Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Moderator: forum e-budda team
-
- Posty: 104
- Rejestracja: śr maja 16, 2018 11:33
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Humanizm
- Lokalizacja: Śląsk
Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Pytam dlatego, bo są głosy, nierzadkie, że samemu można sobie po prostu wyrządzić krzywdę.
"Czy potrzeba choćby jednej strony świętej księgi w świetle lampy?" Kido(1185-1269)
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Nie medytuj bez nauczyciela, jest to stanowczo odradzane.
-
- Posty: 104
- Rejestracja: śr maja 16, 2018 11:33
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Humanizm
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Zdarzają mi się spontaniczne stany spokoju jak chyba każdemu człowiekowi, czasem nawet głębokie i jak każdy myślę, że rozgryzę to skąd się biorą i jak je świadomie wywołać. Nie udało mi się to nigdy. Zapytam tylko was praktykujących, czy potraficie wywołać stan spokoju na zawołanie, to znaczy siadam do medytacji i po godzinie czy dwóch wiem, że osiągnę spokój.
"Czy potrzeba choćby jednej strony świętej księgi w świetle lampy?" Kido(1185-1269)
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Medytacja bez nauczyciela ma sens, ale lepsza jest z nauczycielem Istotne wydaje mi się jednak, żeby się zdecydować na jeden, konkretny sposób praktyki.
Pzdr,
Piotr
Tak. Praktykuję ten sposób, aby najpierw był spokój. Są inne podejścia, ale dla mnie osobiście są za trudne.czy potraficie wywołać stan spokoju na zawołanie, to znaczy siadam do medytacji i po godzinie czy dwóch wiem, że osiągnę spokój
Bez przesady... Nigdy nie słyszałem sensownego uzasadnienia takiej opinii.Damian907 pisze:jest to stanowczo odradzane
Pzdr,
Piotr
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
witam
jakiego typu medytację masz na myśli /np koncentracja na oddechu/?
pozdrawiam
pisząc: ''Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?'' - masz na myśli to, że żaden nauczyciel nie wprowadza Ciebie w medytację, ani następnie jej nie monitoruje /nie prowadzi poprzez kolejne etapy, nie weryfikuje/?
jakiego typu medytację masz na myśli /np koncentracja na oddechu/?
pozdrawiam
-
- Posty: 104
- Rejestracja: śr maja 16, 2018 11:33
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Humanizm
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Nie wiem, czy moja intuicja medytacji jest słuszna, ale rozumiem ją jako pewną sztukę, w którą ktoś nas wprowadza i jej naucza. Gdy nie ma nauczyciela medytacja zmienia się w powtórne odkrywanie Ameryki czy wynalazek koła. Po drugie w trakcie medytacji mogą pojawiać się problemy i znowu bez poradzenia się kogoś bardziej doświadczonego zostajemy z tym problemem. Dlatego zastanawiam się, czy zaczynanie poważnej medytacji bez nauczyciela ma jakikolwiek sens.
"Czy potrzeba choćby jednej strony świętej księgi w świetle lampy?" Kido(1185-1269)
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
witaj
pozdrawiam
ma, ponieważ kiedyś trzeba zacząć - jednak kwestią jest tu to, co to jest za medytacja. to z jednej strony, a z drugiej, gdy już się samemu zacznie daną medytację, to należy dążyć do tego, by nauczyciela czy nauczycieli /przecież nie musi być jeden w ramach określonej medytacji/ znaleźć.
pozdrawiam
-
- Posty: 104
- Rejestracja: śr maja 16, 2018 11:33
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Humanizm
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Interesuje mnie system dżhan. Ale nie wiem, czy w Polsce jest ktoś, kto przeszedł wszystkie poziomy. Z tego co czytałem, można wpaść w coś w rodzaju zapomnienia o świecie, a wtedy potrzebna jest niekiedy druga osoba. Ponoć pustelnicy budzili się z niego niekiedy nawet po tygodniu. To jest dla mnie ważne choćby dlatego, że Budda kiedy umierał nie zrezygnował z tej metody. Teksty opisują jak wchodził w kolejne dżhany po czym umarł. Odszedł z tego świata w spokoju.
