Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Moderator: forum e-budda team
Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Witajcie,
Trafiłem na to forum bo od pewnego czasu ciągnie mnie do Buddyzmu ale poczytałem trochę na ten temat i mam kilka pytań - mam nadzieję, że rozwiejecie moje wątpliwości. Generalnie wierzę w takie rzeczy jak karma, reinkarnacja, w to żeby nie robić krzywdy również zwierzętom (choć moja droga do wegeterianizmu jest kręta i wyboista). Poza tym kilka osób, które są dla mnie autorytetami są Buddystami. Natomiast nie mam pewności jak interpretować to, że Buddyzm jest opisywany z jednej strony jako filozofia a z drugiej jako religia. Jakiś czas temu wziąłem rozbrat z Kościołem Katolickim i nie bardzo mam ochotę na obecność w moim życiu boga czy jakiegokolwiek autorytetu, który wymagałby czy też oczekiwał bezwględnego posluchu. Poza tym, jeśli dobrze rozumiem, elementem praktyki buddyjskiej jest wyrzeczenie się pragnienia. Jak to rozumieć? Czy należy wyrzec się zaspokajania swoich potrzeb w sensie: przyjemności, pasji, radości?
Z góry dziękuję za wszelkie wyjaśnienia!
Mono
Trafiłem na to forum bo od pewnego czasu ciągnie mnie do Buddyzmu ale poczytałem trochę na ten temat i mam kilka pytań - mam nadzieję, że rozwiejecie moje wątpliwości. Generalnie wierzę w takie rzeczy jak karma, reinkarnacja, w to żeby nie robić krzywdy również zwierzętom (choć moja droga do wegeterianizmu jest kręta i wyboista). Poza tym kilka osób, które są dla mnie autorytetami są Buddystami. Natomiast nie mam pewności jak interpretować to, że Buddyzm jest opisywany z jednej strony jako filozofia a z drugiej jako religia. Jakiś czas temu wziąłem rozbrat z Kościołem Katolickim i nie bardzo mam ochotę na obecność w moim życiu boga czy jakiegokolwiek autorytetu, który wymagałby czy też oczekiwał bezwględnego posluchu. Poza tym, jeśli dobrze rozumiem, elementem praktyki buddyjskiej jest wyrzeczenie się pragnienia. Jak to rozumieć? Czy należy wyrzec się zaspokajania swoich potrzeb w sensie: przyjemności, pasji, radości?
Z góry dziękuję za wszelkie wyjaśnienia!
Mono
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Wszystko zależy od przyjętych kryteriów. Buddyzm może być dla kogoś filozofią, ponieważ ma bardzo mocną podbudowę filozoficzną oraz nie ma w nim boga który mówi nam co mamy robić. Z kolei dla innych buddyzm może być religią, ponieważ nie można zaprzeczyć, że buddyzm (zwłaszcza w krajach tradycyjnie buddyjskich) w miarę swojego trwania obrósł w warstwę obrzędów. Wg mnie nie powinniśmy przesadnie patrzeć na obrzędy, a bardziej w sens buddyjskiej nauki wyrażony w suttach.
Jak już wspomniałem, w buddyzmie nie ma boga który mówi nam co mamy robić. Buddyzm stawia na samodzielność (patrz sutta kalama którą zapewne znasz). W różnych liniach buddyjskich nauczyciel ma nieco większe lub nieco mniejsze znaczenie, chyba największe ma w buddyzmie tybetańskim (relacja uczeń-guru), nieco mniejsze w theravadzie (tu na stawia się na wierność kanonowi palijskiego bardziej niż jakiemuś konkretnemu nauczycielowi). Nawet jednak w liniach w których stawia się na silną relację uczeń-nauczyciel to celem jest przebudzenie ucznia tylko i wyłącznie, a nie tworzenie jakiejś hierarchii.
Buddyzm nie nakazuje Ci pozbywać się radości, Budda nauczał o drodze prowadzącej do wygaśnięcia cierpienia i osiągnięcia stanu nieuwarunkowanego (nibbany). Nie można osiągnąć nieuwarunkowanego, jeżeli czuje się pociąg do tego co uwarunkowane, przy czym znowu różne szkoły mają inne metody na wygaśnięcie samsary- niektóre linie za wzór stawiają ideał mnicha, a inne dopuszczają również aby zaawansowani praktykujący mieli rodziny i prowadzili aktywny tryb życia w społeczeństwie.
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
"Trafiłem na to forum bo od pewnego czasu ciągnie mnie do Buddyzmu ale poczytałem trochę na ten temat i mam kilka pytań - mam nadzieję, że rozwiejecie moje wątpliwości."
Cześć.
Spróbuję odpowiedzieć Ci jak najprościej choć nie wiem na ile taka forma zaspokoi ciekawość.
"Generalnie wierzę w takie rzeczy jak karma, reinkarnacja, w to żeby nie robić krzywdy również zwierzętom (choć moja droga do wegeterianizmu jest kręta i wyboista)."
Nie musisz w to wierzyć ale na pewno da ci to motywacje do bycia lepszym w praktyce.
"jak interpretować to, że Buddyzm jest opisywany z jednej strony jako filozofia a z drugiej jako religia."
Ponoć nie miał być religią ale stało się jak stało. Jak widzisz są różne "odłamy" i różna jest proporcja elementu religijnego i praktycznego.
"Poza tym, jeśli dobrze rozumiem, elementem praktyki buddyjskiej jest wyrzeczenie się pragnienia. Jak to rozumieć? Czy należy wyrzec się zaspokajania swoich potrzeb w sensie: przyjemności, pasji, radości?"
Łatwy i niełatwy temat. To się różnie rozumuje z czasem.
Pozdrowienia!
Cześć.
Spróbuję odpowiedzieć Ci jak najprościej choć nie wiem na ile taka forma zaspokoi ciekawość.
"Generalnie wierzę w takie rzeczy jak karma, reinkarnacja, w to żeby nie robić krzywdy również zwierzętom (choć moja droga do wegeterianizmu jest kręta i wyboista)."
Nie musisz w to wierzyć ale na pewno da ci to motywacje do bycia lepszym w praktyce.
"jak interpretować to, że Buddyzm jest opisywany z jednej strony jako filozofia a z drugiej jako religia."
