Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Moderator: forum e-budda team
Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Na początku proszę o wyrozumiałość, jak pisałem mam 19 lat i żyjemy w kraju gdzie medytacja nie jest zbyt popularna.
Jak wynika z mojego poprzedniego wątku, jestem osobą która ufa swojej wiedzy i doświadczeniu i raczej nie biorę niczego za bardzo na wiarę. Wiadomo, są 3 główne scenariusze z różnymi dalszymi rozwinięciami: (1) jest Bóg (lub bogowie) oraz niebo i piekło, (2) po śmierci nic nie ma, (3) jest reinkarnacja/ponowne powstawanie.
Jeśli prawdziwy jest scenariusz z Bogiem (1), to możemy albo wierzyć wyznawać go, albo nie wierzyć w niego i nie wyznawać go, lub zbuntować się przeciwko niemu. Jeśli tak jest, ja wybieram tę opcję z niewyznawaniem i buntem, już o tym pisałem, jeśli kogoś aż tak interesuje dlaczego, to niech pyta, nawet na priv, bo nie chcę się rozpisywać na tematy moralno-teologiczne. Przy tym scenariuszu ja chcę być dobry dla innych dlatego, że mam po prostu współczucie i nie zgadzam się na cierpienie. Inni ludzie mogliby przyjąć inną postawę.
Jeśli nic nie ma po śmierci (2), możemy przyjąć, że jesteśmy organizmami żywymi, powstaliśmy w wyniku fizycznego łączenia się cząstek, które "rywalizowały" ze sobą, przetrwały i wyewoluowały. Wtedy można albo unikać cierpienia (epikureizm), albo jeszcze dążyć do swojej przyjemności (hedonizm) oraz przyjemności innych ludzi. Jeśli ktoś ma empatię lub boi się konsekwencji swoich czynów, lub chce żyć w zgodzie z innymi, to wtedy też może być dobry dla innych - tylko takie podstawy moralności w tym przypadku znalazłem. Poza tym, jeśli ktoś nie chce żyć, może popełnić samobójstwo, ale sprawi sobie wiele cierpienia (nie mówiąc o innych ludziach) i umrze w nieszczęściu.
Jeśli istnieje reinkarnacja (tak będę pisał, wiem że w buddyzmie to się tak nie nazywa) to wtedy możemy dążyć do zbierania dobrej karmy i unikać czynów z których wynika zła karma. Możemy też praktykować medytację i dążyć do oświecenia.
I teraz przechodzę do sedna. Jaki jest sens praktykowania medytacji, praktyki lub dążenia do oświecenia, jeśli prawdziwy jest scenariusz 1 lub 2? Nie ma niestety
bezpośrednich dowodów na to, że tak nie jest, a reinkarnacja jest prawdziwa. Jedyne korzyści jakie zauważam to bycie wyciszonym, lepsze skupienie, trenowanie uważności, polepszenie stanu zdrowia psychicznego czy spokój życiowy. Poza tym możemy też chcieć poznać jakąś głębszą rzeczywistość lub jej prawdziwą naturę, czy osiągnąć jakieś inne cele duchowe.
Chodzi mi o to, że jak próbuję medytować, to nie widzę w tym sensu, ponieważ nie mam pewności czy reinkarnacja istnieje. Mój poziom medytacji jest zerowy, ale jeśli reinkarnacji nie ma, to nie mam dobrych powodów, żeby to zmieniać. Po co więc mam medytować, skoro nie uznaję reinkarnacji na wiarę, a inne scenariusze są też możliwe? W kontekście przypadku pierwszego mogę próbować osiągnąć wyzwolenie od cierpienia za życia, żeby nie cierpieć będąc w piekle, ale w przypadku drugim to nie do końca ma sens, ponieważ po śmierci i tak przestanę istnieć, gdybym osiągnął wyzwolenie od cierpienia to zaznam jedynie spokoju za życia. Myślę, że chodzi mi o to, że nie lubię podejmować wysiłku na marne, bo nie mam pewności co do istnienia reinkarnacji i prawa karmy.
Nie wiem czy wy macie takie dowody, oprócz badań Iana Stevensona. Ale te badania też są krytykowane i nie jest do dla mnie dowód. Poza tym w chrześcijaństwie jest tyle opisanych cudów, że może faktycznie to jednak ono jest prawdziwe? Są jeszcze doświadczenia śmierci klinicznej. Ludzie, którzy przypominali sobie przeszłe życia zazwyczaj są bardzo zaawansowani w medytacji itp., zazwyczaj są to mnisi i nie wiem czy im wierzyć na słowo. A sam musiałbym włożyć w to bardzo wiele wysiłku i być może nic sobie nie przypomnieć, więc na razie mi to nie grozi.
Nie wiem czy możecie mi pomóc, sory że tak wałkuję ten temat, myślę że możecie mi tylko wskazać jakiś kierunek lub opisać swoje doświadczenia lub zalety z praktyki medytacji oraz podsunąć podobne wątki na forum. Czy byli/są jacyś ludzie, w szczególności buddyści, którzy uważali się za oświeconych, potwierdzali to czego nauczał Budda lub pamiętali poprzednie życia? Może mógłbym o nich poczytać?
