linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Z wątku ,,Karmapa modlący się do linii Karmapów?":
paolo pisze: Zauważ, że wielu Karmapów miało wizje swoich poprzedników, którzy udzielali im nauki, porady itp. Na przykład II Karmapa miewał wizje I Karmapy, który udzielał mu porad. Można to sprawdzić czytając biografie Karmapów.
Zaproponuję pewien eksperyment porównawczy :).

Galileusz (Galileo Galilei) włoski astronom, matematyk, fizyk, filozof uważany za prekursora współczesnej fizyki, urodził się 15 lutego 1564 i zmarł 8 stycznia 1642.
Isaac Newton angielski fizyk, matematyk, astronom, filozof, alchemik. Odkrywca zasad dynamiki, prawa powszechnego ciążenia, twórca mechaniki klasycznej urodził się rok po śmierci Galileusza - 4 stycznia 1643 (inna data narodzin - 25 grudzień 1642).
Newton był kontynuatorem myśli Galileusza - pomiary Galileusza posłużyły Newtonowi za podstawę do sformułowania praw ruchu.
Dokładnie 300 lat po śmierci Galileusza 8 stycznia 1942 urodził się Stephen Hawking brytyjski astrofizyk, kosmolog i fizyk teoretyk.
Hawking wielokrotnie podkreślał ten fakt (narodzin 300 lat po Galileuszu) jak również poczucie związku z postacią Galileusza.
Jeśli chodzi o rozwój nauki to istnieją tu niewątpliwie podobieństwa do buddyjskich linii przekazu czy kontynuacji - następcy korzystają z wiedzy, nauk swoich poprzedników i rozwijają je. W historii nauki często podkreśla się tego rodzaju influencje wskazując na istnienie linii kontynuatorów w jakiejś dziedzinie nauki.

Co sądzicie o tego rodzaju analogiach? :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Co sądzicie o tego rodzaju analogiach? :)
że na tej zasadzie, to swobodnie można dorzuci do tego jeszcze, czy to linie przekazu w filozofii, psychologi, sztuce czy rzemiośle... no i doszukiwac się w nich analogii do Tulku :)

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:że na tej zasadzie, to swobodnie można dorzuci do tego jeszcze, czy to linie przekazu w filozofii, psychologi, sztuce czy rzemiośle
Witaj,
nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Co to znaczy ,,na tej zasadzie"? To znaczy na jakiej zasadzie? Dorzucać można sobie różne rzeczy wedle własnego uznania ale co to ma wspólnego z tym o czym ja pisałem? Czy ja użyłem słowa ,,tulku"?

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Co to znaczy ,,na tej zasadzie"? To znaczy na jakiej zasadzie? Dorzucać można sobie różne rzeczy wedle własnego uznania ale co to ma wspólnego z tym o czym ja pisałem? Czy ja użyłem słowa ,,tulku"?
nie, nie użyłeś słowa ''tulku'' - lecz wziąłeś wypowiedź, która odnosi się do tulku /Karmapa jest tulku, tak na marginesie, to był pierwszym buddyjskim tulku w Tybecie/. a pomijając to, pomijasz tu cały kontekst, który ma znaczenie w związku z tą wypowiedzią do której się odnosisz. no i na tej zasadzie, to można wtedy odnaleźc sobie w tym dowolną analogię do czegoś, co nam pasuje :)

ujmę to inaczej - Galileusz, Newton, Hawking, to jakaś linia przekazu jest, która przekazuje sobie wiedzę w ramach wizji, udziela w tych wizjach nauk i porad, itp, oraz wskazuje, gdzie urodzi się kolejny z tej linii?

analogię, którą - jak rozumiem - proponujesz, można by odnieśc np do czegoś takiego: że oto kiedyś żył sobie jakiś buddyjski mistrz, a po nim jakiś następny mistrz, któremu odpowiadały nauki tego poprzedniego i np uprościł je bądź rozwiną, a następnie po iluś set latach, pojawił się jakiś kolejny mistrz, któremu odpowiadały nauki, tego pierwszego mistrza i czuł z nim związek. no i masz coś podobnego do tego, co zaprezentowałeś... bywa. tylko, niby co w związku z tym, że podobne - co z tego miałoby wynikac? :)

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:nie, nie użyłeś słowa ''tulku'' - lecz wziąłeś wypowiedź, która odnosi się do tulku
Ale czy o kontekst ,,tulku" mi chodzi w tym wątku? :) To jest nowy wątek, z nowym kontekstem a nie kontynuacja starego.
kunzang pisze:analogia, którą - jak rozumiem - proponujesz, może się donosi np do tego, że kiedyś żył sobie jakiś mistrz, a po nim jakiś następny mistrz, któremu odpowiadały nauki tego poprzedniego i np uprościł je bądź rozwiną, a następnie po trzystu latach pojawił się jakiś kolejny mistrz, któremu odpowiada nauki, tego pierwsze i czuł z nim związek. no i masz coś podobnego do tego, co zaprezentowałeś... bywa.
To znaczy tak rozumiesz tę analogię :).

Wracając do podanego przez Ciebie linku: https://pl.wikipedia.org/wiki/Tulku
,,istota, która manifestuje się w postaci ludzkiej przez wiele kolejnych inkarnacji, w przeciwieństwie do innych istot odradzająca się w świadomy sposób, aczkolwiek nie zawsze pamiętająca swoje poprzednie żywoty"
,,Najbardziej znanym przykładem tulku jest dalajlama, który jest uważany za emanację bodhisattwy współczucia - Awalokiteśvary (tyb. Czenrezig). Wyznawcy buddyzmu tybetańskiego wierzą, że od 1391 roku odradzał się on 14 razy.
Według tej części buddystów, którzy wierzą w istnienie tulku, pierwszą świadomie odradzającą się istotą tego typu, którego linia trwa do dnia dzisiejszego, był (i jest) karmapa"
,,Tulku, zgodnie z tym podejściem, odpowiada tantrycznemu przekształceniu owego ponownego odrodzenia praktykującego."

Krótko mówiąc istnienie ,,instytucji tulku" opiera się w dużym stopniu na wierze. Przede wszystkim na wierze wyznawców ale bywa też, że i samego tulku gdyż tulku nie musi wiedzieć, że jest tulku - nie musi ,,pamiętać" swojego poprzedniego życia.
Drugim aspektem natomiast, mniej opartym na wierze a bardziej weryfikowalnym empirycznie jest to co ,,niesie" ze sobą linia tulku. A więc pewien poziom realizacji czy wglądu który podlega dalszemu rozwojowi. A przede wszystkim poziom współczucia ( bodhiczity) który jest najważniejszym warunkiem (oprócz intencji) do rozpoczęcia ,,linii tulku".
Jeszcze cytat z Berzina:
,,Jego Świątobliwość Dalajlama mawia, że jedyną pewną rzeczą jaką można powiedzieć o młodych tulku, to, że są oni dziećmi posiadającymi ogromny pozytywny potencjał z poprzedniego życia. Jednak, aby móc rozwinąć te talenty i dobre nawyki w obecnym życiu, potrzebne są jeszcze pozytywne okoliczności."

Moja analogia dotyczyła właśnie tego wyjątkowego potencjału. Nie była to analogia dosłowna.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Moja analogia dotyczyła właśnie tego wyjątkowego potencjału.
a skąd się wziął wg Ciebie, ten wyjątkowy potencjał u Galileusza, Newtona i Hawkinga?

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:witaj
leszek wojas pisze:Moja analogia dotyczyła właśnie tego wyjątkowego potencjału.
a skąd się wziął wg Ciebie, ten wyjątkowy potencjał u Galileusza, Newtona i Hawkinga?
Jak to skąd? Twoim zdaniem musiał się skądś wziąć?
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:(...)Jeśli chodzi o rozwój nauki to istnieją tu niewątpliwie podobieństwa do buddyjskich linii przekazu czy kontynuacji - następcy korzystają z wiedzy, nauk swoich poprzedników i rozwijają je. W historii nauki często podkreśla się tego rodzaju influencje wskazując na istnienie linii kontynuatorów w jakiejś dziedzinie nauki.