"Czy potrzeba choćby jednej strony świętej księgi w świetle lampy?" Kido(1185-1269)
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Jak będziesz to sobie robił przez pół godziny dziennie, to Ci żadne jhany raczej przez dłuższy czas nie grożą Do tego rodzaju medytacji jest dostępny bardzo obszerny - choć trochę ciężko napisany - podręcznik autorstwa Thanissaro Bhikku tutaj oraz w formie papierowej.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
witam
nie wiem, co miał On na myśli pisząc o dłuższym czasie, lecz jak dla mnie, to będą lata... ale, tak jak możesz podaną przez Iwanaxxx praktykę rozpocząć swobodnie sam, tak i możesz też się przekonać /''posmakować'' tego/, co to znaczy praktykować jak yogin i niczym pustelnik. w Polsce są organizowane odosobnienia np: vipassany w/g Goenki. możesz się udać na organizowane przez nich odosobnienie i przekonać, czym jest praktykowanie tak, jak owi pustelnicy czy yogini /w ich przypadku, przez lata, a nie przez dziesięć dni/. nie jest się samemu, gdzieś w górach i w jakiejś jaskini, niemniej jest ciekawie w grupie praktykować intensywnie - bycie w grupie mobilizuje do praktyki, a milczenie pozwala uważniej się przyjrzeć sobie samemu... no i zacząć mierzyć siły na zamiary. równie dobrze, może to też być milczące odosobnienie zen, a przez min dziesięć dni - są one organizowane w naszym kraju przez sangi zen /nie trzeba deklarować bycia zenkiem aby w nich uczestniczyć/.
w innym temacie a w tym dziale Iwanxxx napisał: ''Od samego początku w buddyzmie medytacja to dwie rzeczy - z jednej strony koncentracja i analiza a z drugiej kultywowanie współczucia albo miłującej dobroci. Jedno i drugie się łączy bardzo mocno. W theravadzie jest taki sposób medytacji, że od kultywowanie metty (czyli odnalezienia w sobie i podtrzymania uczucia miłości) przechodzi się bezpośrednio do praktyki uważności oddechu. Umysł jest wtedy rozluźniony a praktyka bardzo lekka. Ta aspiracja bodhisattwy, choć wyrażona na poziomie "kosmicznym" ma bardzo przyziemne przełożenie na najzwyklejszą medytację z oddechem i ogólnie rozluźnienie fiksacji na sobie i relacji ze światem.''
/wytłuszczenie moje/
to istotne, ponieważ daje to większą przestrzeń ku temu, by miał miejsce stan spokoju umysłu i by nie miało miejsca popadanie w stany umysłu, które uzna się sobie za właściwe wglądy, a skąd jeden krok do uznania siebie samego za kogoś oświeconego czy przebudzonego, po zamanifestowaniu się jakiegoś wzniosłego doświadczenia medytacyjnego... no i niepotrzebne utkniecie w tym o co nie chodzi, na ścieżce ku ustaniu cierpienia.
pozdrawiam
w tybecie byli yogini /może dalej są/, którzy popadali w dhyany na lata, pozostając w nieruchomej medytacji /nie jest to stan snu/. nie jesteś pustelnikiem czy yoginem, tak więc Tobie to nie grozi jak napisał Iwanxxx: ''Jak będziesz to sobie robił przez pół godziny dziennie, to Ci żadne jhany raczej przez dłuższy czas nie grożą ''.
nie wiem, co miał On na myśli pisząc o dłuższym czasie, lecz jak dla mnie, to będą lata... ale, tak jak możesz podaną przez Iwanaxxx praktykę rozpocząć swobodnie sam, tak i możesz też się przekonać /''posmakować'' tego/, co to znaczy praktykować jak yogin i niczym pustelnik. w Polsce są organizowane odosobnienia np: vipassany w/g Goenki. możesz się udać na organizowane przez nich odosobnienie i przekonać, czym jest praktykowanie tak, jak owi pustelnicy czy yogini /w ich przypadku, przez lata, a nie przez dziesięć dni/. nie jest się samemu, gdzieś w górach i w jakiejś jaskini, niemniej jest ciekawie w grupie praktykować intensywnie - bycie w grupie mobilizuje do praktyki, a milczenie pozwala uważniej się przyjrzeć sobie samemu... no i zacząć mierzyć siły na zamiary. równie dobrze, może to też być milczące odosobnienie zen, a przez min dziesięć dni - są one organizowane w naszym kraju przez sangi zen /nie trzeba deklarować bycia zenkiem aby w nich uczestniczyć/.
jakby co... stan spokoju umysłu nie jest celem samym w sobie, podobnie jak dhyany. bez względu na to, jaką medytację buddyjską się praktykuje, istotnym jest doprowadzenie do stanu spokoju umysłu /wtedy w istocie zaczyna się medytacja/, który jest punktem wyjścia dla różnych wglądów, w tym dhyan. haczykiem jest tu mieć ''ciśnienie'', czy to na stan spokoju czy dhyany, ponieważ, to opóźnia te stany, a i potrafi zblokować na tyle, że stan spokoju może się pojawiać sporadycznie. może być ''zabawniej'', ponieważ mając ''ciśnienie'' na ów stan spokoju, uznamy któryś ze stanów otępienia umysłu za stan spokoju /podobnie z dhyanami/.