Jeśli nie będę zdeterminowany, i nawet jeśli się zdecyduję na praktykę medytacji dla korzyści w tym życiu, to nie osiągnę żadnych głębszych celów typu jhany czy pamięć poprzednich żyć, bo nie będę widział sensu w osiąganiu głębokich stanów medytacyjnych. Nie mówiąc już w ogóle o oświeceniu, bo przy braku reinkarnacji byłoby ono jedynie formą zabezpieczenia przed cierpieniem za życia lub po śmierci.
Jak wynika z mojego poprzedniego wątku, jestem osobą która ufa swojej wiedzy i doświadczeniu i raczej nie biorę niczego za bardzo na wiarę. Wiadomo, są 3 główne scenariusze z różnymi dalszymi rozwinięciami: (1) jest Bóg (lub bogowie) oraz niebo i piekło, (2) po śmierci nic nie ma, (3) jest reinkarnacja/ponowne powstawanie.
Jeśli prawdziwy jest scenariusz z Bogiem (1), to możemy albo wierzyć wyznawać go, albo nie wierzyć w niego i nie wyznawać go, lub zbuntować się przeciwko niemu. Jeśli tak jest, ja wybieram tę opcję z niewyznawaniem i buntem, już o tym pisałem, jeśli kogoś aż tak interesuje dlaczego, to niech pyta, nawet na priv, bo nie chcę się rozpisywać na tematy moralno-teologiczne. Przy tym scenariuszu ja chcę być dobry dla innych dlatego, że mam po prostu współczucie i nie zgadzam się na cierpienie. Inni ludzie mogliby przyjąć inną postawę.
Jeśli nic nie ma po śmierci (2), możemy przyjąć, że jesteśmy organizmami żywymi, powstaliśmy w wyniku fizycznego łączenia się cząstek, które "rywalizowały" ze sobą, przetrwały i wyewoluowały. Wtedy można albo unikać cierpienia (epikureizm), albo jeszcze dążyć do swojej przyjemności (hedonizm) oraz przyjemności innych ludzi. Jeśli ktoś ma empatię lub boi się konsekwencji swoich czynów, lub chce żyć w zgodzie z innymi, to wtedy też może być dobry dla innych - tylko takie podstawy moralności w tym przypadku znalazłem. Poza tym, jeśli ktoś nie chce żyć, może popełnić samobójstwo, ale sprawi sobie wiele cierpienia (nie mówiąc o innych ludziach) i umrze w nieszczęściu.
Jeśli istnieje reinkarnacja (tak będę pisał, wiem że w buddyzmie to się tak nie nazywa) to wtedy możemy dążyć do zbierania dobrej karmy i unikać czynów z których wynika zła karma. Możemy też praktykować medytację i dążyć do oświecenia.
I teraz przechodzę do sedna. Jaki jest sens praktykowania medytacji, praktyki lub dążenia do oświecenia, jeśli prawdziwy jest scenariusz 1 lub 2? Nie ma niestety
bezpośrednich dowodów na to, że tak nie jest, a reinkarnacja jest prawdziwa. Jedyne korzyści jakie zauważam to bycie wyciszonym, lepsze skupienie, trenowanie uważności, polepszenie stanu zdrowia psychicznego czy spokój życiowy. Poza tym możemy też chcieć poznać jakąś głębszą rzeczywistość lub jej prawdziwą naturę, czy osiągnąć jakieś inne cele duchowe.
Chodzi mi o to, że jak próbuję medytować, to nie widzę w tym sensu, ponieważ nie mam pewności czy reinkarnacja istnieje. Mój poziom medytacji jest zerowy, ale jeśli reinkarnacji nie ma, to nie mam dobrych powodów, żeby to zmieniać. Po co więc mam medytować, skoro nie uznaję reinkarnacji na wiarę, a inne scenariusze są też możliwe? W kontekście przypadku pierwszego mogę próbować osiągnąć wyzwolenie od cierpienia za życia, żeby nie cierpieć będąc w piekle, ale w przypadku drugim to nie do końca ma sens, ponieważ po śmierci i tak przestanę istnieć, gdybym osiągnął wyzwolenie od cierpienia to zaznam jedynie spokoju za życia. Myślę, że chodzi mi o to, że nie lubię podejmować wysiłku na marne, bo nie mam pewności co do istnienia reinkarnacji i prawa karmy.
Nie wiem czy wy macie takie dowody, oprócz badań Iana Stevensona. Ale te badania też są krytykowane i nie jest do dla mnie dowód. Poza tym w chrześcijaństwie jest tyle opisanych cudów, że może faktycznie to jednak ono jest prawdziwe? Są jeszcze doświadczenia śmierci klinicznej. Ludzie, którzy przypominali sobie przeszłe życia zazwyczaj są bardzo zaawansowani w medytacji itp., zazwyczaj są to mnisi i nie wiem czy im wierzyć na słowo. A sam musiałbym włożyć w to bardzo wiele wysiłku i być może nic sobie nie przypomnieć, więc na razie mi to nie grozi.
Nie wiem czy możecie mi pomóc, sory że tak wałkuję ten temat, myślę że możecie mi tylko wskazać jakiś kierunek lub opisać swoje doświadczenia lub zalety z praktyki medytacji oraz podsunąć podobne wątki na forum. Czy byli/są jacyś ludzie, w szczególności buddyści, którzy uważali się za oświeconych, potwierdzali to czego nauczał Budda lub pamiętali poprzednie życia? Może mógłbym o nich poczytać?