Co sądzicie o tego rodzaju analogiach? :)
że są powszechne, ponieważ mają miejsce w szamanizmie, chrześcijaństwie, islamie, filozofii, psychologii, sztuce, rzemiośle, itd...
leszek wojas pisze:Jak to skąd?
no właśnie... jak uważasz - skąd?
leszek wojas pisze:Twoim zdaniem musiał się skądś wziąć?
na ten moment nie mam zdania, stąd pytam Ciebie, ponieważ to Ty przedstawiasz niedosłowną analogię pomiędzy kolejnymi Karmapami, a Galileuszem, Newtonem i Hawkingiem, tyczącą się wyjątkowego potencjału

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze: stąd pytam Ciebie, ponieważ to Ty przedstawiasz niedosłowną analogię pomiędzy kolejnymi Karmapami, a Galileuszem, Newtonem i Hawkingiem, tyczącą się wyjątkowego potencjału
Może podam jakiś przykład w moim odczuciu przybliżający tę analogię.

Przypuśćmy, że jakieś dziecko zostało rozpoznane jako tulku - przykładowo jako inkarnacja wybitnego lamy. Jak do tego doszło? Osoba (bądź kilka osób) uważana za autorytet (na przykład jakiś znany nauczyciel) miała sen w którym dostrzegła szczegóły dotyczące narodzin tego dziecka. Następnie zostało to potwierdzone przez wyrocznię. Być może jeszcze lama (jego poprzednia inkarnacja) pozostawił list w którym podał pewne szczegóły dotyczące swojego odrodzenia. Z punktu widzenia wyznawcy wszystko opiera się na wierze czy też zaufaniu do autorytetów. Wyznawca przede wszystkim wierzy w reinkarnację, następnie wierzy w słowa nauczyciela, że miał sen wskazujący na konkretne dziecko, wierzy w orzeczenie wyroczni, wierzy w informacje zawarte w liście którego nie czytał.

Druga możliwość. W jakiejś tybetańskiej rodzinie rodzi się dziecko które wykazuje niezwykły talent, potencjał duchowy. Od najmłodszych lat wykazuje duże zainteresowanie naukami buddyjskimi. Bardzo szybko się uczy. Wykazuje się głębokim zrozumieniem nauk, potrafi dyskutować na ten temat z dorosłymi jak równy z równym. Rodzice i osoby z otoczenia dziecka dostrzegają to i ponieważ wierzą w reinkarnację podejrzewają, że dziecko jest inkarnacją jakiegoś lamy gdyż wierzą, że taki potencjał nie jest dziełem przypadku tylko rezultatem poprzedniego życia. To jest właśnie to o czym wspominał Dalajlama - dostrzeżenie dużego potencjału dziecka. Rodzice dziecka mogą oczekiwać, że ktoś pojawi się by rozpoznać w dziecku inkarnację lamy co się może zdarzyć lub też nie.

Teraz przyjrzyjmy się ,,linii naukowej".
Galileusz i Newton byli w swoich czasach jednostkami absolutnie wyjątkowymi. W tamtych czasach wybitnych ludzi nauki zajmującymi się naukami ścisłymi było bardzo niewielu. Obaj są kamieniami milowymi nauki w skali całej ludzkości. Ktoś będący zwolennikiem reinkarnacji - wierzący, że potencjał ludzki nie bierze się z niczego tylko jest rezultatem poprzedniego życia mógłby w prosty sposób dojść do wniosku, że jeden z nich (Newton) jest inkarnacją drugiego (Galileusza). Rozumowanie mogłoby przebiegać w następujący sposób: tak wielki potencjał jak Newtona nie mógł wziąć się z niczego tylko wymagał wybitnego ,,poprzednika". Analizując daty śmierci wybitnych uczonych ,,w okolicy" narodzin Newtona doszedł do wniosku, że jedynym wybitnym uczonym który zmarł do roku wstecz przed narodzinami Newtona był właśnie Galileusz. A więc nie było tutaj proroczych snów, listu ani orzeczenia wyroczni tylko prosta statystyka :).

Czy te rozumowania różnią się w istotny sposób od siebie?
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Czy te rozumowania różnią się w istotny sposób od siebie?
EDIT
nie, nie różnią się w istotny sposób od siebie, ponieważ te rozumowania nie mają nic wspólnego z nauką, tylko opierają się na określonej wierze.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:
leszek wojas pisze:Czy te rozumowania różnią się w istotny sposób od siebie?
nie, nie różnią się w istotny sposób od siebie, ponieważ zarówno jedno jak i drugie nie ma nic wspólnego z nauką, tylko opiera się na określonej wierze.
Naprawdę nie ma nic wspólnego z nauką? :) Niezależnie od tego czy wierzymy w to, że inkarnują jakieś poszczególne jednostki to dostrzegamy ,,szkiełkiem i okiem" rozwój pewnego potencjału (o ile taki rozwój faktycznie ma miejsce). W przypadku linii tulku możemy dostrzec rozwój współczucia, mądrości czy efektywnej pomocy innym (zręcznych środków) a w przypadku ,,naukowych tulku" widzimy rozwój - doskonalenie się wiedzy z jakiejś dziedziny oraz ewentualnie korzyści płynące z praktycznego wykorzystania tej wiedzy dla dobra ludzkości.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Naprawdę nie ma nic wspólnego z nauką? :)
inkarnacja nie - ją przedstawiłeś i do niej się odniosłem.
leszek wojas pisze:Niezależnie od tego czy wierzymy w to, że inkarnują jakieś poszczególne jednostki to dostrzegamy ,,szkiełkiem i okiem" rozwój pewnego potencjału (o ile taki rozwój faktycznie ma miejsce). W przypadku linii tulku możemy dostrzec rozwój współczucia, mądrości czy efektywnej pomocy innym (zręcznych środków) (...)
no więc właśnie, taki rozwój niekoniecznie ma miejsce w przypadku tulku - ilośc skandali z tulku na przestrzeni wieków, po czasy dzisiejsze, wyraźnie na to wskazuje. to z jednej strony, a z drugiej - tak w ramach przykładu - była taka przestrzeń, że pomiędzy dwoma najbardziej znanymi tulku, czyli Karmapami i Dalajlamami, miała miejsce wrogośc i wojny /jedni stawiali na państwo świeckie, drudzy na religijne/.
leszek wojas pisze:(...) a w przypadku ,,naukowych tulku" widzimy rozwój - doskonalenie się wiedzy z jakiejś dziedziny oraz ewentualnie korzyści płynące z praktycznego wykorzystania tej wiedzy dla dobra ludzkości.
lub prowadzące ku jej zagładzie - bo skoro porównujesz naukowców do tulku, to bywa z nimi tak jak z tulku, a ci bywają różni.
tak przy okazji, zamiast Newtona można by tu podstawic Leibniza, ur 1646, gdyż tulku rodzą się na przestrzeni paru lat od śmierci poprzednika.

reasumując. dla mnie, to co proponujesz jest powszechne - jeżeli już - ponieważ /jak wspomniałem/ w związku z takim podejściem do uczonych, jak proponujesz, a w ramach analogi, można to też odnieśc nie tylko do buddyzmu tybetańskiego, ale także do szamanizmu, innych religii czy nauk humanistycznych, itd... przy założeniu oczywiście, że będą miały miejsce sprzyjające warunki, jak sam zauważyłeś odnośnie warunków. buddyzm tybetański po prostu nie jest tu niczym specjalnym.
takie jest me zdanie na ten temat, skoro pytałeś, co się o tych analogiach sądzi.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:
kunzang pisze:a skąd się wziął wg Ciebie, ten wyjątkowy potencjał u Galileusza, Newtona i Hawkinga?
Jak to skąd? Twoim zdaniem musiał się skądś wziąć?
Gdy mówimy o tulku, mamy na myśli świadome odradzanie się, nie to przypadkowe, zgodne z przeważającą tendencją w umyśle, zatem pytanie "skąd?" wzięła się ta zdolność, która dała początek linii jest dla mnie szczególnie istotna. Alexander Berzin w artykule „Kierowanie odradzaniem się: tybetański system tulku” (można znaleźć w wyszukiwarce) pisze tak:
Wymagania dotyczące stworzenia linii tulku

Jeśli nie jest się jeszcze Buddą, aby utworzyć linię tulku (reinkarnujący się lama numer jeden, jego następne odrodzenie, kolejne odrodzenie, jeszcze kolejne, itd.) potrzeba zasadniczo trzech rzeczy. Po pierwsze, potrzebna jest nam, bardzo, bardzo silna bodhiczitta. Jest ona motywacją, która kieruje cały nasz umysł, serce i energię w kierunku stania się Buddą, by móc pomagać wszystkim najlepiej jak tylko można.