w innym temacie a w tym dziale Iwanxxx napisał: ''Od samego początku w buddyzmie medytacja to dwie rzeczy - z jednej strony koncentracja i analiza a z drugiej kultywowanie współczucia albo miłującej dobroci. Jedno i drugie się łączy bardzo mocno. W theravadzie jest taki sposób medytacji, że od kultywowanie metty (czyli odnalezienia w sobie i podtrzymania uczucia miłości) przechodzi się bezpośrednio do praktyki uważności oddechu. Umysł jest wtedy rozluźniony a praktyka bardzo lekka. Ta aspiracja bodhisattwy, choć wyrażona na poziomie "kosmicznym" ma bardzo przyziemne przełożenie na najzwyklejszą medytację z oddechem i ogólnie rozluźnienie fiksacji na sobie i relacji ze światem.''
/wytłuszczenie moje/
to istotne, ponieważ daje to większą przestrzeń ku temu, by miał miejsce stan spokoju umysłu i by nie miało miejsca popadanie w stany umysłu, które uzna się sobie za właściwe wglądy, a skąd jeden krok do uznania siebie samego za kogoś oświeconego czy przebudzonego, po zamanifestowaniu się jakiegoś wzniosłego doświadczenia medytacyjnego... no i niepotrzebne utkniecie w tym o co nie chodzi, na ścieżce ku ustaniu cierpienia.
pozdrawiam
-
- Posty: 104
- Rejestracja: śr maja 16, 2018 11:33
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Humanizm
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Nie mam jakichś wielkich aspiracji, jeśli chodzi o medytację. Dla mnie medytacja jest po prostu przygotowaniem do śmierci i tak to pojmuję. Szukam takiego nauczyciela, który wie jak prawidłowo umrzeć. Nic ponadto.
"Czy potrzeba choćby jednej strony świętej księgi w świetle lampy?" Kido(1185-1269)
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
witaj
wszystkie szkoły buddyjskie do tego stanu przygotowują - umierania i śmierci, znaczy - w swym stylu.
a to z Twej strony jest działanie bądź nie i Twój wybór lub jego brak
pozdrawiam
dobrze - tylko w związku z czyją śmiercią/?/ znaczy, nie jesteśmy robotami na jedną modłę machniętymi jako jedna seria jednego modelu. jesteśmy różni bardzo od siebie, wszyscy, jako istoty ludzkie.
wszystkie szkoły buddyjskie do tego stanu przygotowują - umierania i śmierci, znaczy - w swym stylu.
a to z Twej strony jest działanie bądź nie i Twój wybór lub jego brak
pozdrawiam
-
- Posty: 104
- Rejestracja: śr maja 16, 2018 11:33
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Humanizm
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
No, nie do końca tak jest, ale chciałbym, aby tak było. To znaczy odejść ze świata świadomie, z czystą świadomścią, gdy siły życiowe odchodzą, bez bólu i rozpaczy, bez żalu, bez pretensji, bez szamotania się. Taką śmierć sobie wymarzyłem.
"Czy potrzeba choćby jednej strony świętej księgi w świetle lampy?" Kido(1185-1269)
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Nie jestem kompetentny w temacie dhyan. W zachodnim zen, podobnie jak w ruchu vipassany, najczęściej obowiązującym poglądem jest niezawracanie sobie głowy dhyanami. W obu przypadkach historyczne uzasadnienie było takie, że wymaga to warunków niedostępnych dla świeckich ludzi, tzn. przede wszystkim długiego odosobnienia. Zaryzykowałbym twierdzenie, że bez naprawdę głebokiego wejścia w temat, koledze ani prawdziwe, ani nawet fałszywe dhyany ani jakieś poważne zagrożenia w medytacji w ogóle nie grożą. Co więcej praktyka z oddechem przez pół godziny dziennie da wiele stabilności, radości i siły i nie ma najmniejszych przeszkód, by na tym poprzestać.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
witam
pozdrawiam
rozumiem. jednak od czegoś trzeba zacząć - a Iwanxxx przedstawił Tobie sensowną propozycję. może, zostaw wyobrażenia pod płotem i zacznij praktykować.
pozdrawiam
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
witam
pozdrawiam
ps
w tekstach dzogczen dość szeroko się je omawia, jednak prezentuje się je jako zbędny balast.
no więc właśnie.
pozdrawiam
ps
/wytłuszczenie moje/
-
- Posty: 104
- Rejestracja: śr maja 16, 2018 11:33
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Humanizm
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Mam książkę M.Schirner - Techniki oddychania, zbiór wszystkiego, co ktoś kiedyś wymyślił w tym temacie. Co o niej sądzicie?