Jeśli nie będę zdeterminowany, i nawet jeśli się zdecyduję na praktykę medytacji dla korzyści w tym życiu, to nie osiągnę żadnych głębszych celów typu jhany czy pamięć poprzednich żyć, bo nie będę widział sensu w osiąganiu głębokich stanów medytacyjnych. Nie mówiąc już w ogóle o oświeceniu, bo przy braku reinkarnacji byłoby ono jedynie formą zabezpieczenia przed cierpieniem za życia lub po śmierci.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
witaj
nie ma obowiązku bycia buddystą w tym kraju, na szczęście. nie ma obowiązku medytacji. jeżeli nie czujesz związku z naukami buddyjskimi i masz same wątpliwości, to znajdź takie nauki religijne czy filozoficzne, z którymi poczujesz związek i nie będziesz miał wątpliwości, bądź nie zawracaj sobie głowy jakimikolwiek naukami i po prostu, bądź dobrym człowiekiem.
pozdrawiam
medytacja nie jest patentem buddyjski - są różne typy medytacji. nie musisz jej wiązać z buddyzmem czy jakąś inną religią o ile ona sama w sobie dla Ciebie coś znaczy.
to go nie podejmuj
nie ma obowiązku bycia buddystą w tym kraju, na szczęście. nie ma obowiązku medytacji. jeżeli nie czujesz związku z naukami buddyjskimi i masz same wątpliwości, to znajdź takie nauki religijne czy filozoficzne, z którymi poczujesz związek i nie będziesz miał wątpliwości, bądź nie zawracaj sobie głowy jakimikolwiek naukami i po prostu, bądź dobrym człowiekiem.
pozdrawiam
- Karma Jesze
- Posty: 271
- Rejestracja: ndz paź 08, 2006 15:10
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtzang
- Lokalizacja: Częstochowa
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Nie czuję się kompetentny odpowiedzieć na twoje pytanie, ale może uznasz za pomocny ten fragment z Kalama Sutty:
PozdrawiamKalama Sutta, AN XII.65. (fragment)
Uczeń Błogosławionego, Kalamowie, który ma umysł uwolniony od nienawiści, uwolniony od złośliwości, którego umysł nie jest zbezczeszczony, którego umysł jest czysty, jest tym który znalazł cztery pocieszenia tu i teraz.
Zakładając, że jest jakiś pośmiertny świat, oraz że jest owoc, rezultat, dobrych i złych uczynków. Jest wtedy możliwość, że wraz z rozpadem ciała po śmierci, wstąpię do świata niebiańskiego, pełnego rozkoszy. To jest pierwsze pocieszenie jakie znajduję.
Zakładając, że nie ma żadnego pośmiertnego świata, oraz że nie ma owocu, rezultatu dobrych i złych uczynków. W tym świecie, tu i teraz, wolny od nienawiści, wolny od złośliwości, cały i zdrowy, trwam szczęśliwy. To jest drugie pocieszenie jakie znajduję.
Zakładając, że konsekwencje dopadną tego, który źle postąpił. Ja jednak ani myślę czynić komukolwiek źle. Jak więc kara może mnie dotyczyć, skoro nie robię złych rzeczy? To jest trzecie pocieszenie jakie znajdzie.
Zakładając, że konsekwencje nie dopadną tego, który źle postąpił. W takim przypadku mnie to także nie dotyczy. To jest czwarte pocieszenie jakie znajdzie.
Uczeń Błogosławionego, Kalamowie, który ma umysł uwolniony od nienawiści, który ma umysł uwolniony od złośliwości, którego umysł nie jest zbezczeszczony, którego umysł jest czysty, jest tym który znalazł cztery pocieszenia tu i teraz."
Praktykuj prawość poprzez trzy bramy!
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Cześć,
Co powiedziałbyś na ukierunkowanie się na osiągniecie szeroko rozumianego Absolutu? Czy takie dążenie nie jest dla Ciebie ciekawe i warte poświecenia mu czasu i swojej energii? Absolut może być różnie rozumiany, być może Ty też masz swoją jego wizję. Możesz zbliżać się do Absolutu na drodze wcieleń, lub też na drodze jednego życia przy wykorzystaniu medytacji. Jeśli po śmierci byłoby piekło lub niebo, mógłbyś osiągnąć niebo za życia. Jeśli istniałoby wiele wcieleń, mógłbyś osiągnąć nirwanę. Przy materializmie tym Absolutem byłby stan szczęśliwości, zdrowa jednostka, do czego też medytacja mogłaby pomóc.
PS. Użytkownikom, którzy chcieliby zacząć temat, czy w buddyzmie jest Absolut, przypominam w jakim dziale jesteśmy
Co powiedziałbyś na ukierunkowanie się na osiągniecie szeroko rozumianego Absolutu? Czy takie dążenie nie jest dla Ciebie ciekawe i warte poświecenia mu czasu i swojej energii? Absolut może być różnie rozumiany, być może Ty też masz swoją jego wizję. Możesz zbliżać się do Absolutu na drodze wcieleń, lub też na drodze jednego życia przy wykorzystaniu medytacji. Jeśli po śmierci byłoby piekło lub niebo, mógłbyś osiągnąć niebo za życia. Jeśli istniałoby wiele wcieleń, mógłbyś osiągnąć nirwanę. Przy materializmie tym Absolutem byłby stan szczęśliwości, zdrowa jednostka, do czego też medytacja mogłaby pomóc.