Następnie potrzebne są silne modlitwy i życzenia, które niejako popychają naszą energię w kierunku umożliwiającym przejawienie się w takich okolicznościach, w jakich będzie się mogło najlepiej pomagać innym. Aby to mogło się wydarzyć, trzeba tego chcieć. Modlitwa oznacza w tym kontekście skierowanie naszych energii w określonym kierunku, a kierunkiem tym jest powrócenie w przyszłym życiu w takiej formie, w takiej rodzinie, w takiej sytuacji itd., które będą stwarzać najlepsze okoliczności by pomagać innym. Modlitwa taka nie oznacza, że modlimy się do Boga, do Buddy, czy kogoś innego na zewnątrz. Jest ona po prostu ukierunkowywaniem naszych własnych energii: „obym miał jasność umysłu, aby móc kogoś zrozumieć i mu pomóc”. Nie zwracamy się z prośbami do nikogo na zewnątrz, aby nas czymś obdarzył. To my sami podejmujemy mocną decyzję, że zrobimy to sami. W istocie podejście takie, nie jest wcale obce naszemu sposobowi myślenia, gdyż jest to coś, co normalnie robimy; nie jest to więc czymś niezwykłym, obcym naszej naturze. Na przykład, gdy jesteśmy bardzo zmęczeni, a nasze dziecko właśnie czegoś od nas chce, poprzez wyrażenie mocnego życzenia jesteśmy w stanie obudzić w sobie energię, by mu pomóc. Być może nie formułujemy takiego życzenia w bardzo świadomy sposób, ale po prostu mówimy sobie: „muszę zaopiekować się moim dzieckiem”, dodając sobie w ten sposób energii. W takim stwierdzeniu jest wyraźna intencja i określony kierunek. Z punktu widzenia buddyzmu tybetańskiego, modlitwa jest dokładnie tym samym.

Potrzebne są nam więc silna motywacja bodhiczitty i modlitwa. Trzecia potrzebna rzecz to pewne umiejętności czy też pewien poziom osiągnięcia – albo w trakcie fazy tworzenia praktyki tantrycznej, co oznacza, że jest się w stanie zrobić to, co opisywaliśmy na poziomie wyobraźni bądź też w fazie spełniającej, co oznacza, że jest się faktycznie w stanie zrobić to swoim systemem energii. Tak więc, by uzyskać pewną kontrolę nad swoim odrodzeniem, wystarczy prowadzić tę praktykę w czasie śmierci. To wystarczy.

Aby to zrobić, nie trzeba być więc Buddą. Nie trzeba nawet mieć bezpośredniego doświadczenia pustki, czy rzeczywistości. Oczywiście, trzeba mieć pewne jej zrozumienie, ale nie musi to być bezpośrednie niekonceptualne doświadczenie pustki. Tak więc zapoczątkowanie linii tulku nie jest aż tak bardzo trudne.
A. Berzin zaznacza, że z tych trzech wymagań najważniejsza jest bodhiczitta, bo pozwala zachować równowagę i przetrwać inne trudności. Ale załóżmy, że naukowiec o ścisłej specjalności ma również wyjątkowy dar koncentracji umysłu i nie jest tak łatwo go rozproszyć. Motywację do dalszej pracy nad rozpoczętym, niedokończonym dziełem może mieć równie silną, jak zdolność skupienia, także pragnienie znalezienia miejsca, w którym mógłby tę pracę kontynuować i zdolność skierowania w nie własnej energii (jeśli cokolwiek o niej wie). Natomiast problem dla mnie jest głównie taki: skąd ów reinkarnujący się świadomie naukowiec miałby wiedzieć o tym, co dzieje się po śmierci i jak tę śmierć daje się wykorzystać do zapoczątkowania linii tulku?

Według mnie,wiedza taka byłaby niezbędna (nie wspomnę już o wypraktykowaniu pewnych zachowań i doprowadzeniu ich do poziomu automatycznie działającego nawyku), ponieważ trzeba jej w chwili śmierci użyć bardzo szybko i nie ma tu czasu na przypadkowe eksperymenty czy spontaniczne „eureka”. Mam na myśli oczywiście sam początek linii, bo potem kolejne odrodzenia odbywają się niejako z automatu, ale też, jak zaznaczył Kunzang, nie muszą dać oczekiwanego efektu na skutek niewystarczających warunków do rozwinięcia potencjału.

Chcąc, nie chcąc, ja musiałabym założyć, że zapoczątkował „naukową” linię tulku ktoś, kto wierzył w reinkarnację, znał nauki buddyjskie (hinduistyczne?) i spróbował je wypraktykować. Ponadto, ktoś, kto niezmiennie dążył do odkrywania w naukach ścisłych tego, co jest bliskie buddyzmowi. I w tym sensie na przykład, nie zdziwiłoby mnie, gdyby taką osobą był Pitagoras, który zresztą chyba żył w czasach Buddy, który wierzył w reinkarnację, i o którego umiejętnościach krążyły niesamowite historie (są trochę opisane na wiki).

Jestem skłonna również przypuszczać, że S. Hawking mógłby mieć coś wspólnego z linią tulku ze względu na niesamowitą moc umysłu przy braku szczególnego przywiązania do ciała fizycznego (nie stało się ono w ostatecznym rozrachunku przyczyną ograniczeń dla umysłu) oraz ze względu na jego dążenie do stworzenia „teorii wszystkiego”, która obejmowałaby także otwarte modele wszechświata.

Z fizyków zwrócił jeszcze moją uwagę Neil Turok, którego pracę rzeczywiście nazwałabym pracą bodhisattwy.
Moje życzenie: odkryć przyszłego Einsteina w Afryce


Pozdrawiam, gt


Ps. Zachęcam do przeczytania artykułu A. Berzina.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:Gdy mówimy o tulku
leszek wojas pisze: Ale czy o kontekst ,,tulku" mi chodzi w tym wątku? :)
GreenTea pisze:Chcąc, nie chcąc, ja musiałabym założyć, że zapoczątkował „naukową” linię tulku ktoś, kto wierzył w reinkarnację, znał nauki buddyjskie
Ale dlaczego ktoś miałby zakładać jakąś naukową linię tulku? :)
GreenTea pisze:Ps. Zachęcam do przeczytania artykułu A. Berzina.
Ale kogo zachęcasz? :) Ten artykuł był już tu przeze mnie cytowany:
leszek wojas pisze:Jeszcze cytat z Berzina:
,,Jego Świątobliwość Dalajlama mawia, że jedyną pewną rzeczą jaką można powiedzieć o młodych tulku, to, że są oni dziećmi posiadającymi ogromny pozytywny potencjał z poprzedniego życia. Jednak, aby móc rozwinąć te talenty i dobre nawyki w obecnym życiu, potrzebne są jeszcze pozytywne okoliczności."
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
GreenTea pisze:Chcąc, nie chcąc, ja musiałabym założyć, że zapoczątkował „naukową” linię tulku ktoś, kto wierzył w reinkarnację, znał nauki buddyjskie (hinduistyczne?) i spróbował je wypraktykować.
niekoniecznie w tym kontekście, trzeba tu do buddyzmu i hinduizmu się odwoływac /jak dla mnie/... od razu przychodzi mi tu na myśl Pitagoras i Jego uczniowie. biorąc pod uwagę stare czasy, gdy nauka i tzw duchowośc w jedności bywały.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:Ale dlaczego ktoś miałby zakładać jakąś naukową linię tulku? :)
Odniosłam się tylko do wcześniejszej rozmowy, a konkretniej do zasadności pytania "skąd?" w sytuacji, gdyby rzeczywiście wziąć pod uwagę możliwość linii tulku w nauce. Jeśli natomiast chodzi Ci jedynie o podobieństwa zewnętrzne typu: ktoś zdobywa racjonalną drogą wiedzę i na bazie tej wiedzy kontynuuje rozwój nauki, korzystając z odkryć swoich poprzedników, czując się z nimi bardziej lub mniej związanym (związanym z pewną linią myślenia, nazwijmy to "szkołą"), to o czym tu właściwie dyskutować? Sądziłam, że masz na myśli pewien potencjał kwalifikujący do wielkich odkryć, u źródeł którego nie tkwi zwykły tryb przyswajania wiedzy przyjęty w szkolnictwie, a na przykład pamięć z poprzednich żywotów. Mogę sobie tylko zgadywać, o co chodzi, bo w gruncie rzeczy nie napisałeś dokładniej, co masz na myśli, może pole morfogenetyczne Sheldrake'a?


Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Przede wszystkim uczestnicząc w tej dyskusji należy się więcej uśmiechać :) to poprawia atmosferę dyskusji :)
GreenTea pisze:Odniosłam się tylko do wcześniejszej rozmowy, a konkretniej do zasadności pytania "skąd?" w sytuacji, gdyby rzeczywiście wziąć pod uwagę możliwość linii tulku w nauce.
Nie ja wprowadziłem termin ,,tulku" do tej dyskusji. :)
To jest wewnętrzny termin w buddyzmie tybetańskim i takie są też jego odniesienia. To co pisze Berzin o liniach tulku odnosi się wyłącznie do buddyzmu tybetańskiego.
Jeśli nawet rozpatrywać linię ,,naukowych inkarnacji" jakiejś wybitnej jednostki naukowej to nie musi się ona stosować (ta linia) do zasad tybetańskich. W hinduizmie na przykład proces rozwoju w w cyklu inkarnacji jest bardziej związany z relacją z osobowym Bogiem a nie z bodhiczittą rozumianą po tybetańsku: ,,Według jednego z głównych nurtów filozoficznych, Wisznuizmu, krąg reinkarnacji może być przerwany po oczyszczeniu karmy oraz pozbyciu się materialnych pragnień w procesie rozwinięcia miłości do Osobowego Boga." (wiki) W spirytyzmie natomiast: ,,Celem wcielenia się jest zawsze rozwój i zdobywanie wiedzy na polu intelektualnym i moralnym. ... na pewnym etapie, gdy Duch posiada wystarczającą wiedzę, sam może wybierać swoją drogę, a co za tym idzie decydować o tym, na jakie wcielenie, na jakie wyzwania się zdecyduje." (spirytyzm.pl)
Dlaczego linia ,,naukowych inkarnacji" miałaby być skonstruowana na zasadach tybetańskich i podlegać takim zasadom?

Pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Przede wszystkim uczestnicząc w tej dyskusji należy się więcej uśmiechać
z natury jestem ponurakiem, więc przy tej tendencji nawykowej sobie zwykle pozostaję, tak jak i przy tej tendencji, że maski innego stanu niż obecny, się nie wkłada, bo to innych w błąd wprowadza :]

pozdrawiam
:14:
leszek wojas pisze:Nie ja wprowadziłem termin ,,tulku" do tej dyskusji. :)
ale też wleczesz tego trupa, i to całkiem rozlegle posługując się tym truchłem w prezentowaniu swego poglądu
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:z natury jestem ponurakiem, więc przy tej tendencji nawykowej sobie zwykle pozostaję, tak jak i przy tej tendencji
Ależ zdaję sobie z tego sprawę :) ta uwaga nie była skierowana osobiście do Ciebie :)
kunzang pisze:ale też wleczesz tego trupa, i to całkiem rozlegle posługując się truchłem
Nie postrzegam tego jako wleczenia jakiegoś tam ,,trupa" :) taka terminologia jest mi raczej obca. Używałem tego terminu (tulku) gdyż został do tej dyskusji wprowadzony a może nawet przywleczony ;)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:
kunzang pisze:z natury jestem ponurakiem, więc przy tej tendencji nawykowej sobie zwykle pozostaję, tak jak i przy tej tendencji
Ależ zdaję sobie z tego sprawę :) ta uwaga nie była skierowana osobiście do Ciebie :)
nie szkodzi - bywa, że w ramach tendencji nawykowej do poczuwania się do czegoś, sobie folguję.
leszek wojas pisze:
kunzang pisze:ale też wleczesz tego trupa, i to całkiem rozlegle posługując się truchłem
Nie postrzegam tego jako wleczenia jakiegoś tam ,,trupa" :)
nie, no jasne, to nie jest: jakiś tam trup - to jest: trup tulku.
leszek wojas pisze:taka terminologia jest mi raczej obca.
odnoszę wrażenie, że już się z nią trochę zapoznałeś.
leszek wojas pisze:Używałem tego terminu (tulku) gdyż został do tej dyskusji wprowadzony a może nawet przywleczony ;)
wiesz jak jest... ciec miotłą różne trupy wlecze i komuś czasami jakiś tam w oko wpadnie - na szczęście mają one swój kres głównie w śmietniku.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:to nie jest: jakiś tam trup - to jest: trup tulku
Co Ty, tulku wiecznie żywy :)
kunzang pisze:odnoszę wrażenie, że już się z nią trochę zapoznałeś
A miałem wybór, skoro trup tulku został tu bez mojej zgody przywleczony? ;)
kunzang pisze:wiesz jak jest... ciec miotłą różne trupy wlecze
cóż, pewnie choroba zawodowa :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:A miałem wybór, skoro trup tulku został tu bez mojej zgody przywleczony? ;)
zawsze masz wybór - mogłeś go nie wlec.
leszek wojas pisze:cóż, pewnie choroba zawodowa :)
nie, nie, taki odruch bezwarunkowy raczej... cóż, bywa.

Pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze: zawsze masz wybór - mogłeś go nie wlec.
Toteż i go nigdzie nie wlekłem, zapoznałem się tylko z terminologią :)

Dobranoc
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Toteż i go nigdzie nie wlekłem, zapoznałem się tylko z terminologią :)
nie wiem czy wiesz, ale ona jest martwa.

...branoc
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:Dlaczego linia ,,naukowych inkarnacji" miałaby być skonstruowana na zasadach tybetańskich i podlegać takim zasadom?
Pytanie nie do mnie, niczego takiego tutaj nie twierdziłam, wręcz przeciwnie, starałam się wykazać, jakie warunki musiałyby być spełnione, żeby w ogóle móc odnieść się do tradycji tybetańskiej. Proponuję natomiast, żebyś rozważył zasadność cytatu, którym posłużyłeś się w pierwszym poście, jest w nim mowa o szczególnym pobieraniu nauk od poprzedników: poprzez ich wizje (manifestacje), wcześniej w wątku, z którego pochodzi cytat, była też mowa o medytacjach na ich formy i modlitwach do nich. Umieszczanie pod takim właśnie cytatem wypowiedzi o „niewątpliwych podobieństwach do buddyjskich linii przekazu czy kontynuacji” kojarzyć się może różnie. Jeśli nie ma zgody na wolne skojarzenia, to bardzo proszę, oddaję Ci głos, wyjaśnij dokładnie, co miałeś na myśli, wskazując na podobieństwa.

leszek wojas pisze:Przede wszystkim uczestnicząc w tej dyskusji należy się więcej uśmiechać :) to poprawia atmosferę dyskusji :)
Przede wszystkim należy rozważać w Ateneum. :coolwink:


Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Dzień dobry :)
kunzang pisze: nie wiem czy wiesz, ale ona jest martwa.
A to już zależy od podejścia, jeśli ktoś postrzega słowa jako martwe to będą dla niego martwe, jeśli ktoś postrzega je jako żywe to będą żywymi słowami :)
GreenTea pisze:Proponuję natomiast, żebyś rozważył zasadność cytatu, którym posłużyłeś się w pierwszym poście, jest w nim mowa o szczególnym pobieraniu nauk od poprzedników: poprzez ich wizje (manifestacje), wcześniej w wątku, z którego pochodzi cytat, była też mowa o medytacjach na ich formy i modlitwach do nich. Umieszczanie pod takim właśnie cytatem wypowiedzi o „niewątpliwych podobieństwach do buddyjskich linii przekazu czy kontynuacji” kojarzyć się może różnie.
Proponuję cytować zdanie z pierwszego mojego postu w całości a nie tylko w jakimś wybranym przez Ciebie fragmencie. Wtedy rozważanie ,,zasadności" nie będzie być może potrzebne a skojarzenia będą bardziej precyzyjne. Zdanie to w całości brzmiało tak:
,,Jeśli chodzi o rozwój nauki to istnieją tu niewątpliwie podobieństwa do buddyjskich linii przekazu czy kontynuacji - następcy korzystają z wiedzy, nauk swoich poprzedników i rozwijają je. W historii nauki często podkreśla się tego rodzaju influencje wskazując na istnienie linii kontynuatorów w jakiejś dziedzinie nauki."
Nie było mowy o wizjach i formach modlitewnych tylko o ,,korzystaniu z wiedzy, nauk swoich poprzedników i rozwijaniu ich". O takim właśnie aspekcie. A w między czasie odpowiadałem już kunzangowi: ,,Moja analogia dotyczyła właśnie tego wyjątkowego potencjału. Nie była to analogia dosłowna."
GreenTea pisze:
leszek wojas pisze:Dlaczego linia ,,naukowych inkarnacji" miałaby być skonstruowana na zasadach tybetańskich i podlegać takim zasadom?
Pytanie nie do mnie, niczego takiego tutaj nie twierdziłam, wręcz przeciwnie, starałam się wykazać, jakie warunki musiałyby być spełnione, żeby w ogóle móc odnieść się do tradycji tybetańskiej.
Pytanie do Ciebie bo tylko na takim aspekcie analogii się skupiasz:
GreenTea pisze:Ale załóżmy, że naukowiec o ścisłej specjalności ma również wyjątkowy dar koncentracji umysłu i nie jest tak łatwo go rozproszyć. Motywację do dalszej pracy nad rozpoczętym, niedokończonym dziełem może mieć równie silną, jak zdolność skupienia, także pragnienie znalezienia miejsca, w którym mógłby tę pracę kontynuować i zdolność skierowania w nie własnej energii (jeśli cokolwiek o niej wie). Natomiast problem dla mnie jest głównie taki: skąd ów reinkarnujący się świadomie naukowiec miałby wiedzieć o tym, co dzieje się po śmierci i jak tę śmierć daje się wykorzystać do zapoczątkowania linii tulku?
Dlaczego cykl czy linia inkarnacji tego naukowca miałaby by podlegać zasadom ,,linii tulku" a nie na przykład zasadom spirytystycznym? Gdyby linię inkarnacji naukowca postrzegać w innej perspektywie to analogie nadal istniałyby.
GreenTea pisze:Przede wszystkim należy rozważać w Ateneum. :coolwink:
Oczywiście, ale rozważania można prowadzić w różnej atmosferze - mniej lub bardziej przyjaznej. Może o to też warto zadbać a nie tylko o merytorykę :)