Ponoć nie miał być religią ale stało się jak stało. Jak widzisz są różne "odłamy" i różna jest proporcja elementu religijnego i praktycznego.
"Poza tym, jeśli dobrze rozumiem, elementem praktyki buddyjskiej jest wyrzeczenie się pragnienia. Jak to rozumieć? Czy należy wyrzec się zaspokajania swoich potrzeb w sensie: przyjemności, pasji, radości?"
Łatwy i niełatwy temat. To się różnie rozumuje z czasem.
Pozdrowienia!
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Damian907 i Cisza - dzięki za wyjaśnienia )
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
[/quote]
Nie masz już żadnych pytań ani wątpliwości?
[/quote]
Pytań i wątpliwości mam mnóstwo ale nie wiem czy mogę Was tu nimi zamęczać Zastanawiam się też czy nie najlepszym sposobem byłoby po prostu spróbować Buddyzmu w praktyce i przekonać się jak mi to pasuje.
Generalnie jestem po 5 latach psychoterapii w wyniku której wszedłem na drogę zmian w moim życiu i wypełniam je coraz bardziej radością i realizowaniem moich pasji. Dlatego mocno uwiera mnie temat ewentualnego rezygnowania ze swoich pragnień ale zakładam, że na tym etapie mogę nie zrozumieć na czym to dokładnie polega.
Natomiast jeśli zadaję sobie pytanie czego szukam, czego mi brakuje i dlaczego trafiłem np. tutaj, to chyba najbardziej chciałbym dołączyć do wspólnoty ludzi, którzy myślą i czują podobnie jak ja
Nie masz już żadnych pytań ani wątpliwości?
[/quote]
Pytań i wątpliwości mam mnóstwo ale nie wiem czy mogę Was tu nimi zamęczać Zastanawiam się też czy nie najlepszym sposobem byłoby po prostu spróbować Buddyzmu w praktyce i przekonać się jak mi to pasuje.
Generalnie jestem po 5 latach psychoterapii w wyniku której wszedłem na drogę zmian w moim życiu i wypełniam je coraz bardziej radością i realizowaniem moich pasji. Dlatego mocno uwiera mnie temat ewentualnego rezygnowania ze swoich pragnień ale zakładam, że na tym etapie mogę nie zrozumieć na czym to dokładnie polega.
Natomiast jeśli zadaję sobie pytanie czego szukam, czego mi brakuje i dlaczego trafiłem np. tutaj, to chyba najbardziej chciałbym dołączyć do wspólnoty ludzi, którzy myślą i czują podobnie jak ja
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Może mieć a zapyta jak zechce
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
witaj
pozdrawiam
jak widać ma - proponuję będąc nieproszonym, nie bawić się w czyjegoś adwokata
pozdrawiam
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
witam
bierz też pod uwagę i to, że są osoby, które w istocie niewiele wiedzą, niewiele lub w ogóle nie praktykowały, ale mają dużo do powiedzenia /w błąd wprowadzają lub piszą od czapy/, tak więc, nie podchodź bezkrytycznie do wszystkiego co na forum przeczytasz. zachowaj zdrowy rozsądek i nie spiesz się, a poprzyglądaj. to taka z mej strony mała prośba
powodzenia
EDIT
ps
i jakby co, to jeżeli byś chciał, ot tak, np o muzyce, filmie, poezji, czy czymś tam pogadać, to od tego jest dział towarzyski panel Towarzyski
spróbuj - co masz do stracenia? proponuję jednak wprzódy skorzystać z opcji ''szukaj'' na forum cała masa rzeczy została już /bywa, że parę razy/ omówionych na forum - zakładam, że nie chodzi Tobie o to by gadać dala gadania, a o wiedzę, prawda?
bierz też pod uwagę i to, że są osoby, które w istocie niewiele wiedzą, niewiele lub w ogóle nie praktykowały, ale mają dużo do powiedzenia /w błąd wprowadzają lub piszą od czapy/, tak więc, nie podchodź bezkrytycznie do wszystkiego co na forum przeczytasz. zachowaj zdrowy rozsądek i nie spiesz się, a poprzyglądaj. to taka z mej strony mała prośba
warto, ale... wtedy najlepiej nie poprzez forum spróbować praktyki, a udać się do jakiegoś ośrodka i tam poprosić o stosowne wyjaśnienia jednocześnie informując jak to z Tobą jest, by mogli Tobie lepiej pomóc.
jesteś dalej pod okiem specjalisty?
to zależy od tego, jakie się ma owe pragnienia - co jest wtedy tak zwanym ostatecznym celem i co służy temu. pragnienia, mogą być wykorzystane do tego, by się zmieniać. co powiesz na pragnienie ustania cierpienia?
jest tu parę osób po przejściach /i w trakcie/ pewnie podobnych do Twych. są też i inni, którzy są gotowi pomóc i wspierać, tak więc... kto wie, może się tu zaaklimatyzujesz
powodzenia
EDIT
ps
i jakby co, to jeżeli byś chciał, ot tak, np o muzyce, filmie, poezji, czy czymś tam pogadać, to od tego jest dział towarzyski panel Towarzyski
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Kiedy odpisywałem to nie było w/w tekstu Jak to możliwe? Dobre pytanie, nie znam odpowiedzi.
Pozdrawiam jako adwokat, hihi
Pytań i wątpliwości mam mnóstwo ale nie wiem czy mogę Was tu nimi zamęczać
To normalne i na pewno znajdą się tacy co chętnie pomogą lub wyjaśnią. Jak napisano powyżej, trzeba brać pod lupę co, kto pisze bo wszędzie znajdą się porządne i mylące informacje.
Generalnie jestem po 5 latach psychoterapii w wyniku której wszedłem na drogę zmian w moim życiu i wypełniam je coraz bardziej radością i realizowaniem moich pasji.
Mogę zrozumieć, sam jestem po przejściach i wciąż mam czynny kontakt z panią doktor. Życzę Ci żeby Buddyzm był ostatnim, jak spoiwo elementem dla pełnego zrozumienia i zaakceptowania zmian w życiu.