PS. Użytkownikom, którzy chcieliby zacząć temat, czy w buddyzmie jest Absolut, przypominam w jakim dziale jesteśmy
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
witaj
dobrze - zatem, przedstaw konkretną ścieżkę, która ku temu prowadzi czyli ku owemu: ''szeroko rozumianemu Absolutowi'', ponieważ na ten moment z Twej strony ma miejsce karmienie kogoś ogólnikami.
czyli pytam Ciebie o: jaki jest pogląd tej ścieżki?
jaka konkretnie praktyka medytacyjna ma tu mieć miejsce?
no i zapytałbym jaki owoc ale to już podałeś: szeroko rozumiany absolut - a to znaczy w ramach Twego opisu wszystko, co się komu rzewnie podoba.
tak więc, proszę o podanie poglądu i medytacji, skoro już coś takiego radzisz.
pozdrawiam
ps
ciekawe.
dobrze - zatem, przedstaw konkretną ścieżkę, która ku temu prowadzi czyli ku owemu: ''szeroko rozumianemu Absolutowi'', ponieważ na ten moment z Twej strony ma miejsce karmienie kogoś ogólnikami.
czyli pytam Ciebie o: jaki jest pogląd tej ścieżki?
jaka konkretnie praktyka medytacyjna ma tu mieć miejsce?
no i zapytałbym jaki owoc ale to już podałeś: szeroko rozumiany absolut - a to znaczy w ramach Twego opisu wszystko, co się komu rzewnie podoba.
tak więc, proszę o podanie poglądu i medytacji, skoro już coś takiego radzisz.
pozdrawiam
ps
jesteśmy w dziale poświęconym stricte buddyzmowi - cała reszta tu odpada - proszę o rzetelną odpowiedź na me dwa pytania
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Nie jestem nauczycielem żeby wskazywać ścieżkę i metody, aczkolwiek, jako że jesteśmy na forum buddyjskim, oczywistym jest, że chodzi o metody i ścieżki różnych tradycji buddyjskich, a precyzyjniej mówiąc o takie metody, które odpowiadałyby użytkownikowi Mysz.
PS. Operuję dużymi ogólnikami, ponieważ po pierwsze jesteśmy w dziale wasze pierwsze pytania, a po drugie z pierwszego postu w tym wątku wynika, że Mysz jest na etapie, gdzie bardzo ogólnie i generalnie próbuje się ukierunkować, więc szukam z nim wspólnego języka.
PS. Operuję dużymi ogólnikami, ponieważ po pierwsze jesteśmy w dziale wasze pierwsze pytania, a po drugie z pierwszego postu w tym wątku wynika, że Mysz jest na etapie, gdzie bardzo ogólnie i generalnie próbuje się ukierunkować, więc szukam z nim wspólnego języka.
Rozmawiam o "całej reszcie" jedynie w takim zakresie, jaki poruszył Mysz
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
witaj
proszę to respektować
pozdrawiam
dział jest poświęcony buddyzmowi i do tego w tym dziale się odnosimy, a cała reszta jest sprawą tego, który pyta i nie zajmujemy się nią w tym dziale. natomiast gdy odpowiadamy, to nie mieszamy tworząc new age bełkot, który znaczy wszystko i nic.
proszę to respektować
pozdrawiam
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
witam
na ten moment jest tak, że podałeś jako swą tradycję Theravadę, zatem... jest portal: Sasana - na którym wszystkie te kwestie, które się tyczą buddyzmu z Twej strony, są szeroko prezentowane i omawiane. proponuję: przestudiuj /podkreślam - to trochę przestrzeni Ci zajmie lecz warto jeżeli buddyzm nie jest dla Ciebie li tylko powierzchownym zainteresowaniem/, a nie tylko przeczytaj, to co się na nim znajduje. znajdziesz tam wyjaśnienia odnośnie swych wątpliwości, co nie znaczy, że zostaną one rozwiane, jednak przynajmniej będziesz miał głębsze pojęcie na te sprawy.
powodzenia
pozdrawiam
mam dla Ciebie propozycję
na ten moment jest tak, że podałeś jako swą tradycję Theravadę, zatem... jest portal: Sasana - na którym wszystkie te kwestie, które się tyczą buddyzmu z Twej strony, są szeroko prezentowane i omawiane. proponuję: przestudiuj /podkreślam - to trochę przestrzeni Ci zajmie lecz warto jeżeli buddyzm nie jest dla Ciebie li tylko powierzchownym zainteresowaniem/, a nie tylko przeczytaj, to co się na nim znajduje. znajdziesz tam wyjaśnienia odnośnie swych wątpliwości, co nie znaczy, że zostaną one rozwiane, jednak przynajmniej będziesz miał głębsze pojęcie na te sprawy.
powodzenia
pozdrawiam
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Jeżeli chodzi o to dążenie do absolutu w przypadku tylko jednego życia, to rozumiem to jako coś w rodzaju dążenia do szczęścia/zadowolenia/"bycia najlepszą wersją siebie" (bo jeśli jest tylko jedno życie, to po co ciągle męczyć się i dążyć do ideału, skoro i tak umrzemy?). Dlatego chcę unikać cierpienia i nie krzywdzić innych, bo nie uważam tego za korzystne nawet jeśli mamy tylko jedno życie. Tylko szczęście zazwyczaj jest związane z tym czego doświadczamy, naszymi zmysłami, więc z tego co czytałem w buddyzmie za szczęście i najwyższe zadowolenie uważa się po prostu spokój, a wszególności stan nieuwarunkowanego wygaśnięcia, ponieważ nie wynikają ze zmysłów. Ale moim zdaniem ma to zastosowanie tylko wtedy, kiedy wierzy się w reinkarnacje, albo nawet ma się pewność co do jej istnienia, a ja nie widzę dobrych podstaw żeby w nią wierzyć ani nie mam pewności co do jej istnienia, stąd ten wątek.