Pozdrawiam
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Odniosę się jeszcze do jednej kwestii.
GreenTea pisze: Natomiast problem dla mnie jest głównie taki: skąd ów reinkarnujący się świadomie naukowiec miałby wiedzieć o tym, co dzieje się po śmierci i jak tę śmierć daje się wykorzystać do zapoczątkowania linii tulku?
Ale moim zdaniem on nie musi tego wiedzieć ani nie musi chcieć zapoczątkowywać swojej linii żeby coś takiego się działo. Podobnie jak tulku nie musi cały czas kontrolować procesu odradzania w ,,ciele intencji" by to miało miejsce. Tulku nie musi postrzegać swoich przyszłych inkarnacji ani pamiętać poprzednich.

Berzin pisze tylko o jednym aspekcie - o świadomym odradzaniu się na drodze bodhisatwy w celu pomagania innym. Dlatego bodhiczitta jest tutaj podkreślana jako najważniejszy czynnik. Ale z tego co pisze Berzin wcale nie wynika, że jeśli ktoś przykładowo ma bardzo silne, autentyczne pragnienie zgłębiania wiedzy, rozwijania jej dopóki tylko będzie to możliwe to taka ,,naukowa linia" inkarnacji nie powstanie samoistnie bez względu na to czy ta osoba ma jakikolwiek stosunek do reinkarnacji i czy cokolwiek wie o świadomym odradzaniu się.
Następnie potrzebne są silne modlitwy i życzenia, które niejako popychają naszą energię w kierunku umożliwiającym przejawienie się w takich okolicznościach, w jakich będzie się mogło najlepiej pomagać innym. Aby to mogło się wydarzyć, trzeba tego chcieć. Modlitwa oznacza w tym kontekście skierowanie naszych energii w określonym kierunku, a kierunkiem tym jest powrócenie w przyszłym życiu w takiej formie, w takiej rodzinie, w takiej sytuacji itd., które będą stwarzać najlepsze okoliczności by pomagać innym.
Czyli na przykład jeśli ktoś bardzo chce w swoim życiu rozwiązać jakiś naukowy problem albo zrozumieć jakąś kwestię i pracuje nad tym wiele lat z nadzieją, intencją zgłębienia tego to co się dzieje z jego ,,ukierunkowaną energią"?
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Leszku, nic już nie dodam, ponieważ nie rozwinąłeś swojej myśli, samą krytyką tego, co zostało powiedziane i powtórzeniem kilku treści nie da się pchnąć dyskusji dalej. Nie skupiam się na niczym, uzupełniłam wcześniejsze wypowiedzi o argumentację, dlaczego daleko idące porównania z tradycją tybetańską są raczej niemożliwe, co nie znaczy, że w wybranych przypadkach nie mogłyby się pojawić. Inne moje pomysły, a przede wszystkim pytania o Twoje rozumienie linii przekazu w nauce w kontekście lub bez kontekstu cytatu, pozostały bez echa. Z mojej strony zatem eot.

Pozdrawiam, gt

Ps. Odnośnie kolejnego postu, ja jedynie próbowałam domknąć wątek świadomego odradzania się w danej linii, żeby takie zapoczątkować, trzeba mieć wiedzę, tak zrozumiałam Berzina w warunku trzecim.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam
leszek wojas pisze:
kunzang pisze: nie wiem czy wiesz, ale ona jest martwa.
A to już zależy od podejścia, jeśli ktoś postrzega słowa jako martwe to będą dla niego martwe, jeśli ktoś postrzega je jako żywe to będą żywymi słowami :)
możliwe... z tym że, jak zerkniesz jeszcze raz na mój wcześniejszy post, to zapewne zauważysz, że nie do nich /do tego jak jest ze słowami/ się tymi słowami odniosłem, a konkretnie do niej, do terminologii tulku, która jest martwa, ponieważ zarżnął ją nepotyzm i polityka.

Jak wspomniałem w poście do GreenTea, dla mnie tę analogię, którą proponujesz, można by odnieśc do Pitagorasa i pitagorejczyków, ponieważ byli oni orfikami. /ciąg: Galileusz, Newton, Hawking - jako przykład z Twej strony, jest tu dla mnie już zbyt naciągany/.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:Leszku, nic już nie dodam, ponieważ nie rozwinąłeś swojej myśli, samą krytyką tego, co zostało powiedziane i powtórzeniem kilku treści nie da się pchnąć dyskusji dalej.
Tak, zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że samą krytyką nie da stworzyć sensownej dyskusji. Moje wrażenia z tej dyskusji są takie, że począwszy od drugiego postu tego wątku (,, na tej zasadzie, to swobodnie można dorzuci do tego jeszcze, czy to linie przekazu w filozofii, psychologi, sztuce czy rzemiośle... no i doszukiwac się w nich analogii do Tulku") dyskutuję z krytyką. Pojawił się w tym poście właśnie termin ,,tulku" i dyskusja poszła już w tym kierunku pomimo tego, że w pierwszym - rozpoczynającym ten wątek poście takiego ukierunkowania nie było.
To do czego się odniosłem dotyczyło tego co niosą ze sobą takie linie a nie kwestii szczegółowych zasad świadomego odradzania w ujęciu buddyzmu tybetańskiego. Przekazywać wiedzę, nauki można w różny sposób. Można studiować nauki swoich poprzedników (i w przypadku obu linii ma to miejsce), można przechodzić pewien trening (też to ma miejsce w obu przypadkach) a można mieć też sny lub wizje. Nota bene takie sytuacje też zdarzały się w świecie nauki.
Oczywiście, można też spojrzeć na takie linie w perspektywie odradzania się (reinkarnacji) - jako realizację pewnego dążenia, pewnego kierunku, intencji.
kunzang pisze:dla mnie tę analogię, którą proponujesz, można by odnieśc do Pitagorasa i pitagorejczyków, ponieważ byli oni orfikami.
Szczerze mówiąc nie widzę tu jakiegoś szczególnego związku akurat z Orfikami bo nie chodziło o to czy ktoś akurat był świadomym zwolennikiem czy też wyznawcą reinkarnacji.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Szczerze mówiąc nie widzę tu jakiegoś szczególnego związku akurat z Orfikami bo nie chodziło o to czy ktoś akurat był świadomym zwolennikiem czy też wyznawcą reinkarnacji.
jasne, tylko, że samo odniesienie do jakiegoś ciągu potencjału, kontynuacji, to wg mnie mało - można je sobie odnieśc do wszystkiego, tak jak nam pasuje, ot chocby buddyzmu, bo akurat tak.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:witaj
leszek wojas pisze:Szczerze mówiąc nie widzę tu jakiegoś szczególnego związku akurat z Orfikami bo nie chodziło o to czy ktoś akurat był świadomym zwolennikiem czy też wyznawcą reinkarnacji.
jasne, tylko, że samo odniesienie do jakiegoś ciągu potencjału, kontynuacji, to wg mnie mało - można je sobie odnieśc do wszystkiego, tak jak nam pasuje, ot chocby buddyzmu, bo akurat tak.
Witaj,
mam do Ciebie w takim razie pytanie. Czy Twoim zdaniem, analizując takie linie jak linia Karmapy czy Dalajlamy od strony faktów historycznych, rozwoju pewnych nauk, wiedzy, praktyk religijnych czyli w tak zwanym ujęciu naukowym, można dostrzec jakieś argumenty, dowody potwierdzające świadome odradzanie się czy też nie?
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Czy Twoim zdaniem, analizując takie linie jak linia Karmapy czy Dalajlamy od strony faktów historycznych, rozwoju pewnych nauk, wiedzy, praktyk religijnych czyli w tak zwanym ujęciu naukowym, można dostrzec jakieś argumenty, dowody potwierdzające świadome odradzanie się czy też nie?
nie wiem, byc może, gdyby np przyjąc za dowód wskazówkę pozostawianą przez tulku, gdzie pojawi się następna inkarnacja, no i ona tam się pojawia jako dziecko wskazanej pary... ale i to można podważyc.
dla mnie, tak generalnie, nie ma znaczenia czy nauka w związku ze ścieżką /w związku z tym na czym polegam/ coś potwierdza - nauka w kwestiach ścieżki i tego, co w związku z tym ma miejsce, nie jest mi żadną wykładnią. czyli: nauka potwierdza - dobrze; nie potwierdza - dobrze.