Natomiast jeśli zadaję sobie pytanie czego szukam, czego mi brakuje i dlaczego trafiłem np. tutaj, to chyba najbardziej chciałbym dołączyć do wspólnoty ludzi, którzy myślą i czują podobnie jak ja
Nie byłbym pewien czy myślą podobnie ale to chyba już wdawanie się w szczegóły. Chyba podobnie
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
witaj
pozdrawiam
nie szkodzi - odniósłbym się do Twej wypowiedzi nawet wtedy, gdyby tego postu w ogóle nie było.
proszę, przypomnij sobie zatem, jak to było z Twymi pierwszymi postami na naszym forum - i /jak dla mnie/ powinieneś na tej podstawie załapać w czym rzecz.
dobrze, z tym że - proszę - tak na przyszłość, byś na naszym forum sobie to darował. w regulaminie stoi jak byk, że stawiamy na samodzielność, tak więc adwokatów żegnamy
pozdrawiam
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Ten adwokat to tylko żart. W regulaminie jest napisane żeby nie żartować?
Odniósłby się szanowny administrator do wypowiedzi bo jest upierdliwy czy w/w?
Stwierdzenie (faktu) że ktoś może lub nie - mieć pytania jest byciem adwokatem? A kim jest ten kto zadaje pytania, lub próbuje wyciągnąć odpowiedzi? Śledczy?
Odniósłby się szanowny administrator do wypowiedzi bo jest upierdliwy czy w/w?
Stwierdzenie (faktu) że ktoś może lub nie - mieć pytania jest byciem adwokatem? A kim jest ten kto zadaje pytania, lub próbuje wyciągnąć odpowiedzi? Śledczy?
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
witaj
nie dyskutuję w sprawach związany z zasadami obowiązującymi na forum. rób co uważasz za stosowne, miej jednak na uwadze to, że proszę tylko raz.
pozdrawiam
dobrze to jednak nie zmienia tego, co wcześniej napisałem, serio.
nie dyskutuję w sprawach związany z zasadami obowiązującymi na forum. rób co uważasz za stosowne, miej jednak na uwadze to, że proszę tylko raz.
pozdrawiam
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
- Uinibred
- Posty: 34
- Rejestracja: czw sie 23, 2018 04:28
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wydaje mi się, że Therawada
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Porzucenie pragnień, pasji, namiętności to proces. Nie możliwe jest zrobić z dnia na dzień siłą woli, byłoby to oszukiwanie siebie i nic poza frustracją by pewnie z tego nie wyszło. W miarę jak będziesz pogłębiał swoją praktykę, ćwiczył hojność i moralność. Przywiązanie do pewnych rzeczy, spraw, poglądów et cetera powinno się stawać coraz to słabsze.
Na początku zresztą musi być pragnienie ustąpienia cierpienia, aby w ogóle zacząć.
Także nie obawiaj się. To, że masz swoje pasje nie powoduje na starcie, że jesteś skreślony.
Tylko zastanów się też. Czy bezwzględne oddawanie się swoim pasjom, strach przed niemożnością ich realizacji nie jest czymś co powoduje nieszczęście? Może warto jednak mieć nad tym jakaś kontrolę i ie poddawać im się bezwzględnie.
Ja tak to widzę w swoim przypadku. Też zanim oddałem się samodoskonaleniu na podstawie nauk jakie przekazał nam Buddha podobnie sądziłem, że sednem życia jest realizacja swoich pasji, zainteresowań. Ciężko mi było jak odkryłem, że tak naprawdę to tylko iluzja szczęścia.
Odpowiadając na pytanie w tytule wątku. Tak. Buddyzm jest dla każdego bez względu na wcześniejsze życia, kolor skóry, rasę, wyznanie. To uniwersalne nauki o tym jak ukrócić cierpienie raz na zawsze.
Pozdrawiam serdecznie i owocnej pracy.
Na początku zresztą musi być pragnienie ustąpienia cierpienia, aby w ogóle zacząć.
Także nie obawiaj się. To, że masz swoje pasje nie powoduje na starcie, że jesteś skreślony.
Tylko zastanów się też. Czy bezwzględne oddawanie się swoim pasjom, strach przed niemożnością ich realizacji nie jest czymś co powoduje nieszczęście? Może warto jednak mieć nad tym jakaś kontrolę i ie poddawać im się bezwzględnie.
Ja tak to widzę w swoim przypadku. Też zanim oddałem się samodoskonaleniu na podstawie nauk jakie przekazał nam Buddha podobnie sądziłem, że sednem życia jest realizacja swoich pasji, zainteresowań. Ciężko mi było jak odkryłem, że tak naprawdę to tylko iluzja szczęścia.
Odpowiadając na pytanie w tytule wątku. Tak. Buddyzm jest dla każdego bez względu na wcześniejsze życia, kolor skóry, rasę, wyznanie. To uniwersalne nauki o tym jak ukrócić cierpienie raz na zawsze.
Pozdrawiam serdecznie i owocnej pracy.
Powyższe to tylko moje wypociny. Nie traktuj tego jako coś pewnego.
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
OK, dziękico masz do stracenia? proponuję jednak wprzódy skorzystać z opcji ''szukaj'' na forum cała masa rzeczy została już /bywa, że parę razy/ omówionych na forum - zakładam, że nie chodzi Tobie o to by gadać dala gadania, a o wiedzę, prawda?
bierz też pod uwagę i to, że są osoby, które w istocie niewiele wiedzą, niewiele lub w ogóle nie praktykowały, ale mają dużo do powiedzenia /w błąd wprowadzają lub piszą od czapy/, tak więc, nie podchodź bezkrytycznie do wszystkiego co na forum przeczytasz. zachowaj zdrowy rozsądek i nie spiesz się, a poprzyglądaj. to taka z mej strony mała prośba
Terapię zakończyłem jakiś rok temu i oczywiście mogę ją w każdej chwili wznowić ale nie czuję takiej potrzeby, puki co radzę sobie, jest dobrzejesteś dalej pod okiem specjalisty?
No tak, chyba podchodzę do tego zagadnienia zbyt dosłownieto zależy od tego, jakie się ma owe pragnienia - co jest wtedy tak zwanym ostatecznym celem i co służy temu. pragnienia, mogą być wykorzystane do tego, by się zmieniać. co powiesz na pragnienie ustania cierpienia?
Dzięki!
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Dzięki !Mogę zrozumieć, sam jestem po przejściach i wciąż mam czynny kontakt z panią doktor. Życzę Ci żeby Buddyzm był ostatnim, jak spoiwo elementem dla pełnego zrozumienia i zaakceptowania zmian w życiu.