Czytam czasem Sasanę, niestety jestem często dość niecierpliwy a teksty są tam dość długie, wiem, powinienem pracować nad tym. Wiem też o książkach fundacji Theravada, myślę że też mogą być pomocne.
Ogólnie nie zgadzam się aktualnie z naukami Mahajany/Wadżrajany przede wszystkim ze względu na to powstrzymywanie się od oświecenia dla dobra innych istot. Osobiście nie uważam tego za coś słusznego. A popularna w Polsce Diamentowa Droga też wydaje mi się jakaś... egzotyczna? Nie wiem jak to powiedzieć, po prostu buddyzm tybetański też jest dla mnie specyficzny.
Problem u mnie jest taki, że nie widzę do końca korzyści z medytacji, zapewne takie są, ale to jednak wymaga pewnej pracy nad sobą, więc i wysiłku, a ja muszę mieć dobre powody żeby podjąć wysiłek i muszę widzieć w nim sens. I nie wiem co by mogła medytacja zmienić w moim życiu, bo buddyzmem mam w tym momencie możliwość interesować się tylko z internetu, w moim mieście jest tylko ośrodek Diamentowej Drogi, a gdybym zgodnie z planem studiował w Krakowie to ponoć organizowane są tam medytacje Theravady w pewnym ośrodku jogi. Wiem też o 10-dniowych kursach Vipassany w Dzadowicach. Dlatego nawet gdybym miał jakos iść w tę stronę to muszę mieć ku temu powody - nie wierzę ślepo w to co naucza Budda, stąd moje wątpliwości na tym forum. Po prostu zgadzam się ze stosunkiem buddyzmu co do cierpienia - nie krzywdzić innych ani siebie i w miarę możliwości unikać go, a wyzwolenie od cierpienia (wiem że nie oznacza ono braku bólu tylko brak dalszego rodzenia się) wymaga właśnie istnienia czegoś w rodzaju reinkarnacji.
Czytam czasem Sasanę, niestety jestem często dość niecierpliwy a teksty są tam dość długie, wiem, powinienem pracować nad tym. Wiem też o książkach fundacji Theravada, myślę że też mogą być pomocne.
Ogólnie nie zgadzam się aktualnie z naukami Mahajany/Wadżrajany przede wszystkim ze względu na to powstrzymywanie się od oświecenia dla dobra innych istot. Osobiście nie uważam tego za coś słusznego. A popularna w Polsce Diamentowa Droga też wydaje mi się jakaś... egzotyczna? Nie wiem jak to powiedzieć, po prostu buddyzm tybetański też jest dla mnie specyficzny.
Problem u mnie jest taki, że nie widzę do końca korzyści z medytacji, zapewne takie są, ale to jednak wymaga pewnej pracy nad sobą, więc i wysiłku, a ja muszę mieć dobre powody żeby podjąć wysiłek i muszę widzieć w nim sens. I nie wiem co by mogła medytacja zmienić w moim życiu, bo buddyzmem mam w tym momencie możliwość interesować się tylko z internetu, w moim mieście jest tylko ośrodek Diamentowej Drogi, a gdybym zgodnie z planem studiował w Krakowie to ponoć organizowane są tam medytacje Theravady w pewnym ośrodku jogi. Wiem też o 10-dniowych kursach Vipassany w Dzadowicach. Dlatego nawet gdybym miał jakos iść w tę stronę to muszę mieć ku temu powody - nie wierzę ślepo w to co naucza Budda, stąd moje wątpliwości na tym forum. Po prostu zgadzam się ze stosunkiem buddyzmu co do cierpienia - nie krzywdzić innych ani siebie i w miarę możliwości unikać go, a wyzwolenie od cierpienia (wiem że nie oznacza ono braku bólu tylko brak dalszego rodzenia się) wymaga właśnie istnienia czegoś w rodzaju reinkarnacji.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
witaj
Błogosławiony miał nauczyciela Alara Kalama - reprezentującego filozofię samkhya - dzięki któremu osiągnął stan spokoju, a Ten, chciał Go uczynić w związku z tym swym następcą, jednak Błogosławiony uznał ten stan za niesatysfakcjonujący /nieostateczny/ i odszedł od Niego.
w buddyzmie osiągniecie stanu spokoju jest punktem wyjścia w praktyce do dalszych wglądów, a nie jakimś etapem końcowym - i nie jest on prawdą ostateczną.
pozdrawiam
to spore nieporozumienie jest
Błogosławiony miał nauczyciela Alara Kalama - reprezentującego filozofię samkhya - dzięki któremu osiągnął stan spokoju, a Ten, chciał Go uczynić w związku z tym swym następcą, jednak Błogosławiony uznał ten stan za niesatysfakcjonujący /nieostateczny/ i odszedł od Niego.
w buddyzmie osiągniecie stanu spokoju jest punktem wyjścia w praktyce do dalszych wglądów, a nie jakimś etapem końcowym - i nie jest on prawdą ostateczną.
pozdrawiam
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Jeśli chodzi o Alarę Kalamę to wiem tyle, co wyczytałem w Sutcie o poszukiwaniu (przynajmniej taki jest polski tytuł i tylko taką wersję czytałem) i co przeczytałem kiedyś w internecie. Z tego co rozumiem to spokój osiągnięty sposobem Alary Kalamy po prostu nie był absolutnym spokojem, nie prowadził do wglądu i nie skutkował końcem zradzania się i cierpienia, więc wiem że to nie jest ostateczny cel wg buddyzmu.