Co do nauczyciela to sprawa jest trochę trudna. Jak trafi się w płot, to taki nauczyciel zrobi człowiekowi z mózgu galaretkę. To jak gra w ruletkę, a pewności co do jego kompetencji nigdy nie ma.
Co do nauczyciela to sprawa jest trochę trudna. Jak trafi się w płot, to taki nauczyciel zrobi człowiekowi z mózgu galaretkę. To jak gra w ruletkę, a pewności co do jego kompetencji nigdy nie ma.
"Czy potrzeba choćby jednej strony świętej księgi w świetle lampy?" Kido(1185-1269)
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
witaj
proponuję, byś poza przedstawioną propozycją przez Iwanaxxx, zapoznał się też z tym tekstem: ''Podstawowa metoda medytacji'', Ajahn Brahmavamso - jako ''teoretycznym'' uzupełnieniem
wymiana zdań na forum, a odnośnie: Jhana
pozdrawiam
ps
proponuję, byś poza przedstawioną propozycją przez Iwanaxxx, zapoznał się też z tym tekstem: ''Podstawowa metoda medytacji'', Ajahn Brahmavamso - jako ''teoretycznym'' uzupełnieniem
wymiana zdań na forum, a odnośnie: Jhana
pozdrawiam
ps
że to nie ten dział - tu się odnosimy stricte do buddyzmu
- piotr
- ex Global Moderator
- Posty: 3569
- Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Zabawne nie, że pālijska jhāna to sanskrycka dhyāna, czyli chińska chánnà, skrócona do chán, czyli koreańskiego sŏn i japońskiego zen. A jednak z jhānami nie chcecie mieć nic wspólnego
- piotr
- ex Global Moderator
- Posty: 3569
- Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Sakyamuni znał jhāny już przed swoim przebudzeniem, ale ich osiągnięcie nie dało mu spokoju - dlatego porzucił swoich nauczycieli (zob. MN 26). Dopiero nibbāna zakończyła jego poszukiwania. A jaka jest do niej ścieżka według buddyzmu to chyba wszyscy wiemyJeden pisze: ↑śr kwie 03, 2019 04:16 Interesuje mnie system dżhan. Ale nie wiem, czy w Polsce jest ktoś, kto przeszedł wszystkie poziomy. Z tego co czytałem, można wpaść w coś w rodzaju zapomnienia o świecie, a wtedy potrzebna jest niekiedy druga osoba. Ponoć pustelnicy budzili się z niego niekiedy nawet po tygodniu. To jest dla mnie ważne choćby dlatego, że Budda kiedy umierał nie zrezygnował z tej metody. Teksty opisują jak wchodził w kolejne dżhany po czym umarł. Odszedł z tego świata w spokoju.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Nie sądzę, żeby było to jednorodne i, żebym mógł powiedzieć w jednym zdaniu o co chodzi w medytacji zen, ale w wielu tradycjach medytacyjnych uważa się, że dążenie do stanów jest problemem i że lepiej dać przepis, ale nie mówić dokładnie, co wyjdzie. Znalazłem to nawet u Thanissaro, który opisywał praktykę z Ajaanem Fuangiem. Niby miało chodzić o jhany, ale Fuang miał nawet im nie weryfikować jaka to była jhana, bo istotniejsze od etapu koncentracji było dla nich to czego się uczysz wchodząc i wychodząc z niego. Być może tak właśnie ma być z praktyką zen.
Re: Czy medytacja bez nauczyciela ma sens?
Wszystko ma sens pod warunkiem że wiesz jak przekuwac porażki w sukces. Wszystko zależy tylko od Ciebie bez względu na to co chcesz zrobić. Jak już ktoś wcześniej napisał nie ma sensu wyważać otwartych drzwi. Dlatego pewnie było by bardziej komfortowo z nauczycielem ale skoro zadajesz takie pytanie to pewnie są powody dla których chcesz samemu. i dobrze. największy bezsens jest brak jakiegokolwiek działania. I nie bój się, "bo jak byś chciał zacząć biegać bez instruktora to też Ci wszyscy napiszą ze albo skręcisz kolano albo wy lądujesz na zawał w szpitalu"