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Hmm, generalnie nie czuję się na co dzień osobą cierpiącą i uważam, że każdemu zdarza się cierpieć i jest to naturalną częścią życia. Ale to ciekawy wątek. Czuje, że wiele nowego przede mnąNa początku zresztą musi być pragnienie ustąpienia cierpienia, aby w ogóle zacząć.
Też, nie mam poczucia, że oddaję się moim pasjom w sposób bezwzględny i naprawdę czuję się szczęśliwy gdy się w nich "zanurzam". Ale podobnie jak wcześniej - jest to dl mnie nowy, ciekawy punkt widzenia. Dzięki.Tylko zastanów się też. Czy bezwzględne oddawanie się swoim pasjom, strach przed niemożnością ich realizacji nie jest czymś co powoduje nieszczęście? Może warto jednak mieć nad tym jakaś kontrolę i ie poddawać im się bezwzględnie. (...) Ciężko mi było jak odkryłem, że tak naprawdę to tylko iluzja szczęścia.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
witaj
cierpienie dukkha - jakie ono niesie w sobie znaczenie.
co powiesz na takie jego wyjaśnienie:
''Pytanie: Czy Rinpocze mógłby powiedzieć trochę więcej o różnicy pomiędzy tybetańskim terminem ''dungal'', czyli cierpienie, a tym, jak cierpienie jest rozumiane na Zachodzie. Jakie jest znaczenie tybetańskiego terminu cierpienie.
Tenpa Yungdrung Rinpocze: Nie jestem pewien, jaka jest dokładnie różnica, ponieważ nie znam na tyle języka angielskiego, czy polskiego, ale tybetańskie określenie nie odnosi się tylko do grubego, wyraźnego cierpienia, jak poważne choroby, czy śmierć, ale opisuje też bardziej subtelne formy chorób. My mówimy o cierpieniu od momentu, kiedy chwyta nas jakiś silny ból. Natomiast przyczyną tego bólu są procesy, które toczyły się już od dłuższego czasu i te procesy są bardziej subtelne, i też są cierpieniem.
Na Zachodzie nie określa się ich cierpieniem, ponieważ nie czujemy żadnego cierpienia, nie czujemy, że te procesy się w nas toczą całymi latami, nie doświadczamy żadnego związanego z tym bólu, dlatego nie mówimy o cierpieniu. Natomiast tybetańskie określenie ''dungal'' obejmuje także te subtelne poziomy cierpienia, te procesy, których nie doświadczamy bezpośrednio, ale które się toczą i są przyczyną cierpienia. Nawet rzeczy, których nie czujemy są cierpieniem. Nawet w sytuacjach kiedy w czyimś życiu wszystko układa się dobrze, to jeżeli przyjrzymy się bardziej subtelnym procesom, które zachodzą w tej osobie, to też znajdziemy w niej cierpienie.
Jako ''dungal'' uznaje się też lęk przed utratą bliskich osób, krewnych, przyjaciół. Jako cierpienie uważa się też lęk przed pojawieniem się różnych przeszkód zewnętrznych i wewnętrznych. Przeszkód, które uniemożliwiają nam wykonywanie pracy, czy doprowadzają do utraty tej pracy. Przeszkód w związkach lub takich, które zaburzą nam plan dnia. To są przejawy bardziej subtelnego cierpienia.
Dobrym przykładem jest zachodni system ubezpieczeniowy. Na Zachodzie ubezpiecza się wszystko - siebie, komputery, samochody, domy. Wszystkie wartościowe rzeczy są ubezpieczone. Dlaczego się tak dzieje, dlaczego wszystko ubezpieczamy?
Ubezpieczamy, ponieważ się boimy, że ktoś może nas okraść lub może dojść do jakiegoś wypadku. Ubezpieczamy się żebyśmy nie musieli płacić, żeby zapłaciła za nas firma ubezpieczeniowa. Mamy nadzieję, że nie stracimy pieniędzy.
Lęk i nadzieja zawsze chodzą razem, są dwiema stronami tej samej monety. Te wszystkie bardziej subtelne stany, których na Zachodzie nie określamy stanem cierpienia, też są zawarte w tybetańskim określeniu ''dungal''.
To cierpienie ma wiele aspektów. Osoby które coś posiadają cierpią, ponieważ muszą dbać o to, co posiadają, osoby, które tego nie posiadają cierpią, ponieważ tego pragną i starają się to zdobyć. Nawet ci, którzy na pozór wydają się żyć w idealnej harmonii, też doświadczają różnych problemów.
Kiedy nie mamy domu cierpimy ponieważ go nie mamy, zastanawiamy się, jak go zdobyć, poszukujemy, itd Kiedy mamy dom, to cierpimy, ponieważ przydałby się na przykład dom większy, piękniejszy, z lepszą lokalizacją. Kiedy mamy dom, cierpimy dodatkowo, ponieważ musimy dbać o niego, ogrzewać go, itd. Zawsze więc doświadczamy tego cierpienia.
Są to problemy, które trapią wszystkich niezależnie od statusu społecznego, czy ilości pieniędzy.
Jeżeli przyjrzymy się aktywnościom naszego ciała, mowy i umysłu, to okaże się, że są one związane z naszymi problemami - są pochodnymi tych cierpień i problemów. Nie oznacza to, że wszystko jest złe, negatywne, ale musimy wiedzieć, że takie problemy istnieją. Powinniśmy się zastanowić jaki jest sens, jaka jest istota tego wszystkiego, powinniśmy się zastanowić, na ile ma to sens i znaczenie.''
cytat zaczerpnięty z ''Pięć Rodzin Buddów''
pozdrawiam
dzięki za wyjaśnienie z Twej strony
kwestią jest tu to, jak rozumiemy pojęcie:
cierpienie dukkha - jakie ono niesie w sobie znaczenie.
co powiesz na takie jego wyjaśnienie:
''Pytanie: Czy Rinpocze mógłby powiedzieć trochę więcej o różnicy pomiędzy tybetańskim terminem ''dungal'', czyli cierpienie, a tym, jak cierpienie jest rozumiane na Zachodzie. Jakie jest znaczenie tybetańskiego terminu cierpienie.