Jeśli chodzi o temat wątku, to czytałem początkowe artykuły na udostępnionej przez ciebie stronie (Study Buddhism) i wyczytałem tam o zaletach medytacji tyle, że pomaga uporać się nam z problemami związanymi z naszym umysłem, typu negatywne emocje, niepokój, i że można dzięki niej uzyskać spokój, skupienie i lepsze rozumienie siebie. I te pozytywy na pewno są znaczące, jednak nie nakreślają dla mnie... jakiejś drogi duchowej, celu. Prawdopodobnie sam muszę ją odnaleźć, o ile po śmierci coś jest, i właśnie w tym problem, że nie wiem, ani nie wiem, czy lub jak mogę się tego dowiedzieć.
Wyznawcy religii objawionych wierzą w życie po śmierci na podstawie objawień i świętych ksiąg, jednak nawet gdybym uwierzył w coś takiego to nie wiem jaka powinna być moja droga w tym wszystkim, ponieważ nie zamierzam wyznawać żadnego bóstwa które mnie stworzyło tylko dlatego, że ono tak mówi i tego wymaga. Bo po co w ogóle tworzyło mnie i mnóstwo innych cierpiących ludzi i istot? Nie widzę w tym żadnego sensu ani logiki. Aktualnie wolę nie obawiać kary po śmierci, ponieważ staram się postępować dobrze (jednak na pewno nie jestem kryształowo dobry), ale gdyby po śmierci nic nie było, to mimo wszystko chcę żyć szczęśliwie, ponieważ jak często do siebie mówię "cierpienie jest teraz" (tylko w chwili obecnej).
I tu wchodzi buddyzm, który mówi, że nasze życie to jedynie kolejne życie z wielu, bo odradzamy się po śmierci. Nie wiem jakie są przesłanki żeby w to wierzyć. Nauki Buddy przekonują mnie pod kątem nietrwałości, cierpienia, czy braku ja, ale wydaje mi się że nauki o odradzaniu się można wziąć tylko na wiarę we wiedzę przekazaną przez Buddę. Dlaczego jednak miałbym wierzyć w to, co zapisane w starych księgach innej kultury przez mnichów, kilkaset lat po śmierci "inicjatora" buddyzmu? Czy istnieje jakieś potwierdzenie tych nauk, nawet pod postacią osób, które uważają, że osiągnęły oświecenie?
Jeśli chodzi o temat wątku, to czytałem początkowe artykuły na udostępnionej przez ciebie stronie (Study Buddhism) i wyczytałem tam o zaletach medytacji tyle, że pomaga uporać się nam z problemami związanymi z naszym umysłem, typu negatywne emocje, niepokój, i że można dzięki niej uzyskać spokój, skupienie i lepsze rozumienie siebie. I te pozytywy na pewno są znaczące, jednak nie nakreślają dla mnie... jakiejś drogi duchowej, celu. Prawdopodobnie sam muszę ją odnaleźć, o ile po śmierci coś jest, i właśnie w tym problem, że nie wiem, ani nie wiem, czy lub jak mogę się tego dowiedzieć.
Wyznawcy religii objawionych wierzą w życie po śmierci na podstawie objawień i świętych ksiąg, jednak nawet gdybym uwierzył w coś takiego to nie wiem jaka powinna być moja droga w tym wszystkim, ponieważ nie zamierzam wyznawać żadnego bóstwa które mnie stworzyło tylko dlatego, że ono tak mówi i tego wymaga. Bo po co w ogóle tworzyło mnie i mnóstwo innych cierpiących ludzi i istot? Nie widzę w tym żadnego sensu ani logiki. Aktualnie wolę nie obawiać kary po śmierci, ponieważ staram się postępować dobrze (jednak na pewno nie jestem kryształowo dobry), ale gdyby po śmierci nic nie było, to mimo wszystko chcę żyć szczęśliwie, ponieważ jak często do siebie mówię "cierpienie jest teraz" (tylko w chwili obecnej).
I tu wchodzi buddyzm, który mówi, że nasze życie to jedynie kolejne życie z wielu, bo odradzamy się po śmierci. Nie wiem jakie są przesłanki żeby w to wierzyć. Nauki Buddy przekonują mnie pod kątem nietrwałości, cierpienia, czy braku ja, ale wydaje mi się że nauki o odradzaniu się można wziąć tylko na wiarę we wiedzę przekazaną przez Buddę. Dlaczego jednak miałbym wierzyć w to, co zapisane w starych księgach innej kultury przez mnichów, kilkaset lat po śmierci "inicjatora" buddyzmu? Czy istnieje jakieś potwierdzenie tych nauk, nawet pod postacią osób, które uważają, że osiągnęły oświecenie?
