obrębie kultury w której zapuszcza korzenie. Stanowi niejako tło na które projektowane są potrzeby i wyobrażenia, które są najważniejszymi cześciami składowymi danej kultury. W obrębie zachodnim Buddyzm w większości przypadków adaptuje się przy pomocy języka nauki i psychoterapii czego wynikiem jest przekonananie, że dotyczy on kwestii przeobrażania się (transformacji). W rezultacie powstaje uproszczona wersja, a mianowicie, że Buddyzm jest czymś na miarę 'nauki o szcześciu'. Indywidualistyczne podejście, które ma wyraz w nadmiernym koncentrowaniu się nad wewnętrznym doświadczeniem za pomocą medytacji i jednoczesne pomijanie lub poniejszanie kwestii społeczności (sanghi) ma często odwrotny efekt do zamierzonego, czyli zamiast redukować skłonności narcystyczne, efekt jest taki, że skłonności te nabierają mocy. Sharf posługując się analogią z historii Buddyzmu w Chinach wychodzi za założenia, że jest to jedynie przejściowy etap i nie należy na nim poprzestawać. To że preferujemy takie a nie inne nauki buddyjskie, które odpowiadają naszym potrzebom, nie koniecznie musi doprowdzić do utraty tego co Buddyzm mam nam jeszcze do zaoferowania. Prawdopodobnie przed nami długie lata, w trakcie których rozumienie myśli buddyjskiej ulegnie znacznemu pogłębieniu i to co dziś może niepokoić, z odległej perspektywy być może będzie postrzegane jako nieuchronny i konieczny etap w procesie asymilacji.

Fragmen wywiadu z Sharf'em (Tricycle Summer 07'):

Buddyści, podobnie jak Chrześcijanie mają niewielkie możliwości wyboru i traktują swoją tradycje w sposób wybiórczy. Buddyści Zen, powiedzmy preferują pewne teksty i komentarze, których z kolei nie używają wyznawcy Therawady czy Buddyści Czystej Krainy. Tym co mnie niepokoi nie jest selektywność tych, którzy odczytują Buddyzm jako naukową i racjonalną religię – jest to w pełni zrozumiałe biorąc pod uwagę świat w jakim żyjemy.W rzeczywistości jednak kwestią nie jest mylna interpretacja ale pytanie co tracimy w wyniku tego procesu.
Otóż aby pogodzić Buddyzm z nauką, buddyjski modernizm zaakceptował kartezjański dualistyczny obraz świata. Innymi słowy, nakreślono metafizyczną linią w poprzek świata: po jednej stronie znajduje się niematerialna, duchowa sfera umysłu, która jest właściwą domeną religii, z drugiej zaś strony jest świat rządzony prawami mechaniki i jest on domeną nauki. Jeżeli akceputuje się taki obraz świata, religia jest kompatybilna z nauką tylko wtedy kiedy sprowadzona jest do dziedziny wewnętrznego doświadczenia. Religia rozumiana w ten sposób nie ma wpływu na świat empiryczny. Rytuał ma wartość tylko pośrednią – jako sposób sprowokowania psychologicznej zmiany. Spójrzcie jak wielu Buddystów na zachodzie jest podejrzliwa wobec religijnych rytuałów. Wtedy jednak kiedy minimalizuje się wartość rytuału, ryzykuje się jednocześnie rozluźnieniem więzi jakie łączą społeczność i samą tradycję. To uważam za dosyć powżną stratę.
(...) pozbywając się wszystkiego tego co nie pasuje do naszej współczesnej perspektywy, osłabiamy zdolność tradycji, która pozwala jej na krytyczne spojrzenie na ową współczesną perspektywę. Buddyzm rozwinął się w bardzo odmiennym wobec naszego kontekście historyczno-kulturowym. Przykładowo tradycyjna epistemologia buddyjska nie akceptuje nieusuwalnego, kartezjańskiego rozdziału pomiędzy umysłem i materią. Większość buddyjskich filozofii utrzymuje, że umysł i obiekt powstają współzależnie, tak więc nie ma łatwego sposobu na odseparowanie swojego rozumienia świata od swiata jako takiego.


+
abgal
ex Moderator
Posty: 1856
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:45

Re: Zen i sztuka myślenia

Nieprzeczytany post autor: abgal »

Tomek pisze:Czy mógłbyś posłużyć się jakimś konkretnym przykładem komentarzy do koanów, które WEDŁUG CIEBIE przyczyniły się do upublicznienia i w rezultacie spłycenia sekretnych nauk ?
O koanach dużo już było i nie ma potrzeby do tego wracać. Nie widzę problemu w podejściu do koanów jakie prezentuje sanbo-kyodan póki ma to miejsce wewnątrz sanbo-kyodan.
Tomek pisze:owszem japończycy mają swoją prawdę sprawdzającą się w powiedzmy środowisku monastycznym ale my europejczycy nie możemy traktować ich prawdy za prawdę, która wyzwoli nas z tego na co większość koanów wskazuje
O, a dlaczego "nie możemy"? A skąd wiesz co "my" możemy traktować jako "prawdę, która nas wyzwoli"?
Tomek pisze:Myślę, że stanowisko zakładające to, że nauki - w tym przypadku koany - mogą być w jakiś sposób wypaczone wynika z założenia
Tyle, że koany to nie są nauki.
Tomek pisze:TO przed czym stawia nas każdy z koanów jest łatwe do doświadczenia. Po prostu weź jakikolwiek z nich i przeczytaj.
Tomek, od zadawania koanów są nauczyciele. Któryś raz już Cię proszę byś nie składał tego typu propozycji na tym forum.
Tomek pisze:Prawdopodobnie przed nami długie lata, w trakcie których rozumienie myśli buddyjskiej ulegnie znacznemu pogłębieniu
A co to jest "myśl buddyjska". Czy Dharma jest systemem filozoficznym?
Tomek pisze:prawdę, która wyzwoli nas z tego na co większość koanów wskazuje - dualistyczną perspektywę, poczucie odizolowania manifestującą się impasem ...
:506:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Zen”