Tenpa Yungdrung Rinpocze: Nie jestem pewien, jaka jest dokładnie różnica, ponieważ nie znam na tyle języka angielskiego, czy polskiego, ale tybetańskie określenie nie odnosi się tylko do grubego, wyraźnego cierpienia, jak poważne choroby, czy śmierć, ale opisuje też bardziej subtelne formy chorób. My mówimy o cierpieniu od momentu, kiedy chwyta nas jakiś silny ból. Natomiast przyczyną tego bólu są procesy, które toczyły się już od dłuższego czasu i te procesy są bardziej subtelne, i też są cierpieniem.
Na Zachodzie nie określa się ich cierpieniem, ponieważ nie czujemy żadnego cierpienia, nie czujemy, że te procesy się w nas toczą całymi latami, nie doświadczamy żadnego związanego z tym bólu, dlatego nie mówimy o cierpieniu. Natomiast tybetańskie określenie ''dungal'' obejmuje także te subtelne poziomy cierpienia, te procesy, których nie doświadczamy bezpośrednio, ale które się toczą i są przyczyną cierpienia. Nawet rzeczy, których nie czujemy są cierpieniem. Nawet w sytuacjach kiedy w czyimś życiu wszystko układa się dobrze, to jeżeli przyjrzymy się bardziej subtelnym procesom, które zachodzą w tej osobie, to też znajdziemy w niej cierpienie.
Jako ''dungal'' uznaje się też lęk przed utratą bliskich osób, krewnych, przyjaciół. Jako cierpienie uważa się też lęk przed pojawieniem się różnych przeszkód zewnętrznych i wewnętrznych. Przeszkód, które uniemożliwiają nam wykonywanie pracy, czy doprowadzają do utraty tej pracy. Przeszkód w związkach lub takich, które zaburzą nam plan dnia. To są przejawy bardziej subtelnego cierpienia.
Dobrym przykładem jest zachodni system ubezpieczeniowy. Na Zachodzie ubezpiecza się wszystko - siebie, komputery, samochody, domy. Wszystkie wartościowe rzeczy są ubezpieczone. Dlaczego się tak dzieje, dlaczego wszystko ubezpieczamy?
Ubezpieczamy, ponieważ się boimy, że ktoś może nas okraść lub może dojść do jakiegoś wypadku. Ubezpieczamy się żebyśmy nie musieli płacić, żeby zapłaciła za nas firma ubezpieczeniowa. Mamy nadzieję, że nie stracimy pieniędzy.
Lęk i nadzieja zawsze chodzą razem, są dwiema stronami tej samej monety. Te wszystkie bardziej subtelne stany, których na Zachodzie nie określamy stanem cierpienia, też są zawarte w tybetańskim określeniu ''dungal''.
To cierpienie ma wiele aspektów. Osoby które coś posiadają cierpią, ponieważ muszą dbać o to, co posiadają, osoby, które tego nie posiadają cierpią, ponieważ tego pragną i starają się to zdobyć. Nawet ci, którzy na pozór wydają się żyć w idealnej harmonii, też doświadczają różnych problemów.
Kiedy nie mamy domu cierpimy ponieważ go nie mamy, zastanawiamy się, jak go zdobyć, poszukujemy, itd Kiedy mamy dom, to cierpimy, ponieważ przydałby się na przykład dom większy, piękniejszy, z lepszą lokalizacją. Kiedy mamy dom, cierpimy dodatkowo, ponieważ musimy dbać o niego, ogrzewać go, itd. Zawsze więc doświadczamy tego cierpienia.
Są to problemy, które trapią wszystkich niezależnie od statusu społecznego, czy ilości pieniędzy.
Jeżeli przyjrzymy się aktywnościom naszego ciała, mowy i umysłu, to okaże się, że są one związane z naszymi problemami - są pochodnymi tych cierpień i problemów. Nie oznacza to, że wszystko jest złe, negatywne, ale musimy wiedzieć, że takie problemy istnieją. Powinniśmy się zastanowić jaki jest sens, jaka jest istota tego wszystkiego, powinniśmy się zastanowić, na ile ma to sens i znaczenie.''
cytat zaczerpnięty z ''Pięć Rodzin Buddów''
pozdrawiam
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
co powiesz na takie jego wyjaśnienie (...)
Z jednej strony przychodzi mi do głowy pytanie: po co doszukiwać się cierpienia tam gdzie go nie widać? W ten sposób zawsze można je znaleźć, trochę na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Czy nie lepiej cieszyć się tym, że szklanka jest w połowie pełna niż cierpieć z tego powodu że jest w połowie pusta?
Z drugiej jednak strony trafia do mnie to, że jest to chyba kwestia świadomości, która wynika z innego postrzegania rzeczywistości przez ludzi z zachodu (jak np. ja) a dalekiego wschodu. Generalnie wydaje mi się że ludzie zachodu, będąc w ciągłej pogoni, siłą rzeczy postrzegają rzeczywistość w sposób powierzchowny, uproszczony a nawet wypaczony (media).
I zgadzam się że lepiej jest mieć świadomość niż jej nie mieć. Chociażby po to żeby dokonywać świadomych wyborów.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
witaj
nie chodzi o to, by popaść w cierpiętnictwo jakieś - to by było nieporozumieniem totalnym, a chodzi tylko o to, by być świadomym tego, co tak w istocie nami powoduje podczas różnych sytuacji. jeżeli zdamy sobie z tego sprawę /nie na zasadzie intelektualnych spekulacji/, to jest wtedy szansa na zmianę.
chodzi o to, by żyć pełniej, by jak to się mówi: nawiązać kontakt z tym, co w nas drzemie, a także ''nawiązać kontakt'' ze swą esencją - to jest punkt wyjścia do zmiany i do jej ugruntowania, np ''Bezpośrednie wprowadzenie do esencji poprzez emocje''
pozdrawiam
ps
przepraszam, przez parę najbliższych dni nie będę się wypowiadał - owocnej rozmowy życzę
nie widać, nie znaczy, że go nie ma - jest, tylko go sobie nie uświadamiamy. a co za tym idzie, nie uświadamiamy sobie jakie w istocie powodują nami racje podczas różnych naszych zachowań /działań/. uważamy się za świadomych, jednak nie jesteśmy świadomi motorów naszych działań - powodują nami tendencje nawykowe, których sobie nie uświadamiamy, i wtedy tak w istocie trudno o jakąś zmianę, trwałą zmianę. trwałą w tym sensie, że przestają powodować nami tendencje nawykowe, które są przyczyną tego, że cierpienie nie ustaje.