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
witaj
w buddyzmie jest tak, że właściwe zrozumienie przychodzi wraz z praktyką, czyli pogląd to jedno, a praktyka to drugie i jest to tandem, i nie dzieje się to od tak natychmiast. musi trochę przestrzeni minąć, tak jak trzeba przestrzeni by przestudiować np trzystu stronicową książkę tyczącą się naprawy silników wysokoprężnych, a następnie pod okiem doświadczonej osoby nauczyć się taki silnik rozłożyć, naprawić i właściwie złożyć. to nie jest tak od hop siup.
proponuję: daj sobie trochę przestrzeni, postudiuj buddyjskie teksty i praktykuj medytację /dzień w dzień/ na bazie kompetentnych wyjaśnień /są takie na Sasanie/ i... może pogadamy o tym, tak gdzieś za pół roku, gdy zyskasz rzetelne podstawy w jednym i w drugim. miej też na uwadze, że są różne techniki medytacyjne i trochę przestrzeni minie zanim dobierzesz dla siebie tę właściwą - to też nie jest hop siup. jeżeli będziesz rzetelnie i regularnie praktykował, to jest szansa i na właściwe zrozumienie i na pierwsze wglądy /czyli np jak to jest w istocie z owym stanem spokoju - który jest punktem wyjścia - o ile do niego dotrzesz/. po prostu sprawdź to, jeżeli rzecz jasna masz ochotę.
a odnośnie Study Buddhism, to nie bardzo rozumiem - chcesz mi może powiedzieć, że już je przestudiowałeś, że przestudiowałeś np dział: ''Studia zaawansowane''?... i już wiesz co i jak jest grane? nie sądzę. nie wszystko naraz. i proponuję nie mieszać ze sobą podejść różnych szkół, tak na samym starcie, a skupić się na jednej szkole /np Theravadzie skoro taką etykietkę sobie nadałeś/ i sprawdzić jej podejście oraz praktyki. to nie będzie zmarnowana przestrzeń, ponieważ, tak czy inaczej, zyskasz pewną wiedzę i być może jakieś zrozumienie, jednak bez praktyki będzie to niekompletne, tak więc liczy się tu tandem: wiedza /pogląd/ i praktyka /medytacja/.
pozdrawiam
ps
natomiast odnośnie oświecenia, to proponuję byś zapoznał się - w całości - z tym tematem: doznalem przebudzenia/oswiecenia. - jest pouczający
w buddyzmie jest tak, że właściwe zrozumienie przychodzi wraz z praktyką, czyli pogląd to jedno, a praktyka to drugie i jest to tandem, i nie dzieje się to od tak natychmiast. musi trochę przestrzeni minąć, tak jak trzeba przestrzeni by przestudiować np trzystu stronicową książkę tyczącą się naprawy silników wysokoprężnych, a następnie pod okiem doświadczonej osoby nauczyć się taki silnik rozłożyć, naprawić i właściwie złożyć. to nie jest tak od hop siup.
proponuję: daj sobie trochę przestrzeni, postudiuj buddyjskie teksty i praktykuj medytację /dzień w dzień/ na bazie kompetentnych wyjaśnień /są takie na Sasanie/ i... może pogadamy o tym, tak gdzieś za pół roku, gdy zyskasz rzetelne podstawy w jednym i w drugim. miej też na uwadze, że są różne techniki medytacyjne i trochę przestrzeni minie zanim dobierzesz dla siebie tę właściwą - to też nie jest hop siup. jeżeli będziesz rzetelnie i regularnie praktykował, to jest szansa i na właściwe zrozumienie i na pierwsze wglądy /czyli np jak to jest w istocie z owym stanem spokoju - który jest punktem wyjścia - o ile do niego dotrzesz/. po prostu sprawdź to, jeżeli rzecz jasna masz ochotę.
a odnośnie Study Buddhism, to nie bardzo rozumiem - chcesz mi może powiedzieć, że już je przestudiowałeś, że przestudiowałeś np dział: ''Studia zaawansowane''?... i już wiesz co i jak jest grane? nie sądzę. nie wszystko naraz. i proponuję nie mieszać ze sobą podejść różnych szkół, tak na samym starcie, a skupić się na jednej szkole /np Theravadzie skoro taką etykietkę sobie nadałeś/ i sprawdzić jej podejście oraz praktyki. to nie będzie zmarnowana przestrzeń, ponieważ, tak czy inaczej, zyskasz pewną wiedzę i być może jakieś zrozumienie, jednak bez praktyki będzie to niekompletne, tak więc liczy się tu tandem: wiedza /pogląd/ i praktyka /medytacja/.
pozdrawiam
ps
natomiast odnośnie oświecenia, to proponuję byś zapoznał się - w całości - z tym tematem: doznalem przebudzenia/oswiecenia. - jest pouczający
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Ciężko mi stwierdzić czy waszym zadaniem jest promowanie buddyzmu i przekonywanie mnie do czekogolwiek, ale myślałem o tym wszystkim. Trochę już napisałem o sobie, więc chciałem zapytać, jaka waszym powinna być ta moja motywacja do praktyki, skoro nie wiem czy będą następowały ponowne narodziny, w związku z czym nie widzę sensu dążenia do wygaśnięcia? (Wiem, że to brzmi, jakbym spłycał oświecenie, wiem że wg buddyzmu to nie takie łatwe i zajmuje wiele wcieleń.) Bo zakładając, że po śmierci może nic nie być, jedyna motywacja do medytacji to polepszenie jakości życia, ale to nie jest jakiś głębszy cel dla mnie. A żebym wiedział co jest po śmierci musiałbym albo doznać objawienia albo wglądu w naturę rzeczywistości...