EDIT
Leszku, mi chodzi tu tylko o to, że owe ''pewnego rodzaju influencje'' /via nauka/, do których się odwołujesz, możemy odnieśc nie tylko do buddyzmu... no i nic w związku z tym specjalnego z tego nie wynika, tak w istocie, ponieważ mają one miejsce w ramach różnych aktywności istot ludzkich /nie tylko nauki i buddyzmu/.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Witaj :)
kunzang pisze:tylko, że samo odniesienie do jakiegoś ciągu potencjału, kontynuacji, to wg mnie mało - można je sobie odnieśc do wszystkiego, tak jak nam pasuje, ot chocby buddyzmu, bo akurat tak .... no i nic w związku z tym specjalnego z tego nie wynika, tak w istocie, ponieważ mają one miejsce w ramach różnych aktywności istot ludzkich
No właśnie tego za bardzo nie rozumiem :). Co to znaczy ,,nic specjalnego nie wynika"? Z czego konkretnie nie wynika i jakie są kryteria tego wynikania?

Piszesz , że takie sytuacje są powszechne w ramach różnych aktywności ludzkich. To znaczy konkretnie co jest powszechne? Przykładowo, przypuśćmy, że ktoś jest szewcem. Ma swojego ucznia którego nauczył zawodu. Ten uczeń kiedy stał się mistrzem rzemieślniczym nauczył fachu swojego ucznia i przekazał mu warsztat itd itd. Czy to jest przykład takiej ,,szewskiej linii tulku" :) świadczący o powszechności zjawiska? Moim zdaniem nie o to chodzi.

To może parę cytatów.

Fragment wywiadu z Alexandrem Berzinem ,,Czy wierzysz w odradzanie się?"
Pytanie: Czy wierzysz w odradzanie się?
Odpowiedź: Tak, wierzę. Ale dojście do tego punktu zabrało mi wiele czasu. Wiara w odradzanie się nie przychodzi natychmiast. Niektórzy ludzie mogą pochodzić z takiego środowiska, w którym wiara w ponowne narodziny stanowi część kultury. ...

Reinkarnacja Linga Rinpocze została rozpoznana kiedy miał on rok i dziewięć miesięcy. Zazwyczaj dzieci nie są rozpoznawane w tak młodym wieku, gdyż kiedy są starsze – koło trzech czy czterech lat – potrafią mówić, i mogą same dostarczyć pewnych wskazówek. To dziecko zostało przyprowadzone do swego dawnego domu. Odbyła się wielka ceremonia powitania. Na ulice wyległo kilka tysięcy osób i miałem szczęście być pośród nich. Byli specjalnie ubrani i śpiewali. Było to niezwykle radosne wydarzenie.

Pytanie: W jaki sposób to dziecko zostało rozpoznane?

Odpowiedź: Poprzez wyrocznie i osoby będące mediami, jak również z uwagi na zdolność rozpoznania różnych przedmiotów ze swego poprzedniego życia. Wykazywało ono także pewne określone cechy fizyczne. Przykładowo, jego poprzednik zawsze trzymał swoją malę (różaniec) obiema dłońmi, a dziecko robiło tak samo. Rozpoznało także ludzi z gospodarstwa Linga Rinpocze.

Co jednak dla mnie było najbardziej przekonujące, to zachowanie tego dziecka podczas samej ceremonii. Dziecko zostało przyniesione do domu, gdzie, blisko wejścia, naprzeciw dużej werandy ustawiono tron, a na dziedzińcu zebrało się dwa-trzy tysiące ludzi. Większość dzieci poniżej dwóch lat w takich okolicznościach byłaby bardzo przestraszona. Ono nie. Posadzono dziecko na tronie. Normalnie, dziecko chciałoby zejść i zaczęłoby płakać, gdyby mu na to nie pozwolono. Ten dzieciak siedział jednak ze skrzyżowanymi nogami, bez ruszania się, przez półtorej godziny, podczas gdy ludzie odprawiali dla niego pudżę (rytuał) na długie życie. Był całkowicie skupiony na tym, co się dzieje, i bycie pośród tego ogromnego tłumu zupełnie mu nie przeszkadzało.

Część ceremonii obejmowała dawanie podarunków lamie i prośby, by żył długo. Była cała procesja ludzi, każdy niosący jakiś podarunek – figurkę Buddy, tekst pism, relikwiarz w kształcie stupy, zestaw szat mnisich i wiele innych. Kiedy ktoś coś ofiarowywał, on powinien przyjąć to obiema rękami, a następnie podać to osobie stojącej po swojej lewej stronie. W perfekcyjny sposób zrobił tak z każdym przedmiotem. To było naprawdę niezwykłe! Czy dałoby się nauczyć czegoś takiego dziecko mające rok i dziewięć miesięcy? Nie dałoby się.
Kiedy ceremonia się skończyła, wszyscy ludzie ustawili się w kolejkę do otrzymania błogosławieństwa z jego ręki. Ktoś trzymał dziecko, a ono błogosławiło dłonią, utrzymując ją we właściwym położeniu. Całkowicie tym pochłonięte, nie tracąc skupienia i bez znużenia, dziecko pobłogosławiło dłonią dwa albo trzy tysiące ludzi. ...

Oglądanie przykładów takich jak ten, wywarło na mnie ogromne wrażenie, co do możliwości istnienia przyszłych żywotów.
Tak jak rozumiem, dla Berzina właśnie z takich sytuacji ,,coś wynikło".

Cytatu mistrza Seung Sahna na temat Mozarta nie mogłem znaleźć ale pamiętam mniej więcej treść tej wypowiedzi. Chodziło o to, że Mozart jako kilkuletnie dziecko potrafił komponować piękną muzykę. Ta osoba zdaniem mistrza Seung Sahna w poprzednim życiu była bardzo dobrym muzykiem i dzięki odrodzeniu w sprzyjających (rozwojowi jego potencjału) warunkach jego talent mógł rozwinąć się bardzo wcześnie.

Czy przykład ,,szewskiej linii tulku", Linga Rinpocze i Mozarta wskazują na to samo?