szklanka nie jest w połowie ani pełna, ani pusta. szklanka to szklanka, a woda to trik, który powoduje, że popadamy w dualne postrzeganie: szczęście lub cierpienie - a jedno i drugie nie jest trwałe.
nie chodzi o to, by popaść w cierpiętnictwo jakieś - to by było nieporozumieniem totalnym, a chodzi tylko o to, by być świadomym tego, co tak w istocie nami powoduje podczas różnych sytuacji. jeżeli zdamy sobie z tego sprawę /nie na zasadzie intelektualnych spekulacji/, to jest wtedy szansa na zmianę.
dokładnie
chodzi o to, by żyć pełniej, by jak to się mówi: nawiązać kontakt z tym, co w nas drzemie, a także ''nawiązać kontakt'' ze swą esencją - to jest punkt wyjścia do zmiany i do jej ugruntowania, np ''Bezpośrednie wprowadzenie do esencji poprzez emocje''
pozdrawiam
ps
przepraszam, przez parę najbliższych dni nie będę się wypowiadał - owocnej rozmowy życzę
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Hej
Czy ta zmiana jest jakoś konkretnie określona tzn. czy żeby rozpocząć praktykę należy to zrobić z i intencją, potrzebą jakiejś zasadniczej zmiany w swoim życiu? Pytam ponieważ ja nie mam w sobie takiej potrzeby. Oprócz tego, że ciągnie mnie do ludzi, to coraz bardziej interesuje i wciąga mnie to czego się dowiaduje o Buddyzmie. Więc dojrzewam do tego żeby spróbować ale raczej z ciekawości niż z potrzeby dokonywania zmian w moim życiu.
Jasna sprawa Dzięki za wyjaśnienia!
to jest punkt wyjścia do zmiany i do jej ugruntowania
Czy ta zmiana jest jakoś konkretnie określona tzn. czy żeby rozpocząć praktykę należy to zrobić z i intencją, potrzebą jakiejś zasadniczej zmiany w swoim życiu? Pytam ponieważ ja nie mam w sobie takiej potrzeby. Oprócz tego, że ciągnie mnie do ludzi, to coraz bardziej interesuje i wciąga mnie to czego się dowiaduje o Buddyzmie. Więc dojrzewam do tego żeby spróbować ale raczej z ciekawości niż z potrzeby dokonywania zmian w moim życiu.
przepraszam, przez parę najbliższych dni nie będę się wypowiadał - owocnej rozmowy życzę
Jasna sprawa Dzięki za wyjaśnienia!
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Ta odpowiedź pochodzi z bardzo dobrze zredagowanej broszurki pt. Dobra pytania, dobre odpowiedzi, w której niejaki Sravasti Dhammika odpowiada na podstawowe pytania dotyczące buddyzmu: http://sasana.wikidot.com/dobre-pytanie-dobra-odpowiedzPYTANIE: No dobrze, ale jeśli całkowicie wyzbędziemy się pragnień, to nigdy niczego nie zdobędziemy, ani nie osiągniemy.
ODPOWIEDŹ: Prawda, lecz Buddha nauczał, iż powinnyśmy przestać to robić dopiero, gdy nasze pragnienia i przywiązanie, nasze ciągłe niezadowolenie z tego, co mamy i dążenie, by posiadać wciąż więcej i więcej — sprawiają, że cierpimy. Przypominał, że należy odróżniać to, co potrzebujemy, od tego, co chcemy; by dążyć
do zaspokojenia potrzeb, zaś nad zachciankami pracować. Nauczył nas, że nasze potrzeby mogą zostać zaspokojone, w przeciwieństwie do pragnień, które są niczym bezdenna przepaść. Pewne potrzeby są zasadnicze, pozostałe pragnienia winny z czasem zostać rozpuszczone. Na dobrą sprawę, jaki jest cel życia? Nieustanne dążenie ku czemuś, czy bycie szczęśliwym tu i teraz?
Podobną książką (bardziej skomplikowaną) napisaną z punktu widzenia chińskiej mahajany jest "Orthodox Chinese Buddhism", którą znajdziesz z kolei tu:
http://www.108wisdom.org/html/OTH_03.pdf
Pozdrawiam,
Piotr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
ODPOWIEDŹ: Prawda, lecz Buddha nauczał, iż powinnyśmy przestać to robić dopiero, gdy nasze pragnienia i przywiązanie, nasze ciągłe niezadowolenie z tego, co mamy i dążenie, by posiadać wciąż więcej i więcej — sprawiają, że cierpimy. Przypominał, że należy odróżniać to, co potrzebujemy, od tego, co chcemy; by dążyć
do zaspokojenia potrzeb, zaś nad zachciankami pracować. Nauczył nas, że nasze potrzeby mogą zostać zaspokojone, w przeciwieństwie do pragnień, które są niczym bezdenna przepaść. Pewne potrzeby są zasadnicze, pozostałe pragnienia winny z czasem zostać rozpuszczone. Na dobrą sprawę, jaki jest cel życia? Nieustanne dążenie ku czemuś, czy bycie szczęśliwym tu i teraz?
Czy dobrze w takim razie rozumiem, że nie ma potrzeby rezygnowania z pragnień, które nie powodują cierpienia? Podążając drogą do realizacji moich pragnień nie odczuwam cierpienia, tylko właśnie szczęście. Realizuję swoją pasję. A jeśli czegoś mi po drodze brakuje to nie powoduje to cierpienia lecz poszukiwanie rozwiązania problemu co samo w sobie też jest źródłem satysfakcji.
Chyba, że chodzi o dungal czyli cierpienie, którego ja nie potrafię jeszcze zidentyfikować i w związku z tym wydaje mi się tylko, że go nie ma.
