wywiad z M.Braunek pisze:Buddyzm dla mnie jest pesymistyczny, to zamknięty krąg, z którego nie możemy się wydostać. Nie ma Boga, łaski, jesteśmy sami z bólem, z przemijaniem.
– Ale gdzie miałby być ten ktoś? Jeśli zaczynamy głęboko szukać, to okazuje się, że nie ma niczego na zewnątrz nas. Doświadczają tego wszyscy mistycy, niezależnie od religii. Buddyzm nie nazywa Boga Bogiem, ale to nie znaczy, że go odrzuca. Mamy poczucie, że dotknęliśmy tajemnicy, która jest poza wszelkim opisem, poza możliwością nazwania.
Brad Warner przynajmniej nie owija w bawełnę, mówi wprost dlaczego koncepcja Boga do niego przemawia – najwidoczniej Braunek nie jest odosobnioną postacią w tych kręgach zen, które nie wzbraniają się mówić o Bogu w kontekście buddyjskim ...
Brad Warner: Atheism and Buddhism
wywiad z M.Braunek pisze:W chrześcijaństwie jest raj, w islamie też, a w buddyzmie nicość, pustka.
– Raczej mówi się o pustce niż o nicości. Chodzi o to, że to „coś” bez nazwy jest pełnią wszystkiego, ale w tej pełni nic się nie wyróżnia, nie ma lepszych ani gorszych.
(…)
Jak długo pani praktykowała, żeby doświadczyć czegoś takiego?
– Można to osiągnąć w każdym momencie. Nie ma żadnych obiektywnych warunków, które gwarantowałyby osiągnięcie tego stanu. Nikt nikomu nie obieca i nie powie: „Słuchaj, jeśli usiądziesz na tyle i tyle, to doświadczysz tajemnicy”. Niektórzy doświadczają tego od razu, inni muszą czekać latami.
Damian907 pisze:Być może trochę spóźnione przemyślenia
, ale uważam że nie warto "mieszać" nauk buddyjskich z np. chrześcijaństwem, nawet jeśli rozmawia się z osobami wyznającymi tą religię.
Myślę, że prawdziwym źródłem tego, że „Bóg” nadal pojawia się współcześnie w naukach buddyjskich, nie jest próba „mieszania” buddyzmu z chrześcijaństwem – oczywiście w skrajnych przypadkach tak się dzieje – lecz „stary” problem, o którym Budda przestrzega w Mulapariyaya Sutta. Oto fragment komentarza Thanissaro Bhikkhu do tej sutty:
"Od dawna istniała – i nadal istnieje – powszechna tendencja, aby tworzyć „buddyjską” metafizykę, w której doświadczenie pustki, Nieuwarunkowanego, ciała Dharmy, natury Buddy, rigpy, itd., funkcjonuje jako tło istnienia, z którego „Wszystko” - całość naszego zmysłowego i mentalnego doświadczenia – się wyłania, i do którego powracamy, kiedy medytujemy. Niektórzy ludzie myślą, że teorie te są wymysłami uczonych, którzy nie posiadają bezpośredniego medytacyjnego doświadczenia, faktycznie jednak najczęściej teorie te pojawiały się pośród medytujących, którzy etykietują (lub słowami [Mulapariyaya Sutty] „postrzegają”) pewne doświadczenie medytacyjne, jako ostateczny cel i w subtelny sposób identyfikują się z nim (jak wtedy, kiedy mówi się nam, że „jesteśmy świadomością”), później zaś widzą ten poziom doświadczenia, jako tło istnienia, z którego pochodzi całe pozostałe doświadczenie.
Jednak, zamiast podążać za tym sposobem myślenia, Budda uderza w sam jego rdzeń: w wyobrażenie abstrakcyjnej zasady, „do czegoś” (immanencja) i „z czegoś” (emanacja) nakładanej na doświadczenie. Jedynie osoba niepoinstruowana, jak twierdzi, mogłaby odczytywać doświadczenie w ten sposób. W przeciwieństwie, osoba poinstruowana powinna szukać innego rodzaju „rdzenia” - rdzenia cierpienia doświadczanego w bieżącej chwili – i dostrzec w nim doświadczenie rozkoszy. Rozwijanie dystansu wobec tej rozkoszy powoduje, żę praktykujący może pojąć czym jest proces stawania się , porzucić w nim swoje uczestnictwo, i tym samym, osiągnąć prawdziwe Przebudzenie".
(accesstoinsight)
Pozdrawiam +