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:No właśnie tego za bardzo nie rozumiem :). Co to znaczy ,,nic specjalnego nie wynika"?
to znaczy, że można takie odniesienia budowac sobie w dowolny sposób, ponieważ, jak sam napisałeś, mamy tu do czynienia z analogią, która jest analogią niedosłowną.
leszek wojas pisze:Z czego konkretnie nie wynika i jakie są kryteria tego wynikania?
to Ty ustalasz tu kryteria. zestawiasz coś ze sobą, a gdy się ktoś z Tobą się nie zgadza, to sugerujesz brak przyjaznej atmosfery z jednej strony, a z drugiej, piszesz, że nie chodzi tu o tulku, by następnie to do kwestii tulku odnosic.
ze swej strony, nie mam nic więcej do dodania w tym temacie, mógłbym się tu tylko powtarzac :zawstydzony: może ktoś inny wniesie coś ciekawego do tego tematu :)

pozdrawiam
:14:

ps
leszek wojas pisze:To znaczy konkretnie co jest powszechne?
odwracanie kota ogonem :oczami:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:zestawiasz coś ze sobą, a gdy się ktoś z Tobą się nie zgadza, to sugerujesz brak przyjaznej atmosfery z jednej strony, a z drugiej, piszesz, że nie chodzi tu o tulku, by następnie to do kwestii tulku odnosic
Czyli, że ... wszystko przeze mnie? :)
kunzang pisze:odwracanie kota ogonem
Tak, to akurat zauważyłem :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
leszek wojas pisze:Czyli, że ... wszystko przeze mnie? :)
nie - GreenTea się nie uśmiecha, no a atmosfera tej rozmowy jest nieprzyjazna i do tego kot odwraca kota ogonem.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze: nie - GreenTea się nie uśmiecha, no a atmosfera tej rozmowy jest nieprzyjazna i do tego kot odwraca kota ogonem.
rzeczywiście, pięknie kot odwraca sam siebie :)
Awatar użytkownika
zarofka
Posty: 466
Rejestracja: pt gru 29, 2006 16:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Karma Kagyu

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: zarofka »

kunzang pisze:witaj
leszek wojas pisze:Toteż i go nigdzie nie wlekłem, zapoznałem się tylko z terminologią :)
nie wiem czy wiesz, ale ona jest martwa.

...branoc
:14:
kunzang pisze:witam
leszek wojas pisze:
kunzang pisze: nie wiem czy wiesz, ale ona jest martwa.
A to już zależy od podejścia, jeśli ktoś postrzega słowa jako martwe to będą dla niego martwe, jeśli ktoś postrzega je jako żywe to będą żywymi słowami :)
możliwe... z tym że, jak zerkniesz jeszcze raz na mój wcześniejszy post, to zapewne zauważysz, że nie do nich /do tego jak jest ze słowami/ się tymi słowami odniosłem, a konkretnie do niej, do terminologii tulku, która jest martwa, ponieważ zarżnął ją nepotyzm i polityka.
Mam pytanie, co masz konkretnie kunzangu na myśli pisząc o martwej terminologii tulku? Możesz to stwierdzenie rozszerzyć?

Pozdrawiam :)
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Jeszcze chciałbym się odnieść do jednej kwestii.

Mam wrażenie, że w naszej dyskusji w tym wątku zabrakło trochę precyzji jeśli chodzi o znaczenie samego terminu ,,tulku". W zasadzie to chyba od tego należałoby zacząć naszą dyskusję.
Moim zdaniem na tę kwestię można spojrzeć w dwojaki sposób. Po pierwsze z punktu widzenia samej istoty odradzającej się w sposób świadomy - jej cech, motywacji i praktyki. Po drugie - niejako z zewnątrz, z punktu widzenia procesu odszukiwania i rozpoznawania inkarnowanego lamy.
Można by zapytać kiedy tulku staje się tulku? Czy wtedy gdy posiadając odpowiednie cechy i praktykując świadome odradzanie odrodzi się zgodnie ze swoją intencją, czy też dopiero wtedy gdy zostanie rozpoznany jako tulku? Można wyobrazić sobie sytuację, że ktoś posiadający wystarczająco dużo bodhiczitty i praktykujący modlitwy i życzenia odrodzenia się w takich okolicznościach w jakich będzie mógł najlepiej pomagać innym, odrodzi się właśnie w takich okolicznościach. Ale ponieważ nie był osobą poszukiwaną ani sam nie pamięta swojego poprzedniego wcielenia to nikt nie wie, że jest on taką właśnie świadomie odrodzoną osobą (tulku). Można by też zapytać czy jeśli ktoś nie jest buddystą, nie wierzy w reinkarnację ale posiada bardzo dużo współczucia i w swoim życiu jest mocno zaangażowany w pomaganie innym, w różne działania dla innych istot to czy takie odrodzenie nie pojawi się automatycznie? Oczywiście są to rozważania w konwencji reinkarnacyjnej czyli przy założeniu, że reinkarnacja istnieje.

W konwencji nie reikarnacyjnej natomiast mamy otwarte pytania, na które nie znamy za bardzo odpowiedzi - jak wyjaśnić zachowanie małego Linga Rinpocze czy fenomen Mozarta? Jedyne co można w tej konwencji powiedzieć to to że mamy tu doczynienia z wyjątkowymi potencjałami - te małe dzieci niosą ze sobą wielki potencjał.

PS. Można by też zapytać czy jeśli jakiś nauczyciel, na przykład jakiś lama rozpoznałby w Newtonie inkarnację Galileusza a w innym jeszcze uczonym inkarnację Newtona to można by wtedy już niejako oficjalnie mówić o ,,naukowej linii"? :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam
zarofka pisze:Mam pytanie, co masz konkretnie kunzangu na myśli pisząc o martwej terminologii tulku? Możesz to stwierdzenie rozszerzyć?
...ale trochę - jeżeli mam napisac więcej niż parę/paręnaście zdań, to mi wtedy epistoła wychodzi :zawstydzony:

- wstęp.
wprawdzie pierwszym buddyjskim tulku w tybecie był Karmapa, jednak, to ani patent buddyjski, ani nie był on pierwszym tulku w tybecie. zanim w tybecie pojawił się buddyzm odwołujący się do Gautamy, to pośród bonpo miała miejsce tradycja tulku, lecz nie miała ona aż tak istotnego znaczenia, jakiego nabrała w buddyzmie tybetańskim. pośród bonpo rodziły się dzieci, które wykazywały się niezwykłą bystrością, szybko się uczyły, prezentowały głębokie zrozumienie nauk i pamiętały poprzednią istotę, do której się odwoływały /rozpoznawały przedmioty należące do tamtej osoby, ludzi, których ona znała, oraz różne zdarzenia z ich i jej życia/. z tym że, dla bonpo było to mało, zakładali bowiem, że taka osoba może byc tulku ale wcale nim byc nie musi, może byc równie dobrze wcielonym demonem. by zyskac status tulku, taka osoba musiała się wykazac - znaczy to tyle, że nie na tron ją od razu sadzano, tylko musiała swe życie poświęcic bezinteresownej pracy na rzecz innych, bo przecież po to się pojawiła. tak to u bonpo było, ale się zmieniło...

- rozwinięcie.
w roku 1617 urodziło się dziecko, które Kagyupowie rozpoznali jako jednego ze swych tulku /wtedy już było wiele linii tulku w każdej ze szkół - mnożyły się niczym grzyby po deszczu/, jednak Gelugpowie rozpoznali w nim kolejnego Dalajlamę i tak się stało, doprowadzono do tego, że owo dziecko zostało V Dalajlamą. pojawia się jednak pytanie, kto miał rację, że to był ich tulku - Kagyupowie czy Gelugpowie? ta sytuacja, nie była też wtedy niczym nowym, ani później niczym niezwykłym. tak bywało, że o jednego tulku mogły występowac nie tylko różne szkoły, ale nawet w ramach jednej szkoły różne klasztory. ciekawe, kto wtedy miał tak w istocie rację?... zmierzam tu do tego, że odkąd status tulku stał się zinstytucjonalizowany /co dośc szybko od pierwszych formalnych tulku nastąpiło/, to stał się też narzędziem władzy politycznej i walki o wpływy. lecz nie tylko, stał się też świetnym narzędziem, by pozyskac możnych sponsorów dla danego klasztoru, lub by pozyskac wpływową i znaną rodzinę dla klasztoru /lub szkoły/ - wystarczyło w tej rodzinie odnaleźc tulku związanego z tym klasztorem /mógł byc on nawet pierwszym tulku, właśnie wtedy przez dany klasztor ustanawianym/. itd, itp.
no i... czy chodzi o to, by ktoś miał status tulku, czy o to, by działał jak tulku? jedno drugiego rzecz jasna nie wyklucza, jednak mi historia tybetu pokazała, że wraz z mijającą przestrzenią, coraz bardziej zaczęło się liczyc to pierwsze.

