Ów armijny sznyt polega moim zdaniem na bardzo jasnej hierarchii, rozkładzie dnia i na życiu wspólnotowym. To co napiszę odnosi się tylko do dużych świątyń. W małych jest freestyle. Piszę z obserwacji i doświadczenia. Są to moje subiektywne wrażenia.prośbę mam - spróbuj napisać tu o tym trochę szerzej, znaczy, o owym drylu, itd
Hierarchia przejawia się w życiu codziennym przede wszystkim stopniem formalności zachowania. W obecności młodszych mnichów (wiek mnisi ma tu znaczenie, nie fizyczny) Można zachowywać zupełną swobodę ekspresji. W obecności starszych mnichów, im większa różnica wieku tym większą należy zachować formalność. W przypadku Śramanera nawet rok różnicy to dużo. Najściślejsze formy obowiązują oczywiście Haengja.
Formalność dotyczy np właśnie nie patrzenia w oczy, stania na baczność, siedzenia w seiza, częstego kłaniania się, chodzenia na palcach, nie odzywania się bez pytania itd. Łatwo intuicyjnie wyczuć jaki poziom formalności przy kim trzeba zachować i tak np usiąść przed kimś można by pewnie na 20 sposobów, jakby to rozpisać, gdzie w najbardziej rozbudowanej formie to prawie że mały rytualik.
W komunikacji ta formalność to np. nie tłumaczenie się. Kiedy starszy mnich zwraca młodszemu na coś uwagę, młodszy przyjmuje to ze zdecydowanym „Tak, Sunim”. Niezależnie od tego, czy popełinł on błąd, czy zrobił to ktoś inny. Tłumaczenie się jest źle widziane. Próby stawiania siebie w lepszym świetle są źle widziane. Kajanie się czy przepraszanie również są źle widziane.
Rozkład dnia zależy od świątyni. Niektóre słyną z twardych programów, inne przeciwnie. Zwykle w czasie Ango (lato, zima) harmonogram jest napięty i tylko starsi Bhikkhu mają w tym względzie więcej swobody.
Najtrudniej mają oczywiście Haengja. Są w zamkniętej grupie, w kontakcie tylko z wyznaczonym do tego mnichem. Pracują 7 dni w tygodniu, często niedosypiają, są zestresowani a ich życie toczy się między kuchnią a pokojem.
No i życie we wspólnocie. Absolutnie esencjonalne dla praktyki mnisiej w Korei. Nieustanne przebywanie w grupie. Spanie, jedzenie, mycie się, odpoczywanie, razem. Praktyka sama w sobie.
Podkreślam, że dotyczy do dużych świątyń a najstarsi mnisi są już często trochę poza tym wszystkim. Jeśli ktoś by się postarał, to myślę że spokojnie dało by się prześlizgnąć przez mnisie życie nie doświadczając tego wszystkiego. Jednak nie znam nikogo takiego. Zresztą w przypadku Haengja i Śramanera, ostatnie zdanie ma Unsa Sunim (mnisi „ojciec”).
Pozdrawiam