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Jest też bardzo ważna rzecz w nauce Buddy - nietrwałość zjawisk. Budda rozpoznał, że nawet najszczęśliwsi z bogów, którzy swoich pragnień realizację sami sobą (swą mocą) stwarzają, również poddani są nieuniknionej utracie tego, czego w swej, w ich mniemaniu permanentnej i szczęśliwej perspektywie, nie dostrzegają. To jest głębiej - nietrwałość - niż najdłuższy żywot w szczęściu i pomyślności. To jest to, czego nie da się dostrzec - nawet będąc bogiem. To też jest cierpieniem.
ps/edit
Myślę, że największa trudność w roz/poznawaniu nauk buddyjskich polega na ich rekurencji. A czym jest rekurencja... to już każdy wie.
ps/edit
Myślę, że największa trudność w roz/poznawaniu nauk buddyjskich polega na ich rekurencji. A czym jest rekurencja... to już każdy wie.
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
amogh pisze: ↑śr paź 31, 2018 00:29 Jest też bardzo ważna rzecz w nauce Buddy - nietrwałość zjawisk. Budda rozpoznał, że nawet najszczęśliwsi z bogów, którzy swoich pragnień realizację sami sobą (swą mocą) stwarzają, również poddani są nieuniknionej utracie tego, czego w swej, w ich mniemaniu permanentnej i szczęśliwej perspektywie, nie dostrzegają. To jest głębiej - nietrwałość - niż najdłuższy żywot w szczęściu i pomyślności. To jest to, czego nie da się dostrzec - nawet będąc bogiem. To też jest cierpieniem.
Zgadzam się. Nietrwałość zjawisk może wywoływać cierpienie. Ale wydaje mi się też, że nie musi. Jeśli ktoś ma to zgodę bo wie, że tak po prostu jest świat ułożony to nie musi cierpieć z tego powodu. Nawet wydaje mi się że nietrwałość może być zaletą bo np.piękne chwile gdyby trwały wiecznie to ich piękno spowszedniało by po pewnym czasie. A ich nietrwałość wzmacnia ich wyjątkowość i piękno. Poza tym kiedy już miną (te chwile:)) to stan gdy ich nie ma też jest przejściowy i prędzej czy później znów będzie pięknie. )
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
To jest wtórność ze zmienną urozmaicającą. Schemat powielający nawyk. Nie o tym mówi Budda, kiedy o nawykowych, tendencyjnych mechanizmach prawi, kiedy je wykorzenia. To że się ich jest świadomym, to jedno, to co się z tą świadomością robi, to drugie. To drugie jest drogą...Mono pisze: ↑śr paź 31, 2018 15:13amogh pisze: ↑śr paź 31, 2018 00:29 Jest też bardzo ważna rzecz w nauce Buddy - nietrwałość zjawisk. Budda rozpoznał, że nawet najszczęśliwsi z bogów, którzy swoich pragnień realizację sami sobą (swą mocą) stwarzają, również poddani są nieuniknionej utracie tego, czego w swej, w ich mniemaniu permanentnej i szczęśliwej perspektywie, nie dostrzegają. To jest głębiej - nietrwałość - niż najdłuższy żywot w szczęściu i pomyślności. To jest to, czego nie da się dostrzec - nawet będąc bogiem. To też jest cierpieniem.
Zgadzam się. Nietrwałość zjawisk może wywoływać cierpienie. Ale wydaje mi się też, że nie musi. Jeśli ktoś ma to zgodę bo wie, że tak po prostu jest świat ułożony to nie musi cierpieć z tego powodu. Nawet wydaje mi się że nietrwałość może być zaletą bo np.piękne chwile gdyby trwały wiecznie to ich piękno spowszedniało by po pewnym czasie. A ich nietrwałość wzmacnia ich wyjątkowość i piękno. Poza tym kiedy już miną (te chwile:)) to stan gdy ich nie ma też jest przejściowy i prędzej czy później znów będzie pięknie. )
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Nietrwałość w buddyzmie oznacza uwarunkowanie, zależność, a wszystko, co jest uwarunkowane nie jest wolne, chodzi tu o brak wolności od prawa przyczyny i skutku, tak więc każda reakcja na to, co wydarza się w otoczeniu i w relacjach z istotami, stanowi przyczynę, od której tak czy siak jest się zależnym w tym sensie, że przyczyna staje się zalążkiem (nasionem) tego, co ewentualnie może wydarzyć się w przyszłości. I oczywiście skala czasu obejmuje tutaj nie jedno życie, a wiele (nieskończoną ich liczbę, jeśli nie podejmuje się działań zmierzających ku wyjściu poza przyczynowość). Czyli, przykładanie do kwestii nietrwałości takiej potocznej, z życia wziętej, miarki, nie za bardzo ma sens, gdy rozważamy buddyjskie znaczenie tego pojęcia, bo sedno tkwi w ogólniejszym powiązaniu cierpienia z przyczynowością i złożonością zjawisk – inaczej mówiąc, w twierdzeniu, że cierpienie wydarza się tylko tam, gdzie działa prawo przyczyny i skutku, gdzie rzeczy są od siebie zależne i wzajemnie uwarunkowane.
No właśnie, jest naturalną częścią życia (samsary, jak powiedziałby buddysta). I jestem jak najbardziej za akceptacją takiego stanu rzeczy, za życiem w zgodzie z przeżywanymi aktualnie uczuciami. Wręcz uważam, że jest to wskazane, gdy chce się być zdrowym, bo unikanie tego, co się czuje, upychanie emocji po kątach, albo też nieumiejętność rozładowania emocji w taki sposób, by nie skrzywdzić siebie samego i innych, do niczego dobrego nie prowadzą. Jednak buddyzm nie poprzestaje na takim rozumieniu, idzie dalej, tę naturalną część życia, jaką jest cierpienie, wiąże ściśle ze współzależnym powstawaniem, czyli z tym, o czym napisałam wyżej.
Metody buddyjskie nie uwalniają od przeżywania, bo jest to niemożliwe, jesteśmy tak skonstruowani, że musimy przeżywać - metody uwalniają od bycia zależnym od własnych stanów emocjonalnych. Uwalniają też stopniowo, na tyle, na ile to jest w danym momencie możliwe, od konieczności przeżywania negatywnych emocji. Na co dzień również można odkryć, że tak naprawdę od nas zależy, w jakie sytuacje wejdziemy, jak na nie zareagujemy i co otrzymamy jako rezultat własnej aktywności. Buddyzm w tej kwestii idzie głębiej, mówi, że nawyki, z którymi się rodzimy (które są nami przez sam fakt bycia człowiekiem i funkcjonowania jako człowiek), mogą uniemożliwić sensowną decyzyjność, uniemożliwić właściwe (pozytywne) reakcje na to, co się wydarza.