- zakończenie.
ze swej strony uważam, że pojawiają się tulku, lecz obecnie w tym morzu tulku - gdzie już wystarcza, aby jeden lama rozpoznał, że dane dziecko, jako poprzednia manifestacja, było jakimś nauczycielem, joginem czy mistrzem, by status tulku mu nadano - faktycznych tulku jest tylu, co kot napłakał. no i nie jestem przeciwny funkcji tulku, jestem jednak przeciwny zinstytucjonalizowanej formie tulku z jednej strony, a z drugiej, określaniu kogoś mianem tulku, zanim się jeszcze wykazał swą postawą i działaniem.

pozdrawiam
:14:

- posłowie.
tulku, to nie jedyna, obecnie martwa terminologia wg mnie. inna - tak tylko w ramach przykładu i powiedzmy, że na łożu śmierci właśnie - to terminologia tycząca się yogina. znaczy... jeden z Nauczycieli wadżrajany, mówi do swych uczniów: jesteście yoginkami i yoginami - dobrze, niech będzie. no i oni sami - skoro ich Nauczyciel tak mówi - tak o sobie mówią, że są yoginkami, yoginami.
ale...
- Dorje Lobun Tenzin: ''Jogin to osoba, która ma naprawdę głęboki wgląd w naturę zjawisk.''
pytanie retoryczne: ilu z tych, którzy mówią o sobie yogin, yoginka, ma naprawdę głęboki wgląd w naturę zjawisk?
- Ani Konchok Khandro: ''Jogin, to praktykujący, który udaje się na bardzo długie odosobnienia i który ma głębokie zrozumienie nauk. A więc nie będzie to tylko ktoś, kto zdobył wiedzę, ale też praktykuje w samotności na odosobnieniach.''
pytanie retoryczne: ilu z tych, którzy mówią o sobie yogin, yoginka, ma za sobą chocby siedmiodniowe odosobnienie w samotności?
- Dalajlama: ''Wypraktykowany jogin, przyzwyczajony do odosobnień, będąc nawet na ulicy, po której jeździ wiele samochodów, pozostaje cały czas w swoim umyśle w pełni skoncentrowany. Jeżeli ktoś niewykwalifikowany próbuje to robić, na przykład ja - umysł się kompletnie rozprasza.''
pytanie retoryczne: ilu z tych, którzy mówią o sobie yogin, yoginka, potrafi cały czas w swoim umyśle byc w pełni skoncentrowanym, chocby pijąc herbatę?
.
dane :580:
Awatar użytkownika
zarofka
Posty: 466
Rejestracja: pt gru 29, 2006 16:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Karma Kagyu

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: zarofka »

kunzang pisze: ze swej strony uważam, że pojawiają się tulku, lecz obecnie w tym morzu tulku - gdzie już wystarcza, aby jeden lama rozpoznał, że dane dziecko, jako poprzednia manifestacja, było jakimś nauczycielem, joginem czy mistrzem, by status tulku mu nadano - faktycznych tulku jest tylu, co kot napłakał. no i nie jestem przeciwny funkcji tulku, jestem jednak przeciwny zinstytucjonalizowanej formie tulku z jednej strony, a z drugiej, określaniu kogoś mianem tulku, zanim się jeszcze wykazał swą postawą i działaniem.
Bardzo dziękuję za szerokie wyjaśnienia. :)
Zacytowałam fragment powyżej, by się dopytać jedynie, że teza o martwej terminologii tulku, o której pisałeś, jest Twoją tezą, znaczy, nie jest oficjalnym stanowiskiem jakiejś szkoły buddyzmu tybetańskiego? Mam na myśli Kagyupów, Gelugpów, Ningmapów i Siakjapów.
No i jak to jest obecnie u Bonków? Bo nie dokończyłeś :P (to z ciekawości pytam, bo nie mam na ten temat żadnej wiedzy.) :)

pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
zarofka pisze:Zacytowałam fragment powyżej, by się dopytać jedynie, że teza o martwej terminologii tulku, o której pisałeś, jest Twoją tezą, znaczy, nie jest oficjalnym stanowiskiem jakiejś szkoły buddyzmu tybetańskiego?
tak, to moja teza /jesteśmy w Ateneum/. nie wiem, jakie oficjalne stanowisko w tej kwestii mają obecnie szkoły buddyzmu tybetańskiego - nie interesowałem się tym jakoś :zawstydzony:
zarofka pisze:No i jak to jest obecnie u Bonków?
w przeciwieństwie do innych tybetańskich szkół, źródła historyczne /dostępne mi/, są na ten moment raczej skąpe /no i źródłem dla nich jest głównie perspektywa innych szkół na temat bonpo/ - opieram się w związku z tym, przede wszystkim na ustnych wyjaśnieniach od mych Nauczycieli /w tej sprawie/, a w związku z historią bon. jak wspomniałem, linie tulku u bonpo, nie nabrały aż tak istotnego znaczenia jak w innych szkołach. tak wtedy jak i teraz, większe znaczenie mają linie rodzinne /które mają miejsce i w innych szkołach tybetańskich/, oraz działania oparte np na wyborze poprzez konsultację ze strażnikami nauk - z perspektywy naukowej, można by tu powiedziec, że mamy wtedy do czynienia, po prostu z losowaniem. tak np został wybrany obecny 33 Menri Trizin /obecny zwierzchnik szkoły yungdrung bon/.
podejście do tulku u bonpo nie uległo zasadniczej zmianie /mają się wykazac działaniami na rzecz innych/, niemniej, obecnie intronizuje się tulku już jako dzieci, tak jak i w innych szkołach. bonpo jakoś specjalnie nie poszukiwali i nie wskazywali tulku - współcześnie, jak widzę, ulega to zmianie. a w przestrzeni od tego, gdy w tybecie ugruntował się już buddyzm, do obecnej okupacji chińskiej tybetu, to nawet gdyby tak chcieli postępowac /czyli np odnaleźc tulku w jakiejś rodzinie sprzyjającej, którejś z innych szkół/, to byłby wtedy z ich strony strzał w stopę. bywało tak jednak w drugą stronę - odnajdywano jakiegoś tulku w znaczącej i wpływowej rodzinie bon, a ta następnie w związku z tym, wiązała się z tą daną szkołą buddyzmu tybetańskiego, stając się jednym z jej protektorów i sponsorów.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
zarofka
Posty: 466
Rejestracja: pt gru 29, 2006 16:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Karma Kagyu

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: zarofka »

kunzang pisze:witaj
zarofka pisze:Zacytowałam fragment powyżej, by się dopytać jedynie, że teza o martwej terminologii tulku, o której pisałeś, jest Twoją tezą, znaczy, nie jest oficjalnym stanowiskiem jakiejś szkoły buddyzmu tybetańskiego?
tak, to moja teza /jesteśmy w Ateneum/. nie wiem, jakie oficjalne stanowisko w tej kwestii mają obecnie szkoły buddyzmu tybetańskiego - nie interesowałem się tym jakoś :zawstydzony:
zarofka pisze:No i jak to jest obecnie u Bonków?
w przeciwieństwie do innych tybetańskich szkół, źródła historyczne /dostępne mi/, są na ten moment raczej skąpe /no i źródłem dla nich jest głównie perspektywa innych szkół na temat bonpo/ - opieram się w związku z tym, przede wszystkim na ustnych wyjaśnieniach od mych Nauczycieli /w tej sprawie/, a w związku z historią bon. jak wspomniałem, linie tulku u bonpo, nie nabrały aż tak istotnego znaczenia jak w innych szkołach. tak wtedy jak i teraz, większe znaczenie mają linie rodzinne /które mają miejsce i w innych szkołach tybetańskich/, oraz działania oparte np na wyborze poprzez konsultację ze strażnikami nauk - z perspektywy naukowej, można by tu powiedziec, że mamy wtedy do czynienia, po prostu z losowaniem. tak np został wybrany obecny 33 Menri Trizin /obecny zwierzchnik szkoły yungdrung bon/.
podejście do tulku u bonpo nie uległo zasadniczej zmianie /mają się wykazac działaniami na rzecz innych/, niemniej, obecnie intronizuje się tulku już jako dzieci, tak jak i w innych szkołach. bonpo jakoś specjalnie nie poszukiwali i nie wskazywali tulku - współcześnie, jak widzę, ulega to zmianie. a w przestrzeni od tego, gdy w tybecie ugruntował się już buddyzm, do obecnej okupacji chińskiej tybetu, to nawet gdyby tak chcieli postępowac /czyli np odnaleźc tulku w jakiejś rodzinie sprzyjającej, którejś z innych szkół/, to byłby wtedy z ich strony strzał w stopę. bywało tak jednak w drugą stronę - odnajdywano jakiegoś tulku w znaczącej i wpływowej rodzinie bon, a ta następnie w związku z tym, wiązała się z tą daną szkołą buddyzmu tybetańskiego, stając się jednym z jej protektorów i sponsorów.

pozdrawiam
:14:
Dzięki wielkie. Pozdrowienia :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”