Wiem że nie ma obowiązku medytować i nie muszę tego robić jeśli nie chcę, ale na prawdę nie wierzę w nauki Buddy o wielu życiach, gdyż nie widzę ku temu dowodów, więc nie mam podstaw żeby to uznawać jako prawdziwe. Nie wiem czego musiałbym dowiedzieć się lub doświadczyć żebym w to uwierzył, ja razie nic mnie nie było w stanie przekonać. Może po prostu nie powinienem interesować się buddyzmem, skoro nie jestem w stanie uwierzyć na słowo, i żyć po swojemu? Ciekawi mnie co was motywuje do praktyki buddyzmu lub co was przekonało do wiary w reinkarnację i dlaczego tak w ogóle podjęliście się praktyko buddyjskiej, skoro sami nie możecie mieć co do tego pewności.
Wiem że nie ma obowiązku medytować i nie muszę tego robić jeśli nie chcę, ale na prawdę nie wierzę w nauki Buddy o wielu życiach, gdyż nie widzę ku temu dowodów, więc nie mam podstaw żeby to uznawać jako prawdziwe. Nie wiem czego musiałbym dowiedzieć się lub doświadczyć żebym w to uwierzył, ja razie nic mnie nie było w stanie przekonać. Może po prostu nie powinienem interesować się buddyzmem, skoro nie jestem w stanie uwierzyć na słowo, i żyć po swojemu? Ciekawi mnie co was motywuje do praktyki buddyzmu lub co was przekonało do wiary w reinkarnację i dlaczego tak w ogóle podjęliście się praktyko buddyjskiej, skoro sami nie możecie mieć co do tego pewności.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
witaj
możemy przedstawić jak coś według nas ma się od strony buddyzmu. możemy zaproponować jak w ramach buddyzmu można sobie według nas coś sprawdzić. no i możemy też zwrócić uwagę na to, co według nas jest w związku z buddyzmem źle przez kogoś rozumiane, jednak nie znaczy to z automatu, że zawsze mamy rację - możemy się mylić.
to z jednej strony, a z drugiej, to oczywiście my także dyskutujemy na temat buddyzmu w działach merytorycznych naszego forum, jednak jest w tym pewien haczyk - ma to miejsce głównie pomiędzy buddystami /lub z tymi, którzy posiadającymi szerszą wiedzę na temat buddyzmu/, znaczy, wymaga to już pewnego zasobu wiedzy na temat buddyzmu, a pewne doświadczenie w praktyce /nie weryfikujemy tego/ jest tu też wskazane. natomiast jak się to odbywa, to masz przykład w ostatnio aktywnym temacie: tathāgatagarbha.
pozdrawiam
naszym zadaniem nie jest ani promowanie buddyzmu, ani przekonywanie kogokolwiek do czegokolwiek tyczącego się buddyzmu.
możemy przedstawić jak coś według nas ma się od strony buddyzmu. możemy zaproponować jak w ramach buddyzmu można sobie według nas coś sprawdzić. no i możemy też zwrócić uwagę na to, co według nas jest w związku z buddyzmem źle przez kogoś rozumiane, jednak nie znaczy to z automatu, że zawsze mamy rację - możemy się mylić.
to z jednej strony, a z drugiej, to oczywiście my także dyskutujemy na temat buddyzmu w działach merytorycznych naszego forum, jednak jest w tym pewien haczyk - ma to miejsce głównie pomiędzy buddystami /lub z tymi, którzy posiadającymi szerszą wiedzę na temat buddyzmu/, znaczy, wymaga to już pewnego zasobu wiedzy na temat buddyzmu, a pewne doświadczenie w praktyce /nie weryfikujemy tego/ jest tu też wskazane. natomiast jak się to odbywa, to masz przykład w ostatnio aktywnym temacie: tathāgatagarbha.
pozdrawiam
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Bez względu na to, czy po śmierci coś jest, celem buddyzmu jest największe możliwe szczęście już za życia, a droga do niego polega na zrobieniu w świecie bardzo dużo dobra. Win win, jak dla mnie
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
Siema.Mysz pisze: ↑pt kwie 10, 2020 10:04 Jeśli nie będę zdeterminowany, i nawet jeśli się zdecyduję na praktykę medytacji dla korzyści w tym życiu, to nie osiągnę żadnych głębszych celów typu jhany czy pamięć poprzednich żyć, bo nie będę widział sensu w osiąganiu głębokich stanów medytacyjnych. Nie mówiąc już w ogóle o oświeceniu, bo przy braku reinkarnacji byłoby ono jedynie formą zabezpieczenia przed cierpieniem za życia lub po śmierci.
Mozesz tez zalozyc taka opcje - "popraktykuje intensywnie (jak najintensywniej) przez np. tydzien, miesiac, rok - i sam sprawdze, czy cokolwiek z tego calego buddyzmu ma dla mnie sens."
Ja osobiscie nie mam zadnej pamieci poprzednich zyc, mimo iz mialem pewne doswiadczenia jasno wskazujace mi, iz temat jest jak najbardziej na rzeczy.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- nataliablanka
- Posty: 404
- Rejestracja: ndz kwie 17, 2022 16:50
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Bon
Re: Sens praktyki medytacji mimo braku uznania prawd buddyzmu
O swoich zgaduję po prostu na podstawie obecnych fiśków i fobii, tyle. Pewności nie mam. I zapewne mieć nie będę.Ja osobiście nie mam żadnej pamięci poprzednich żyć