Jednym z takich nawyków jest skłonność do lgnięcia, ta skłonność przejawia się często jako pragnienie czegoś. Innym nawykiem jest skłonność do odsuwania/odpychania, która z kolei przejawia się jako niechęć. Obie te skłonności czynią człowieka zależnym, pozbawiają go zdolności bycia wolnym od przymusu identyfikowania z własną emocją. Czym innym jest bowiem przeżyć emocję, a czym innym być własną emocją, utożsamić się z nią w taki sposób, który pozbawia przestrzeni pomiędzy nią a sobą. Niektórzy wręcz myślą, że tworzenie takiej przestrzeni musi oznaczać brak przeżyć. Ale to nie jest prawdą, można te dwie rzeczy robić jednocześnie: przeżywać i dostrzegać przeżywającego z pewnej perspektywy. To wydarza się m.in. w buddyzmie na pewnym etapie praktyki. Jednak pole buddyjskich działań jest znacznie szersze, i choć dotyczy rozwoju pojedynczej istoty, to cel tego rozwoju wykracza poza przestrzeń "ja", gdyż wykracza poza przestrzeń wszelkich uwarunkowań, a indywidualne "ja" w tych uwarunkowaniach się mieści. Tak bym to wyjaśniła, mam nadzieję, że w miarę klarownie.
pozdrawiam, gt
Ps. Witaj na forum
Przepraszam, zmieniłam nieco tekst, bo uznałam, że w poprzedniej wersji mógł wybrzmieć zbyt osobiście.
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
W sumie to niewiele z tego rozumiem ale to chyba dobrze tzn. mam poczucie, że otwiera się przede mną coś nowego Od kiedy skończyłem terapię to brakuje mi jakiejś "kontynuacji" rozwoju i dalszego poszerzania świadomości. Nie mam ciągle pewności czy to na pewno Buddyzm jest moją drogą ale puki ciągnie mnie do tego żeby spróbować
Dzięki za wyjaśnienia i pozdrawiam
Mono
Dzięki za wyjaśnienia i pozdrawiam
Mono
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
Przyznam szczerze, że pisałam trochę właśnie pod psychoterapię, bo wiem, że zazwyczaj kłopoty biorą się z przyblokowanych emocji lub nieświadomości ich wzajemnego splątania (tzw. konflikt wewnętrzny), a proces odblokowywania polega m.in. na rozpoznawaniu tego, co się czuje, uświadamianiu sobie uczuć i uruchamianiu swobodnego ich przepływu. No i teraz, człowiek np. odzyskuje dostęp do własnych pragnień, zaczyna je cenić, a tu mu nagle mówią, że pragnienia wcale nie są w cenie, bo są przyczyną samsary i cierpienia. Starałam się więc wyjaśnić, że to wcale nie tak w buddyzmie jest, że rezygnuje się z pragnień, bo to niemożliwe. Są one bardziej ukierunkowane, nastawione na buddyjskie cele i bardziej pod kontrolą w sensie świadomości ich nieustannego przepływu (trening medytacyjny sprawia, że dostrzega się ten przepływ) i świadomości, że ma się coraz więcej swobody w wyborze (rosnącą niezależność), czyli można pojść za pragnieniem z pełną wiedzą, że to się właśnie robi lub puścić je wolno.
Ta przestrzeń pomiędzy własnym pragnieniem a sobą samym tworzona jest nie po to, żeby mniej przeżywać, a po to, żeby działać coraz bardziej świadomie, a jednocześnie, wraz z rosnącą uważnością, coraz bardziej trafnie i w rezultacie, coraz bardziej spontanicznie, bo zgodnie z rzeczywistą potrzebą chwili i bez utraty energii na zbędne myśli; również w taki sposób, by sobie i innym nie przynieść szkody. Bardzo trudno jest wyjaśnić cały ten proces, który uruchamia medytacja i buddyjskie cele, trzeba tutaj samemu tego doświadczyć, ale z całą pewnością nie chodzi o to, by robić coś sztucznie, na siłę, bez chęci, pod przymusem, a na dodatek wyzbywając się tego, kim się jest. Praktyka buddyjska rozwijana jest skutecznie wtedy, gdy mnożymy wiele dobrych wrażeń, gromadzimy "zasługi", i nie poprzez cierpienie, a poprzez pozytywnie umotywowany wysiłek. Polega też na wykorzystaniu własnego potencjału emocjonalnego do ewentualnych zmian, a nie rezygnacji z niego. Ale piszę tutaj z perspektywy własnej szkoły, perspektywa Theravady czy Zen może być nieco inna, bo buddyjskie ścieżki różnią się od siebie. Myślę jednak, że żaden ze świeckich buddystów nie uprawia ascezy i nie wyrzeka się tego, co mu do życia potrzebne.
Pozdrawiam, gt
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
witam
zauważ. sześć lat temu start terapii, pięć lat zmian, koniec terapii. od roku czujesz się dobrze, a to jest ugruntowaniem się w czymś, i to też jest zmianą, może się pogłębiać, może słabnąc, itp.
cały czas mają miejsce zmiany, cały czas się zmieniamy - kwestią jest to, czy to widzimy i jeżeli tak, to co w związku z tym robimy.
pozdrawiam
mimo to, wszystko z czym masz do czynienia, to zmiana.
zauważ. sześć lat temu start terapii, pięć lat zmian, koniec terapii. od roku czujesz się dobrze, a to jest ugruntowaniem się w czymś, i to też jest zmianą, może się pogłębiać, może słabnąc, itp.
cały czas mają miejsce zmiany, cały czas się zmieniamy - kwestią jest to, czy to widzimy i jeżeli tak, to co w związku z tym robimy.
pozdrawiam
- Uinibred
- Posty: 34
- Rejestracja: czw sie 23, 2018 04:28
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wydaje mi się, że Therawada
Re: Pytania nowicjusza - czy buddyzm jest na pewno dla mnie?
A czy samo zarejestrowanie się na tym forum i wątpliwości dotyczące wejścia na buddyjską ścieżkę w swoim życiu to nie jest właśnie chęć zmienienia czegoś?
Powyższe to tylko moje wypociny. Nie traktuj tego jako coś pewnego.